To była impreza, nie porwanie...
Pokrzywdzonym kazali stać w samych majtkach, straszyli wiatrówką i zmuszali do podpisywania zobowiązań finansowych. Teraz stanęli przed wrocławskim sądem oskarżeni o wymuszenia rozbójnicze
Seniorze, nie daj się!
Mimo ciągłych publikacji i ostrzeżeń przekazywanych w mediach w ubiegłym roku oszuści wyłudzili od seniorów metodą „na wnuczka” przeszło 50 milionów złotych! Pokłosie paru ostatnich lat przyniosło przestępcom niemal 250 mln zł. Dane upublicznił Związek Banków Polskich, który wspólnie z policją i strażą miejską wszczął kampanię „Seniorze, nie daj się!”.
Na podst. inform. prasowych
Preludium zbrodni
Wydawałoby się, że nie ma bezpieczniejszej imprezy nad Święto Policji w Sopocie. Tak też myślał pewien pianista, który od kilku lat uświetniał swą wirtuozerią policyjnego kotleta. Aż do tego roku, kiedy to w trakcie własnego koncertu ku czci mundurowych został okradziony z saszetki z dokumentami i 3 tysięcy złotych. Obecnie wszyscy „zajmują się sprawą”. Na podst. „Super Expressu”
Opus magnum
Dwoje miłośników mocnych wrażeń z Opolszczyzny raczyło się narkotykami. Nieco młodsza kobieta była pewna, że jest pod dobrą opieką i w razie pojawienia się skutków ubocznych partner się nią zaopiekuje. I rzeczywiście, gdy dostała zapaści, jej kolega błyskawicznie sięgnął po telefon. Niestety nie po to, by zadzwonić na pogotowie, a w celu nagrania jej ostatnich chwil. Za swe reżyserskie aspiracje usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy i nieumyślnego spowodowania śmierci.
Na podst. inform. prasowych
Tak trzymać!
Mieszkańcy warszawskiego osiedla Stegny od jakiegoś czasu byli okradani. Aż nagle pewnego dnia jeden z nich, kąpiąc się, usłyszał z pokoju zagadkowy okrzyk „O k...!”. Wyskoczył z wanny, wpadł do salonu, a tam nieznajomy facet stał z ręką... w pysku jego psa. Złodziej wyrywał się, udając, że pomylił mieszkania, lecz psiak był nieprzekupny i przytrzymał go na miejscu aż do przyjazdu policji.
Na podst. www.wawalove.wp.pl
Rozdwojenie przyjaźni
59-letnia Iwona K. z Ozorkowa nie mogła się zdecydować, czy chce żyć ze swym partnerem, czy nie chce, by żył. W końcu, gdy doszło między nimi do kłótni, facet okazał się wyjątkowym niezgułą, bo przewrócił się na nóż, który akurat trzymała. A kiedy na miejsce awantury przyjechała policja, kobieta policzkowała leżącego mężczyznę i krzyczała, by nie umierał. Jej miłość wzmogła się do tego stopnia, że nie chciała dopuścić stróżów prawa do swej ofiary, wobec czego musieli ją obezwładnić. Na podst. „Polski Dziennika Łódzkiego”
Pierwszą ich ofiarą był ochroniarz z Biedronki. Gdy kończył zmianę, zaproponowali mu przejażdżkę. Innego pokrzywdzonego zabrali ze stacji benzynowej, a kolejnego wprost spod domu. Wszyscy wsiadali do samochodu dobrowolnie i wszyscy wywożeni byli do lasu w okolicach Środy Śląskiej.
A później wymuszali od swoich ofiar pieniądze, bijąc je i strzelając do nich z wiatrówki oraz grożąc użyciem noża. W dwóch przypadkach zmusili do podpisania zobowiązań finansowych na kwotę 1000 zł i 3000 zł. Jak wynika z ustaleń prokuratury, pokrzywdzeni musieli stać przed swoimi oprawcami w samych majtkach.
Dość szybko policja ustaliła, że sprawcami są czterej mężczyźni, w tym dwaj bracia. Tylko jeden z całej grupy nie był wcześniej karany. Na przesłuchaniach nie przyznawali się do wszystkich stawianych im zarzutów. Na przykład Krystian G. powiedział śledczym, że – owszem – był z bratem na miejscu jednego ze zdarzeń, ale w nim nie uczestniczył, tylko się przyglądał.
– Cały czas siedziałem w aucie i nic nie robiłem – oświadczył.
Jego brat Damian G. w zasadzie wszystkiemu zaprzeczył, z kolei Krystian Gu. potwierdził swój udział tylko w jednym przypadku. Najwięcej do powiedzenia miał natomiast Maciej S., który szczegółowo opowiedział o roli każdego z mężczyzn podczas tych zajść. To między innymi na jego wyjaśnieniach prokuratura oparła akt oskarżenia. Cała czwórka odpowiada za wymuszenia rozbójnicze, niektórzy także za posiadanie narkotyków.
Z lombardu do lasu
Podczas pierwszej rozprawy sąd nie uwzględnił wniosku obrońcy Macieja S. w sprawie dobrowolnego poddania się karze. On sam oświadczył tylko:
– Jedyne, co chcę powiedzieć, to przeprosić wszystkich pokrzywdzonych za straty moralne, psychiczne i fizyczne.
Z kolei Krystian Gu. dość szczegółowo opowiedział o rozboju na ochroniarzu z Biedronki.
– Byłem z Damianem, to znaczy oskarżonym Damianem G., gdy zadzwonił do nas Maciej S. i zaproponował, żeby pojechać coś zjeść i zapalić jakiegoś papierosa. Jak już siedzieliśmy w barze, Maciek powiedział, że z Biedronki wychodzi jakiś gość, który winien jest mu Oskarżeni: Damian G. (25 l.), Krystian G. (23 l.), Krystian Gu. (28 l.), Maciej S. (24 l.) O: m.in. wymuszenia rozbójnicze Sąd: Paweł Pomianowski – Sąd Okręgowy we Wrocławiu Oskarżenie: Tomasz Błaszczyk – Prokuratura Rejonowa w Środzie Śląskiej Obrona: Daniel Maj (adwokat Daniela G.), Piotr Dąbrowa (adwokat Krystiana G.), Alicja Bednarz (adwokat Krystiana Gu.), Rafał Białkowski (adwokat Macieja S.) pieniądze i że pojedziemy z nim „na wycieczkę”. Tak zrobiliśmy i podczas jazdy Maciek cały czas kłócił się z tym Rafałem, bo tak miał na imię, o pieniądze. Tamten mówił, że odda dług, jak dostanie wypłatę. Powiedział, że może oddać tylko część, ale trzeba pojechać do lombardu i zastawić jego telefon.
Po zastawieniu telefonu wszyscy mieli pojechać do lasu zażywać narkotyki.
– I nie jest prawdą, że coś robiliśmy temu Rafałowi.
– Czy ktoś wyciągał wówczas broń? – dopytuje sędzia Paweł Pomianowski.
– Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nawet nie wiem, czy ktokolwiek miał jakąś broń. Wiem tylko, że Maciej S. zawsze miał przy sobie nóż. W innym zdarzeniu rzeczywiście było strzelanie. – W jakich okolicznościach? – Graliśmy wtedy na maszynach i pokrzywdzony Tomasz W. pożyczył od nas pieniądze na gry, to znaczy konkretnie od Damiana. Powiedział, że ma przy sobie tylko euro, ale wypłaci złotówki w bankomacie. A później okazało się, że nie ma ani grosza na koncie. Pojechaliśmy więc z nim w jakąś boczną drogę: piliśmy tam alkohol i również zażywaliśmy narkotyki. I wtedy Maciek S. strzelił do tego Tomka kilka razy z wiatrówki i tak cwaniakował. – Jak to rozumieć? – Mówił do niego: „Zaraz cię zastrzelę, bo jestem ciekawy, jak zabija się człowieka”. I chyba go parę razy uderzył, ja zresztą też. – Dlaczego? – Bo był naćpany i zachowywał się wobec mnie agresywnie. Ale to nie było żadne pobicie, dostał parę razy w brzuch i tyle.
Chciał ćpać, to ćpał...
Sąd interesuje, w jakie części ciała miał strzelać oskarżony Maciej S.
– Strzelał w nogi i w ręce – dużo było tych strzałów. I z bliska, i z daleka. – A pan co wówczas robił? – Stałem koło auta i mówiłem, żeby nie strzelał w głowę, bo może zrobić mu krzywdę. Ale mogę jeszcze dodać, że ten pokrzywdzony dobrowolnie wsiadł z nami do auta. Można powiedzieć, że to nie było porwanie, tylko taka impreza. A że on chciał ćpać, to ćpał, zwłaszcza że za nasze pieniądze...
– Z wyjaśnień Macieja S. wynika zupełnie coś innego – zwraca uwagę sąd.
– On nas obciąża, bo chce umniejszyć swoją rolę. Opowiada, na przykład, że ja domagałem się od jednego z pokrzywdzonych 1000 złotych, ale to kłamstwo. Mogę tylko powiedzieć, że Maciej S. straszył ofiary mną, bo ja ważyłem wówczas około 120 kg.
– Z pana wyjaśnień wynika, że niektórzy pokrzywdzeni zmuszani byli do podpisania zobowiązania finansowego...
– Teraz to sobie przypominam. Maciej S. je pisał. Pamiętam też, że nie miał przy sobie dowodu i Damian G. pożyczył mu swój.
Damian G. nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Potwierdził tylko, że pożyczył swój dowód osobisty oskarżonemu Maciejowi S.
– Maciek spisał to oświadczenie na moje dane, ale ja u nikogo nie miałem żadnych długów. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, co było napisane w tym oświadczeniu.
Sąd odczytuje wyjaśnienia oskarżonego, które są rozbieżne z tym, co teraz mówi na rozprawie.
– Wcześniej chciałem winę wziąć na siebie, bo chciałem chronić Maćka, ale teraz już nie chcę go chronić. – A dlaczego wówczas pan chciał? – On miał tatę w wodociągach i obiecał, że jak będę miał problemy, to załatwi mi godziny społeczne do odrobienia.
Leśne zabawy z bronią
O tamtym lipcowym wieczorze opowiada pokrzywdzony Rafał K.
– To było tego samego dnia, kiedy jeden z oskarżonych został złapany na gorącym uczynku na kradzieży. Jestem ochroniarzem w Biedronce i wcześniej ci mężczyźni przyszli do mnie i zaproponowali, żebym przymykał oko, jak będą coś kradli. Obiecali mi dolę, ale ja poszedłem z tym do kierownika. I on zaproponował, żeby się zgodzić, to będziemy mogli ich złapać. I tak zrobiliśmy.
– I kto został złapany na gorącym uczynku? – chce ustalić sąd.
Świadek pokazuje na jednego z oskarżonych.
– A później, jak około godz. 18 wracałem z pracy do domu, machnęli na mnie na drodze. Zatrzymałem auto, bo myśla-