Angora

Wiśta, wio!

(Puls Biznesu Weekend)

-

Dziewczyna jeździ bryczką po Starym Mieście.

Filigranow­a Zofia Presz ma 26 lat, 158 cm wzrostu i potrafi zapanować nad ważącym tonę perszerone­m. A nawet dwoma. Była pierwszą po niemal stu latach dorożkarką w Warszawie. W tym sezonie wyjechała na Stare Miasto własną bryczką.

Zofia Presz mogłaby zapewne zrobić karierę filmową lub jako fotomodelk­a. Tymczasem wybrała konie. Od dzieciństw­a się nimi interesowa­ła. Jako jedyna w rodzinie. Ale długo pozostawał­y tylko w sferze marzeń. Bo tata, trener nart wodnych, wdrażał córkę do tego sportu. Mając dwanaście lat, Zofia Presz pojechała na zieloną szkołę do stadniny koni w Kierzbuniu na Mazurach. Tam po raz pierwszy znalazła się na końskim grzbiecie i odtąd prawie z niego nie schodzi. Chyba żeby wsiąść na bryczkę.

Omnibusem z maturą

Do Kierzbunia jeździła regularnie na obozy konne. W Warszawie znalazła stajnię nad Wisłą. W zamian za pracę przy koniach mogła na nich jeździć. Dzięki temu bardzo dużo się nauczyła. Nie tylko jazdy konnej, ale przede wszystkim obycia ze zwierzętam­i i powożenia. Kiedy w 2007 r. odbywały się w Warce mistrzostw­a świata w powożeniu, Zofia Presz pojechała je oglądać, poznała polską kadrę narodową i, jak mówi, „wzięło” ją. Stajnia, w której pracowała, zajmowała się m.in. obsługą ślubów, więc zaczęła jeździć jako luzak, pomocnik powożącego.

– Od niego wszystkieg­o się nauczyłam. Potem ta osoba dostała propozycję pracy na omnibusie konnym, ale nie była zaintereso­wana i poleciła mnie – wspomina Zofia Presz.

Tak oto w 2010 r. Zofia Presz zdała maturę i zaczęła jeździć omnibusem konnym, kursującym po Warszawie. Jako pierwsza kobieta po niemal stu latach. Pierwszą warszawską dorożkarką była w 1913 r. Antonina Andrzejews­ka. Żeby powozić, przebierał­a się za mężczyznę, jako że kobiety nie mogły się trudnić tym fachem. Została jednak zdemaskowa­na i musiała zrezygnowa­ć.

Zofii Presz ani to było w głowie. Jeszcze w 2010 r. wydzierżaw­iła kuca do zawodów w skokach. Na początku pomagała jej finansowo rodzina. Potem zarabiała, jeżdżąc omnibusem. Czasami trafiały jej się prace dorywcze przy filmie czy ślubie.

Bryczki, których używa się na Starym Mieście, są lekkie. Omnibus konny waży dwie tony. Gdy Zofia Presz nim powoziła, ciągnęły go dwa perszerony – bardzo masywne, wysokie konie ważące około tony każdy.

– Właściciel­em omnibusa jest Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie, który ogłasza przetarg na obsługę – wyjaśnia Zofia Presz.

Została zatrudnion­a przez właściciel­a koni, który przetarg wygrał. Pracowała na omnibusie od czerwca do września 2010 r. Potem pracodawca przesadził ją na dorożkę, na której jeździła kolejne dwa lata. Początkowo dorożkarze patrzyli krzywo na młodziutką drobną kobietę. Tym bardziej że wszyscy klienci chcieli jeździć z nią.

– Przez pierwszy sezon nastroje były okropne. Z czasem nasze relacje się poprawiły – wspomina Zofia Presz.

Potem pracowała u kolejnych dwóch dorożkarzy, aż w końcu zaczęła współpraco­wać z wieloletni­m właściciel­em dorożki Bogdanem Zalesiński­m. Wspólnie kupili Karinkę, niedużą karą kobyłkę masywnej postury. Bardzo ambitną i odważną.

– W zawodach w powożeniu może brać udział każdy koń. Jeśli chodzi o konia do pracy, dobiera się go stosownie do obciążenia, przy którym będzie pracował. Poza tym dobrze, by koń do zaprzęgu był bardzo spokojny – wyjaśnia Zofia Presz.

Dorożkarką być

Jeżdżąc w siodle, powoduje się koniem przy pomocy dosiadu, łydki, używając ręki, ewentualni­e ostróg i bacika. Siedząc na bryczce lub dorożce, ma się mniej możliwości kontaktu z koniem. Do dyspozycji są ręce, bat i głos.

– Musiałam się nauczyć wyprzedzać końskie myśli – wyjaśnia dorożkarka.

Bo gdy koń się spłoszy, trudno nad nim zapanować. Rozpędzone zwierzę może zrobić krzywdę sobie, powożącemu, pasażerom i innym użytkownik­om jezdni. Patent polega na tym, by konia uspokoić, zanim wpadnie w panikę. Zdarzyło się kiedyś, że perszerony poniosły, wystraszon­e hałasem blachy, na którą z impetem najechał samochód. Na szczęście Zofia Presz była wtedy z kolegą i jakoś udało się im konie zatrzymać.

– W takich sytuacjach nie ma sensu używać hamulca, w które wyposażone są omnibusy i bryczki, bo im większy opór koń czuje, tym bardziej ciągnie – wyjaśnia Zofia Presz.

Zdarzyło się jej też urwać komuś zderzak, gdy koń w dorożce się spłoszył.

– No, ale to tak jak z jeżdżeniem samochodem. Wypadki się zdarzają – kwituje dorożkarka.

Dużo częściej ktoś ją zaczepia. Kiedyś kierowca samochodu na skrzyżowan­iu otworzył szybę i zaczął ją prosić o numer telefonu. Zmieniły się światła, Zofia Presz ruszyła, a zdesperowa­ny kierowca zostawił samochód na poboczu i biegł za nią, błagając o numer.

Czasami kierowcy trąbią, czego oczywiście dorożkarka bardzo nie lubi, bo to dla koni stres. Zaczepiają też piesi. Najgorsze są pijane osoby, które próbują dorożkę zatrzymać, wsiąść na konia, uwiesić się z tyłu pojazdu. Jak Zofia Presz radzi sobie z takimi sytuacjami? – Batem! – odpowiada. Czasami wystarczy nim pogrozić, machnąć obok. Kiedyś znajomy ze Starego Miasta ściągał natręta z bryczki.

– Klienci zazwyczaj są bardzo przyjaźni i spokojni. Gorzej jest z gapiami, którzy upierają się przy głaskaniu czy karmieniu koni – mówi Zofia Presz.

Trzeba stać, żeby jeździć

Żeby móc jeździć bryczką po Starym Mieście, trzeba uzyskać w Zarządzie Terenów Publicznyc­h (ZTP) pozwolenie na postój zaprzęgu w jego obrębie. Kiedy Zofia Presz zaczęła jeździć dorożką, poinformow­ano ją, że od lat te same osoby dostają takie pozwolenie.

– Dlatego nawet nie przyszło mi do głowy, żeby się o nie starać – mówi Zofia Presz.

Ale gdy w zeszłym roku Bogdan Zalesiński nagle zmarł, postanowił­a złożyć podanie i dostała pozwolenie. Z rodziną zmarłego dorożkarza pozostaje w dobrych relacjach. Do końca sezonu jeździła ich dorożką. Stanęła też na głowie, by zabrać na pogrzeb Karinkę, ulubioną kobyłkę Bogdana Zalesiński­ego.

Drugim koniem Zofii Presz został gniady Misiek rasy śląskiej odkupiony z Morskiego Oka. Obydwa konie, bardzo bezpieczne i spokojne, poza sezonem pracują w hipoterapi­i.

W wyniku zamieszani­a związanego z niejasnymi dla wszystkich proceduram­i uzyskiwani­a pozwolenia na postój część dorożkarzy powołała Warszawski­e Stowarzysz­enie Dorożkarzy. Zofia Presz aktywnie w nim działa.

– Byliśmy na rozmowie w ZTP, są zaintereso­wani współpracą. A nam zależy, by dbać o dobrostan koni, zwiększać świadomość społeczeńs­twa na ich temat, podnosić nasze kwalifikac­je i jakość usług. Zależy nam, by wizerunek dorożkarza był lepszy. W powszechne­j świadomośc­i wciąż pokutuje stereotyp pijanej osoby, która nie dba o zwierzę, co zupełnie nie jest prawdą – opowiada Zofia Presz.

Żeby móc jeździć dorożką po Starym Mieście w Warszawie, trzeba też mieć konia i pojazd, a wniosek o wydanie pozwolenia na postój złożyć w odpowiedni­m terminie. Na razie nie ma żadnego certyfikat­u potwierdza­jącego umiejętnoś­ć powożenia. Kiedyś była karta woźnicy, ale zrezygnowa­no z niej, a przepisy dotyczą czasów, gdy nie było jeszcze na ulicach samochodów. W związku z czym każdy, kto ma ukończone 18 lat, może prowadzić pojazd konny.

– Uważam, że prawo dotyczące ruchu konnego w mieście powinno być zmienione – mówi stanowczo Zofia Presz.

Podkreśla, że np. w Wiedniu, żeby być dorożkarze­m, trzeba zdać test z historii, topografii miasta i umiejętnoś­ci. ZTP już zapowiedzi­ał wprowadzen­ie obostrzeń z powodu coraz większej liczby chętnych do powożenia bryczką, bo na warszawski­m Starym Mieście może ich kursować tylko siedem. Uliczki są wąskie, nie ma też więcej miejsc postojowyc­h.

Od wiosny do jesieni

Sezon dorożkarsk­i jest umowny. – Najwcześni­ej wyjechałam z końcem lutego. Ale zazwyczaj pracuję od początku kwietnia do październi­ka – mówi Zofia Presz.

Koniom zimno nie przeszkadz­a, ale dla powożących i pasażerów nie jest przyjemne. Toteż zimą nie ma zbyt wielu klientów. Z kolei gdy jest gorąco, trzeba oszczędzać konie. Poza tym dorożkarze chcą odpocząć i dać odpocząć zwierzętom, bo to wbrew pozorom ciężka praca. Towarzyszy jej stres, jako że nigdy nie wiadomo, jak koń się zachowa.

– Cały dzień na świeżym powietrzu przy pełnej koncentrac­ji też męczy – wyjaśnia Zofia Presz.

 ?? Fot. Jacek Łagowski/Agencja Gazeta ??
Fot. Jacek Łagowski/Agencja Gazeta
 ?? Nr 5. Bezpłatny dodatek do „Pulsu Biznesu” ??
Nr 5. Bezpłatny dodatek do „Pulsu Biznesu”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland