Luksemburg
Mała antologia hymnów świata
towar jest rozwożony do okolicznych sklepów. Wnętrze zakładów Mathilde to raj nie tylko dla dzieci, ale i łasych na słodycze dorosłych. Góry ciastek, czekolad, batoników, cukierków i miodów. Wszystkiego można próbować, zalecamy jednak w ostrożnych ilościach. Ta wizyta skończyła się dla nas natychmiastowym przypływem pozytywnej energii, ale też lekką niestrawnością.
Okolice Nyons obfitują w miejsca godne uwagi. Miłośników historii, architektury i sztuki z pewnością zainteresują położone o godzinę drogi Orange czy Awinion. To pierwsze jest jednym z lepiej zachowanych we Francji starożytnych miast rzymskich, ze wspaniałym amfiteatrem, w którym cały czas odbywają się spektakularne widowiska wzorowane na antycznych romańskich przedstawieniach. Awinion to z kolei dawne miasto papieży, którzy zbudowali tu swą siedzibę w trudnych dla papiestwa czasach wieków średnich, gdy zmuszeni byli salwować się ucieczką ze Stolicy Piotrowej. Przez ponad 100 lat swej rezydentury doprowadzili do znacznego rozwoju położonego nad Rodanem miasta, a największym osiągnięciem architektonicznym był słynny Pałac Papieży, który bardziej przypomina ufortyfikowaną ponurą twierdzę niż siedzibę władz duchownych. Jednym z elementów rozległego kompleksu jest w połowie zerwany Pont d’Avignon, znany głównie z piosenek i będący celem turystów z całego świata.
Ci, którzy od wielkomiejskiego zgiełku wolą ciszę i spokój, powinni wybrać się na Mont Ventoux. Mityczna Góra Wiatrów wznosi się ponad 1900 m n.p.m. Można wjechać na nią samochodem, ale dopiero podróż piesza lub rowerowa uświadamia nam, jakie katusze muszą przechodzić co kilka lat uczestnicy Tour de France, gdy jeden z etapów kończy się podjazdem na tę owianą złą sławą górę. Porywisty wiatr często nie pozwala zrobić kroku do przodu. Warto jednak spróbować, bo przy dobrej pogodzie ze szczytu można dostrzec położone 100 kilometrów na południe Lazurowe Wybrzeże i majaczące na wschodzie najwyższe wierzchołki Alp z Mont Blanc na czele.
Najlepszą porą na odwiedzenie Prowansji jest wiosna (kwiecień, maj) lub jesień (wrzesień, październik). Lato jest zbyt suche i gorące (temperatura dochodzi niekiedy do 50 stopni C!), a zima zbyt surowa. Wiosną i jesienią dni są na tyle długie, aby zdążyć rozkoszować się wszystkimi atrakcjami regionu, a pogoda wręcz wymarzona na długie spacery, wycieczki górskie, rowerowe czy po prostu zwiedzanie klimatycznych miast i miasteczek wśród wydobywającego się z każdej domowej kuchni i restauracji zapachu śródziemnomorskich potraw.
Jedno z najmniejszych państw współczesnej Europy. Monarchia konstytucyjna z wielkim księciem Henrykiem na czele. Długa i barwna historia monarchii sięga X wieku, kiedy stała się niezależnym lennem Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Na początku XIV wieku Henryk VII Luksemburski sięgnął nawet po koronę Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, co było apogeum roli księstwa w dziejach Europy. Przez kolejne trzy stulecia księstwo należało do Habsburgów, zaś w czasach Napoleona zostało wchłonięte przez Francję.
W kluczowym dla wielu państw roku 1815 (kongres wiedeński) Luksemburg stał się częścią Niderlandów. Nie spodobało się to Luksemburczykom, podobnie jak Belgom, którzy w tym czasie uzyskali niepodległość. Kolejne dekady przyniosły w Luksemburgu wzrost dążeń niepodległościowych, które ostatecznie spełniły się w 1890 roku. Wielkie Księstwo stało się wtedy bytem suwerennym, państwem nowoczesnym. Pięć lat później przyjęto za hymn państwowy pieśń „Ons Hémécht”, po luksembursku: „Nasza ojczyzna”. Słowa pieśni napisał w 1864 roku Michael Lentz, zaś muzykę skomponował Jean-Antoine Zinnen. Obecnie z czterech zwrotek śpiewa się na ogół tylko pierwszą i ostatnią.
– Mój kraj jest niewielki, ale nasz hymn daje nam poczucie ogromnej wspólnoty, wolności i niepodległości – mówi Myriam Oth, 39-letnia nauczycielka. – Hymnu nauczyła mnie moja babcia i z nią kojarzy mi się najbardziej. Dzięki niej odkryłam tę podniosłą melodię i piękne słowa opisujące Luksemburg. Rzeki, przepiękne krajobrazy, winnice, kwiat winorośli i oczywiście wino (śmiech). Hymn działa na mnie jak balsam. Gdy go słyszę, czuję się wolna i bezpieczna. Nasz hymn – „Nasza Ojczyzna” – napawa mnie spokojem. Szkoda może tylko tego, że rzadko go słyszymy na wielkich sportowych imprezach, no może wtedy, gdy jeździli Andy i Frank Schleckowie, bywał grany częściej (śmiech).
Oprócz hymnu Ons Hémécht wzorem innych współczesnych monarchii Luksemburg od 1919 roku posiada równorzędny państwowemu hymn „Wilhelmus”, związany z domem panującym. Autorem jest zapomniany pisarz luksemburski Nikolaus Welter, który napisał słowa do znanej, ale anonimowej, XVI-wiecznej melodii.
Luksemburg po 1945 roku wyciągnął dalekowzroczne wnioski. Pozostał w powojennej pamięci jako niewielki kraj o wielkiej odwadze. Tutejszy ruch oporu należał do najsilniejszych w okupowanej Europie, zaś obywatele księstwa doznali od nazistów wielu cierpień. Zakazano używania ojczystego języka, a konspirującą młodzież wcielano do Wehrmachtu i wysyłano na front wschodni. Ostatnie ciosy zadała wojna księstwu w 1944 roku w ciężkich walkach o Ardeny. Luksemburg stał się sygnatariuszem Paktu Brukselskiego, który przecierał szlak ku Unii Zachodniej, a potem Traktat Północnoatlantycki i wreszcie NATO. Luksemburg ma swój udział w poczęciu i narodzinach Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która z czasem przekształciła się w Unię Europejską. Doskonale radzi sobie ekonomicznie w grupie Beneluksu. Trudno się więc dziwić, że politycy z tego maleńkiego kraju odgrywali i odgrywają znaczące role w polityce europejskiej. Luksemburg jest ważnym centrum europejskich finansów, mieści się tu szereg międzynarodowych organizacji, zaś nieco ponad pół miliona mieszkańców, wypracowuje ponad 105 tys. dolarów PKB na głowę. Mówi się tu w trzech językach: luksemburskim, francuskim i niemieckim. Do tego po angielsku, włosku i portugalsku. Mimo to Luksemburczycy mają silnie rozwinięte poczucie tożsamości narodowej. Na wielu gmachach publicznych przeczytać można wykutą lub namalowaną obywatelską dewizę: Mir Wöelle Bleiwe Wat Mir Sin – Chcemy pozostać takimi, jakimi jesteśmy.