Okradzeni na weselu
Przyjaciele młodych ruszyli z pomocą
Pogrzebowego A.S. Bytom na Twitterze, to głęboko zdemoralizowane persony niegrzeszące empatią? Jest dla nich iskierka nadziei, że jednak są całkiem normalne...
Zamiłowanie do czarnego humoru oznaką inteligencji
Badania naukowe pokazują, że ludzie, którzy lubią czarny humor (przedmiotem żartu są tu sprawy zwykle traktowane poważnie, np. śmierć, ułomność, choroba, cierpienie, wojna czy zbrodnia), mają wysokie IQ.
Jak donosi portal „Science Alert”, uczeni z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu przeprowadzili test na 156 osobach.
Najpierw poddali je testom na inteligencję oraz sprawdzającym poziom agresji. Później pokazywali im humorystyczne grafiki o ponurym zabarwieniu.
Wyniki badania pokazały, że osoby, które doceniały czarny humor ilustracji, osiągnęły najwyższe wyniki w teście na inteligencję. Miały one niski poziom agresji, były dobrze wykształcone i bardziej stabilne emocjonalnie.
Odwrotna korelacja występowała w przypadku tych, których nie śmieszyły grafiki – mieli średnie i niskie wyniki w teście na poziom IQ oraz większe skłonności do agresji i łatwiej poddawali się negatywnym emocjom. W przypadku tego badania okazało się, że na wynik nie wpłynęły ani płeć, ani wiek badanych.
Czarny humor, często zabarwiony ironią i absurdem, stosowali już w swoich dziełach starożytni greccy dramatopisarze, np. Arystofanes z Aten. Terminu „czarny humor”, a właściwie „humour noir” z francuskiego, użył po raz pierwszy francuski teoretyk literatury André Breton w 1935 roku, opisując prace brytyjskiego satyryka, poety i pastora Jonathana Swifta. Czarny humor mieli w swoim arsenale tacy wybitni pisarze jak Vladimir Nabokov, Joseph Heller, Kurt Vonnegut, Philip Roth. Filmowo nie ustępowali im członkowie Latającego Cyrku Monty Pythona, na przykład w skeczu „Martwa papuga”.
Amerykański profesor i pisarz Feltus Wylie Sypher twierdził, że „być zdolnym do żartów ze zła i terroru oznacza, że przezwyciężyliśmy je”.
Psychologowie jednak ostrzegają, żeby nie oceniać samego siebie przez pryzmat tego, czy śmieszą nas żarty ze śmierci czy nie, bo nastrój danego dnia też może mieć na to wpływ. Jeśli jesteśmy nie w sosie, to nas nie rozśmieszy nawet taki kawał z Zakładu Pogrzebowego: Kopiemy sobie na cmentarzu. Alejką obok przechodzi starsza para i pani pyta: – Przepraszam, czyj to będzie pogrzeb? Kolega, rozglądając się na boki: – Jeszcze nie zdecydowaliśmy...
Oboje od wielu lat pomagali innym ludziom. Honorowo oddawali krew, uczestniczyli również w innych akcjach. Teraz sami zasługują na pomoc. W dniu ślubu ktoś okradł ich ze wszystkich pieniędzy, które dostali od zaproszonych gości.
– Od dawna znam oboje. Uczestniczą w wielu akcjach krwiodawców, chętnie pomagają, nigdy nie odmawiają, gdy się tylko o coś poprosi. Karolina jest z Horyńca, Arek z Sośnicy. Gdy dowiedzieliśmy się, co się stało, to aż zaniemówiliśmy – wspomina Janusz Rawski, prezes Stowarzyszenia Honorowych Dawców Krwi „Ratownik” z Horyńca-Zdroju.
Brali ślub, bawili się na weselu, a w tym czasie ktoś kradł ich pieniądze
Ślub i wesele były tradycyjne, jak to w Podkarpackiem. Z domu przejazd na ślub do kościoła. Jednak na drodze auto weselników z rejestracją „PL Młoda Para” napotkało przeszkodę. Ktoś w poprzek jezdni ustawił sprzęt rolniczy. Dookoła pełno ludzi z czerwonymi koszulkami, firmowym strojem członków „Ratownika”. To tradycyjna brama. Wolny przejazd narzeczeni musieli sobie wykupić poczęstunkiem i przyjęciem życzeń od przyjaciół blokujących drogę.
A dalej znowu zgodnie z tradycją: ślub, przyjmowanie życzeń i prezentów od gości.
O najgorszym pani Karolina i pan Arkadiusz dowiedzieli się następnego dnia po ślubie, w niedzielę. Okazało się, że zostali okradzeni ze wszystkich pieniędzy, które otrzymali od swoich gości.
„Sprawa nietypowa, ale bardzo proszę o nagłośnienie. Ciężko zacząć coś pisać, ale i kaliber sprawy jest ciężki. Wyobraźcie sobie własne wesele. Najpiękniejszy dzień w życiu. Brama na drodze, rodzina, goście, piękna sala i druga, ukochana połówka obok was. Już małżonek. Nasi znajomi, Karolina i Arek, tak właśnie chcieliby zapamiętać dzień ślubu. Są piękne wspomnienia, zdjęcia, płyta DVD. Kto z was pomyślałby, że można ten dzień zapamiętać inaczej? Może nie do końca cały, ale cień na tym dniu pozostanie do końca życia. Ktoś bez sumienia, z zimnym wyrachowaniem, bez jakiegokolwiek współczucia ukradł im marzenia. Ukradł pieniądze, które dostali w prezencie na nową drogę życia. W najpiękniejszym dniu ich życia. Karolina i Arek to krwiodawcy, którzy zawsze, kiedy tylko mogą, oddają krew, by pomóc potrzebującym. Teraz sami potrzebują pomocy –w e-mailu do „Nowin” napisał Janusz Rawski.
W rozmowie z nami opowiada, że bardzo trudno było przekonać nowożeńców, jego przyjaciół, do zgody na zorganizowanie dla nich akcji pomocy. Dlaczego?
To nietypowa kradzież. Dokonał jej ktoś, kto wiedział o ślubie i o tym, gdzie zostały złożone prezenty od gości, a szczególnie gotówka. Przecież może chodzić o kogoś bliskiego, może nawet kogoś z rodziny albo znajomego. Ujawnienie takiego zdarzenia zawsze jest krępujące. Nawet jeżeli jest się ofiarą. A ponadto pani Karolina i pan Arkadiusz od zawsze pomagali innym, od wielu lat byli honorowymi krwiodawcami, wspierali potrzebujących również w inny sposób, a tu nagle sami potrzebują wsparcia.
– Właśnie dlatego, że chodzi o nich, o tak wspaniałych ludzi, przyjaciół, nie mogliśmy pozostać obojętni na ich tragedię. Chcemy im pomóc – mówi Janusz Rawski.
„Ratownik” organizuje zbiórkę pieniędzy. Kwesta prowadzona będzie m.in. podczas „Święta Pieroga” w Horyńcu, 12 sierpnia. Ruszyła internetowa zbiórka pod adresem zrzutka.pl/6mza7h. Więcej informacji o formach pomocy znajduje się na Facebooku na stronie SHDK „Ratownik” w Horyńcu-Zdroju.
Nekrologowi złodzieje uderzają podczas ślubów i pogrzebów
– Na pewno zaplanujemy inne akcje. Na razie to jeszcze świeża sprawa. Sytuacja nie ma precedensu w historii Horyńca-Zdroju. Dlatego apelujemy do wszystkich, aby wsparli tę parę choćby drobną kwotą. Tak, żeby dzień ich ślubu kojarzył się im z dobrem, a nie bezdusznym złodziejstwem – mówi pan Janusz.
– Dostaliśmy zgłoszenie w tej sprawie. Według niego do kradzieży doszło w nocy z soboty na niedzielę (7 na 8 lipca). Prowadzimy postępowanie przygotowawcze pod kątem kradzieży – potwierdza „Nowinom” mł. asp. Monika Tomczyszyn-Pachołek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubaczowie.
Ile zginęło? Nie wiadomo, kwota nie jest podawana. Mówi się o „znacznej” sumie, jeden z ogólnopolskich tabloidów poinformował o kilkudziesięciu tysiącach złotych. Ale czy w dniu ślubu od razu liczy się pieniądze od gości?
– Trafiło na niemajętnych ludzi, dlatego ta strata jest tym boleśniejsza – mówi pan Janusz.
Rodzinna uroczystość? Pomyśl o bezpieczeństwie
Pytanie, które zadają sobie wszyscy: jak mogło dojść do kradzieży? Lubaczowska KPP prowadzi czynności, które – mamy nadzieję – pomogą wyjaśnić tę zagadkę. Na razie nie można zbyt wiele powiedzieć.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że do kradzieży pieniędzy doszło w domu panny młodej.
– Ta sprawa jest delikatna, bo zwykle w takich przypadkach rozważa się, kto mógł ukraść, kto wiedział o pieniądzach i miejscu ich ukrycia. I niestety, myśli się o rodzinie, znajomych. I tutaj okazuje się, że wcale tak nie musi być. Już od bardzo dawna działają tzw. złodzieje nekrologowi. Wiadomo, że podczas ślubów, wesel czy pogrzebów cała rodzina uczestniczy w uroczystościach, a dom najczęściej pozostaje bez opieki. To raj dla złodzieja. Zwłaszcza podczas ślubów, gdy żywa gotówka w radości i pośpiechu jest odkładana byle gdzie – mówi pan Marek z Przemyśla, który zajmuje się organizacją weselnych przyjęć.
Swoim klientom radzi zatrudnienie na ten szczególny dzień i noc ochroniarza lub pozostawienie w domu czy domach kogoś z rodziny, sąsiadów lub znajomych.
Czy kradzieży mógł dokonać ktoś z bliskich?
– Zapewne śledczy dysponują już pewnymi informacjami, którymi z oczywistych względów nie chcą się publicznie podzielić. Szczególnie, czy doszło do włamania, bo nawet jak wszyscy jadą na ślub czy wesele, to dom się zamyka – rozważa pan Marek.
Dodaje, że dużo jest przypadków, gdy tego typu kradzieży dokonuje „zwykły” złodziej albo wręcz zawodowiec, „nekrologowiec”.
– Nie ma co ukrywać, w tym fachu ważna jest informacja. A wieści o ślubie czy pogrzebie szybko się roznoszą.
Nekrologowcy to nieco myląca nazwa, bo dla amatorów cudzej własności atrakcyjniejsi są weselnicy. Dlaczego? Bo to po ślubie młodzi dostają prezenty, w tym koperty z żywą gotówką. A podczas pogrzebów przecież nikt nie daje pieniędzy. Wtedy domy okradane są z tego, co w nich jest – wyjaśnia.
W kwietniu tego roku para nowożeńców została okradziona w Wojciechowie w woj. wielkopolskim. Pieniądze wręczano na sali weselnej, łącznie ok. 20 tys. złotych. Ktoś je zawiózł do domu. Następnego dnia, gdy młoda para wróciła z wesela, pieniędzy już nie było. Były przeznaczone na wykończenie domu.
Aż 80 tys. złotych straciła para z Jarocina, również w Wielkopolsce. Na weselu było 170 gości. Pieniądze z kopert od gości nowożeńcy zostawili w... zaparkowanym niedaleko samochodzie. Nad ranem ktoś zauważył, że w aucie jest wybita szyba, a po kasie ani śladu.
– Pamiętam z mediów, że w 2012 r. podczas swojego wesela okradziona została znana modelka i jej mąż muzyk. Oprócz pieniędzy zginął też aparat fotograficzny. Złodzieja łatwo było ustalić, bo wszystko nagrały hotelowe kamery. I co? Ta wiedza dla nowożeńców okazała się gorsza, niż gdyby nie wiedzieli, kto ich okradł – mówi pan Marek.