Z dziką zwierzyną
mieć sekundę cierpliwości, żeby usiadł w jakimś miejscu, sfilmować i iść dalej – wykłada swoją filozofię.
Zaczęło się od założenia profilu nadleśnictwa Baligród na Facebooku. – Kolega Marcin Scelina, leśniczy w Roztokach, to pasjonat botaniki – opowiada Nóżka. – Kładł się przy różnych kwiatkach i kazał mi kręcić. Potem wrzucaliśmy te filmiki do internetu i okazało się, że ludziom to się spodobało. W krótkim czasie nasz funpage wysforował się przed inne nadleśnictwa.
Wtedy pomyślał: a może spróbuję dokumentować moje spotkania ze zwierzętami? Miał ich mnóstwo: z wilkami, niedźwiedziami, o jeleniach nie mówiąc. – Kiedyś ryś przeszedł mi prawie po czubkach butów – wspomina.
W jego leśnictwie jest 18 niedźwiedzi. Tyle w każdym razie udało się w ubiegłym roku nagrać na żywo „z ręki” i zaobserwować z pomocą założonych w lesie fotopułapek. Kazimierz Nóżka rozpoznaje wszystkie „swoje” misie. Choćby po charakterystycznych jasnych plamach na torsie. Bo niedźwiedzie – jak ludzie – różnią się od siebie. Bródkami, kształtem głowy. Jedne są ładne, inne brzydkie. Jedne budzą sympatię, inne strach swoim groźnym wyglądem.
Aga, Grzesio i Lesio
Nóżka wie, gdzie lubią bywać niedźwiedzie, choć czasem go zaskakują.
– Ostatnio jadę do pracy, myślę, dawno nie widziałem żadnego z moich ulubieńców. Wyjeżdżam zza górki, patrzę – idą drogą w moim kierunku. Chyba mają parcie na szkło – śmieje się.
Interesuje się losem niedźwiedziego przychówku. – Idę sobie kiedyś z Łopienki, martwię się, bo te moje maluchy przez cały miesiąc nie dawały znaku życia. Docieram do wzniesienia, w oddali słyszę głosy turystów na szlaku i nagle widzę – niedźwiedzica wychodzi na drogę, prezentuje swoje maleństwa – opowiada.
Są niedźwiedzie, które stronią od człowieka – można je „złapać” tylko na fotopułapce. Są też i takie, które szybko zyskują medialną sławę. Nową gwiazdą w sieci jest niedźwiedź Damian (od imienia jednego z leśników). Lubi hasać po żubrowej polanie, przychodzi w środku dnia wytarzać się w sianie, którego żubry nie skończyły jeść.
Ale najbliższe sercu Kazimierza Nóżki są Grzesio, Lesio i ich mama Aga. Pokochali je też internauci. Niedźwiedzica liczy sobie już sześć lat, ale Nóżka zna ją od urodzenia i ma do niej stosunek mocno emocjonalny. To z tego wzięła się słynna na całą Polskę akcja, gdy odstraszał watahę wilków atakującą jej młode.
– Oj, naraziłem się za to ekologom, skrytykowali mnie, że ingeruję w prawa natury – mówi.
Był przeddzień Wigilii. – Sam nie wiem, dlaczego poszedłem akurat w to miejsce – opowiada. Zobaczył niedźwiedzicę, po chwili pojawiło się jedno z jej potomstwa. Mały miś rozglądał się za drugim.
– Okazało się, że zaszwendał się dalej w las. Usłyszałem skowyt, zrobił się jazgot. Za chwilę widzę, że maluch zasuwa z góry, ucieka przed wilkami.
W kierunku brata najpierw ruszył młody, potem matka. – Stałem na skale, widziałem, że w pewnym momencie niedźwiadki chciały wdrapać się na drzewo, ale matka musiała dać im jakiś znak. Przybiegły do mnie, pod skałę. Ona została na dole z wilkami. Zaczęły ją otaczać, krążyły wszędzie, było ich chyba ze dwadzieścia. Krzyknąłem, rozpierzchły się. Niedźwiedzica skierowała się w moją stronę. Krzyknąłem znowu, już nie do wilków, ale do niej, bo młode były blisko mnie, nie wiedziałem, jak zareaguje, czy mnie nie rozszarpie.
Zawołał „nie” – ruszyła w dół, niedźwiadki poszły za nią. Wie, że skończyć mogło się różnie. Wtedy to był impuls, ale dziś twierdzi, że zachowałby się tak samo. – Bałem się o te młode. To była ich pierwsza zima, trudny okres do przetrwania – tłumaczy.
O siebie się nie boi? Zdarzyło się niedawno. Schodził szlakiem zrywkowym, nagle od potoku pojawiła się niespodziewanie niedźwiedzica z młodymi.
– Uciekać się nie dało, zasięgu w tym miejscu nie było, żeby pomoc wezwać. Gdyby się na mnie rzuciła, tobym w tym lesie poraniony został.
Dzieliło go od drapieżnika pięć metrów. Niedźwiedzica patrzyła prosto na niego. Już widział swoje odbicie w jej źrenicach. Zrobiła parę kroków w jego stronę, ale potem odwróciła się i odeszła. – Mam nadzieję, że już nigdy tak blisko nie dam się zaskoczyć – mówi.
Woli rysia niż misia
Nóżka kojarzony jest z niedźwiedzimi historiami, ale jemu marzy się upolowanie z aparatem innego drapieżnika, który ludzi szczególnie unika. Wyobraża to sobie tak: pierońska zima, minus 30 stopni, on brnie w śniegu po pas, gdzieś pod szczytem Połomy, a jodłowym wykrotem idzie sobie dostojnie ryś, piękny w zimowym futrze.
Wcześniej jego marzeniem było sfilmowanie niedźwiedzi przeprawiających się przez rzekę. Udało się kilkanaście dni temu. Bohaterami filmiku są rzecz jasna Aga, Lesio i Grzesio.
– Szkoda tylko, że woda w Solince nie była bardziej wartka, może by któregoś zniosło, a ja bym akcję ratowniczą przeprowadził – żartuje.
Użytkując mieszkanie w blokach, z konieczności musimy akceptować bardzo mało miejsca na przechowywanie różnych drobnych przedmiotów. Gromadzenie ich w komórkach zlokalizowanych w piwnicach nie rozwiązuje problemu odległości od mieszkania oraz częstych włamań powiązanych z kradzieżami. Stąd też najbardziej pracowici majsterkowicze wprawili się w zabudowywaniu każdej przydatnej przestrzeni w dodatkowe półki, pawlacze, szafy, szuflady pod łóżkami. Miejsce mało znane i rzadko wykorzystywane do dodatkowej zabudowy wskazał nam nasz czytelnik Pan Ryszard Krawiec z Puszczykowa. Miejscem takim jest przestrzeń pod szafkami kuchennymi, które przeważnie stoją na stalowych lub plastikowych nogach o wysokości 10 – 15 cm i zasłanianych listwami cokołowymi. Do wykonania szuflad we własnym zakresie użyte zostały materiały powszechnie dostępne – listwy drewniane na boki oraz sklejka na dno. Listwa przednia wykonana została z elementu stanowiącego cokół szafki. Nogi szafek skutecznie przeszkadzają w mocowaniu typowych prowadnic, dlatego do dna szuflad przykręcone zostały kółka ( w handlu możemy znaleźć bardzo niskie i różnej konstrukcji) umożliwiające ich przesuw po podłodze. Prowadzenie boczne szuflad zapewniają paski blachy umocowane do nóg szafek (owinięcie). Pamiętamy oczywiście o tym, aby wcześniej zagwarantować sobie u żony część szuflad do zagospodarowania na swoje potrzeby. janik@angora.com.pl