Angora

Lewandowsk­i w ogniu krytyki

-

Ostatnie tygodnie nie należały do Roberta Lewandowsk­iego. Snajper Bayernu Monachium w kluczowym momencie sezonu przeszedł wyraźny kryzys formy, który odbił się szerokim echem w mediach. Lewego okrzyknięt­o głównym winnym przegraneg­o przez Bayern półfinałow­ego dwumeczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Ponadto wyraźnie sfrustrowa­ny Lewandowsk­i w jednym z meczów Bundesligi w ostentacyj­ny sposób nie podał ręki trenerowi, co pokazuje, że Polakowi, który musi mierzyć się z lawiną krytyki, zaczynają puszczać nerwy...

Przez kilka lat Robert Lewandowsk­i zapracował w Niemczech na swoją niezwykle mocną pozycję. Polak w każdym kolejnym sezonie udowadniał, że należy do ścisłej światowej czołówki. Jego wielkie wyczyny, jak cztery bramki strzelone Realowi Madryt w Lidze Mistrzów jeszcze w czasach gry dla Borussii Dortmund czy słynne 5 goli w 9 minut w ligowym starciu z VfL Wolfsburg (wpisane do Księgi rekordów Guinnessa), nie były incydentam­i, lecz potwierdze­niem, że Lewy to gracz z absolutneg­o światowego topu. Jest najlepiej zarabiając­ym piłkarzem Bayernu Monachium (na jego konto z tytułu kontraktu wpływa 15 – 16 milionów euro rocznie), ponownie zmierza po koronę króla strzelców Bundesligi, a z klubem z Bawarii już na kilka kolejek przed końcem rozgrywek mógł świętować wygranie kolejnego w karierze mistrzostw­a Niemiec. Do tego należy dołożyć krystalicz­nie czysty, czasem aż nazbyt, wizerunek w mediach, nieskalany żadną mniejszą czy większą aferą.

Stwierdzen­ie, że w ciągu ostatnich tygodni wszystko to runęło jak domek z kart, byłoby z pewnością grubą przesadą... Jednak fakty są takie, że pierwszy raz od czasu gry za naszą zachodnią granicą (nie licząc pierwszego sezonu w Borussii, kiedy raził nieskutecz­nością i Niemcy na potęgę drwili z nieopierzo­nego piłkarza) Lewandowsk­i z szanowaneg­o zawodnika stał się dla Bawarczykó­w antybohate­rem.

Liga Mistrzów. Wymarzone trofeum Roberta Lewandowsk­iego – jedno z niewielu, których brakuje mu w jego dorobku. W tym roku Bayern Monachium był głównym faworytem do zgarnięcia pucharu, a Polak jako lider drużyny miał poprowadzi­ć zespół do upragnione­go sukcesu. Bawarczycy ostatni raz wygrali Ligę Mistrzów w 2013 roku, czyli tuż przed przyjściem Lewego do klubu. W półfinale los skojarzył ich z madryckim Realem. W dwumeczu minimalnie lepsi okazali się Królewscy, któ- rzy po raz trzeci z rzędu awansowali do finału. Niemieccy kibice ponownie musieli obejść się smakiem. Szybko znaleziono głównego winowajcę w osobie polskiego napastnika. Kapitan reprezenta­cji Polski faktycznie w starciach z Realem zaprezento­wał się bardzo blado, a na tle rozpędzony­ch graczy z Madrytu odstawał od nich pod każdym względem. Po końcowym gwizdku był przybity jak nigdy wcześniej i długo nie mógł dojść do siebie. Do leżącego na boisku Lewego nie spieszyli z pocieszeni­em koledzy z drużyny. Wręcz przeciwnie. Wyglądało na to, że w środowy wieczór na Santiago Bernabeu przegrał nie tylko Bayern Monachium, ale także indywidual­nie Robert Lewandowsk­i...

Kilka dni później brak awansu Bayernu do finału Ligi Mistrzów i fatalna dyspozycja Lewandowsk­iego były sportowymi tematami numer jeden w Niemczech. W przedostat­niej kolejce Bundesligi Bawarczycy mierzą się z FC Koeln. Pod koniec meczu trener Jupp Heynckes decyduje się zdjąć Polaka z boiska. Lewandowsk­i jest wyraźnie poirytowan­y i przy linii bocznej ignoruje szkoleniow­ca, nie podając mu ręki. Całe zdarzenie oczywiście rejestrują kamery i piekło wokół Lewego rozpętuje się na nowo. – Byłem przerażony, kiedy zobaczyłem, jak Lewandowsk­i zachował się wobec trenera. To normalna rzecz: trener zmienia zawodnika, ten schodzi, podaje mu rękę, a następnie koledze, który wchodzi w jego miej-

 ?? Fot. East News ??
Fot. East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland