Położnictwo pod psem
Raport ANGORY – Polski pacjent
Wszystkie szpitalne oddziały ginekologiczno-położnicze w kraju mają nowoczesny sprzęt pozwalający na monitorowanie płodu. A mimo to liczba jatrogennych (spowodowanych przez lekarzy) przypadków dziecięcego porażenia mózgowego jest niemal taka sama jak przed ćwierćwieczem. Oznacza to, że albo mamy coraz więcej niekompetentnych położników, albo instytucje odpowiedzialne za kontrolę jakości świadczeń medycznych (Narodowy Fundusz Zdrowia, Ministerstwo Zdrowia, Izby Lekarskie) nie radzą sobie z tym zadaniem. Albo jedno i drugie.
Pani X była zdrową kobietą, gdy w 2012 roku, w wieku 25 lat, zaszła w pierwszą ciążę. Przez kolejne tygodnie i miesiące pozostawała pod opieką prywatnego gabinetu ginekologiczno-położniczego, gdzie wykonywano regularne badania USG.
W 39. tygodniu ciąży, podczas kolejnej wizyty, lekarz przeprowadził badanie KTG (monitorowanie akcji serca płodu wraz z zapisem czynności skurczowej macicy), w czasie którego zauważył: zbyt częstą akcję serca płodu z objawami zawężonego zapisu (zawężona oscylacja).
Pacjentka otrzymała skierowanie do szpitala, gdzie podczas czterodniowej hospitalizacji na oddziale ginekologiczno-położniczym (w 40. tygodniu ciąży) postawiono diagnozę: poród fałszywy i wypisano kobietę do domu.
Jednak już następnego dnia X, ze względu na niepokojące bóle Pacjentka: X (31 lat) i jej córka (5 lat) Choroba: ostra niewydolność łożyska, dziecięce porażenie mózgowe Miejsce leczenia: niepubliczny gabinet ginekologiczno-położniczy w województwie podlaskim, szpital w województwie podlaskim, klinika w województwie kujawsko-pomorskim Pozwany: szpital w województwie podlaskim Zarzut: brak staranności i ostrożności zawodowej Kwota roszczenia: 1 milion złotych zadośćuczynienia Podstawa prawna: art. 415, 444, 445 k.c. brzucha, udała się do opiekującego się nią specjalisty w prywatnym gabinecie lekarskim. Położnik uznał, że wystąpiły tzw. skurcze przepowiadające. Nie wykonał jednak kontrolnego KTG, mimo że był to już okres ciąży przeterminowanej (40 tygodni plus 4 dni).
1 marca 2013 roku kobieta ponownie zgłosiła się do szpitala z zachowanymi wodami płodowymi (bez czynności skurczowych), gdzie położono ją na oddziale ginekologiczno-położniczym.
2 marca o 6 rano, chcąc przyśpieszyć poród, pacjentce podano dożylnie oksytocynę. Jednak po siedmiu godzinach, z powodu braku czynności skurczowych macicy, odłączono kroplówkę.
O 19.40, podczas obchodu lekarskiego, X zgłosiła lekarzowi dyżurnemu nieregularną akcję skurczową. Podłączono KTG, którego zapis był prawidłowy. Badanie wewnętrzne wykazało: – szyjka macicy miękka – rozwarcie – 2 cm – wody płodowe zachowane – główka na wchodzie miednicy
rodzącej. O 22.30 kobieta została przewieziona na salę porodową, gdzie okresowo podłączano ją do aparatury KTG.
Kwadrans później odpłynęła niewielka ilość zielonkawych wód płodowych, a rozwarcie wynosiło 6 cm.
O północy osłuchowo stwierdzono zwolnienie tętna płodu do 90 uderzeń na minutę, które okresowo wzrastało do 120.
W dokumentacji medycznej czytamy: Rozwarcie 8 cm, główka płodu we wchodzie, szef strzałkowy w położeniu skośnym lewym.
Dwadzieścia minut później pacjentce ponownie podano oksytocynę, uzyskując nieznaczne nasilenie czynności skurczowej macicy.
O godz. 1 zdecydowano o zakończeniu porodu przez cesarskie cięcie.
Urodziła się dziewczynka o masie ciała 2850 gramów, bez akcji serca i samodzielnego oddechu, której stan w 1., 3., 5. i 10. minucie życia oceniono na 0 w dziesięciostopniowej skali Apgar.
Transportem sanitarnym przewieziono noworodka do kliniki w województwie kujawsko-pomorskim. Uszkodzenia mózgu okazały się bardzo rozlegle, nieodwracalne i nie do wyleczenia. Dlatego po trzech miesiącach dziecko zostało umieszczone w hospicjum. Dziewczynka znajduje się w stanie wegetatywnym, właściwie nie ma mózgu ani móżdżku. Nie siedzi, nie ma z nią żadnego kontaktu, oddycha przez rurkę tracheostomijną, jest karmiona przez dren umieszczony w niewielkim nacięciu brzucha.
Rodzice złożyli pozew przeciwko szpitalowi, w którym miał miejsce poród. Kwota roszczenia wynosi 1 milion złotych.
Państwo X wystąpili też do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o sporządzenie opinii lekarskiej.
(...) Widząc, że jest to przypadek ciąży przeterminowanej, zaniechano przeprowadzenia kontrolnego USG celem sprawdzenia: stopnia dojrzałości łożyska, jego wielkości, objętości wód płodowych, prognostycznej masy ciała płodu – czytamy w opinii. – Nie wykonano także kontrolnego badania USG – Doppler, w celu sprawdzenia: przepływu łożyskowo-macicznego, przepływu pępowinowego oraz przepływu w naczyniach mózgowych płodu (...). Podłączając wlew dożylny z oksytocyną (od godz. 6 do 13) nie zastosowano się do obowiązku stałego monitorowania płodu za pomocą KTG (...). Od chwili odejścia zielonych wód płodowych (22.45) przy zawężonej oscylacji zapisu KTG zaniechano przeprowadzenia pilnej operacji cesarskiego cięcia (...).
Z roku na rok gorzej
– Zapis KTG był zawężony, a amplituda uderzeń niewielka, ale ani ginekolog-położnik opiekujący się pacjentką w prywatnym gabinecie, ani lekarze ze szpitala nie zwracali na to uwagi – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – Było wystarczająco dużo przesłanek, żeby zdecydować o przeprowadzeniu pilnego zabiegu cesarskiego cięcia, od razu gdy pacjentka zgłosiła się do szpitala 1 marca 2013 r. Także w dniu porodu, gdy sytuacja stała się krytyczna, przez długi czas zastanawiano się, czy przeprowadzać cesarskie cięcie, co bez wątpienia musiało mieć wpływ na stan płodu. Z dokumentacji medycznej możemy się dowiedzieć, że po przeprowadzeniu operacji cesarskiego cięcia wydobyto małe łożysko ze zwapnieniami na całej powierzchni. Jednak patologowi nawet nie chciało się go zbadać, a przecież to ostra niewydolność łożyska była przyczyną dziecięcego porażenia mózgowego. Od lat piszemy o tym, że lekarze po podaniu oksytocyny, wbrew zaleceniom Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, nie stosują stałego nadzoru KTG. W tym przypadku też tak było, a jak już podłączano pacjentkę do aparatury, to nie potrafiono właściwie odczytać zapisów, co jest prawdziwym skandalem. Przez dyletanctwo lekarzy to dziecko jest dziś rośliną i nie ma żadnych szans na poprawę sytuacji zdrowotnej. Zadośćuczynienie, którego dla córki domagają się rodzice, ma choć w minimalnym stopniu zmniejszyć związane ze stanem dziecka szkody przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Niezależnie od tego roszczenia sami rodzice prawdopodobnie także zdecydują się pozwać szpital i będą domagali się zadośćuczynienia w wysokości po 500 tys. dla każdego z nich. Konstytucja gwarantuje ochronę praw rodziny, a przyczynienie się lekarzy do wystąpienia mózgowego porażenia dziecięcego sprawiło, że poszkodowana jest cała rodzina i choć nie zrekompensuje to zaistniałej tragedii, winny powinien za to zapłacić. W tej sprawie dokładnie widać, że brak współpracy między lekarzami z okresu przedporodowego, okołoporodowego i samego porodu doprowadza do „produkcji” kalekich dzieci. W ostatnich latach bardzo poprawiło się wyposażenie w specjalistyczny sprzęt polskich szpitalli. Prócz pieniędzy z budżetu państwa i samorządów szpitale wspiera także Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która przeznaczyła grube miliony na oddziały położnicze i neonatologiczne. Aparaturę KTG, USG, USG – Doppler, mają już chyba wszystkie oddziały ginekologiczno-położnicze. Jednak z szacunkowych danych, jakie spływają do organizacji pozarządowych, a także do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych, wynika, że liczba jatrogennych przypadków dziecięcego porażenia mózgowego nie zmniejszyła się od ponad 20 lat. Zastanawiające, że takich statystyk nie gromadzi żadna z oficjalnych instytucji, których zadaniem jest nadzorowanie systemu ochrony zdrowia. Przypadek? Chyba nie.
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13 31 24 (od godz. 10 do 12).