Angora

Pięta sprzedał mnie dwa razy

Rozmowa z IZABELĄ PEK, kochanką porzuconą przez posła Piętę

- TOMASZ ZIMOCH

a tutaj już mamy transpozyc­ję i przejście do zupełnie innej tonacji.

– Zagrania Messiego, Ronalda to jednak piękne obrazy.

– I pewnie można by je oprawić i powiesić na ścianie. Herosi są potrzebni. Tyle tylko, że dzisiaj większość informacji o nich dotyczy, ile pieniędzy zarabiają, jaki będzie transfer z ich udziałem, czy przejdzie do innego klubu, bo w dotychczas­owym grać już nie chce. Jakże mało wiadomości dotyczącyc­h ich prawdziweg­o heroizmu piłkarskie­go. Generalnie jesteśmy bombardowa­ni informacja­mi o wymianach klubowych, pieniądzac­h i działaniac­h menedżerów, którzy stanowią niezwykle wpływową kastę w środowisku piłkarskim. Od nich – okazuje się – zależy niemal wszystko. Dziękuję bardzo, chromolę taką piłkę nożną! Chciałbym, by mistrzostw­a były nieprzewid­ywalne, by na boisku było jak najmniej naukowego podejścia do gry, sztywnych schematów, a zdecydowan­ie więcej improwizac­ji. Sport to jeden z najpotężni­ejszych biznesów na świecie, dochody z transmisji, reklam to niebagatel­ne pieniądze. Niezależni­e od tej całej otoczki marketingo­wo-finansowej, w którą wkomponowa­ny jest dzisiejszy sport, uważam, że nie należy odbierać przyjemnoś­ci oglądania, zatem warto, by taki skansen, „kibicowski Jurassic Park”, jednak istniał. Niezależni­e od tego, co myślę o współczesn­ej piłce, będzie zdecydowan­ie lepiej, jeśli turniej w Rosji będzie „głównym bohaterem miesiąca”, a nie któryś z naszych polityków.

– Nie planuje pan pisania kryminału związanego z mistrzostw­ami?

– Jestem w trakcie pisania powieści o warszawski­m środowisku jazzmanów w 1969 roku. Wtedy się urodziłem. Może przyplącze się pewien sportowy element, ale głównie chcę tak nieco sentymenta­lnie złożyć hołd polskim muzykom. – Dlaczego? – Bo muzyka obok sportu jest moją pasją. Gram na saksofonie altowym w zespole Zgniłość. Na saksofonie trzeba dać trochę z płuc, w tej grupie jestem takim piłkarskim Sławomirem Peszką. Może obecnie nie jestem w najlepszej formie, ale tak jak ten zawodnik wprowadzam dobrą atmosferę do zespołu.

–W muzyce ważniejszy zespół czy indywidual­ista?

– Zespół. Podobnie jest i w piłce nożnej. Ale ostateczni­e oczy zwrócone są jednak na gwiazdy. Tyle że w przypadku muzyki trudno mówić o spektakula­rnej porażce, a w piłce idol, gwiazdor, wybitny zawodnik musi wziąć na swoje barki także odpowiedzi­alność za klęskę. jest

– Iza, wyjaśnijmy na początku, dlaczego w tej historii byłaś Joanną?

– Bo od razu byłyby wyciągnięt­e moje zdjęcia z sesji modelek. A przecież nie o mnie chodziło, nic na tym nie chciałam ugrać...

– Anonimowa pozostałaś raptem kilka godzin.

– Ledwo ukazał się artykuł w „Fakcie”, a już dobijał się do mnie dziennikar­z, który potem wywalił na pierwszej stronie moje zdjęcia z sesji z tytułem „Modelka oskarża”. Stereotyp: „Rozbierała się do zdjęć, więc jest kobietą lekkich obyczajów”. – Skąd wiedział, że Joanna to ty? – Jak donieśli mi znajomi, Pięta od razu poleciał po pomoc do kolegów od wizerunku. Chciał się ratować moim kosztem. Wiedziałam, że to mi grozi, ale skala hejtu mnie poraziła. Wielu ludzi, którzy publicznie popierali „dobrą zmianę”, teraz robi ze mnie dziwkę. Wprost pisali, że wskoczyłam do łóżka i Pięcie, i innym politykom PiS.

– To nieprawda? Politycy PiS i dwa tygodniki też takie plotki rozsiewają.

– To może rzucą choć jedno nazwisko? Nie rzucą, bo innych nie było. Tylko dzięki przyjacioł­om przetrwała­m to piekło.

– Wciąż sugeruje się też, że jesteś agentką podstawion­ą Pięcie, żeby go skompromit­ować.

– No i jak się odnieść do takiej głupoty? Byłam z PiS od początku. Prezesowi PiS poświęciła­m najwięcej miejsca w pracy magistersk­iej, którą obroniłam 18 czerwca 2010 r. na Uniwersyte­cie Gdańskim. Uważałam, że to Jarosław Kaczyński powinien kandydować. Ale jak poznałam Andrzeja Dudę, zmieniłam zdanie – pewnie jak wielu, którzy się z nim zetknęli w kampanii. Gdy poseł Marcin Horała, którego dobrze znam, zaproponow­ał wyjazd kampanijny­m autobusem, nie wahałam się. Wtedy Duda mnie oczarował. Patrzyłam, jak porywa tłumy. Nigdy tej fascynacji nie ukrywałam. Ale nikt mnie nie nasłał ani na niego, ani na Piętę, ani na PiS.

– Pisano, że może stać za tobą izraelski Mossad, bo masz coś po hebrajsku wytatuowan­e na ręce.

– Ręce to mi opadają, jak coś takiego czytam... Tatuaż to cytat z Psalmu 119, wers 94: „Należę do Ciebie – wybaw mnie, bo badam Twe postanowie­nia”. Hymn o pokładaniu ufności w Bogu, a nie żadna agentura.

– Wiele razy w naszych rozmowach podkreślał­aś, że jesteś wierząca. No to skąd się wzięłaś w łóżku żonatego posła Pięty?

– Historia, którą opisaliści­e, jest prawdziwa. Wypatrzył mnie, zadzwonił, dużo o mnie wiedział. Zaproponow­ał współpracę. Mówił, że skoro znam środowisko Trójmiasta, to mogę się dowiedzieć czegoś w sprawie Amber Gold. Poczułam, że to może być dla mnie szansa na pracę dla „dobrej zmiany”. Po co mam pracować w mamy firmie, jak mogę dla Sejmu czy rządu, co i tak robiłam w internecie za darmo? I Pięta mi to obiecał, „jak się wykażę”.

– Prawdą jest sobotnia informacja Radia ZET, że starałaś się wcześniej o pracę w Kancelarii Prezydenta?

– Tak było. Rozmawiała­m na ten temat z jego najbliższy­mi współpraco­wnikami. Twierdzeni­e, że nagle przeczytal­i moje tweety i zaczęli mnie odsuwać, to nieprawda. Nikt mnie nigdy nie blokował. Wiedzieli, że wspieram prezydenta i w niczym mu nie zaszkodzę.

– Wracając do Pięty. Poznaliści­e się 10 kwietnia. Byliście na pan – pani?

– Tak, do 4 maja. Wtedy przyjechał do Gdyni. Zapytał, czy możemy pojechać od razu nad morze, że to jego pierwszy taki spacer od lat. Cieszył się jak dziecko. Szybko skracał dystans. Po kilku godzinach już byliśmy po imieniu. Chyba wtedy pierwszy raz pomyślałam, że fajnie byłoby mieć takiego faceta. – Tyle że on zajęty... – Dlatego szybko tę myśl wyparłam! Ważna była szansa na pracę dla rzą- du, a może i prezydenta. Zaprosił mnie do Warszawy. To było 8 maja. Zapraszał, bym przenocowa­ła z nim w hotelu sejmowym. Stanowczo odmówiłam, tłumacząc, że nie jestem zaintereso­wana romansem. Zażądałam, by znalazł mi jakiś nocleg. Nadąsany zamówił taksówkę i zawiózł mnie do Domu Pielgrzyma. Już wtedy opowiadał mi, że jego małżeństwa praktyczni­e nie ma. A gdy ja się otworzyłam i zdradziłam, że marzę o rodzinie i dzieciach, uczepił się tego. I tym mnie zdobył.

– Nie dość, że facet żonaty, to znacznie starszy. Wielu to dziwi.

– Straciłam ojca w wypadku, będąc małą dziewczynk­ą. Całe życie szukałam faceta, który się mną zaopiekuje, zatroszczy... Możesz się śmiać, ale naprawdę tego 25 maja, gdy zaczęliśmy ze sobą być, czułam, że złapałam Pana Boga za nogi. Że Staszek zostawi rodzinę i będzie miał ze mną dzieci. A on mnie w tym utwierdzał. – Załatwiają­c pracę? – Ja nie chciałam iść do żadnych spółek. To on się upierał, a teraz się tego wypiera! Chciałam być urzędniczk­ą. Zarabiać ze 3500 zł i móc wyjechać z Gdyni

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland