Egzotyczne pomysły
wyposażonego, w możliwie pełny sposób pozorującego środowisko naturalne węża. Hodując natomiast pająka ptasznika albo modliszkę, musimy być odporni na kontakt z larwami świerszczy lub much, dorosłymi świerszczami i karakanami. To wszystko bowiem należy podawać naszemu ulubieńcowi, by zapewnić mu odpowiednią, zrównoważoną i bogatą w białko dietę.
Prawo i formalności
Musimy też liczyć się z wymogami prawa, które od kilku lat dość ściśle opisuje reguły hodowli zwierząt egzotycznych. Hodowla egzotycznego zwierzaka staje się legalna dopiero wtedy, gdy właściciel zgłosi swojego ulubieńca do rejestracji w urzędzie powiatowym. Uwaga – zwierzę nie może należeć do gatunków niebezpiecznych dla ludzi. Odpadają więc co groźniejsze jadowite pająki albo jadowite węże, nie mówiąc o lampartach czy tygrysach – przynajmniej jeśli chodzi o hodowlę w domu.
Uwaga druga – przy rejestracji trzeba przedstawić odpowiednie dokumenty: zezwolenie na import zwierzęcia do kraju albo na schwytanie zwierzęcia w środowisku naturalnym lub wreszcie świadectwo wydane przez powiatowego lekarza weterynarii, potwierdzające urodzenie zwierzęcia w legalnej hodowli.
Ten wymóg w zasadzie uniemożliwia prawnie (i bardzo dobrze) hodowanie schwytanych na wolności zwierząt z gatunków zagrożonych wyginięciem.
Uwaga trzecia – obecne przepisy nakazują rejestrację w wypadku większości gatunków egzotycznych. Dotyczy to na przykład wszystkich rzadszych gatunków papug (między innymi ar, amazonek, rozelli, żako, kakadu), zwolnione z obowiązku rejestracji są natomiast papużki faliste czy nimfy. Podobnie jest z żółwiami – musimy zarejestrować na przykład żółwie stepowe czy żółwie greckie, a nie musimy błotnych. Zdecydowanie i bez wyjątków musimy natomiast rejestrować węże, skorpiony, pająki ptaszniki, wszystkie gatunki kameleonów, waranów i legwanów – nie mówiąc o rzadziej hodowanych gatunkach. Rejestracja wiąże się z opłatą – to 26 złotych.
Uwaga czwarta – osobne, o wiele bardziej złożone i restrykcyjne przepisy dotyczą hodowli zwierząt egzotycznych do celów komercyjnych. Jeśli marzy nam się sprzedaż potomstwa naszego ekstrawaganckiego pupila, to zdecydowanie musimy się z tymi przepisami zapoznać. Są takie, że w większości wypadków raczej odpuścimy.
Nielegalne hodowle
Mimo zaostrzenia przepisów w Polsce wciąż problemem pozostają nielegalne hodowle zwierząt egzotycznych. Handel zwierzętami z nielegalnych hodowli odbywa się przede wszystkim w internecie, a oferty zawsze znacząco różnią się ceną od tych z hodowli, które dysponują odpowiednimi warunkami i zapewnią nam legalne dokumenty.
Zdarzają się przypadki uderzających patologii. W zeszłym roku z nielegalnej hodowli w Pyszącej (Wielkopolska) ewakuowano ok. 300 zwierząt – w tym nawet tygrysy, lamparty, pumy, oryksy szablorogie, magoty, małpy sajmiri, lemury katta – łącznie ok. 80 gatunków. Właściciel zarejestrował swoją działalność jako... cyrk – bo oprócz ogrodów zoologicznych i placówek naukowych zwierzęta niebezpieczne mogą hodować właśnie tylko cyrki. W rzeczywistości jednak żadnego cyrku nie prowadził – a zwierzętami handlował. Warunki, w których zwierzęta przebywały, były wyjątkowo złe – w klatce o powierzchni 40 mkw. musiały pomieścić się dwa tygrysy, antylopy brodziły w błocie, a po całym obiekcie walały się kości, a nawet zwłoki zwierząt. Później jeszcze odkryto tam prymitywne cmentarzysko zwierząt. Właściciel nielegalnej „hodowli” do pilnowania i karmienia prawie 300 zwierzaków zatrudniał dwóch pracowników. Oczywiście, jakżeby inaczej, na czarno. Poważnym problemem było znalezienie zwierzakom z Pyszącej odpowiednich nowych domów – ostatnie z nich udało się przewieźć dopiero w kwietniu tego roku. Trzy tygrysy i lampart trafiły do ośrodka Malkia Park – Big Cat Rescue na Słowacji.
Zdarzają się też nieodpowiedzialni właściciele pojedynczych zwierząt. Skoro istnieje w Polsce zwyczaj „pozbywania się” psów albo kotów poprzez porzucenie ich w lesie, to dlaczego nie zrobić tego na przykład z pytonem? Tak właśnie najprawdopodobniej było z 2,7-metrowym gadem ochrzczonym mianem „Ducha Lasu”. Spotkały go w zeszłym roku dwie rowerzystki koło Nowej Soli (woj. lubuskie). Ten pyton tygrysi został później schwytany przez leśników. Niestety, trzeba go było uśpić – miał daleko posuniętą martwicę przewodu pokarmowego. Duże węże są jednak odnajdywane w lasach czy podmiejskich krzakach dość regularnie; najczęściej trafiają tam właśnie porzucane przez właścicieli. Był też słynny przypadek, gdy pyton został znaleziony w muszli klozetowej pewnej mieszkanki warszawskiej Pragi. Oczywiście pyton czy boa nie ma większych szans na przeżycie zimy w Polsce, ale istnieją gatunki, które o wiele lepiej zaadaptują się w polskim klimacie. Są też zwierzęta, które potrafią uciec same, bez „pomocy” znudzonego właściciela.