Między surfingiem a kajakiem
Potrzeba jest matką wynalazku – to powiedzenie idealnie pasuje zarówno do wielu odkryć ważnych dla ludzkości, jak i do rzeczy, które jedynie mogą nam ułatwić i uprzyjemnić życie. Dobrym przykładem jest choćby pomysł na pływanie na desce surfingowej z użyciem wiosła, na co wpadł swego czasu pewien amerykański surfer, zaczynając nieoczekiwanie modę na tego typu aktywność fizyczną. O SUP, bo tak nazywa się ta aktywność, opowiada w wywiadzie poniżej zawodnik i znawca tego sportu. W Polsce słyszało o nim niewiele osób, a jeszcze mniej próbowało go uprawiać. A szkoda, bo to bardzo przyjemna i korzystna dla zdrowia forma spędzania wolnego czasu.
Mało tego, ten typowo wodny sport można uprawiać nawet w wielkich miastach położonych nad rzekami. Pompowaną deskę da się zapakować do plecaka czy bagażnika samochodu, dzięki czemu w ciągu kilkudziesięciu minut możemy znaleźć się w miejscu, gdzie da się posurfować z wiosłem w dłoniach. To świetne rozwiązanie dla miłośników sportów wodnych, którzy nie mogą już pozwolić sobie na dłuższy wypoczynek nad morzem. SUP można uprawiać sportowo, jak i rekreacyjnie. Są nawet specjalne deski dla wędkarzy i dla tych, którzy chcą zabrać na przejażdżkę swojego psa. I tak oto coś, co początkowo świetnie sprawdziło się na Hawajach, zaczyna zyskiwać popularność także nad Wisłą czy Odrą.
Rozmowa z ŁUKASZEM KOŃSKIM z serwisu suppolska.pl
– Rozszyfrujmy najpierw, co znaczy SUP?
– To skrót od Stand Up Paddle, co można przetłumaczyć jako wiosłowanie na stojąco. Po polsku mówimy o tym wiosłowanie na desce lub deska z wiosłem.
– Brzmi trochę dziwnie. Co jest potrzebne, by się w to bawić?
– Niezbędne minimum to deska pompowana bądź sztywna o długości ok. 3 m i wiosło. Dodatkami mogą być, w zależności od akwenów, na których chcemy pływać, kamizelka asekuracyjna i linka bezpieczeństwa zwana smyczą. – I pan tak pływa? – Od ok. 6 lat. Może nie byłem pierwszy w Polsce, ale na pewno pływałem tak jako jeden z pierwszych. Jestem pierwszym mistrzem Polski w SUP na falach, współorganizuję mistrzostwa Polski na falach, na rzekach i prowadzę też sprzedaż sprzętu. – Kto to wszystko wymyślił? – Zaczęło się przypadkiem na Hawajach. Podczas zawodów surfingowych jeden z zawodników doszedł do wniosku, że szybciej dostanie się do obszaru większych fal, pomagając sobie wiosłem. Okazało się też, że wiosło pomogło mu „łapać” duże fale. Pomysł podchwycili inni i tak stworzono nowy sport. Do Polski dotarł z opóźnieniem, ale obecnie całkiem prężnie się rozwija. Deski SUP wykorzystywane są do różnych aktywności – dobrym przykładem jest choćby... joga na wodzie. Ustawia się na wodzie np. osiem desek w kółku i ćwiczy się według poleceń instruktora. Jest to możliwe jedynie na stojącej, spokojnej wodzie.
– Wróćmy do SUP. Gdzie w Polsce można uprawiać ten sport, nie mamy przecież oceanicznych fal?
– Nie są one wcale potrzebne. Mamy mnóstwo rzek i jezior, które świetnie się do tego nadają. Zaawansowani próbują swych sił także nad Bałtykiem, zwłaszcza w Zatoce Gdańskiej. W przeciwieństwie do amatorów innych sportów deskowych, typu kite czy windsurfing, nie musimy czekać na wiatr. Osobiście uważam, że to najłatwiejszy wodny sport deskowy, doskonały np. dla mieszkańców dużych miast, przez które przepływają rzeki.
– O co generalnie w tym wszystkim chodzi?
– Wszystko zależy od stawianego celu. Dla jednych takie pływanie będzie wy- gatywnie na funkcjonowanie środowisk wodnych. Sinice są bowiem producentem związków o negatywnym działaniu na organizm człowieka i zwierząt.
Jak podkreśla Główny Inspektorat Sanitarny, w wyniku kontaktu z sinicami mogą pojawić się objawy chorobowe charakterystyczne dla zatruć pokarmowych, zwłaszcza w przypadku zachłyśnięcia się taką wodą. Dolegliwości takie jak np.: wysypka na skórze, swędzenie i łzawienie oczu, wymioty, biegunka, gorączka, bóle mięśni i stawów, mogą wystąpić bezpośrednio lub kilka dni po kąpieli w wodzie, w której miał miejsce toksyczny za- łącznie rekreacją, co oznacza spokojne i bez nadmiernego wysiłku wiosłowanie na stojąco. Znam ludzi, którzy na desce SUP urządzają wielodniowe spływy, niczym na kajakach, wioząc ze sobą wszystko, co będzie im potrzebne na trasie. Ale są też tacy, dla których SUP stanowi świetną formę wymagającego treningu lub możliwość sportowej rywalizacji. – Na czym polegają zawody w SUP? – Najczęściej na jak najszybszym przepłynięciu wyznaczonego odcinka trasy. Można też rywalizować na pętlach wyznaczonych bojami, co na rzece oznacza naprzemienne płynięcie z prądem i pod prąd. – Pływają głównie ludzie młodzi? – Nie ma tu żadnych barier wiekowych. Znam wielu sześćdziesięciolatków, którzy „wkręcili się” w SUP. Świetnym przykładem może być Irek Biernacki z Wrocławia, który w wieku 59 lat przepłynął na desce z wiosłem trasę 655 km w ramach tzw. Flisu Odrzańskiego.
– Czy opanowanie techniki pływania w SUP jest trudne?
– Jak wspomniałem, SUP jest stosunkowo łatwym sportem, jeśli uprawiamy go na spokojnych, stojących wodach. Rzeki i morskie fale wymagają już pewnego przygotowania. Z deską zawsze należy się oswoić, co znaczy, że najpierw dobrze jest na niej posiedzieć, pokołysać się, później próbować wiosłować kwit sinic. Dlatego też należy unikać kontaktu z kożuchem sinicowym i wodą o zmienionej barwie oraz nieprzyjemnym zapachu.
Problem występowania sinic dotyczył ostatnio kilkudziesięciu kąpielisk Zatoki Gdańskiej i wybrzeża od Helu po Łebę. Liczba zamkniętych dla kąpieli miejscowości zmienia się niemalże codziennie, w zależności od tego, czy morskie fale i wiatr „przemieszają” wodę. Zakwity sinic spotkać można nie tylko nad morzem, ale również na akwenach słodkowodnych. Choć sytuacja uległa ostatnio znaczącej poprawie, to trzeba się liczyć z tym, że problem w pozycji klęczącej, by na końcu przyjąć już właściwą pozycję stojącą. Można się tego nauczyć samemu, ale wybierając pływanie w rzece lub morzu, radziłbym skorzystać z pomocy doświadczonego instruktora.
– Czy trzeba od razu inwestować w sprzęt?
– Nie, z roku na rok przybywa miejsc, w których można go wypożyczyć. W każdym z dużych miast nad rzekami czy jeziorami znajdziemy wypożyczalnie i szkółki nauki pływania. Natomiast jeśli ktoś chce mieć własną deskę z wiosłem, to musi się liczyć z wydatkiem ok. 2 tys. zł. Praktyczniejsze są deski pompowane, które można przewieźć w bagażniku samochodu czy nawet w plecaku. Są też deski dla wędkarzy, wyposażone w uchwyty na wędki, podręczną skrzynkę i obowiązkowy stołeczek. W Polsce jednak ta wersja SUP nie cieszy się na razie większym zainteresowaniem.
– Jakie korzyści zdrowotne zapewnia SUP?
– Wiosłowanie na stojąco różni się od klasycznego, bo dochodzi niezwykle istotny element utrzymania równowagi. Pracuje też o wiele więcej mięśni, niż gdy płyniemy kajakiem. Ponadto spędzamy czas na świeżym powietrzu, często w otoczeniu pięknej przyrody, co zapewnia nam znakomity relaks. Jest to więc frajda i dla ciała, i dla ducha. sinic może wkrótce powrócić, jeśli nadal utrzymywać się będą bardzo wysoka temperatura oraz słabe warunki wietrzne.
Warto przypomnieć, że informacje o bieżącej jakości wody w kąpieliskach znajdują się na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Komunikaty informują nie tylko o zagrożeniu sinicami, ale także o możliwych zanieczyszczeniach mikrobiologicznych, głównie bakteriami Echerichia coli i enterokokami. Warto się z tym zapoznać, nim wejdziemy do wody, ryzykując własne zdrowie.