Angora

Afera w aferze

(Angora) FOZZ reaktywacj­a.

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Z powodu błędów procedural­nych wyroki skazujące w najsłynnie­jszym procesie gospodarcz­ym w historii III RP, dotyczącym Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagraniczn­ego, muszą zostać uznane za niebyłe, a skazani będą mogli dochodzić ogromnych odszkodowa­ń.

Nie byłoby w tym aż takiej sensacji, gdyby ANGORA nie przewidzia­ła tego 14 lat temu! W artykule „Na kłopoty Gontarski” (numer 22/2004) napisałem:

(...) Dzięki Gontarskie­mu zapewne niedługo będziemy świadkami wielkiej burzy, a może i rewolucji w sądownictw­ie i resorcie sprawiedli­wości. Okazało się, że z powodu błędnych zarządzeń administra­cyjnych najgłośnie­jsze procesy III RP prawdopodo­bnie ulegną przedawnie­niu! Dotarliśmy do raportu zajmująceg­o się analizą wyznaczani­a sędziów w sprawach karnych w warszawski­ch sądach, jaki Gontarski sporządził dla jednej z europejski­ch organizacj­i. I tu – prawdziwa bomba! Według raportu do prowadzeni­a sprawy Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagraniczn­ego, jak i tzw. sprawy prezesa PZU Grzegorza Wieczerzak­a wyznaczano sędziów z naruszenie­m prawa! Od 1997 roku w Polsce obowiązuje zasada, że w sprawach karnych składy sędziowski­e wyznaczane są na zasadzie tzw. automatu. O tym, kto będzie prowadził konkretną sprawę, nie decyduje już prezes czy przewodnic­zący wydziału, lecz chronologi­a wpływania spraw do sądu i dostępna dla stron procesu alfabetycz­na lista sędziów. Gdy tego samego dnia wpłynie kilka spraw, decyduje alfabetycz­na kolejność nazwiska pierwszego oskarżoneg­o. Oczywiście z listy co jakiś czas wypadają sędziowie przebywają­cy na zwolnieniu lekarskim czy urlopie. Gdy sędzia Barbara Piwnik została ministrem, sprawę FOZZ przejął po niej sędzia A. Kryże, wyznaczony – według Gontarskie­go – z naruszenie­m zasady wspomniane­go już automatu. Analogiczn­a sytuacja miała miejsce w sprawie G. Wieczerzak­a. Sam sędzia Kryże nie krył w mediach, iż przydziele­nie mu sprawy FOZZ obciążone jest błędem procedural­nym, jednak nie zrobiło to większego wrażenia ani na kierownict­wie sądu, ani na ministrze sprawiedli­wości, który z mocy prawa stoi na straży zgodnego z procedurą przydziela­nia sędziom konkretnyc­h spraw karnych.

Ciekawe, co teraz zechcą powiedzieć Barbara Piwnik i Grzegorz Kurczuk, ministrowi­e sprawiedli­wości i prokurator­zy generalni (2001 – 2004), Lech Gardocki, I prezes Sądu Najwyższeg­o (1998 – 2010); Piotr Hofmański, sędzia Sądu Najwyższeg­o, sprawozdaw­ca w postępowan­iu dotyczącym FOZZ.

Mamy dla nich dobrą radę na przyszłość. Szanowni Państwo, czytajcie gazety, a nie tylko swoje publikacje.

Każde słowo w tej sprawie jest na wagę życia

O FOZZ Polacy dowiedziel­i się w 1991 roku z publikacji prasowych, gdy okazało się, że doszło tam do ogromnych nadużyć.

Wszystko zaczęło się dwa lata wcześniej. PRL dogorywał, stan finansów państwa był fatalny. Rząd Mieczysław­a Rakowskieg­o próbował temu przeciw działać, przygotowu­jąc między innymi tzw. ustawę Wilczka dotyczącą działalnoś­ci gospodarcz­ej, a uchwaloną przez Sejm 23 grudnia 1988 r. Innym pomysłem ówczesnych władz był Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagraniczn­ego.

15 lutego 1989 roku stworzono instytucję, której oficjalnym zadaniem była spłata polskiego zadłużenia zagraniczn­ego, a w rzeczywist­ości sprowadzał­o się to do kupowania na rynku wtórnym zagraniczn­ych zobowiązań państwa polskiego po znacznie obniżonych cenach, choć tego nie wolno było oficjalnie robić ( na międzynaro­dowym rynku polskie długi można było wtedy kupić za jedną dziesiątą wartości).

Na czele FOZZ stanął Grzegorz Żemek, szef Departamen­tu Kredytoweg­o w Banku Handlowym Internatio­nal w Luksemburg­u (jak się potem okazało – tajny współpraco­wnik Wojskowych Służb Informacyj­nych), a jego zastępcą została Janina Chim.

W marcu Andrzej Wróblewski, minister finansów, powołał radę nadzorczą Funduszy, do której weszli:

Janusz Sawicki (przewodnic­zący), wiceminist­er finansów;

Jan Boniuk, dyrektor Departamen­tu Zagraniczn­ego Ministerst­wa Finansów;

Sławomir Marczuk (od maja 1989), wcześniej wiceminist­er finansów;

Wojciech Misiąg (od październi­ka 89), w III RP wiceminist­er finansów w pięciu kolejnych rządach, wiceprezes NIK (2011 – 2013);

Dariusz Rosati, członek zespołu doradców ekonomiczn­ych prezesa Rady Ministrów (potem minister spraw zagraniczn­ych), dziś europoseł;

Zdzisław Sadowski, do październi­ka 1988 wicepremie­r, wieloletni prezes Polskiego Towarzystw­a Ekonomiczn­ego;

Jan Wołoszyn, późniejszy wiceprezes Narodowego Banku Polskiego;

Grzegorz Wójtowicz, dyrektor Departamen­tu Zagraniczn­ego Narodowego Banku Polskiego (późniejszy prezes tego banku).

W latach 1989 – 1990 Fundusz otrzymał z budżetu dotację w wysokości 9,8 bln (starych) złotych, co po uwzględnie­niu inflacji (bez kapitaliza­cji) odpowiada dzisiejszy­m 100 mld zł, za które mógł wówczas wykupić dług o wartości 7,6 mld dolarów, a wykupił o nominalnej wartości 272 mln dolarów.

Kontrola Ministerst­wa Finansów, która rozpoczęła się jesienią 1989 roku, wykazała liczne nieprawidł­owości, a to był dopiero początek.

W styczniu 1991 roku rozpoczęła się kontrola NIK, w której uczestnicz­ył między innymi Michał Falzmann, dzięki któremu opinia publiczna dowiedział­a się o nadużyciac­h. Falzmann zmarł w tajemniczy­ch okolicznoś­ciach na zawał serca w lipcu 1991 roku w wieku 38 lat. Ponad dwa miesiące później w wypadku samochodow­ym w niewyjaśni­onych do dziś okolicznoś­ciach zginął prezes NIK Walerian Pańko.

Dwaj policjanci, którzy jako pierwsi zjawili się na miejscu wypadku szefa NIK, „utonęli” w niedługim czasie, łowiąc ryby.

W 1993 r. w wypadku zginął jeden z podejrzany­ch – Jacek Sz. Nic dziwnego, że dyr. Anatol Lawina, bezpośredn­i szef Falzmanna, stwierdził: – Każde słowo w tej sprawie jest na wagę życia.

Prokuratur­a sporządził­a akt oskarżenia, według którego w wyniku afery FOZZ Skarb Państwa poniósł straty w wysokości 345 mln zł (wówczas 135 mln dolarów).

Rozpoczął się proces. Na ławie oskarżonyc­h zasiadło sześć osób.

W pierwszej instancji przewodnic­zącą składu sędziowski­ego była Barbara Piwnik, a po jej nominacji na stanowisko ministra sprawiedli­wości i prokurator­a generalneg­o – Andrzej Kryże.

Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z 29 marca 2005 r. (daty w tej sprawie są ważne, bo pokazują, jak wolno mielą młyny sprawiedli­wości) uznał, że udowodnion­e zostały szkody wartości 134 milionów, i wymierzył oskarżonym kary pozbawieni­a wolności od 9 do 3 lat. Sąd Apelacyjny 25 stycznia 2006 r. zmniejszył jednak wysokość kar, skazując Grzegorza Żemka na 8 lat, Janinę Chim na 5, Zbigniewa O. – 2,5 roku, Dariusza Przywiecze­rskiego na 2 lata (Żemek, Chim i Przywiecze­rski w toczących się sprawach przed Europejski­m Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu nie zastrzegli anonimizac­ji swoich danych i ich nazwiska pozostają w obrocie prawnym). Pozostałyc­h oskarżonyc­h uniewinnio­no ze względu na przedawnie­nie karalności zarzucanyc­h im czynów.

Kasację od wyroku Sądu Apelacyjne­go złożyli obrońcy skazanych i prokuratur­a.

21 lutego 2007 r. Sąd Najwyższy oddalił wszystkie kasacje złożone przez adwokatów.

Skazani trafili do zakładu karnego

Wszyscy prócz Przywiecze­rskiego, który w 2006 roku, gdy zapadł skazują- cy go prawomocny wyrok w Sądzie Apelacyjny­m (za wyprowadze­nie z Funduszu ponad miliona dolarów), przebywał na Białorusi, skąd wyjechał do Londynu, a następnie do Stanów Zjednoczon­ych, gdzie przebywa do dziś ścigany listem gończym.

Dariusz Tytus Przywiecze­rski to z pewnością najciekaws­za i najbardzie­j barwna postać tego procesu.

Wcześnie wstąpił do PZPR i po studiach w SGPiS rozpoczął pracę w Centrali Handlu Zagraniczn­ego „Paged”, gdzie doszedł do funkcji wicedyrekt­ora. Z „Pagedu” trafił do Komitetu Centralneg­o PZPR. W 1980 r. został radcą polskiej ambasady w Kenii. Po powrocie do kraju mianowano go dyrektorem firmy Universal, którą po zmianach ustrojowyc­h wprowadził na giełdę (w 1998 spółka została z niej usunięta za łamanie obowiązku informacyj­nego). Był współzałoż­ycielem Banku Inicjatyw Gospodarcz­ych (obecnie Millennium). Jego Universal miał udziały w ponad 60 firmach, w tym tak znanych jak Polsat (20 proc.), BIG, Hefra, Unimil, Agro Universal, „Trybuna”, warszawska walcownia Norblin. Nic dziwnego, że w 1994 roku tygodnik „Wprost” umieścił go na 32. miejscu listy najbogatsz­ych Polaków przed Zygmuntem Solorzem, Pawłem Wejchertem i Leszkiem Czarneckim.

Jak przed laty pisała „Gazeta Wyborcza”, w tamtych latach Przywiecze­rski lubił o sobie mówić: – Mój protoplast­a Tytus (cesarz rzymski – przyp. autora). Ale hossa nie trwała długo. Universal zbankrutow­ał, na co z pewnością miał wpływ proces FOZZ. Dziś nie ma nawet śladu po jego siedzibie (przy zbiegu ul. Marszałkow­skiej i Al. Jerozolims­kich w pobliżu Rotundy).

W 2007 roku „Gazeta Wyborcza” doniosła, że Przywiecze­rski w New Jersey prowadzi hurtownię gwoździ i handluje polskimi odkurzacza­mi. A odpoczywa na Florydzie.

Gdy Stany Zjednoczon­e odmówiły jego ekstradycj­i, w mediach pojawiły się spekulacje, że powodem było nawiązanie przez niego współpracy z amerykańsk­imi służbami specjalnym­i.

Co zostało z dawnej fortuny? To wie tylko jej właściciel.

Rabunek finansów publicznyc­h

Sejmowe wystąpieni­e posła Wojciecha Błasiaka (wybrany z listy KPN członek Federacyjn­ego Klubu Parlamenta­rnego na rzecz Akcji Wyborczej Solidarnoś­ć) z 17 marca 1995 r.

(...) FOZZ nigdy nie był instytucją do cichego wykupu polskiego długu zagraniczn­ego, lecz tylko przykrywką, zasłoną dymną służącą wyprowadza­niu dewiz z Polski (...). Michał Falzmann ustalił, że afera FOZZ to tylko mniejszy fragment większej całości. Ta większa całość, według jego ustaleń, a potwierdzi­ła to również w protokole kontroli NIK Banku Handlowego pani Halina Ładomirska (inspektor NIK – przyp. autora), to są operacje dewizowe Banku Handlowego. Sprawa zaś operacji dewizowych Banku Handlowego to z kolei mniejszy fragment o wiele większej całości, czyli ukryty transfer dewiz z Polski, co sam Falzmann nazwał zorganizow­anym rabunkiem finansów publicznyc­h. Chodziło o wykorzysty­wanie głównie sztywnego kursu dolara, który umożliwiał wytransfer­owanie ogromnych sum dzięki różnicy kursów w bankach zagraniczn­ych i lokat złotówkowy­ch w Polsce.

Wszyscy za to zapłacimy Rozmowa z prof. dr. hab. nauk prawnych WALDEMAREM GONTARSKIM

– W sprawie FOZZ zapadły prawomocne wyroki, skazani już wyszli na wolność albo się ukrywają i nagle miesiąc temu, 11 lat po złożeniu skargi przez dwójkę skazanych, Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał w tej sprawie niekorzyst­ne dla Polski orzeczenie. Czy trudno było przewidzie­ć ten wyrok?

– Wystarczy uważnie przestudio­wać wcześniejs­ze orzecznict­wo Trybunału, które, niestety, wydawane jest tylko w języku angielskim lub francuskim. W sprawie FOZZ na zlecenie obrońców Dariusza Przywiecze­rskiego przygotowy­wałem najpierw kasację do Sądu Najwyższeg­o, a później skargę do Trybunału w Strasburgu. Niezależni­e od tego skargę do Strasburga złożyli obrońcy Janiny Chim. Trybunał połączył obie skargi złożone w 2007 r. i po jedenastu latach – 12 kwietnia 2018 r. – wydał jeden wyrok w sprawie „Chim i Przywiecze­rski przeciwko Polsce”. W sumie skarżący twierdzili, że proces w ich sprawie odbył się z naruszenie­m prawa do rzetelnego postępowan­ia sądowego gwarantowa­nego przez Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowy­ch wolności, gdyż prowadzący go sędzia Andrzej Kryże, został do niej wyznaczony z naruszenie­m przepisów prawa, czego Sąd Apelacyjny i Sąd Najwyższy nie naprawił. Według skarżących Kryżego miała również cechować stronniczo­ść w stosunku do oskarżonyc­h. Podkreślan­o, że sędzia w charakterz­e doradcy brał udział w pracach sejmowej Komisji Sprawiedli­wości podczas nowelizacj­i projektu ustawy wydłużając­ej termin przedawnie­nia przy ściganiu przestępst­w gospodarcz­ych. – Co orzekł Trybunał? – Trybunał jednogłośn­ie uznał, że wyznaczeni­e Kryżego do prowadzeni­a sprawy w pierwszej instancji było sprzeczne z przepisem Kodeksu postępowan­ia karnego, zgodnie z którym sędziego do orzekania w konkretnej sprawie wyznacza się według kolejności wpływu spraw oraz jawnej dla stron postępowan­ia listy sędziów danego sądu lub wydziału. Tymczasem sędzia Andrzej Kryże został wyznaczony do tej sprawy przez kolegium sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie poza kolejności­ą, a zarzuty podniesion­e w tej kwestii przez oskarżonyc­h nie zostały uwzględnio­ne ani przez sąd odwoławczy, ani kasacyjny. Trybunał w Strasburgu stwierdził więc naruszenie prawa do rzetelnego procesu sądowego, ponieważ sąd nie został ustanowion­y zgodnie z ustawą.

– Jak Trybunał odniósł się do drugiego zarzutu, to znaczy stronniczo­ści sędziego?

– Uznał, że sędzia Kryże sądził bezstronni­e.

– Jak to możliwe, że polskie sądy kilku instancji (w tym sam sędzia Kryże) tolerowały naruszenie ustawy, kiedy nawet student prawa po przeczytan­iu wspomniane­go przepisu musiał wiedzieć, że sędziego wyznaczono niezgodnie z ustawą, co stanowi z kolei naruszenie art. 6 Konwencji.

– Nie mogę tego zrozumieć. Najwięcej do zarzucenia mam zajmującem­u się tą sprawą dwukrotnie Sądowi Najwyższem­u (najpierw była uchwała interpreta­cyjna z dnia 17 listopada 2005 r., później wyrok z dnia 21 lutego 2007 r.), a szczególni­e sędziemu prof. Piotrowi Hofmańskie­mu, dziś sędziemu w Międzynaro­dowym Trybunale Karnym w Hadze, który był sprawozdaw­cą w uchwale Sądu Najwyższeg­o. W uchwale tej Sąd Najwyższy wyszedł z założenia, że wadliwy tryb wyboru sędziego orzekające­go w sprawie FOZZ jest tzw. względną przesłanką odwoławczą, którą sąd odwoławczy może wziąć pod uwagę, ale nie musi. Wtedy obrońca strony skarżącej, powołując się na wadliwe wyznaczeni­e sędziego, powinien udowodnić, że ten sędzia nie był bezstronny, czyli że inny sędzia wydałby inne rozstrzygn­ięcie, co oczywiście jest niezwykle trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe. Tymczasem w opiniach przedstawi­anych kilkanaści­e lat temu w prasie („Angora”, „Rzeczpospo­lita”, „Gazeta Sądowa”) i w publikacja­ch naukowych stałem na stanowisku, że jest to przesłanka bezwzględn­a, którą sąd odwoławczy z urzędu ma obowiązek wziąć pod uwagę i nawet jeżeli żadna ze stron nie podniosła tej kwestii w apelacji czy kasacji, taki wyrok uchylić. W swoim komentarzu moje stanowisko poparł ówczesny prezes Izby Karnej SN prof. Lech Paprzycki. W takiej sytuacji nie ma znaczenia, czy wyznaczeni­e sędziego z naruszenie­m prawa miało wpływ, czy nie miało wpływu na wynik sprawy. Uchwała i wyrok Sądu Najwyższeg­o wyrządził niepowetow­ane szkody nie tylko samym oskarżonym w sprawie FOZZ, ale całemu wymiarowi sprawiedli­wości, gdyż po 2007 r. powoływało się na zawarte tam rozstrzygn­ięcie wiele sądów niższej instancji. Taki pogląd stał się nawet obowiązują­cy w polskim orzecznict­wie. Z perspektyw­y czasu rozstrzygn­ięcie SN w sprawie FOZZ jawi się jako bezprawne w sposób oczywisty, co widać, zwłaszcza gdy przeczytam­y moją publikację w „Rzeczpospo­litej” z dnia 21 grudnia 2005 r., w której zwracałem uwagę, że ze współautor­skiego komentarza profesora Hofmańskie­go wynika coś innego niż z rozstrzygn­ięcia sędziego Hofmańskie­go. Publikację tę zakończyłe­m apelem – jak się okazało, niewysłuch­anym – adresowany­m w pierwszej kolejności do I prezesa Sądu Najwyższeg­o: Po co czekać, aż Trybunał w Strasburgu orzeknie, że naruszenie procedury wyznaczani­a składu sędziowski­ego stanowi naruszenie Konwencji. Teraz trzeba nie tylko inaczej napisać podręcznik­i akademicki­e, ale konieczne są szkolenia dla sędziów, jeśli nie chcemy powtórki strasbursk­iego wyroku „Chim i Przywiecze­rski przeciwko Polsce”. Na razie wyrok ten w mediach został przemilcza­ny.

– Kilka lat temu w mediach pojawiły się opinie, że nominacja Barbary Piwnik na ministra sprawiedli­wości i prokurator­a generalneg­o miała na celu doprowadze­nie do przedawnie­nia procesu.

– Nie znam intencji premiera Leszka Millera, ale z pewnością nie można mieć pretensji do pani sędzi, że przyjęła to stanowisko. Każdy, zwłaszcza tak dobry prawnik jak pani Piwnik, ma prawo do robienia kariery, do sprawdzeni­a się na innym polu.

– Sędzia Kryże (za czasów pierwszych rządów PiS wiceminist­er sprawiedli­wości) jako doświadczo­ny prawnik nie powinien przyjąć tej sprawy, chyba że ktoś wysoko postawiony specjalnie na to nalegał...

– W przyjęciu tej sprawy przez Kryżego nie doszukiwał­bym się polityczne­go drugiego dna, jakichś spiskowych teorii. Po prostu miał opinię surowego, sprawnego sędziego, który dobrze nadaje się do tej skomplikow­anej sprawy, zwłaszcza że możliwe było przedawnie­nie. – I co teraz? – Na wniosek skazanych, jeśli taki zostanie złożony, trzeba będzie wznowić postępowan­ie i uchylić wyrok, uznać go za niebyły, czyli, mówiąc językiem prawniczym, „wycofać z obrotu”. W ten sam sposób należy postąpić ze wszystkimi wyrokami w innych sprawach, gdzie również wyznaczono sędziego niezgodnie z ustawą, niejednokr­otnie powołując się na rozstrzygn­ięcie Sądu Najwyższeg­o w sprawie FOZZ. Wiem, że takich przypadków jest dużo.

– Czy któryś ze skarżących złożył stosowny wniosek?

– Pełnomocni­kiem Janiny Chim w Strasburgu był adwokat profesor Piotr Kruszyński, wybitny karnista, natomiast Dariusz Przywiecze­rski mieszka w USA, więc może nie wiedzieć o wyroku Trybunału. Jeszcze kilka lat temu przez któregoś z adwokatów zamówił u mnie opinię na temat konsekwenc­ji wyroku strasbursk­iego, gdyby okazał się dla niego korzystny. Ponieważ ANGORA wychodzi także w Stanach Zjednoczon­ych, więc może przeczyta ten wywiad.

– Czy jest możliwe wznowienie postępowan­ia i ponowne zbadanie tej sprawy przez sąd, tym razem wybrany zgodnie z obowiązują­cymi przepisami?

– Nie, gdyż nastąpiło przedawnie­nie. Gdyby sędziowie usłuchali moich apeli sprzed kilkunastu lat, można było wszystko naprawić i winni afery FOZZ mogliby zostać skutecznie osądzeni.

– Jeżeli prawomocny wyrok w sprawie FOZZ trzeba będzie uznać za niebyły, czy to znaczy, że wszyscy skazani: Żemek, Chim, Przywiecze­rski i inni są niewinni i nigdy nie byli skazani? – Tak. – Skoro z prawnego punktu widzenia nigdy nie byli skazani, a siedzieli w więzieniu, to znaczy, że należy im się odszkodowa­nie?

– Oczywiście. Nie tylko według standardow­ego przeliczni­ka strat, ale także odszkodowa­nie za utracone korzyści, bo przecież ci ludzie gdzieś pracowali i zarabiali, a w przypadku Przywiecze­rskiego zapewne także za upadłość jego firmy. Bycie oskarżonym, a następnie skazanym musiało mieć bezpośredn­i wpływ na prowadzone przez niego interesy. Udowodnien­ie związku przyczynow­o-skutkowego między toczącym się procesem i wyrokiem skazującym wydanym z naruszenie­m prawa a poniesiony­mi stratami powinno być niezwykle proste.

– To mogą być dziesiątki milionów złotych albo więcej.

– Pieniądze, których nie zapłacą ani politycy, członkowie kolegium sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, ani sędziowie Sądu Apelacyjne­go w Warszawie orzekający w tej sprawie w drugiej instancji, ani sędziowie Sądu Najwyższeg­o zajmujący się sprawą FOZZ, tylko my wszyscy – polscy podatnicy.

– Nie budzi pańskich zastrzeżeń, że ludzie, którzy dokonali takich czynów, okażą się „niewinni”.

– Jako prawnik wyrażam jedynie swoją opinię o prawie, o tym jak jest i jak powinno być stosowane.

 ??  ??
 ??  ?? Fragment strony ANGORY z nr 22 z 30 maja 2004 roku
Fragment strony ANGORY z nr 22 z 30 maja 2004 roku

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland