Dwie wiary Francja
tajemnych miejscach kultu organizowanych w prywatnych domach, na polach i w stodołach.
Wydmy, które chodzą
– Nie wiem, ilu protestantów tu mieszka. Szczerze mówiąc, nikogo nie interesują dzisiaj sprawy religii, ale jacyś muszą być, bo świątynia nadal funkcjonuje – mówi 29-letni Guillaume, którego rodzina związana jest z regionem. Babcia Guérin pochodziła z oddalonego o 70 kilometrów Cognac, ale rodzina posiadała też dom w Royan, leżącym nieopodal modnym kurorcie morskim. – Ten dom rodzice kupili w latach 80. – wskazuje na narożny biały budynek z niebieskimi okiennicami. – Jedna ża la Côte Sauvage ( w tłum. – dzikie wybrzeże) ma opinię najlepszej miejscówki dla miłośników fal.
Między piaszczystym wybrzeżem a położonymi w sercu półwyspu d’Arvert terenami mieszkalnymi rozciąga się prawie 8 tys. hektarów lasu sosnowego, który osłania je przed naporem wydm. Gładko ciągnąca się linia brzegowa w średniowieczu była zlepkiem rozsianych wysepek otulonych licznymi zatoczkami. Morze wcinało się głęboko w ląd, docierając m.in. do Saint-Augustin-sur-Mer, którego drugi człon nazwy – „nad morzem” – jest pamiątką tamtych czasów. Ochłodzenie klimatu zwane „małą epoką lodową” powoduje od XV wieku coraz mroźniejsze zimy, które zmuszają ludność do wycinki otaczających lasów na opał. Pobudzone brakiem naturalnej bariery piaski zaczynają przesuwać się w głąb lądu. „Chodzące wydmy”, są niskie, by chronić przed porywistymi wiatrami. Pod niemal każdym oknem rosną różowe malwy, jeden z symboli regionu. Przecinające się pod kątem prostym ulice imitujące szachownicę to relikt wojny stuletniej. Taki plan miasta miał ułatwiać obronę w razie napaści.
Dzikie kwiaty porastają groby i żwirowe ścieżki starego cmentarza dla marynarzy. Nowe tablice nagrobne przeplatają się ze zmurszałymi nagrobkami, których imiona zatarł czas. Niektóre z nich pochodzą sprzed trzech wieków. Cmentarz do lat 50. podzielony był na dwie części: protestancką i katolicką. Główna alejka prowadzi do położonego na skarpie kościoła św. Radegundy z Talmont. Wzniesiona na klifie budowla w stylu romańskim góruje nad mętnymi wodami Żyrondy. Niektórzy utrzymują, że była ona etapem na drodze średniowiecznych peregrinos przemierzających drogę św. Jakuba.
Przemieszczając się na północ, docieramy do dawnej wioski rybackiej Meschers-sur-Gironde. Z porowatych ścian wapiennego klifu wysuwają się wzniesione na wysokich palach łowiska. To drewniane pomosty zakończone domkami, z których rybacy zarzucają sieci. Największą atrakcją Meschers są wydrążone w klifie groty. – Chowano tutaj sól i inne przemycane towary, a w czasie wojen religijnych ukrywali się tu protestanci – wyjaśnia brodaty przewodnik. – Później mieszkali tu biedacy, a niektóre z pomieszczeń przekształcono w karczmy. Wystrój kolejnych jaskiń przedstawia różne etapy ich historii. Na ścianie jednej z nich wisi czarno-białe zdjęcie wielkiej ryby. – To kulbin, jedna z ryb łowionych w naszym estuarium. Zwróćcie uwagę na zdjęcie obok – wskazuje na fotografię ryby o połowę mniejszej masie. – Dzisiaj ryba metrowej długości uważana jest za trofeum.