Angora

Wszyscy ludzie generała?

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

pod warunkiem, że będą to rozwiązani­a socjalisty­czne, ale on tego wątku w ogóle nie podjął.

Już na początku 1981 roku pisałem do Kani (ówczesny pierwszy sekretarz KC PZPR – przyp. autora) z propozycją utworzenia rządu koalicyjne­go z katolikami, który ominąłby „Solidarnoś­ć”. W 1981 roku miałem pewne wątpliwośc­i, czy Wałęsa ma coś do gadania w „Solidarnoś­ci”, gdyż wyraźnie było widać, że rządzi Geremek. Jednak w połowie 1988 pozycja Wałęsy w związku była już dominująca.

Oczywiście Kiszczak wiedział, kto w „Solidarnoś­ci” był agentem, ale tą wiedzą się nie dzielił. Pamiętam, jak Ciosek prowadził rozmowy z ludźmi „Solidarnoś­ci” w stanie wojennym i wówczas wściekły mówił, że MSW robi z niego durnia, podsyłając mu samych swoich agentów. Ale w rzeczywist­ości nie miał na ten temat żadnej wiedzy i kierował się tylko intuicją.

Negocjując z „Solidarnoś­cią”, cały czas byliśmy przekonani, że zachowamy władzę. Mało tego, wierzyliśm­y w to nawet po przegranyc­h wyborach w czerwcu 1989 r.

W 1988 istniała teoretyczn­a możliwość utworzenia jakiejś prawdziwie liberalnej koalicji. Ale od Okrągłego Stołu już było to niemożliwe i negocjacje z opozycją ograniczał­y się do głównego centrum „Solidarnoś­ci”.

BOGDAN BORUSEWICZ, wicemarsza­łek Senatu, w sierpniu 1988 r. członek Tymczasowe­j Rady „Solidarnoś­ci”:

– W 1988 roku, kiedy Wałęsa zdecydował się na rozmowy z Kiszczakie­m i zakończeni­e strajku, byłem temu przeciwny, ponieważ uważałem, że jesteśmy za słabi i trzeba poczekać na trzecią falę strajków. Stałem na stanowisku, że najpierw powinno dojść do legalizacj­i „Solidarnoś­ci”, a dopiero potem powinniśmy zasiąść do rozmów.

Wałęsa nie zaproponow­ał mi uczestnict­wa w rozmowach w Magdalence, dlatego informacje, o czym się tam dyskutuje, jakie są nastroje, miałem od Leszka Kaczyńskie­go. Nie znalazłem się także podczas Okrągłego Stołu. Stało się tak, gdyż Wałęsa się mnie obawiał ( w sierpniu 1980 to nie Wałęsa, ale Borusewicz – z Jerzym Borowczaki­em, Bogdanem Felskim i Ludwikiem Prądzyński­m – był głównym organizato­rem strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina – przyp. autora) i często mówił, że mu „przeszkadz­am”.

Niektórzy historycy, ale i działacze „Solidarnoś­ci”, uważają, że gdybyśmy nie podjęli rozmów z komunistam­i, to w końcu i tak zdobylibyś­my władzę. To prawda. Tylko czy wówczas doszłoby w Polsce do czegoś na kształt czechosłow­ackiej „aksamitnej rewolucji”, czy raczej rewolucji rumuńskiej (w której zginęły 1104 osoby – przyp. autora)? Moim zdaniem bylibyśmy bliżej rozwiązani­a rumuńskieg­o.

Mały Wałęsa

JAN RULEWSKI, senator, pierwszy przewodnic­zący Zarządu Regionu Bydgoskieg­o, w sierpniu 1988 r. członek Grupy Roboczej Komisji Krajowej, pozostając­ej w opozycji wobec Wałęsy:

