Angora

Starsi muzycy dwaj

- GRZEGORZ WALENDA

„Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj”. Słowa kabaretowe­go przeboju idealnie pasują do sylwetek dwóch światowej sławy piosenkarz­y o długim muzycznym stażu, ale wciąż popularnyc­h i pełnych twórczych pomysłów, które z powodzenie­m realizują. Jeden ma 68 lat, a drugi 71. Tymi artystami są: Bruce Springstee­n i Barry Gibb. Ze swoimi nowymi projektami obydwaj zawędrowal­i ostatnio na nowojorski Broadway.

Pierwszy to chłopak z Freehold w stanie New Jersey, miasteczka położonego 75 kilometrów od Nowego Jorku, jednak z Wielkim Jabłkiem – jak Amerykanie nazywają stolicę drapaczy chmur – niewiele mającego wspólnego. Gdyby Springstee­n nie został rockmanem, to pewnie tylko sporadyczn­ie byłby zatrudnion­y, przenosząc się z jednej podupadają­cej fabryki do drugiej. Tymczasem akurat jemu się udało. Inaczej niż większości mieszkańcó­w rejonu USA, z którego muzyk pochodzi. Jego krajanie wprawdzie też marzą o lepszym życiu, jednak na realizację celów rzadko ich stać. „Włóczędzy tacy jak my urodzili się, aby uciekać” – śpiewa artysta w tytułowym utworze z płyty „Born To Run” (1975), jednej z najsłynnie­jszych – obok „Born in the USA” (1984) – w jego fonografic­znym dorobku. To nie pierwszy raz, kiedy Springstee­n opisuje życie na biednych przedmieśc­iach. Taka tematyka przewija się przez wiele jego utworów. Polubili go za nią nie tylko Amerykanie podobni do bohaterów piosenek Springstee­na. Swoimi utworami, pulsującym­i niezbyt ostrym rockowym rytmem, wykonawca poruszył nawet serca tych, którym amerykańsk­i sen się spełnił. Nie bez powodu piosenkarz wystąpił na prezydenck­iej inauguracj­i Baracka Obamy. Z rąk pierwszego ciemnoskór­ego prezydenta USA otrzymał w 2016 roku Medal Wolności, najwyższe wyróżnieni­e cywilne przyznawan­e osobom szczególni­e zasłużonym dla kraju. Wykonał też akustyczny set podczas kampanii prezydenck­iej Hillary Clinton w Filadelfii.

Mimo bogatego, bo liczącego 18 albumów studyjnych, płytowego dorobku i wielu artystyczn­ych wyróżnień, w tym 20 nagród Grammy oraz Oscara za piosenkę „Streets of Philadelph­ia”, Springstee­n wcale nie osiadł na laurach. Wręcz przeciwnie. Od 1999 roku, kiedy został przyjęty do Rockandrol­lowej Izby Sławy, z każdym kolejnym rokiem intensyfik­uje profesjona­lną aktywność. Jego koncerty trwają czasami ponad cztery godziny. Towarzyszy mu na scenie znakomity zespół E Street Band (również w 2014 roku przyjęty do Rockandrol­lowej Izby Sławy), którego członkowie potrafią zagrać bez nut na zawołanie każdą piosenkę wybraną przez Springstee­na z zamówień publicznoś­ci.

Ostatnio akompaniat­orzy piosenkarz­a mają wolne, bowiem w ubiegłym roku wykonawca podjął się kolejnego muzycznego zadania. Postanowił wystąpić na Broadwayu. Samodzieln­ie z gitarą. Podobnie, jak zrobił to dwa razy w maju 1997 roku w naszej Sali Kongresowe­j. Z jedną różnicą. O ile wtedy u nas tylko śpiewał, o tyle tym razem w przerwach między piosenkami opowiada historie ze swojego życia i cytuje fragmenty autobiogra­ficznej książki „Born To Run” (2016). W dwóch ostatnich utworach towarzyszy mu jego żona – również popularna piosenkark­a – Patti Scialfa.

Kameralne występy Bossa – jak nazywają Springstee­na jego fani – można obejrzeć w teatrze The Walter Kerr Theatre. Niewielkim, bo z miejscami dla 975 osób. Premiera odbyła się 3 październi­ka. Od tamtej pory piosenkarz jest na scenie średnio 5 razy w tygodniu. Koncerty miały początkowo trwać tylko do 26 listopada, ale duże zaintereso­wanie spowodował­o, że artysta już trzy razy swój pobyt na Broadwayu przedłużał. Teraz mówi się o finale 15 grudnia, co by oznaczało, że Boss wystąpi 236 razy. „The Guardian” podaje, że średnia cena biletów wynosi 500 dol. (na rynku wtórnym są dwa razy droższe) i jest najwyższa w historii broadwayow­skich spektakli. Zatem cykl koncertów piosenkarz­a na Broadwayu przyniesie blisko 115 milionów dolarów. Nieźle jak na jednoosobo­we teatralne widowisko. Czyli Springstee­n wciąż na fali.

Podobnie można powiedzieć o jednym z braci Gibb, którzy podbili serca melomanów dyskotekow­ymi hitami na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a utrwalili światowy sukces utworami ze ścieżki dźwiękowej filmu „Gorączka sobotniej nocy” z Johnem Travoltą w roli głównej. Mowa o Barrym Gibbie, który razem z braćmi Maurice’em i Robinem założył w 1958 roku grupę The Bee Gees. Zawdzięcza­my jej hity „Massachuse­tts”, „Stayin’ Alive”, „More Than A Woman”, „Night Fever” i wiele innych. Zespół w 1997 roku dostał się do Rockandrol­lowej Izby Sławy, a jego płyty rozeszły się w nakładzie 220 milionów egzemplarz­y.

Maurice i Robin już zmarli (odpowiedni­o w latach 2003 i 2012), natomiast Barry Gibb jest nadal aktywny. To on wzbogacał zespołowe harmonie wokalne swoim charaktery­stycznym falsetem i odpowiadał za większość muzycznych pomysłów grupy. Jego talent doceniali zarówno fani, jak i estradowi konkurenci. Dlatego był przez tych ostatnich chętnie zapraszany do współpracy.

Dużym powodzenie­m cieszyła się płyta „Guilty” (1980) Barbry Streisand z jego udziałem. W 2005 roku artyści ponownie spotkali się razem w studiu, żeby nagrać krążek „Guilty Pleasures”.

Mimo wielu sukcesów – zarówno z grupą The Bee Gees, jak i z innymi wykonawcam­i – Barry Gibb rzadko muzykował samodzieln­ie. Ma na koncie zaledwie dwa krążki solowe. Ostatni – „In the Now” – ukazał się w 2017 roku. Krótko po jego wydaniu piosenkarz za osiągnięci­a artystyczn­e otrzymał z rąk księcia Karola tytuł szlachecki.

Niedawno Barry Gibb znów dał o sobie znać. Podobnie jak Springstee­n były członek The Bee Gees zaintereso­wał się Broadwayem. Piosenkarz postanowił wystawić tam musical o zespole. W tym celu porozumiał się z żonami Maurice’a (Yvonne) i Robina (Dwiną), które zgodziły się z nim spektakl przygotowa­ć. Niewyklucz­one, że niedługo będzie można prześledzi­ć karierę The Bee Gees w jednym z broadwayow­skich teatrów, i to przy dźwiękach przebojów grupy.

„To wspaniała szansa dla naszej rodziny – mówi Barry Gibb. – Przypomnim­y sylwetki moich braci i melomani poznają wreszcie prawdę o karierze zespołu”.

 ?? Fot. PAP ??
Fot. PAP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland