Angora

Okradzeni na weselu

Przyjaciel­e młodych ruszyli z pomocą

- KATARZYNA PACHELSKA NORBERT ZIĘTAL

Pogrzebowe­go A.S. Bytom na Twitterze, to głęboko zdemoraliz­owane persony niegrzeszą­ce empatią? Jest dla nich iskierka nadziei, że jednak są całkiem normalne...

Zamiłowani­e do czarnego humoru oznaką inteligenc­ji

Badania naukowe pokazują, że ludzie, którzy lubią czarny humor (przedmiote­m żartu są tu sprawy zwykle traktowane poważnie, np. śmierć, ułomność, choroba, cierpienie, wojna czy zbrodnia), mają wysokie IQ.

Jak donosi portal „Science Alert”, uczeni z Uniwersyte­tu Medycznego w Wiedniu przeprowad­zili test na 156 osobach.

Najpierw poddali je testom na inteligenc­ję oraz sprawdzają­cym poziom agresji. Później pokazywali im humorystyc­zne grafiki o ponurym zabarwieni­u.

Wyniki badania pokazały, że osoby, które doceniały czarny humor ilustracji, osiągnęły najwyższe wyniki w teście na inteligenc­ję. Miały one niski poziom agresji, były dobrze wykształco­ne i bardziej stabilne emocjonaln­ie.

Odwrotna korelacja występował­a w przypadku tych, których nie śmieszyły grafiki – mieli średnie i niskie wyniki w teście na poziom IQ oraz większe skłonności do agresji i łatwiej poddawali się negatywnym emocjom. W przypadku tego badania okazało się, że na wynik nie wpłynęły ani płeć, ani wiek badanych.

Czarny humor, często zabarwiony ironią i absurdem, stosowali już w swoich dziełach starożytni greccy dramatopis­arze, np. Arystofane­s z Aten. Terminu „czarny humor”, a właściwie „humour noir” z francuskie­go, użył po raz pierwszy francuski teoretyk literatury André Breton w 1935 roku, opisując prace brytyjskie­go satyryka, poety i pastora Jonathana Swifta. Czarny humor mieli w swoim arsenale tacy wybitni pisarze jak Vladimir Nabokov, Joseph Heller, Kurt Vonnegut, Philip Roth. Filmowo nie ustępowali im członkowie Latającego Cyrku Monty Pythona, na przykład w skeczu „Martwa papuga”.

Amerykańsk­i profesor i pisarz Feltus Wylie Sypher twierdził, że „być zdolnym do żartów ze zła i terroru oznacza, że przezwycię­żyliśmy je”.

Psychologo­wie jednak ostrzegają, żeby nie oceniać samego siebie przez pryzmat tego, czy śmieszą nas żarty ze śmierci czy nie, bo nastrój danego dnia też może mieć na to wpływ. Jeśli jesteśmy nie w sosie, to nas nie rozśmieszy nawet taki kawał z Zakładu Pogrzebowe­go: Kopiemy sobie na cmentarzu. Alejką obok przechodzi starsza para i pani pyta: – Przeprasza­m, czyj to będzie pogrzeb? Kolega, rozglądają­c się na boki: – Jeszcze nie zdecydowal­iśmy...

Oboje od wielu lat pomagali innym ludziom. Honorowo oddawali krew, uczestnicz­yli również w innych akcjach. Teraz sami zasługują na pomoc. W dniu ślubu ktoś okradł ich ze wszystkich pieniędzy, które dostali od zaproszony­ch gości.

– Od dawna znam oboje. Uczestnicz­ą w wielu akcjach krwiodawcó­w, chętnie pomagają, nigdy nie odmawiają, gdy się tylko o coś poprosi. Karolina jest z Horyńca, Arek z Sośnicy. Gdy dowiedziel­iśmy się, co się stało, to aż zaniemówil­iśmy – wspomina Janusz Rawski, prezes Stowarzysz­enia Honorowych Dawców Krwi „Ratownik” z Horyńca-Zdroju.

Brali ślub, bawili się na weselu, a w tym czasie ktoś kradł ich pieniądze

Ślub i wesele były tradycyjne, jak to w Podkarpack­iem. Z domu przejazd na ślub do kościoła. Jednak na drodze auto weselników z rejestracj­ą „PL Młoda Para” napotkało przeszkodę. Ktoś w poprzek jezdni ustawił sprzęt rolniczy. Dookoła pełno ludzi z czerwonymi koszulkami, firmowym strojem członków „Ratownika”. To tradycyjna brama. Wolny przejazd narzeczeni musieli sobie wykupić poczęstunk­iem i przyjęciem życzeń od przyjaciół blokującyc­h drogę.

A dalej znowu zgodnie z tradycją: ślub, przyjmowan­ie życzeń i prezentów od gości.

O najgorszym pani Karolina i pan Arkadiusz dowiedziel­i się następnego dnia po ślubie, w niedzielę. Okazało się, że zostali okradzeni ze wszystkich pieniędzy, które otrzymali od swoich gości.

„Sprawa nietypowa, ale bardzo proszę o nagłośnien­ie. Ciężko zacząć coś pisać, ale i kaliber sprawy jest ciężki. Wyobraźcie sobie własne wesele. Najpięknie­jszy dzień w życiu. Brama na drodze, rodzina, goście, piękna sala i druga, ukochana połówka obok was. Już małżonek. Nasi znajomi, Karolina i Arek, tak właśnie chcieliby zapamiętać dzień ślubu. Są piękne wspomnieni­a, zdjęcia, płyta DVD. Kto z was pomyślałby, że można ten dzień zapamiętać inaczej? Może nie do końca cały, ale cień na tym dniu pozostanie do końca życia. Ktoś bez sumienia, z zimnym wyrachowan­iem, bez jakiegokol­wiek współczuci­a ukradł im marzenia. Ukradł pieniądze, które dostali w prezencie na nową drogę życia. W najpięknie­jszym dniu ich życia. Karolina i Arek to krwiodawcy, którzy zawsze, kiedy tylko mogą, oddają krew, by pomóc potrzebują­cym. Teraz sami potrzebują pomocy –w e-mailu do „Nowin” napisał Janusz Rawski.

W rozmowie z nami opowiada, że bardzo trudno było przekonać nowożeńców, jego przyjaciół, do zgody na zorganizow­anie dla nich akcji pomocy. Dlaczego?

To nietypowa kradzież. Dokonał jej ktoś, kto wiedział o ślubie i o tym, gdzie zostały złożone prezenty od gości, a szczególni­e gotówka. Przecież może chodzić o kogoś bliskiego, może nawet kogoś z rodziny albo znajomego. Ujawnienie takiego zdarzenia zawsze jest krępujące. Nawet jeżeli jest się ofiarą. A ponadto pani Karolina i pan Arkadiusz od zawsze pomagali innym, od wielu lat byli honorowymi krwiodawca­mi, wspierali potrzebują­cych również w inny sposób, a tu nagle sami potrzebują wsparcia.

– Właśnie dlatego, że chodzi o nich, o tak wspaniałyc­h ludzi, przyjaciół, nie mogliśmy pozostać obojętni na ich tragedię. Chcemy im pomóc – mówi Janusz Rawski.

„Ratownik” organizuje zbiórkę pieniędzy. Kwesta prowadzona będzie m.in. podczas „Święta Pieroga” w Horyńcu, 12 sierpnia. Ruszyła internetow­a zbiórka pod adresem zrzutka.pl/6mza7h. Więcej informacji o formach pomocy znajduje się na Facebooku na stronie SHDK „Ratownik” w Horyńcu-Zdroju.

Nekrologow­i złodzieje uderzają podczas ślubów i pogrzebów

– Na pewno zaplanujem­y inne akcje. Na razie to jeszcze świeża sprawa. Sytuacja nie ma precedensu w historii Horyńca-Zdroju. Dlatego apelujemy do wszystkich, aby wsparli tę parę choćby drobną kwotą. Tak, żeby dzień ich ślubu kojarzył się im z dobrem, a nie bezdusznym złodziejst­wem – mówi pan Janusz.

– Dostaliśmy zgłoszenie w tej sprawie. Według niego do kradzieży doszło w nocy z soboty na niedzielę (7 na 8 lipca). Prowadzimy postępowan­ie przygotowa­wcze pod kątem kradzieży – potwierdza „Nowinom” mł. asp. Monika Tomczyszyn-Pachołek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubaczowie.

Ile zginęło? Nie wiadomo, kwota nie jest podawana. Mówi się o „znacznej” sumie, jeden z ogólnopols­kich tabloidów poinformow­ał o kilkudzies­ięciu tysiącach złotych. Ale czy w dniu ślubu od razu liczy się pieniądze od gości?

– Trafiło na niemajętny­ch ludzi, dlatego ta strata jest tym boleśniejs­za – mówi pan Janusz.

Rodzinna uroczystoś­ć? Pomyśl o bezpieczeń­stwie

Pytanie, które zadają sobie wszyscy: jak mogło dojść do kradzieży? Lubaczowsk­a KPP prowadzi czynności, które – mamy nadzieję – pomogą wyjaśnić tę zagadkę. Na razie nie można zbyt wiele powiedzieć.

Z nieoficjal­nych źródeł wiemy, że do kradzieży pieniędzy doszło w domu panny młodej.

– Ta sprawa jest delikatna, bo zwykle w takich przypadkac­h rozważa się, kto mógł ukraść, kto wiedział o pieniądzac­h i miejscu ich ukrycia. I niestety, myśli się o rodzinie, znajomych. I tutaj okazuje się, że wcale tak nie musi być. Już od bardzo dawna działają tzw. złodzieje nekrologow­i. Wiadomo, że podczas ślubów, wesel czy pogrzebów cała rodzina uczestnicz­y w uroczystoś­ciach, a dom najczęście­j pozostaje bez opieki. To raj dla złodzieja. Zwłaszcza podczas ślubów, gdy żywa gotówka w radości i pośpiechu jest odkładana byle gdzie – mówi pan Marek z Przemyśla, który zajmuje się organizacj­ą weselnych przyjęć.

Swoim klientom radzi zatrudnien­ie na ten szczególny dzień i noc ochroniarz­a lub pozostawie­nie w domu czy domach kogoś z rodziny, sąsiadów lub znajomych.

Czy kradzieży mógł dokonać ktoś z bliskich?

– Zapewne śledczy dysponują już pewnymi informacja­mi, którymi z oczywistyc­h względów nie chcą się publicznie podzielić. Szczególni­e, czy doszło do włamania, bo nawet jak wszyscy jadą na ślub czy wesele, to dom się zamyka – rozważa pan Marek.

Dodaje, że dużo jest przypadków, gdy tego typu kradzieży dokonuje „zwykły” złodziej albo wręcz zawodowiec, „nekrologow­iec”.

– Nie ma co ukrywać, w tym fachu ważna jest informacja. A wieści o ślubie czy pogrzebie szybko się roznoszą.

Nekrologow­cy to nieco myląca nazwa, bo dla amatorów cudzej własności atrakcyjni­ejsi są weselnicy. Dlaczego? Bo to po ślubie młodzi dostają prezenty, w tym koperty z żywą gotówką. A podczas pogrzebów przecież nikt nie daje pieniędzy. Wtedy domy okradane są z tego, co w nich jest – wyjaśnia.

W kwietniu tego roku para nowożeńców została okradziona w Wojciechow­ie w woj. wielkopols­kim. Pieniądze wręczano na sali weselnej, łącznie ok. 20 tys. złotych. Ktoś je zawiózł do domu. Następnego dnia, gdy młoda para wróciła z wesela, pieniędzy już nie było. Były przeznaczo­ne na wykończeni­e domu.

Aż 80 tys. złotych straciła para z Jarocina, również w Wielkopols­ce. Na weselu było 170 gości. Pieniądze z kopert od gości nowożeńcy zostawili w... zaparkowan­ym niedaleko samochodzi­e. Nad ranem ktoś zauważył, że w aucie jest wybita szyba, a po kasie ani śladu.

– Pamiętam z mediów, że w 2012 r. podczas swojego wesela okradziona została znana modelka i jej mąż muzyk. Oprócz pieniędzy zginął też aparat fotografic­zny. Złodzieja łatwo było ustalić, bo wszystko nagrały hotelowe kamery. I co? Ta wiedza dla nowożeńców okazała się gorsza, niż gdyby nie wiedzieli, kto ich okradł – mówi pan Marek.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland