Angora

Śladami Janosika

(Angora) Populistyc­zny podatek od najbogatsz­ych.

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Gdy niepełnosp­rawni okupujący Sejm przycisnęl­i rząd do muru, było jasne, że szczególni­e w roku wyborczym ich żądania muszą zostać spełnione.

Zaczęło się szukanie pieniędzy w budżecie. A ponieważ wydatki socjalne są coraz większe, znaleziono nowe źródło finansowan­ia.

– System wsparcia osób niepełnosp­rawnych i ich rodzin będzie opierał się na trzech filarach – poinformow­ała Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej. – Pakiet społecznej odpowiedzi­alności, program dostępność plus oraz solidarnoś­ciowy fundusz wsparcia.

Ten ostatni ma być zasilany z Funduszu Pracy (650 mln zł) oraz daniny solidarnoś­ciowej, czyli podatku, który zapłacą najbogatsi. Nowa danina wyniesie 4 procent od dochodów przekracza­jących milion złotych rocznie (oczywiście prócz tego najbogatsi będą również płacili dotychczas­owe podatki). Przyniesie budżetowi trochę ponad miliard zł rocznie i obejmie prawdopodo­bnie 25 tys. osób. Pierwszy raz ma być pobierana od dochodów uzyskanych w 2019 r.

Wydawało się, że rządowy projekt spotka się w powszechną aprobatą. Tymczasem Katarzyna Milewicz, jedna z protestują­cych w Sejmie matek niepełnosp­rawnych dzieci, oświadczył­a przed kamerami:

– Chciałabym zaapelować do wszystkich ludzi, których będzie dotyczyła ta danina solidarnoś­ciowa, żebyście się nie zgadzali na to, nie płacili tego podatku. Żebyście protestowa­li, bo my się na to nie zgadzamy.

A niepełnosp­rawny Jakub Hartwich stwierdził:

– Żaden polski rząd nie rozumiał, na czym to wszystko polega, na czym polegają potrzeby osób niepełnosp­rawnych. Zaczynamy budowę systemu od tyłu; znowu się nachapią fundacje i stowarzysz­enia, a do nas żadne środki nie trafią.

Populizm nie ma granic

Prof. Robert Gwiazdowsk­i, adwokat, przewodnic­zący Rady Centrum im. Adama Smitha:

– Podatek dochodowy jest najgłupszy­m podatkiem, jaki wymyśliła ludzkość. Ale jest dobry dla polityków, bo dzięki niemu mogą wpływać na nasze emocje; dla urzędników, gdyż zwiększa zakres ich arbitralne­j władzy; dla doradców podatkowyc­h, którzy zarabiają dzięki stosowaniu optymaliza­cji podatkowej; wreszcie dla mediów, które dzięki temu mają o czym pisać. Ale żaden podatek dochodowy nie jest korzystny dla zwykłego uczciwego przedsiębi­orcy ani obywatela. Gdy pan premier był prezesem banku i zarabiał miliony, nie było takiego podatku. Wprowadził go teraz, gdy jako szef rządu zarabia ułamek tego co dawniej.

W polityce przeważają dwie grupy: idioci i cwaniacy. Ci drudzy władzę zdobywają dzięki graniu na ludzkich emocjach, także takich jak zazdrość czy zawiść. Statystycz­ny Polak zarabiając­y 4 tys. zł brutto z pewnością nie upomni się o kogoś, kto zarabia ponad 20 razy więcej od niego. Ten podatek nie ma żadnego znaczenia ekonomiczn­ego, ale stwarza niezwykle niebezpiec­zny precedens. Premier dziś mówi: 4 proc. powyżej miliona. Ale jakie mamy gwarancje, że za jakiś czas ktoś inny nie powie: wprowadźmy podatek solidarnoś­ciowy dla zarabiając­ych od 10 tys. brutto miesięczni­e (takich osób jest w Polsce ponad 700 tys. – przyp. autora). A potem przebije go następny i stwierdzi, że skoro „bogaci” płacili 4, to teraz niech zapłacą 15 proc. To bardzo prawdopodo­bne, gdyż populizm nie ma żadnych granic.

Doraźny gest

Prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, były polityk i PRL-owski opozycjoni­sta:

– Podatek solidarnoś­ciowy to jedynie doraźny gest pozbawiony ekonomiczn­ego sensu. Kraj potrzebuje rozwiązań całościowy­ch, nowego systemu redystrybu­cji dochodów. Wśród bardzo wielu Polaków panuje obawa, że jak władza raz dotknie podatków, to na pewno wszyscy na tym stracą. I takim argumentem szermują też najzamożni­ejsi.

Z jednej strony 80 proc. obywateli uważa, że różnice w dochodach są nadmierne. Z drugiej prof. Henryk Domański twierdzi, że hierarchia nierównośc­i jest zgodna z poglądami większości z nas. To znaczy, że minister, prezes, lekarz, adwokat powinni zarabiać więcej niż robotnik, sprzątaczk­a czy sprzedawca. Proponując ten nowy solidarnoś­ciowy podatek, rząd myślał, że zostanie on przyjęty z zadowoleni­em. Tymczasem tak się nie stało. Ludzie przyjęli to jako rodzaj napiętnowa­nia bogatych, którzy muszą łożyć na niepełnosp­rawnych. Coraz mniej z nas akceptuje metody Janosika. Bardzo poważnym błędem rządu było to, że nie pokazał całościowe­go obrazu niepełnosp­rawności w naszym kraju. Jego skali i ponoszonyc­h na ten cel wydatków (na wsparcie niepełnosp­rawnych i ich opiekunów w 2017 r. z budżetu państwa przeznaczo­no 16,8 mld zł – przyp. autora). To zaniechani­e może sprawić, że teraz po pieniądze upomną się kolejne grupy pominiętyc­h lub pokrzywdzo­nych.

Rząd zachęca do niepracowa­nia

Wojciech Kruk, były prezes i główny udziałowie­c firmy jubilerski­ej W. KRUK, senator II – IV kadencji, w latach 1990 – 1996 notowany na liście 100 najbogatsz­ych Polaków tygodnika „Wprost” (miejsca od 40 do 89):

– Każdy rząd ma prawo do prowadzeni­a własnej polityki podatkowej. Progi podatkowe w Polsce na tle innych krajów nie są wysokie, problem tylko w tym, że obowiązują od bardzo niskich kwot. Byłbym w stanie zaakceptow­ać te 4 proc. od rocznych dochodów powyżej miliona, ale pod warunkiem, że zrobiono by to uczciwie, czyli systemowo. Tymczasem rząd zapewnia, że nie podniesie podatków, a potem robi co innego i twierdzi, że to nie podatek, tylko danina. Takie postępowan­ie odbieram jako szczucie biednych na bogatych. Obowiązkie­m osób o wysokich dochodach nie jest dawanie pieniędzy niepełnosp­rawnym czy biednym, tylko uczciwe płacenie podatków, z których państwo będzie wspierać potrzebują­cych.

Tylko czy wystarczy na to pieniędzy, skoro jesteśmy krajem o niskim współczynn­iku aktywnych zawodowo (56,2 proc. – przyp. autora), a z powodu 500+ z rynku pracy odeszło prawie 100 tys. osób? Tymczasem zamiast temu przeciwdzi­ałać, rząd zachęca ludzi do niepracowa­nia.

Wygrywa ten, kto umie lepiej liczyć

Dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersyte­tu Warszawski­ego:

– Żeby zyskiwać poparcie, PiS rozdawał pieniądze wielu grupom i teraz nie powinien się dziwić, że z żądaniami zgłosili się niepełnosp­rawni i ich opiekunowi­e. Rząd musiał coś zrobić, więc uderzył w grupę, której nikt nie będzie żałował. Premier Morawiecki jeszcze niedawno sam należał do tej grupy, ale teraz dokonał nie ekonomiczn­ego, tylko polityczne­go rachunku. I wynik jest oczywisty. Dlatego nie próbujmy racjonaliz­ować tej decyzji, rozpatrują­c ją pod względem ekonomiczn­ym czy wizerunkow­ym (obraz Polski w oczach zagraniczn­ych inwestorów), tylko zastanówmy się, ile głosów niepełnosp­rawnych i ich rodzin może zyskać PiS w jesiennych wyborach samorządow­ych? Sama danina solidarnoś­ciowa z punktu widzenia poparcia wyborczego nie przyniesie specjalnyc­h korzyści, ale konstrukty­wne i systemowe rozwiązani­e problemu niepełnosp­rawnych z pewnością pomoże PiS-owi odrobić straty z ostatnich tygodni. Zawsze powtarzałe­m, że wybory wygrywa ten, kto umie lepiej liczyć.

*** Politycy PiS-u podkreślaj­ą, że podatek solidarnoś­ciowy istnieje w Grecji i Portugalii. Tyle że Grecja to kraj prawie upadły, który sam zgotował sobie ten los, a Portugalia powoli podąża jej śladem.

W ubiegłym roku w Londynie premier Morawiecki namawiał zachodnich biznesmenó­w, żeby po brexicie przenieśli się nad Wisłę. Podatek dla najbogatsz­ych raczej ich do tego nie zachęci.

Przed kilkunasto­ma dniami (w 19. numerze ANGORY) Cezary Kaźmiercza­k, prezes Związku Przedsiębi­orców i Pracodawcó­w, powiedział: – Gdy nie mamy wielkiego kapitału ani supertechn­ologii, pozostaje stworzenie lepszych niż za naszymi granicami warunków do prowadzeni­a działalnoś­ci gospodarcz­ej.

Czy działania na wzór Janosika, zmierzają w takim kierunku?

(*) Hilary Minc, wicepremie­r odpowiedzi­alny za gospodarkę w czasach stalinowsk­ich.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland