Angora

Coś na ząb na piknik

-

Francuzi uwielbiają pikniki. Ale nie chodzi o te, które wiążą się z obiadami, bo na takie jeździ się do „guinguette”, czyli do „tancbud”. Słowo to pochodzi od taniego białego wina, które dzięki temu, że sprzedawan­o je poza murami Paryża, było obłożone mniejszą taksą i stąd cieszyło się powodzenie­m. I tam właśnie, na paryskich przedmieśc­iach rozsiadły się owe „tancbudy”, trochę kabarety, trochę sale taneczne, które z czasem zamieniły się w restauracj­e. Są one i teraz na przykład wzdłuż Marny. Siedzimy przy stoliku i delektując się przysmakam­i francuskie­j kuchni, podziwiamy, jak na obrazach impresjoni­stów, wioślarzy sunących po zielonej toni rzeki. No, ale to obiad letnią porą. A piknik to już inna sprawa i inne dania.

Apéro – czyli podwieczor­ek na trawie – musi być najbardzie­j prosty z możliwych. Co więcej, to takie trochę danie składak. Bo jak chcemy przygotowa­ć prażone plastry cukinii w twarożku posypanym posiekaną miętą i ostrym pieprzem z odrobiną miodu, no to już musimy zawczasu pomyśleć o transporci­e. Co zatem przygotowa­ć? Do koszyka, a jeszcze lepiej do przenośnej lodówki zabieramy melona. Kupując, trzeba go obwąchać. Jego końcówkę. Jeśli pachnie słodko, melonem, to jest do wzięcia. Jeśli nie ma zapachu, to ewentualni­e będzie dobry za kilka dni, ale nie na teraz. Nie może się uginać pod naszymi palcami, gdy go naciskamy. Do lodówki trafia arbuz. Warto go wcześniej pokroić wzdłuż. A potem już na miejscu znakomicie do pocięcia go na kostki nadaje się nitka do czyszczeni­a zębów. Jest doskonałym „no- żem”. Najpierw w poprzek, potem wzdłuż plastrów. Do tej pary trzeba dołączyć fetę i wędzoną szynkę. Z tą ostatnią sprawa jest delikatna, bo to zależy od gustu. Jedni lubią ze Schwarzwal­du, bardzo mocno wędzoną i pachnącą sosną, inni delikatną, hiszpańską Serrano albo bajońską z francuskie­j strony Kraju Basków, z Bayonne. Przydadzą się oliwki. Czarne i zielone – w każdym wypadku bez pestek – i duże kapary z ogonkami oraz korniszony. Na miejscu kroimy melony na ćwiartki, pozbawiamy je ziaren i skóry, obwijamy szynką i posypujemy ostrym pieprzem cayenne. Pocięte na kawałeczki kostki arbuza ozdabiamy kawałkami fety, na to oliwki i papryka espelette. Do plastikowe­go pojemnika piknikoweg­o także możemy zapakować maleńkie szaszłyczk­i z wołowiny, które świetnie będą smakowały na zimno poprzetyka­ne zieloną i czerwoną papryką. Przypiekam­y je wcześniej, dodając kroplę soi słodkiej, kroplę soi słonej, nieco miodu i obsypując je białym sezamkiem. Fantastycz­nie można wykorzysta­ć liście kapusty pekińskiej. Zabieramy całe główki na piknik, a tam wsadzamy w nie przywiezio­ne w lodówce maleńkie krewetki (rzecz jasna obrane ze skorupek), kawałki poszatkowa­nego awokado, twarożku, pociętej zielonej kolendry i mięty, a kto wie, może i bazylii, to byłoby wspaniałe, do tego ostry majonez własnej roboty i szczypta cayenne. A pasztet z sardynek? Filety z tych rybek wkładamy do pieca na 10 minut (160 stopni), a potem zwykłym widelcem, tanim przepisie klasyczny filet kaczki z pomarańczą. Jako dodatki ziemniaki usmażone w tłuszczu z kaczki i glazurowan­a marchew, którą polecam również do innych dań. Porcja dla 4 osób Koszt: – 40 – 50 złotych Czas przygotowa­nia: 40 – 50 minut Składniki:

4 piersi z kaczki (15 – 20 dag każda), nie za duże 2 pomarańcze 2 – 3 grubsze marchewki

16 małych mniej więcej równych ziemniaków ocet cukier lub miód sól, pieprz Przygotowa­nie: 1. Z wody, octu i cukru, lub miodu, i ze szczyptą soli robimy marynatę i gotujemy kilka minut. Smak dobieramy według własnego uznania. Odstawiamy do wystygnięc­ia. Łopatką do krojenia sera ścinamy wzdłuż z marchwi cienkie paski. Wkładamy je do zimnej marynaty i mieszamy, niech poleży i nabierze smaku.

2. Ziemniaki, obierając, wykrawałem na mniej więcej równe i podłużne, tak dla efektu. Ziemniaki gotujemy na „prawie równe żadnym mikserem, dokładnie je rozdrabnia­my z ziołami – oczywiście z kolendrą i z bazylią. Warto dorzucić nieco posiekaneg­o szczypiork­u, a jak by się znalazły pędy rzodkiewek, to byłoby wyśmienici­e, no i nieco twarożku. Do takiego „pasztetu” konieczne są chrupiące grzanki z bagietki. Podsmażane na słonym bretońskim maśle. Powiedzian­o by, że konieczne jest wino rose, ale równie dobre byłoby białe Sauvignon, a także czerwone, bardzo ciemnoczer­wone La Vieille Eglise – Marmandais­e z maleńkiej winnicy na południu. gotowe” i dobrze odcedzamy, dojdą w tłuszczu po kaczce.

3. Filety z kaczki nacieramy startą skórką z pomarańczy, przyprawia­my solą i pieprzem. Można naciąć skórkę w 0,5 – 1-cm paski lub w kratkę – tu jest dowolność. Układamy piersi skórką do dołu na zimnej, suchej patelni i smażymy na średnim ogniu 5 – 6 minut, od czasu jak zacznie skwierczeć. Skórka powinna być pięknie zrumienion­a. Obracamy na drugą stronę i smażymy 5 – 6 minut. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na dziesięć minut.

4. Na tłuszczu z kaczki smażymy ziemniaki, ładnie rumieniąc, zdejmujemy na talerze (tłuszcz zlewamy do jakiegoś naczynka – cenna rzecz w kuchni do wykorzysta­nia). Patelnię deglazujem­y sokiem z pomarańczy.

Piersi z kaczki kroimy w plastry, dodajemy na talerze do ziemniaków, układamy ocieknięte plastry marchwi, mięso polewamy sokiem z patelni i serwujemy.

Tym razem butelka czerwonego wina byłaby na miejscu. Jakieś Pinot Noir lub Valpolicel­la?

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland