Ania z Puszczykowa
Zwycięstwo na trawiastych kortach Wimbledonu w Londynie można porównać do wygrania mundialu lub zdobycia przez himalaistę wszystkich ośmiotysięczników. To szczyt marzeń tenisistów. Na niego tydzień temu wdrapała się Angelique Kerber, mieszkanka Puszczykowa.
Była adrenalina, serce biło bardzo mocno, choć Ania (tak zwracają się do niej najbliżsi – przyp. red.) w finale cały czas pewnie prowadziła z Sereną Williams i wygrała 6:3, 6:3 – mówi Maria Rzeźnik, babcia Angie, która wraz z mężem Januszem, a dziadkiem Angelique, była pomysłodawczynią budowy Centrum Tenisowego Angie w podpoznańskim Puszczykowie. Ośrodek oczywiście został nazwany na cześć wnuczki, która tutaj mieszka, trenuje i... płaci podatki.
Wimbledon – spełnienie marzeń
– Wygrałam Australian Open, byłam najlepsza w Nowym Jorku, ale Wimbledon to jest spełnienie moich marzeń. Ten turniej ma w sobie coś wyjątkowego. To wspaniałe uczucie sięgnąć po to trofeum – cieszy się Angelique Kerber, która wczoraj spotkała się z dziennikarzami w Puszczykowie.
Sympatyczna tenisistka nie kryła nie tylko radości, ale także zmęczenia:
– Od soboty spałam niewiele. Na pewno wezmę kilka dni wolnego, by odpocząć i trochę się wyciszyć. Zasłużyłam na to.
Zwyciężczyni trzech turniejów Wielkiego Szlema swoją radością wpierw podzieliła się z najbliższymi. Ze stolicy Wielkiej Brytanii przyleciała w poniedziałek do Poznania małym odrzutowcem, który oddał jej do dyspozycji prywatny sponsor. Na lotnisku pierwsi uściskali ją dziadek, babcia i siostra. Jest sukces, jest radość, choć ten rok pod względem sportowym wcale nie zapowiadał się na tak udany.
Po obfitującym w doskonałe wyniki 2016 roku na Angie, jako rakiecie numer jeden światowego tenisa, ciążyła ogromna presja. Rok 2017 był po prostu słabszy w jej wykonaniu. Nie zdobyła żadnego tytułu. Z Rolanda Garrosa i US Open odpadła w I rundzie, a z Australian Open i US Open była eliminowana w 1/8 finału. Niemka wypadła z Top 20 rankingu WTA.
Przemiana po nieudanym roku
Angie musiała coś zrobić i postanowiła dokonać zmian w swoim sztabie szkoleniowym. Podziękowała osobom, którym zawdzięczała znaczny awans w tenisowej hierarchii, w tym trenerowi Torbenowi Beltzowi, o którym do dzisiaj mówi z wielkim sentymentem, doceniając jego wkład w jej karierę sportową. Nowym szkoleniowcem został Wim Fissette.
Belg w przeszłości pracował z takimi zawodniczkami jak Kim Clijsters, Sabine Lisicki, Simona Halep, Victoria Azarenka, Sara Errani czy Johanna Konta. Największe sukcesy odnosił z Clijsters. A pierwsze efekty współpracy z Kerber były widoczne już w styczniu, gdy triumfowała w Sydney i osiągnęła półfinał Australian Open 2018.
– Przede wszystkim doszło u mnie do przemiany w sferze mentalnej. Sporo się nauczyłam w tym nieudanym 2017 roku. Trzeba przejść przez dobre, ale też i złe rzeczy. Jeśli się tak zrobi raz, dwa czy trzy razy, to człowiek staje się coraz lepszy – podkreśla Angelique, dodając jednocześnie, że chce cieszyć się każdą chwilą i usprawnić swoją grę, nie myśląc za bardzo o wynikach.
Słowa swojej podopiecznej potwierdza jej trener Wim Fissette, który dla portalu WTAtennis powiedział:
– Triumf na Wimbledonie znaczy więcej dla Angie niż zwycięstwa w poprzednich turniejach wielkoszlemowych. Poprzedni rok był bardzo trudnym sezonem dla Angelique, w czasie którego musiała się zmierzyć z falą krytyki, często niesprawiedliwej, która ją głęboko dotknęła. To wszystko wyzwoliło w niej wolę powrotu na sam szczyt, udowodnienia wszystkim, jaką jest dobrą zawodniczką. I na ten szczyt wróciła.
Angie jest trzecią Niemką, która wygrała Wimbledon, ale pierwszą, która... mieszka, trenuje i płaci podatki w Polsce, a konkretnie w Puszczykowie. Jako ostatnia dla naszych zachodnich sąsiadów zwyciężała na trawiastych kortach w Londynie 22 lata temu Steffi Graf.
– Steffi to legenda w Niemczech, a na sukces w Londynie trzeba było czekać ponad dwie dekady. Po mojej wygranej w Niemczech ponownie wybuchł boom na tenisa, z czego się bardzo cieszę, bo to moja dyscyplina – tłumaczy Angie i dodaje, że bardzo się ucieszyła z sukcesu Igi Świątek. 17-letnia Polka triumfowała wśród juniorek.
– Z Igą porozmawiałam podczas gali. Ma duży talent, zadatki, by zostać czołową zawodniczką na świecie. Najtrudniejszy będzie przeskok z rywalizacji juniorek do seniorek – zaznacza Kerber, która – co warto podkreślić – podczas uroczystej kolacji po zakończonym turnieju w Londynie pokazała dużą klasę i umiejętności... taneczne, dając się spontanicznie porwać Novakowi Djokoviciowi do zabawy.
Radość, oklaski, szampan
Grupa najwierniejszych sympatyków talentu Angelique finał Wimbledonu – jak każdy ważny mecz – oglądała wspólnie w Centrum Tenisowym Angie w Puszczykowie. Po ostatniej piłce był wybuch radości, oklaski i oczywiście polał się szampan.
– Jestem dumny, że mamy taką tenisistkę. Znam Angie od czasu, kiedy była jeszcze nastolatką. Kibicuję jej od wielu lat i cieszę się, że pozostała sympatyczną dziewczyną, w której nie ma nic z gwiazdorstwa. Dzięki niej wiele osób na świecie wie, gdzie znajduje się Puszczykowo – podkreśla Paweł Tomaszewski, wierny fan Angelique, grający amatorsko w tenisa. I przypomina, że gdy miała kilkanaście lat, a jej dziadkowie wybudowali halę tenisową, zaczęła przyjeżdżać do Polski i szkoliła się pod okiem Artura Pawłowskiego. Często jeździła też z babcią na korty Olimpii w Lasku Golęcińskim, gdzie wytrwale odbijała piłkę tenisową od ścianki.
Angie, choć urodziła się w Bremie w rodzinie polskich emigrantów (mama i tata również grali zawodniczo w tenisa), najbardziej lubi przebywać w Puszczykowie.
– Taka osoba to wielki splendor dla miasta, a dla najmłodszych wzorzec do naśladowania i zachęta do uprawiania sportu – dodaje Lechosław Janaszek, były prezes Puszczykowskiego Towarzystwa Sportowego, którego rodzina od pokoleń związana jest z tą miejscowością. Imieniem pradziadka pana Lechosława – Zygmunta – jest nawet nazwana jedna z ulic.
– Pradziadek krzewił polskość podczas zaborów. Ma też wkład w rozwój tenisa, bo przy swoim pensjonacie zbudował pierwsze korty tenisowe – śmieje się Lechosław Janaszek.
Z kolei pradziadek Angelique, Tadeusz Kerber, przed wojną był znanym działaczem Warty Poznań (m.in. jej skarbnikiem).
Patronka Angie
Tenis w Puszczykowie jest bardzo popularny. Oprócz Akademii Tenisowej Angelique Kerber jest również ośrodek Sportoteka, a od 1 września w Szkole Podstawowej nr 1 w Puszczykowie funkcjonować będzie klasa o profilu tenisowym, której patronować ma – bo nie może być inaczej – Angelique. Przyszli adepci tej klasy spotkali się w lutym ze swoją patronką. Dyrektor szkoły Ewa Budzyńska otrzymała dużą piłkę tenisową z autografem, a wspólnie zrobione zdjęcie ozdobi klasę.
Mimo różnic projekt jest wspólnym przedsięwzięciem władz miasta oraz Akademii. A te różnice są widoczne gołym okiem (na ogrodzeniu Centrum Tenisowego zawisł baner skierowany do burmistrza: „Dwie kadencje. Wystarczy!!!” – przyp. red.).
– Oczywiście, że cieszymy się z każdego sukcesu Angelique. Taka osoba jest świetnym ambasadorem naszego miasta. Radni przyznali Angie tytuł „Zasłużony dla Miasta Puszczykowa”, choć ze względu na liczne obowiązki wciąż nie udało jej się oficjalnie wręczyć odznaki – zaznacza Małgorzata Hempowicz, przewodnicząca Rady Miasta.
Przygotowania do startów
Angelique Kerber do najważniejszych zawodów w sezonie przygotowuje się w Puszczykowie.
– Czuję się tu doskonale. Jestem u siebie w domu, wśród najbliższych, mogę trenować od rana do wieczora i, co ważne, mam święty spokój. Mam wszystko, czego potrzebuję, by w stu procentach przygotować się do danej imprezy. To wręcz idealne miejsce do treningu. Jest cisza, nie ma zbyt wielu ludzi. Nawet w trakcie sezonu można mnie często spotkać w Puszczykowie – zapewnia Angie.
W wolnych chwilach lubi wyjść na spacer z kundelkiem Zymbo, który jest pupilem nie tylko dziadków Angelique, bo oni opiekują się nim na co dzień, ale także klubowiczów w centrum tenisowym. Zdarzają się także wypady rowerem nad Jezioro Jarosławieckie. Tenisistka, jak każda kobieta, lubi także zakupy. Czasami wsiada do auta i jedzie do Poznania do Starego Browaru. Oczywiście siada za kierownicą swojego porsche, bo jest twarzą tej marki. Jeździ porsche panamera turbo.
– Na autostradzie lubię docisnąć gaz do dechy, ale zawsze z zachowaniem zasad bezpieczeństwa – zapewnia Angelique Kerber.