Angora

Wodecki rozdał majątek ubogim

(Super Express)

- SBG, XS

Jak nam go brakuje... Zbigniew Wodecki (†67 l.) odszedł od nas przed rokiem. Zostawił rzeszę fanów, przyjaciół, rodzinę. Ale również wiele osób, którym pomagał ze szczerego serca. Mało kto wiedział bowiem, że zawsze dzielił się pieniędzmi z najuboższy­mi mieszkańca­mi Warszawy i Krakowa.

22 maja minie pierwsza rocznica jego śmierci. Monika – „Księżniczk­a Bezdomnych” z warszawski­ej Ochoty wybucha płaczem, kiedy tylko ktoś powie głośno o Zbyszku Wodeckim.

– Nie ma go, nie ma i mnie... – mamrocze przez łzy i zaciąga się papierosem. Do śmierci artysty mieszkała w śmietniku naprzeciwk­o okien jego mieszkania przy ul. Joteyki. Wodecki tak bardzo przejmował się jej losem, że kiedy wyjeżdżał w trasy koncertowe, zostawiał dozorcy, panu Wiesiowi, pieniądze na jedzenie dla niej. Kiedy był na miejscu, zawsze mogła liczyć na jakiś banknot.

– Kiedyś to nawet zagrał dla niej na skrzypcach, jak prosiła. Po jego śmierci „Księżniczk­a” przeniosła się do innego śmietnika, nie mogła patrzeć na puste okna – mówi nam sąsiadka artysty pani Hanna. – On to nawet dawał pieniądze starszym paniom z parteru, które dokarmiały koty. Wiedział, że mają małe emerytury i zawsze im pomagał – dodaje.

Pan Andrzej, szewc z sąsiedniej ulicy, widział kiedyś, jak grupa bezdomnych niemal pobiła się między sobą o to, kto pierwszy podejdzie do Wodeckiego i poprosi go o pieniądze. – Temu 20 zł, tamtemu 20 i tak obdzielał z 10 osób przed świętami, a normalnie miał dla wszystkich po piątce – opowiada nam. Sam też ma miłe wspomnieni­a. – „Przychodzi artysta do artysty” – tak do mnie mówił, a jak odbierał buty, to czasem i 100 zł dodatkowo zostawił. Miał klasę, czuło się, że to wielki człowiek – podsumowuj­e.

Wśród muzyków koncertują­cych z Wodeckim krążą różne anegdoty. Jedna dotyczy wizyty w barze mlecznym w Lublinie. Bezdomna, brudna kobieta pojawiła się obok Wodeckiego, który stał w kolejce po obiad. Kiedy personel zaczął wyrzucać ją za drzwi, ten zaprotesto­wał, a potem wyjął portfel i... wykupił tej kobiecie obiady na cały rok! Innym razem po koncercie w hotelowym pokoju oglądał telewizję i tam zobaczył reportaż o chorym chłopcu. Na leczenie dziecka zabrakło 30 tys. zł.

Kiedy 30 maja w Krakowie odbywał się pogrzeb artysty, do kościoła przybyli chyba wszyscy biedacy z Krakowa. W Warszawie, pod jego domem, pierwsze zapalone znicze były właśnie od bezdomnych...

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland