Polska dopiero powstanie
OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO
„W exposé Mateusza Morawieckiego słowo „Polska” zostało wypowiedziane 147 razy, a gospodarka – 40” – policzyło Do Rzeczy. Redakcja widzi w tym przejaw „patriotyzmu gospodarczego”, trochę na wyrost, bo Polska znacznie częściej jest przecież w tym zestawieniu pozostawiona bez gospodarki i jej pozbawiona niż ma z gospodarką coś wspólnego.
Należy rozumieć, że głównym produktem naszej gospodarki będzie więc Polska i to ją będziemy teraz wytwarzać. Ponieważ dzieje się to w dużej mierze za europejskie pieniądze, to znaczy, że będziemy tak przerabiać Europę, aby uzyskać z niej Polskę i taki będzie główny proces produkcyjny.
W przygotowywanych planach gospodarczych nawet na rowerach nie będzie się jeździło tak sobie, ale tylko i wyłącznie w związku z Polską. Może gdzieś na świecie rowerem jeździ się, gdzie kto chce albo potrzebuje, ale u nas będzie to podporządkowane Polsce. „Wybudujemy w ciągu najbliższych kilku lat 5 tysięcy kilometrów zintegrowanych, bezkolizyjnych, nowych tras: szlak zamków piastowskich, kampanii Pierwszej Kadrowej albo wzdłuż Wisły” – te słowa Morawieckiego przytacza Polityka. Polskości w Polsce przybędzie od razu 5 tysięcy kilometrów, 10 razy tyle, ile liczy nasz kraj wzdłuż albo wszerz. Tam i z powrotem będzie się po niej można poruszać – a nawet będzie trzeba – tylko na trasach i szlakach mających podłoże narodowe.
Wniosek wypływa stąd jasny: to, co dotychczas było Polską, nie było Polską w wystarczającym stopniu i że Polskę się dopiero zbuduje. Nawet ci, co dotychczas jeździli po niej na rowerze, robili to jakoś tylko zastępczo, nie wiadomo po co, i tylko się po niej ślizgali. Chyba sami mają świadomość, że nigdzie nie dojechali. Dopiero teraz wjadą w nią głębiej.
To, że dopiero teraz zbuduje się Polskę – nawet nie drugą jak za Gierka, ale pierwszą jak za Piasta – zakłada nawet specjalny projekt. Tygodnik Sieci propaguje akcję pod hasłem „Polska – wielki projekt”. Czyli że Polska jest dopiero w projekcie. Tzn. na razie jej nie ma i to, co bierzemy mylnie za Polskę, dopiero powstanie.
Plany budowy Polski w miejsce Polski obejmują chociażby zamknięcie lotnisk dotychczasowych i przeniesienie ich w zupełnie inne miejsce. Latanie to jest akurat coś, co rozwinęło się w tym, co uważaliśmy za Polskę, fantastycznie. Okazuje się jednak, że w złych miejscach.
Samoloty z Okęcia oraz Modlina zostaną przeniesione, bo Piastowie w tych miejscach żadnego lotniska nie mieli. Mają być przeniesione do Radomia oraz Baranowa, czyli tam, skąd nic nie wylatuje, a więc jest stricte tak jak za Piasta.
Dojeżdżać się będzie ścieżką rowerową.
Jeśli ścieżki rowerowej będzie 5 tysięcy kilometrów, to do samolotu już w ogóle nie trzeba będzie pewnie wsiadać, zaś lotnisko potrzebne jest w zupełnie innym celu.
Z tego samego tygodnika Sieci dowiadujemy się, po co. Nową Polskę budujemy dla wojsk amerykańskich. Udzielający pismu wywiadu generał Frederic Hodges z armii Stanów Zjednoczonych jest zachwycony projektem budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego w okolicach Baranowa, bo taki port „ułatwiłby szybki przerzut wojsk”. Nikt jeszcze dokładnie nie wie, co się tam będzie działo, bo nie wiadomo nawet, czy i jakie linie będą w ogóle chciały tam latać – poza tym jednym generałem, który ma wizję: „Wizja, którą mam, jest następująca: pasy wystarczająco duże, by mogły na nich lądować także samoloty wojskowe”.
Zdaje się, że zakłada, iż żadnych pasażerów tam nie będzie, albowiem widzi na lotnisku miejsce do „przerzutu wozów opancerzonych” oraz „dużej ilości” amunicji. „Mogę sobie wyobrazić powstanie przy CPK wojskowego szpitala, dokąd ewakuowani byliby ranni” – puszcza wodze wyobraźni. Amerykański generał spodziewa się też bowiem od razu na nowym lotnisku rannych.
Nawet redakcja Sieci niepokoi się, czy nie pogorszy to bezpieczeństwa takich pasażerów, którzy po prostu chcieliby odlecieć na wakacje z pasa startowego, a nie z pasa wojskowego z kaburą, i ze zwykłego terminalu, a nie z poligonu. „Portowi musimy zapewnić odpowiednią ochronę” – ma gotowe rozwiązanie generał. „Bardzo ważna jest tu decyzja polskiego rządu, aby kupić rakiety Patriot i system Aegis”. Aby ochraniać amerykańskie samoloty wojskowe na naszym lotnisku, musimy tylko kupić w Ameryce specjalny sprzęt i już będziemy bezpieczni, jak w szpitalu.
Budując wielki „hub” przesiadkowy dla Europy, zafundujemy go sobie od razu z wielką hubą, czyli taką naroślą, jaką będzie na nim amerykańska baza wojskowa.
Dowiedzieliśmy się, że z lotniska mamy wylatywać jako żywa (do czasu) tarcza przeciwrakietowa. Będziemy więc stamtąd wylatywać prosto w powietrze.
Obraz nowej Polski, jaki się stąd wyłania, jest taki, że po to, aby zbudować Amerykanom lotnisko, musimy zlikwidować swoje dotychczasowe porty lotnicze, zaś sami zacząć korzystać ze ścieżek rowerowych. W planie jest jeszcze milion samochodów elektrycznych, które tak zdążyły już porazić wszystkich, że przestano nawet je zapowiadać, a co dopiero budować.
Akcja „Polska – wielki projekt” zakłada, że nowa Polska powstanie w miejsce starej zgodnie z planami władzy. Biorąc pod uwagę, jak plany te się rysują, już bardziej prawdopodobne jest, że Polska powstanie tak, jak wskazują na to wszystkie nasze dotychczasowe tradycje narodowe: raczej powstanie wznieci.
Była już późna noc, gdy zakończył się nasz majówkowy grill, a ja jeszcze długo myślałem o tej pięknej deklaracji: „aby żyła o mnie pamięć, że byłem dobrym człowiekiem”.
„Sukcesem” Kościoła, wynikającym z konkordatu, stały się szkolne lekcje religii, a prawdziwą, choć nie do końca docenioną, zdobyczą szkoły z tego porozumienia stał się przedmiot, który władze oświatowe wprowadziły niejako z musu (dla przeciwwagi) jako alternatywę dla uczniów spoza kościelnego kręgu, czyli lekcje etyki.
Szkoda tylko, że od samego początku ten przedmiot stał się alternatywą, a nie obowiązkowy dla wszystkich uczniów (także tych z kościelną etykietką).
A lekcja religii w szkolnych klasach? Nadal nie zmieniłem zdania, że to jest porażka Kościoła.
W szkołach oprócz przedmiotów obowiązkowych są jeszcze zajęcia dodatkowe (np. SKS dla uzdolnionych fizycznie i pragnących czegoś więcej).
Lekcja religii jako dodatkowy przedmiot, czemu nie.
Nie trzeba być wierzącym, aby budować w sobie pragnienie bycia dobrym człowiekiem. (kryspinkrystek@onet.eu)