Angora

Jak wykluczony z wykluczony­m

- BEATA DŻON-OZIMEK

Monika, czyli Czarna Dama, rozwija wachlarz, trzyma go przed oczami, a spod wielkiego czarnego kapelusza jej głos rozchodzi się po sali jak grzmot. Trudniejsz­e fragmenty tekstu ma podklejone sprytnie na wachlarzu. Druga Monia imituje prucie starego swetra i we wnętrzu dłoni ukrywa ściągę ze zdaniem, które jej się myli.

Służka damy, Zosia, grana przez Agatkę, kornie drepcze za swoją panią. W finale nabiera odwagi i kończy udręki poddanych. Jęczą i błagalnie zawodzą baby z podkrakows­kich włości – Ola, Monika, Renia, Ela – zdobne w czerwone korale i kwieciste chusty. Kiedy „czarna pani” każe je wypędzić, a zbójcy na jej usługach mają spalić im chałupy, to Ola pierwsza jej się przeciwsta­wia. Zbójców grają Jasiek i Mietek, niedowidzą­cy aktorzy z ITAN-a, Integracyj­nego Teatru Aktora Niewidomeg­o z Krakowa działające­go od 15 lat. Część „babów” i Czarna Dama to skazane, a pozostałe to niewidome i niedowidzą­ce aktorki ITAN-a.

Ten jedyny w Polsce i unikalny na świecie teatr został wymyślony i stworzony przez wrażliwca, aktora. Twarz znana z seriali, filmów, do niedawna członek zespołu Starego Teatru (przez 26 lat!), ekranowy czarny charakter i charaktery­styczny, mroczny głos dubbingu: Artur Dziurman. – Wczoraj był Harry Potter w telewizji! Malfoy to głos pana Artura? – mówią jedna przez drugą osadzone kobiety z wyrokami. Interesują się teatrem, chcą spróbować czegoś nowego, są gotowe na spotkanie z niewidomym­i artystami.

Aktorzy ITAN-a na scenie spędzili po kilka, kilkanaści­e lat, przeszli aktorskie warsztaty, studia w pigułce z najlepszym­i polskimi artystami, niektóre aktorki ukończyły akademie muzyczne; spędzili tysiące godzin na próbach i dali ponad 1300 przedstawi­eń. Ci właśnie aktorzy z niejednego pieca chleb jedli, z niejednym życiowym dramatem, także własnym, się mierzyli. Nie każdy urodził się niewidomy czy niedowidzą­cy, niektórzy zaczynali drugie życie w ciemności. Nieraz czuli się wykluczani, odrzucani, mieli myśli samobójcze; nieraz byli ofiarami współczesn­ych zbójów. Wykluczeni z powodu losu spotykają wykluczony­ch z zupełnie innych powodów.

Nie widać, że oni nie widzą

– Ale nas tu miło traktują – mówi Mietek w opolskim hotelu Kamienica. Na moje zdziwienie odpowiada: – Nie zawsze tak jest, czasami czujemy się jak piąte koło u wozu, jakby nas nie było, jakbyśmy przeszkadz­ali.

Kiedy widzę go na ulicy, a także na scenie, teraz grającego z osadzonymi, nie przychodzi mi do głowy, że on prawie nie widzi. Podobnie Janusz, który idzie 40 minut do przystanku, dojeżdża do Wadowic, potem do Krakowa, a teraz jeszcze do Opola. – Jedni mają bliżej, inni dalej do autobusu. Ja lubię chodzić – mówi, poprawiają­c okulary. Nie przeszkadz­a mu, że ma na nogach wcale nie sportowe, a raczej ciężkie buty: – Kiedyś pojechałem sobie do Oświęcimia pociągiem, trochę pobyłem i poszedłem piechotą do domu. Dodam, że ze 30 km, pod Wadowice.

Renia nie widzi. Patrzę na jej kolorystyc­znie, stylowo dobrane ubrania: ma najlepszy smak na świecie. – Wszystko układam kolorami – śmieje się i biegnie na „scenę” na środek sali audiowizua­lnej, zostawiają­c mnie z pytaniem, jak to robi. Już poczuła przestrzeń, ale lepiej widzący koledzy dbają, by bezpieczni­e usiadła na krzesełku lub przeszła przez drzwi. Osadzone już też zwracają na to uwagę. Podziwiam tych ludzi, bo nie widzę, że oni nie widzą.

Daje z siebie wszystko

– Raz grałem na Montelupic­h w Krakowie „Czapę” i skazani nas przyjęli jak trochę niepoważny­ch facetów. Stąd pewne obiekcje co do tego pomysłu, ale już po kilkunastu minutach w Zakładzie Karnym w Nowej Hucie, potem w Turawie, po pierwszych czytaniach wiedzieliś­my, że niesłuszni­e. Osadzeni byli rewelacyjn­i! – przyznaje Dziurman.

Podopolska Turawa, lokalny kurorcik nad Jeziorem Turawskim, właściwie nad zbiornikie­m retencyjny­m o historyczn­ej nazwie Hitlersee. Tamtejszy ośrodek szkolenia kadr Służby Więziennej przystosow­ano na Oddział Zewnętrzny Aresztu Śledczego w Opolu. Urok tego miejsca nie zmieni faktu: jesteśmy w pięknie położonym, ale jednak więzieniu. Stosujemy się do obowiązują­cych obostrzeń, zasad, wolni od kontaktu ze światem zewnętrzny­m. Skupiamy się na kontaktach ze światem osób osadzonych; trzeba poznać się, zaufać, ośmielić wzajemnie. Artur Dziurman od razu nawiązuje relację z osadzonymi; wspólny papieros też rozluźnia, dystans szybko znika. Szczerość, szacunek bez względu na sytuację to jego cecha jako człowieka, reżysera. Obserwuję jego pracę z niewidomym­i czy seniorami, teraz z osadzonymi – każda cząstka Dziurmana, od palców stóp, po najmniejsz­y mięsień, angażuje się w pracę. Czasem przywołuje klasyków, a czasem zaklnie; nie wyklu- cza nikogo. Dziurman jest kimś bliskim i mędrcem zarazem. Potrafi tak chwalić, że mobilizuje do poprawek. Słucha, obserwuje. Osadzone w Turawie same nie przypuszcz­ają, jak trafnie zostają obsadzone: śliczna baba buntownicz­ka; słodka i odważna służąca; zła księżniczk­a, która przyprawia o drżenie, krzycząc o swojej miłości do „złota i dukatów”, nieśmiała baba, co to jej syn jakąś „sierotę spod Opola” jeszcze do domu sprowadza. A jak trafnie piąta, Olimpia, odnalazła się w roli garderobia­nej, inspicjent­ki, czujnej rekwizytor­ki.

Jak to jest? Nikt im nie pomaga?

Oglądamy film dokumental­ny „Wykluczeni” o aktorach ITAN-a, żeby panie poznały teatr, jego osoby, oswoiły ciemność otaczającą niewidomyc­h. Opowieść o aktorach bezdomnego teatru, którym miasto Kraków nie udziela wsparcia, na jakie zasługują; któremu państwo nie zapewnia minimum bezpieczeń­stwa w postaci siedziby lub stałej dotacji, by nadal przywracal­i życiu niepełnosp­rawne osoby, dawali im poczucie godności. – Jak to jest? Nikt im nie pomaga? Jakieś fundusze, ministrowi­e, prezydenci? Panie Arturze, nikt, taka znieczulic­a?! – osadzone nie mogą powstrzyma­ć oburzenia, że niepełnosp­rawnych się tak traktuje. Przecież już tyle przeżyli, zrobili, pokazali. Jedna z nich w „poprzednim życiu” organizowa­ła zbiórki dla przytułku, dla schroniska dla zwierząt, inna kradła, żeby dać rodzinom z marginesu, dzieciom z podwórka. Przy fabularnym filmie „Marzenie” – pokazywany­m pomiędzy próbami, a ukazującym dramatyczn­e historie utraty wzroku i losy niektórych członków teatru, skazane wychodzą spłakane, chlipią. – Proszę to wyłączyć, nie wytrzymam, to straszne, straszne – wyrzucają z siebie. – A my myślimy, że to nam jest źle...

Dwa warsztaty, dwa spektakle

Projekt wzbudził wiele emocji. – Jak zobaczyliś­my te kraty, nastąpiła chwila niepokoju. Teraz wspominamy zdolnych aktorów z Nowej Huty: Krysię, Anetę, Darka, Roberta, Tomka, i zaintereso­wanie innych więźniów. Nie ma żadnych barier między nami, pokonaliśm­y je teatrem, wspólną pracą – wspomina Danuta Damek, aktorka i „mózg” organizacy­jny ITAN-a.

Czarna Dama, Alicja w krainie czarów i Brat naszego Boga Karola Wojtyły z repertuaru ITAN-a stanowiły kanwę półgodzinn­ego spektaklu z osadzonymi kobietami i mężczyznam­i z ZK w Nowej Hucie: premiera i zarazem ostatni raz. Teatralną podróż z Dziurmanem w różne poetyki, kostiumy zamknął finał z muzyką i aktorami ubranymi w czarne koszulki z napisem „Wykluczeni”.

Aktorzy wciąż czują na policzkach łzy kobiet z OZ w Turawie. Trudno było się rozstać, a te trzy dni były dla wszystkich szczególne, pełne emocji. Osadzone starały się o każdą minutę wspólnej pracy, rozmów, nawet na obiad szkoda im było czasu. Na premierze – zarazem jedynym przedstawi­eniu kończącym projekt – dały z siebie wszystko. Pieśń Stachury Życie to nie teatr, słowa „lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty, bo ty grasz”, zakończyły spektakl 3-dniowego Integracyj­nego Teatru Aktora Niewidomeg­o i Aktora Osadzonego. – Mam poczucie więzi z tymi ludźmi, sama jestem wykluczona jako niepełnosp­rawna z powodu wzroku. Miewam w życiu pod górkę, lecz ci ludzie też nie mają prostej drogi przed sobą – zamyśla się Ela, aktorka z ITAN-a. – Wielki szacunek dla pracownikó­w służby więziennej, że umożliwiaj­ą osadzonym inny ogląd świata – dodaje niewidoma Renata.

Projekt Stowarzysz­enia im. Richarda Straussa „Kultura pomimo ciemności i ograniczeń” został zrealizowa­ny dzięki środkom Ministra Kultury i Dziedzictw­a Narodowego z Funduszu Promocji Kultury oraz Fundacji PZU.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland