Jestem dopiero na początku drogi
Monika Szczot, znana przede wszystkim z „The Voice of Poland”, szykuje się do wydania płyty
mi znaleźć jednego, głównego producenta. Wspierało mnie wiele osób. I to nie tylko muzyków, ale także mecenasów kultury, którzy przez dość długi czas sponsorowali moją pracę. Niestety, na ten projekt to było za mało.
Dopiero niedawno znalazła osobę, a właściwie to ta osoba ją znalazła. I ustalili, że materiał będzie skończony. – Na razie jego nazwisko i firma niech pozostaną w tajemnicy. Co najważniejsze, ruszyłam z kopyta do roboty. Od kilku dni ciężko pracuję w studiu. W Warszawie. Nie ukrywa, że jest zdeterminowana. – Skoro znalazł się nareszcie producent, to chcę to już teraz wreszcie zrobić. Już czas, aby moja płyta ukazała się na rynku.
Urodziła się w Kaliszu, ale w dzieciństwie wychowywała się w pobliskich Szczytnikach. Do szkoły średniej poszła już w Kaliszu. Uczyła się w Technikum Budowy Fortepianów.
Muzyką interesowała się od dzieciństwa. Śmieje się, że jako jedyna w rodzinie.
– Pasjonowałam się nią i zatracałam się w niej. Już wtedy było dla mnie oczywiste, że w życiu zajmować się będę właśnie muzyką. W wieku 10 lat zaczęła chodzić na prywatne zajęcia wokalne, które odbywały się w domu kultury w rodzinnej wsi. – Prowadziła je pani Ania Kowalkiewicz-Oligny. Podobało mi się, szybko znalazłyśmy wspólny język. I zaczęłam się rozwijać. Już wtedy byłam świadoma, że w przyszłości chcę skończyć studia muzyczne. Dlatego wybrałam technikum, które miało dobre opinie. To szkoła z tradycjami. Nauczono mnie tam wielkiego szacunku do instrumentów, do pianina. I do dźwięku.
Po maturze rozpoczęła studia na Wydziale Muzycznym poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Kaliszu. – To była edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej. Specjalizacja – muzyka rozrywkowa i wokal. Cudowny okres. Już wtedy jeździłam do Warszawy i realizowałam tam pierwsze swoje projekty. Niedługo później przeniosłam się do stolicy na stałe, mimo iż wciąż studiowałam w Kaliszu.
Pierwszy sukces telewizyjny odniosła w „Szansie na sukces”. – Cztery razy brałam udział w tym programie. Dwukrotnie go wygrywałam. Pierwszy raz zaśpiewałam piosenkę Violetty Villas „Dla ciebie miły”. Artystka bardzo dobrze mnie przyjęła. Wtedy pod opiekę wzięła mnie zawodowa reżyser, pomysłodawczyni tego programu Elżbieta Skrętkowska, która jeszcze kilkakrotnie zapraszała mnie do udziału w różnych projektach. Śpiewałam w różnych miejscach, ale dla mnie najważniejsze stały się koncerty symfoniczne muzyki filmowej. Rozpoczęłam cykl tych imprez wspólnie z Konradem Mastyłą, pianistą znanym z krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Jeździliśmy po całej Polsce. Orkiestra grała, ja śpiewałam. Były to przeboje świata filmu, utwory takich kompozytorów jak Zbigniew Preisner, Seweryn Krajewski oraz wielu innych autorów.
Brała udział w licznych festiwalach międzynarodowych. – Były to festiwale wokalne, gdzie zgłaszali się artyści z całej Europy. I tak zaśpiewałam we Włoszech, w Bułgarii, w Hiszpanii.
I wtedy odniosła swój pierwszy międzynarodowy sukces. W 2010 r. zajęła pierwsze miejsce na Festiwalu „Orfeo in Italia” we Włoszech. Potem wygrała w Bułgarii. Te zwycięstwa dały jej dużo siły i wiary. Mimo pewnego sceptycyzmu i braku już chęci do udziału w jakimkolwiek telewizyjnym show zdecydowała się na uczestnictwo w programie „The Voice of Poland”. Dlaczego? – Zostałam zaproszona. W drugiej edycji nie było jeszcze przypadkowych osób. Realizatorzy dość dokładnie sprawdzali osiągnięcia i doświadczenia młodych artystów, ich zaplecze muzyczne i wybierali osoby, które miały już jakieś dokonania i zapraszali do precastingów. W ten sposób wybierano uczestników. Dziś zgłaszają się sami.
Jej występ spodobał się wszystkim trenerom, ale jako pierwsza odwróciła się Justyna Steczkowska. I to było już dla niej sukcesem. – Od lat bowiem byłam w Justynie zakochana. W tym momencie osiągnęłam swój cel. Ale nie przypuszczałam, że odwrócą się pozostali. I to uświadomiło mi, iż warto było zgodzić się i wziąć udział w tym programie.
Justyna Steczkowska była oczarowana młodą artystką. Startowała w jej drużynie. – Ale zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi trenerami. Do dziś mam z nimi kontakt.
Odpadła dopiero w finale. Była druga, przegrała z Natalią Sikorą. W tym samym czasie zaczęła już pracować nad swoim materiałem na płytę. – Stałam się autorką tekstów i muzyki. Niestety, praca artystyczna nie do końca się udawała. Z różnych względów. O szczegółach nie chce mówić. – Życie zmusiło mnie do podjęcia pracy niezwiązanej z muzyką. Przez jakiś czas u jednego z warszawskich dealerów zajmowałam się sprzedażą samochodów. I była to bardzo fajna praca, wszak uwielbiam ludzi, kontakt z nimi, ale to nie do końca coś, czym chciałam się zajmować. Przestała, kiedy narodziły się kolejne projekty. – Przez cały czas podróżowałam po Polsce, prezentując własną twórczość i piosenki z „The Voice of Poland”. Nie dało się tego pogodzić z pracą w salonie samochodowym. Występowała również na różnych imprezach. – Otwartych, zamkniętych, klubowych, kameralnych. Asystowali mi moi muzycy. Satysfakcjonowała mnie taka praca. Skąd pomysł na to, aby po tylu latach dokończyć płytę? – To wciąż we mnie było. Priorytetem jest, aby moja muzyka trafiła do jak największej grupy słuchaczy. I cieszę się, że tak się stanie. Jestem dopiero na początku drogi. togaw@tlen.pl
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.