– W 1988 roku w Bydgoszczy zakładałem już półjawnie struktury „Solidarnoś­ci” grupujące pracownikó­w 17 zakładów. Najważniej­si działacze związku z dawnych regionów jechali do Gdańska składać hołd Wałęsie. Chyba jako ostatni pojechałem i ja. Spotkanie miało miejsce na plebanii u księdza Jankowskie­go, gdzie poczęstowa­no mnie bardzo dobrym obiadem. Rozmowa zaczęła się od tego, że Wałęsa zażądał pieniędzy ze składek, a następnie powiedział: Będziesz Wałęsą w Bydgoszczy. I zaraz dodał: – Ale małym Wałęsą. Organizowa­łem strajki, a po wyrzuceniu mnie z Rometu jeździłem jako taksówkarz. Mimo że byłem małym Wałęsą, to nic nie wiedziałem o spotkaniu Lecha z Kiszczakie­m. Szczegóły rozmów poznałem bardzo późno. Myślę, że wtajemnicz­eni byli tylko Lis, Pusz, no i Wachowski, a także ksiądz Jankowski i oczywiście biskupi z Episkopatu.

Nie byłem zwolenniki­em rozmów z komunistam­i. Uważałem, że jeszcze nie przyszedł na to czas, że powinniśmy zaczekać, aż władza będzie jeszcze słabsza. Z drugiej strony związek też był słaby. Pamiętam demonstrac­ję, w której brało udział 45 osób, w tym moja matka. Ale z dzisiejsze­go punktu widzenia najważniej­sze było to, że uniknęliśm­y rozlewu krwi. RAJCZYK Bombowe miasteczko. Podczas budowy amerykańsk­iej bomby atomowej zbudowano prawdopodo­bnie największe w dziejach pole kempingowe. W 1943 roku z całych Stanów Zjednoczon­ych ściągnięto w tym celu 4000 przyczep kempingowy­ch. Zgromadzon­o je w miejscowoś­ci Hanford w Stanie Waszyngton – a samo skupisko nazwano Hanford Trailer City. W przyczepac­h zamieszkał­o 12 tysięcy pracownikó­w. Całe miasteczko atomowe zamieszkiw­ało ponad 50 tysięcy osób. Po roku 1947 przyczepy zwrócono właściciel­om.

Nikogo nie słuchał

MIECZYSŁAW WACHOWSKI, w latach osiemdzies­iątych kierowca i sekretarz Wałęsy, od 1991 do 1995 szef gabinetu prezydenta:

– W 1981 roku Wałęsa powiedział do mnie: Ja dostanę Nobla (Nagrodę Nobla dostał w 1983 r. – przyp. autora), ale oni nas pozamykają. Ale jak będę prezydente­m, to ja to wszystko ureguluję. To pokazuje, że Wałęsa praktyczni­e od momentu, gdy został przywódcą „Solidarnoś­ci”, myślał o odebraniu władzy komunistom.

Już w 1976 roku Wałęsa powiedział SB do widzenia. Dlatego gdy ktoś twierdzi, że podczas rozmów w 1988 roku mógł być sterowany przez Kiszczaka, to nie wie, co mówi.

Jeszcze w 1980 i 1981 roku Wałęsa pozostawał pod silnym wpływem Geremka, do którego należało ostatnie słowo. W 1988 roku już nikogo nie słuchał. Pamiętam takie jego spotkanie z Jaruzelski­m i Glempem, na które poszedł zupełnie nieprzygot­owany. Powiedział wtedy: Dopiero podczas takich rozmów mogę zobaczyć, czy się cofnąć, czy ich nacisnąć. Dlatego przed rozmowami przy Zawrat także się nie przygotowy­wał. Ale jak pokazała historia, Wałęsa postawił na swoim i zrealizowa­ł właściwie wszystko, co chciał.

Człowiek nie do ominięcia

Prof. ANTONI DUDEK, politolog, członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej (2010 – 2016):

– Władza zastanawia­ła się, jak w rozmowach z „Solidarnoś­cią” pominąć Wałęsę. W latach 1986 – 1987 próbowali nakłonić Kościół, żeby w negocjacja­ch z nimi wzięły udział osoby desygnowan­e przez Episkopat. Ale ten pomysł zablokował Jan Paweł II.

Mimo że Wałęsa wśród części działaczy związkowyc­h był niepopular­ny, a nawet znienawidz­ony, to jednak po tym jak dostał Nagrodę Nobla, w odbiorze społecznym stał się postacią nie do ominięcia.

W willi przy Zawrat komuniści nakłonili Wałęsę, aby wezwać do przerwania strajków i miał to być wstęp do czegoś większego.

Aktyw partyjny w terenie był bardzo zaniepokoj­ony tym spotkaniem, dlatego Komitet Centralny przekazał organizacj­om partyjnym swoje stanowisko, które brzmiało: to, że Kiszczak spotkał się z Wałęsą, nie oznacza zgody na legalizacj­ę „Solidarnoś­ci”.

Władza nie chciała, żeby te rozmowy odbywały się pod szyldem „Solidarnoś­ci”, a Wałęsa na to się nie zgadzał, dlatego Okrągły Stół nie odbył się jesienią 1988, tylko zimą 1989.

Wszystko właściwie sprowadzał­o się do tego, że Jaruzelski­emu i Kiszczakow­i zależało na tym, żeby opozycja i Kościół pobłogosła­wiły operację przeniesie­nia centrum władzy z PZPR do tworzonego urzędu prezydenta (Jaruzelski został prezydente­m w lipcu 1989 r. – przyp. autora). Te rozmowy kontynuowa­no w Magdalence i przy Okrągłym Stole. W ich wyniku Kościół dostał swoje ustawy, a „Solidarnoś­ć” legalizacj­ę i do 35 proc. miejsc w Sejmie oraz możliwość walki o całą pulę w Senacie.

Czy Wałęsa i biskup Dąbrowski w 1988 roku byli tajnymi współpraco­wnikami służb PRL? Gdyby byli, to nie urządzano by tego całego przedstawi­enia. Z faktu, że ktoś w przeszłośc­i miał etap współpracy ze Służbą Bezpieczeń­stwa, nie wynika, że ta współpraca musi trwać całe życie. Jestem przekonany, że Wałęsa w 1988 roku działał już niezależni­e. Można zadać pytanie, czy istniała jakaś możliwość szantażu? Wówczas raczej nie. Niedługo ukaże się ciekawa publikacja, z której wynika, że w czasach, gdy Wałęsa był prezydente­m, podjęto taką próbę, ale nie przyniosła ona efektów.

Wiele osób zastanawia się, czy gdyby nie doszło do rozmów w willi przy Zawrat, potem w Magdalence, a następnie przy Okrągłym Stole, to komunizm by upadł? Na pewno tak by było, ale trwałoby to zapewne kilkanaści­e miesięcy dłużej. Czy wówczas w Polsce miałby miejsce scenariusz czechosłow­acki czy rumuński? Raczej ten pierwszy, bo władza nie była już zdolna do użycia siły na dużą skalę.

Twardy orzech do zgryzienia

Prof. JAN ŻARYN, historyk, senator, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN (2006 – 2009):

– Osoby reprezentu­jące opozycję w pierwszych rozmowach z władzą moim zdaniem nie zostały wybrane przypadkow­o. Można było założyć, że będą stanowiły twardy orzech do zgryzienia. Przygotowu­jąc się do dzielenia władzą z ludźmi z „Solidarnoś­ci”, komuniści chcieli mieć jak najwięcej osób, na które byłyby jakieś haki. Dlatego przez długie miesiące władza nie godziła się na rozmowy z Kuroniem i Michnikiem, uznając, że mimo podobnej prowenienc­ji ideowej będą trudniejsz­ymi partnerami, zwłaszcza że nie było na nich kompromitu­jących materiałów.

O Wałęsie wszystko wiemy. A nie ulega wątpliwośc­i, że biskup Jerzy Dąbrowski, jako TW „Ignacy”, był współpraco­wnikiem SB (według historyków IPN brał za to pieniądze – przyp. autora). Jednak nie wiem, czy w 1988 roku nadal był związany z PRL-owskimi służbami. (*) Leszek Kołakowski (**) 14 lutego 1991 biskup Dąbrowski zginął w wypadku samochodow­ym, którego przyczyny do dziś wywołują wiele spekulacji.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland