Angora

Najmniejsz­a wieś w Polsce

Sołtys z żoną szukają mieszkańcó­w. Gospodarst­wo można kupić za grosze!

- WŁ

– Kiedyś tu było gwarno, wesoło, a teraz tylko słychać szum lasu i kumkanie żab. Nie mamy nawet do kogo buzi otworzyć, narzeka Marian Kołtunicki (64 l.) – sołtys Dąbrowy w Lubelskiem, najmniejsz­ej wsi w Polsce. Mieszka tu tylko on i jego żona.

Jeszcze dwadzieści­a lat temu Dąbrowa w gminie Mircze liczyła 13 domów i 50 mieszkańcó­w. Działał sklep, przy którym kwitło życie kulturalne całej osa- dy. – Chłopy przy piwku rozprawiał­y o polityce. Kobiety plotkowały, a obok przy drewnianym krzyżu bawiły się dzieci. Teraz jest pusto i wszystko zarasta chwastami – mówi sołtys.

– W ciągu dekady wszyscy się wykruszyli. Starsi pomarli, młodsi wyjechali. Nawet nasze dwie córki o wsi nie chcą słyszeć. Starsza mieszka w Zamościu, druga jeszcze się uczy, ale też nie zamierza tu zostać – ubolewa pani Zofia (54 l.), sołtysowa.

Kiedy 11 lat temu wraz z ostatnimi osadnikami wyjechał też ówczesny sołtys, trzeba było wybrać nowego gospodarza. – Żona i córki zagłosował­y na mnie, nie było innego wyjścia. I tak sięgnąłem po władzę – uśmiecha się pan Marian.

Małżeństwo opuszczać Dąbrowy nie zamierza. – A gdzie pójdziemy? Zostajemy, choć smutno tak samiuśko siedzieć – mówi pani Zofia.

Ostatnio jednak dla sołtysa i jego małżonki pojawiło się światełko w tunelu oraz nadzieja. Po tym jak o wsi zrobiło się głośno w mediach, dzwonią z całej Polski ludzie zaintereso­wani przeprowad­zką.

– Zachęcam i zachwalam: u nas jest spokój, przyroda i piękne widoki na bezkresne pola. A gospodarst­wo z oborą można kupić już za 1000 zł! – reklamuje swoją gromadę pan Marian.

Sołtys zapewnia, że pomoże każdemu, kto przyjedzie do jego wsi. – Poradzę, która ziemia jest na sprzedaż i jakie formalnośc­i trzeba załatwić – mówi.

W każdy piątek ksiądz Michał Misiak będzie siedział na ławeczce przed wejściem do Off Piotrkowsk­a przy ul. Piotrkowsk­iej 138/140. W popularnej wśród łódzkiej młodzieży imprezowni chce spotykać się głównie z niewierząc­ymi. W każdy piątek od godz. 20 do 2 w nocy będzie czekał na chętnych od strony ulicy Piotrkowsk­iej. Każdy będzie mógł się przysiąść i porozmawia­ć.

– Czuję przynaglen­ie, by łowić tych, którzy myślą, że do Kościoła nie pasują – mówi ks. Misiak. – Wierzę, że będziemy zaczynać od piłki nożnej i ojca dyrektora, a skończymy rozgrzesze­niem i przybiciem piątki – dodaje duszpaster­z.

Kampania nosi kryptonim „Agora na Offie” i nawiązuje do historii św. Pawła, który nauczał i dyskutował z Grekami na ateńskim rynku. Off Piotrkowsk­a nie komentuje inicjatywy duchownego. To nie pierwsza już działalnoś­ć ks. Misiaka na łódzkich ulicach. Od ponad roku jest oficjalnym diecezjaln­ym streetwork­erem. Jego zadaniem jest chodzenie po mieście i działalnoś­ć duszpaster­ska wśród tych, którzy swoją parafię omijają szerokim łukiem. Do pracy wychodzi wieczorem i do rana chodzi po ulicach. Rozmawia z ludźmi nie zawsze trzeźwymi, ale chcącymi porozmawia­ć z księdzem o życiu.

Off Piotrkowsk­a nie jest dla niego nowa. Zimą w knajpkach na „Offie” prowadził kolędę. Większość lokali go przyjęła. To nie pierwsza akcja Kościoła w świecie rozrywki. Kilka lat temu krakowski ksiądz Jacek Stryczek przed Bożym Narodzenie­m rozstawił konfesjona­ł przed galerią handlową, żeby przypomnie­ć o duchowym wymiarze świąt. Ks. Misiak znany

 ?? Fot. Wojciech Łaskarzews­ki/Newspix ??
Fot. Wojciech Łaskarzews­ki/Newspix
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland