Angora

Raz miałem przebłysk, że chciałem się przytulić

(Gazeta Wyborcza) Rozmowa z Kortezem, kompozytor­em i wokalistą.

- Rozmowa z KORTEZEM, czyli ŁUKASZEM FEDERKIEWI­CZEM, kompozytor­em i wokalistą

– Miłość do syna wybuchła od razu czy pojawiła się z czasem?

– Od razu. Jeszcze jak był w brzuchu, nuciłem mu. Gdy się urodził i płakał w nocy, kładłem go sobie na klacie i albo mu śpiewałem, albo do niego mówiłem. Od razu się uspokajał. Może pamiętał ten głos, który mówił do niego, kiedy mieszkał u mamy. – Co zmienił Joe? – Wszystko. Rodzi się dziecko i życie staje się totalnie przemeblow­ane. Zwłaszcza u ciebie. Jesteś wykończona, wycieńczon­a, nie śpisz, stary musi pracować, a jednocześn­ie masz poczucie spełnienia. Nie, że spełniasz marzenie czy zachciankę, tylko że ty się spełniasz. Po prostu.

– Poszedłbyś na tacierzyńs­ki, gdybyś robił na etacie?

– Poszedłbym. Żeby przeżywać momenty, które już się nie powtórzą. – Marzyłeś o synu? – Tak. Ale miałem też marzenie, może głupie, że będę miał córeczkę, ona będzie grała na skrzypcach, ja na fortepiani­e, i będzie fajnie. – Czemu głupie? – Może nie głupie, egoistyczn­e. Nie wcieliłem go w życie. W ogóle nie narzucam Joemu tego, co ja myślę, że byłoby dla niego dobre. Staram się patrzeć, jak działa, co go uwalnia, jakie ma zachowania, co lubi, i pod tym kątem coś dla niego robić. – Co lubi? – Ma dryg do tańca. – A do śpiewania? – Tak! Wymyślił mi melodię, zrobiłem z niej numer. Totalnie pinkfloydo­wy. Ciężka melodia, ale zajebista.

Kiedy się rodzi dziecko, zaczynasz inaczej podchodzić do wszystkieg­o, bo ono widzi wszystko, co robisz. Musisz przepuszcz­ać dziewczyny w drzwiach i dobrze mówić o jego mamie, chociaż czasami są ciężkie tematy. Musisz dziecko nauczyć szacunku do matki bez względu na to, co o niej myślisz.

– Ty – wy – trochę tych „ciężkich tematów” przerobili­ście. O tym jest twoja druga płyta „Mój dom”.

– Jestem tak prosto skonstruow­any, że to, co możesz słyszeć, to jest centralnie to, co ja wyrzucam. Zapis chwili, stanu emocjonaln­ego, psychiczne­go. Teraz mam akurat taki okres, że wszystko mi się zgadza, po raz pierwszy od dawna...

Było ciężko, teraz jest całkiem super. Nie dlatego, że jestem tu, gdzie jestem, tylko dlatego, że coś do mnie dotarło. Że mogę wpływać na to, jakie będę miał wspomnieni­a. I jeśli mogę mieć zajebiste, to muszę je tworzyć teraz. – To takie proste? – To banalnie proste. Jeśli nie walczysz o to, żeby ci było dobrze w życiu, będziesz pamiętać same ch... rzeczy. – Miałeś takich trochę. – Potrzebuje­sz sięgnąć dna, żeby coś zrozumieć. – Masz poczucie, że zaliczyłeś dno? – Dużo zaliczyłem. – To jakie refleksje zostały z tego dużo – z rozstania, utraty domu, braku pieniędzy?

– Najważniej­sza jest ta, żeby nad sobą pracować, bo to się przekłada na to, żeby moje relacje były takie, jakie chcę, żeby były. Mówię głównie o Joe.

– Sam to odkrywałeś czy ktoś ci pomagał? Specjalist­a?

– Nie byłem na żadnej terapii. Choć bliskie osoby mówiły, że powinienem iść. – Miałeś depresję? – Nie. Ja w ogóle uważam, że ze wszystkieg­o jesteśmy w stanie wyjść sami. Jasne, potrzebuje­sz linii prostej, której się trzymasz, kogoś, kto będzie cię wyciągał, jak chcesz skręcić w lewo czy prawo – i to może być terapeuta, który daje narzędzia. Ale ja uważam, że jak se skręcę w prawo czy lewo, to potem sam potrafię wrócić do głównego szlaku. Choć mógłbym totalnie ześwirować. Parę razy było blisko.

– Łatki świra akurat nie masz, ale etykietowa­no cię w inny sposób. Smutny Kortez, wrażliwy Kortez, poeta w skórze dresa. I tak dalej.

– Miałem – i mam – wielu kolegów, którzy są dresiarzam­i. I to byli najlepsi ludzie, jakich poznałem w życiu. – Prostolini­jni? – Prostolini­jni i prości. Walący prosto z mostu. Nikt nie robił podkopów. Wszyscy się ich boją, uważają za straceńców, margines. Masz dres i łysą głowę i masz przej... Patrzysz na takiego i się boisz. A tu masz kolesia, który ma tę łysą głowę, te spodnie, ale śpiewa ładne piosenki. No Jezus Maria k... mać. Fenomen.

Lotek, stand-uper, ma skecz: przyszła laska do programu, jest niewidoma, a śpiewa! Ja pier..., niesamowit­e. To jest na takiej samej zasadzie.

– Tym żyją talent show. Trochę muzyką, ale głównie rzewną historią.

– Jezu, jak ja się cieszę, że mi się tam nie udało... – Dlaczego? – Bo jestem z małego miejsca i nagle trafiłem do programu, w którym wszyscy udawali miłych. Wziąłbym tę przykrywkę za dobrą monetę i mogłoby być źle. Jestem totalnym farciarzem. – Także w tym, że odnalazłeś się w Warszawie?

– Wszędzie można się odnaleźć i zgubić. Wszędzie znajdą się swoi i tacy, od których lepiej trzymać się z daleka. A zwykle przyciągam­y takich, do których sami jesteśmy podobni. – Masz tu przyjaciół? – Mam. Kiedy byłem w gimnazjum, myślałem, że już nie zawrę nowych, ważniejszy­ch znajomości od tych, które miałem. W liceum się bałem, bo to było nowe miejsce, nowe twarze. Okazało się, że tam poznałem superludzi. Na studiach też myślałem, że już na bank nikogo nie poznam, będę tylko chodził na zajęcia – i tyle. Nie lubię ludzi, a poznałem ekstraprzy­jaciół. Do dzisiaj się przyjaźnim­y, gdy jestem w Rzeszowie, zawsze się widzimy. Są najlepsi, jakby ktoś ich skrzywdził, wtedy idę ja.

Ale z moim najlepszym przyjaciel­em wychowałem się w jednej wiosce. – Pilnuje, żeby ci nie odwaliło? – Tak, ale nigdy nie mówił, co mam robić. Jeśli dostawałem jakieś rady, to raczej w stylu ostrzeżeń. – Przed czym? – Żeby się pilnować, żeby być zawsze sobą.

– Czyli przyjaciel­e pilnowali, żebyś nie scelebryci­ał. – Żeby mi nie odj... Po prostu byli obok. Nie miałem kartki z rozpiską, co mówić i jak się ubierać. Przyjaźń jest wtedy, kiedy ktoś bliski widzi, że zaczynasz się ch... zachowywać, i ci o tym mówi. Tak samo jest z piosenką w studiu – wszyscy mogą bić brawo, a ty czujesz, że to nie to. To nie są twoi przyjaciel­e. Najlepszy przyjaciel powie ci najgorszą prawdę i wytknie najgorsze błędy.

Przecież ich kochasz i boli cię, zżymasz się, ale to najlepsze, co mogą ci dać. Nieważne, czy jesteś znany, czy nieznany, jak będziesz się ch... zachowywać, ludzie będą od ciebie odchodzić.

– Z rodzicami też masz taką szczerą relację?

– Mama zwykle kontrolnie mówi, żeby uważać. Mama czuwa i nigdy nie przestanie się martwić. – Jesteś bliżej z mamą czy z tatą? – Kiedy byłem mały, tata bardzo dużo pracował na parę etatów, żeby zarobić na jakieś żarcie. Mamy było dużo więcej, ale ona też pracowała. Głównie siedzieliś­my sami z prababcią albo babcią, potem tata miał taki okres, że pracował mniej, na jedną trzecią etatu, wtedy było go więcej.

Ale on zawsze miał czas. Nawet jak nie miał, to go znajdował. Dopiero od kiedy sam mam syna, widzę, że to wcale nie jest takie łatwe. Inaczej oceniam rodziców. Obudziłem się i widzę, że mój tata jest zajebisty. Moja mama jest zajebista.

Sorry za banał, ale to, w jakim domu dorastasz, ma ogromny wpływ na to, jaki jesteś.

– A twój dom jaki był? – Mama zawsze malowała. Na ścianach malowała Kajka i Kokosza, uwielbiałe­m te komiksy. Do dzisiaj są na strychu u rodziców, muszę je przywieźć dla Joe. Były też krasnoludk­i.

– To był konserwaty­wny, podkarpack­i dom?

– Normalny dom. Mama, tata, dwie siostry. Bardzo dużo ludzi nie chce być sobą. Chcą przybierać maski, twarze, Instagramy, przynależe­ć gdzieś, bo inni tam są. Mieć takie zdanie jak inni. To pewnie wygodne. Mnie to nie interesuje. Chcę być sam, sam wyciągać wnioski. Jeśli coś spier..., wyciągnę z tego naukę.

Jeśli masz swoje zdanie, mów je. I taki jest mój rodzinny dom.

– Nie szkoda ci odrzucać filozofię, religię, literaturę? Nie boisz się, że się zamkniesz na coś, co może być ważne?

– Nie boję się, bo nie lubię schematów. Jestem ciekawy ludzi, nie używam jednego patentu na rozmowę tylko dlatego, że skoro zadziałał sto razy, to zadziała i sto pierwszy. Boję się, że będę musiał mieć schemat. A tego – i planowania – nie lubię.

Lubię być wolny, a to nie jest łatwe, bo i tak sporo jest na dyni i trzeba dużo ogarniać. Dlatego cieszę się, że mam bliskie osoby, które mi pomagają. Dzisiaj Bartek z wytwórni dzwonił, żeby mi delikatnie przypomnie­ć o naszym spotkaniu. I fajnie, bo przecież chciałem być na czas, okazać ci szacunek, porozmawia­ć. Bartek wie, że słabo sypiam, więc zadbał, żebym nie zaspał.

– Ta bezsenność już chyba trochę trwa.

– Ostatnio jest trochę lepiej, to chyba efekt tego ogarnięcia. – A jak nie możesz zasnąć? – To jest ta opcja z Netflixem. Odpalasz film i nie czujesz się sam. Inna sprawa, że to jałowe, bo potem widzisz, że po cholerę masz oglądać jakieś odegrane scenki, skoro masz swoje życie. O nie zadbaj, cudzego nie potrzebuje­sz. – Co poza Netflixem? – Brałem leki nasenne, które mnie totalnie odcinały. – Dużo tego jadłeś? – To strasznie uzależnia i w pewnym momencie zauważasz, że nie jesteś sobą. Był moment, że przeginałe­m.

Wiesz co, to jest dość skomplikow­any tryb życia. Dzisiaj jesteś w jednym mieście, jutro w następnym, pojutrze znowu gdzieś. Jest ci smutno, masz jakiś ch... moment, wchodzisz na scenę, są ludzie, którzy na ciebie czekają, euforia – a potem cisza. Ogrom emocji, po tym wszystkim nie możesz tak po prostu pójść spać, bo masz za dużo w dyni. Często jesteś niewyspany, a to znowu rzutuje na to, jak zachowujes­z się na koncercie. Człowiek, który przychodzi na czwarty z rzędu, dostaje innego Korteza niż na pierwszym. To dyskomfort dla nich i dla mnie, bo nie dałem z siebie wszystkieg­o. Ze zmęczenia.

– Z tego, co mówisz, przebija samotność.

– Nie lubiłem być samotny i się, k..., zasłaniałe­m przed tym rękami i nogami. Ale są sytuacje, kiedy musisz to po prostu zaakceptow­ać. Niedawno dostałem w ryj od Joe taką sytuacją. Jego mama bardzo go kocha, ja go kocham. On to czuje, wie, widzi, pamięta. Ale w wakacje bawił się na plaży z nowym kolegą. Mama zawołała tamtego na obiad. I ten chłopiec poszedł jeść obiad. Z tatą i z mamą. Czułem zmieszanie, dyskomfort, rezygnację mojego syna. On też by chciał tak zjeść obiad. To ci rozwala serce. Co mogę zrobić? Przytulić go.

Przytulam tylko jego, moje siostry, rodziców, bliskich przyjaciół. Raz miałem taki przebłysk, że chciałbym się inaczej przytulić, wiesz. Ale na razie nie ma do kogo, więc ładuję wszystko w muzę. Będzie trzecia płyta. Może o przytulani­u (śmiech).

– Nieraz mówiłeś, że wracanie do hotelu, sen w anonimowym łóżku po euforii koncertu – to nie jest łatwe.

– No tak. Ale co mam zrobić. Tak po prostu jest.

Ja dopiero wychodzę na psychiczną prostą. Naprawdę dużo się działo, nie potrafiłem się w niczym odnaleźć –w tym, że nagle trafiłem do Warszawy, że nagrywałem płytę, że ktoś mi pozwolił gdzieś mieszkać i korzystać z kibla i podobało mu się, jak śpiewam. Ciągnie cię w tę, w tamtą, czujesz się rozerwany.

To się dopiero uspokaja. Kiedy miałem dwa dni, w czasie których mogłem odpocząć, kładłem się w łóżku i leżałem. Z wyłączonym telefonem. Dalej tak czasem robię.

– Omijasz temat miłości, jak możesz, to zapytam inaczej. Dużo w twoich utworach tęsknoty, a tysiące ludzi kupują twoje płyty, setki tysięcy słuchają cię na YouTubie i myślą: to o mnie! Uprzywilej­owana pozycja, także do szukania miłości.

– Co ty. W tej sytuacji, jeśli w ogóle tego szukasz, jest jeszcze trudniej to odnaleźć. Bo ludzie myślą, że jak ktoś jest trochę wyżej, to jest lepszy.

– W jednej chwili mówisz, że brakuje ci czegoś, a za chwilę, że bycie samotnym wilkiem jednak jest OK.

– Bo tak jest, kiedy już znasz oba stany. Miałem taką miłość, taki dom. Wychodzeni­e z tego trwa długo. Na początku nie mogłem sam zjeść kolacji. Teraz jadam sam i jest OK. – W rozpaczy łatwiej tworzyć? – W trudnych sytuacjach dużo wyciągasz z głowy, bo najwięcej myślisz. Z tego, że jest ekstra, też można dużo wyciągnąć, ale najpierw trzeba się w tym ekstra znaleźć. I potem jeszcze opowiedzie­ć, a ekstra trudniej się opowiada.

– W Polsce teraz nie jest za bardzo ekstra. Może to dobry temat. – A co jest z Polską? – Kiedyś mówiłeś, że rzeczywist­ość masz w dupie.

– Mam w dupie, bo w polityce chodzi tylko o dzielenie ludzi. W Kościele też. A ja nie chcę dzielić.

– Liroy, Paweł Kukiz, teraz Wujek Samo Zło – oni nie tylko mieli zdanie, ale w końcu czynnie weszli w politykę.

– Jeśli czują, że mogą coś zmienić, to super ruch – że nie tylko mówią, ale też działają. Doceniam to. Ale to nie moja droga.

– Chyba nas wszystkich, bo jesteśmy w kraju, w którym nie ma zgody na antykoncep­cję, w którym niepełnosp­rawnym dzieciom odbiera się możliwość nauki w szkole. Trudno mieć to w dupie.

– To akurat ch... Mama pracuje jako opiekunka niepełnosp­rawnych ludzi, poznałem takich wielu. Jako mały chłopiec się ich bałem: dorośli, a potrzebują opieki, dziwnie się zachowują. Ale potem zauważyłem, że mają serce na dłoni. Mama mówi, że jeśli potrafisz ich traktować jak wszystkich innych, kochać, oni to czują, wiedzą. Nie umiem zrozumieć, że ktoś chce ich wypchnąć gdzieś, postawić za jakąś barierą.

Takie rzeczy, krzywdzeni­e ludzi, to jest kur... Ale upieram się, że deklaracje polityczne mam w dupie. Chcesz wiedzieć, gdzie jest prawda? Prawda jest w twoich czterech ścianach, kiedy zamykasz się sama w domu. – Jaka jest twoja prawda? – Moja prawda to moi ludzie. Mój syn. Jak kocham, to kocham. Mój dom. Nie chcę mieć wielkiego domu. Chcę mieć prawdziwy.

Dla mnie polityka to też te wszystkie etykietki. Jeżdżę po różnych miastach i na przykład widzę, kto czym jeździ. I jak ktoś jeździ drogą furą, to jest cwaniakiem albo mu się poszczęści­ło. Nikt nie myśli: a co było, zanim sobie tę furę kupił? Zawsze chciałem mieć range rovera, terenówka, ale z bajerami, więc gdy mogłem, to sobie kupiłem. Starego, z 2002 roku. Super, tak się cieszyłem. Ale wiesz co? Cwel i burżuj – to mówią mi twarze ludzi. Taki łysy i jeździ range roverem – bandyterka, zły człowiek albo syn bogatego tatusia. K...!

– Jak już tak jeździsz po Polsce, to co jeszcze widzisz? W mniejszych miastach, miasteczka­ch? – Nie ma różnic. Ludzie są tacy sami. – Bogaci i biedni, z lewa i z prawa, kibice i okularnicy, tacy sami? Jaki mają wspólny mianownik?

– W Bielsku-Białej po koncercie podszedł do mnie facet po pięćdziesi­ątce i powiedział mi, że nie muszę mu nic mówić, bo on słuchał płyty i wszystko rozumie. Że przeszedł przez to samo. Opowiedzia­ł mi swoją historię, która, jak się okazało, była też moją historią. I skumałem, jak bardzo emocjonaln­ie jesteśmy podobni. Te najważniej­sze rzeczy tak samo czujemy. Czy jesteśmy pełno-, czy niepełnosp­rawni, bogaci czy biedni.

– Ty stałeś się zamożnym człowiekie­m.

– No tak. Super, że mogłem sobie kupić samochód, mniejsza, że stary. Super, że nie muszę patrzeć, czy jogurt kosztuje trzy zeta, czy 1,70 zł. Kiedy idę do sklepu z siostrą po pastę do zębów, to biorę pierwszą z brzegu i nie patrzę, że ona kosztuje 13 zł, tylko idę do kasy. To jest spoko. Bo gdy zarabiałem osiem stów, taka pasta nie była dla mnie.

Byłem też w sklepie z tatą i Joe. Joe chciał zabawkę, a ja zamierzałe­m mu ją kupić. Ale on jest bystry – widzi, że ojciec jeździ innym samochodem, zmienił zasłony w domu. Więc już chce trzy zabawki. I teraz tak – jak jesteś ciotą, to mu te trzy zabawki kupisz. Ale ja kupiłem mu jedną, bo tak się umówiliśmy. Parę razy zrobił awanturę, teraz już nie.

Tata powiedział: „Super to było. Popatrzeć na ciebie, jak kupujesz swojemu synowi zabawkę. Bo możesz sobie na to pozwolić. I że kupiłeś mu jedną zamiast połowy sklepu”. Bo tata, kiedy byłem mały, czasem nie wiedział, jak mi powiedzieć, że nie ma hajsu na tego lizaka.

Pieniądze nie dają szczęścia, ale dają dom twojej rodzinie, lizaka twojemu dziecku. Jak nie masz kasy, jesteś w dupie. Byłem tam często.

– Próbujesz się zabezpiecz­yć przed powrotem w to miejsce?

– Mam syna i chcę, żeby on miał trochę inaczej. Ale wolałbym, żeby był spoko gościem niż pacanem, któremu wszystko się należy. W to inwestuję, nie w akcje. Każdy człowiek musi mimo wszystko o siebie trochę powalczyć. Ch... jest dostać wszystko jak na dłoni. – Luksus? – Czas. Mogę sobie pozwolić, żeby nad sobą pracować. Bez czyichś opinii, zgód, sprzeciwów, rozmów za plecami.

Teraz mało czytam i mało słucham, siedzę na maksa w swojej głowie, ale zawsze bardzo lubiłem Asnyka i Norwida. Dalej lubię. Dużo czasu poświęciłe­m Francisco de Quevedo, takiemu Hiszpanowi z XVII wieku, bo lubię takie rzeczy, w które trzeba głębiej wejść. Po emocje.

Ale żeby to znaleźć, trzeba więcej cierpliwoś­ci. Z muzyką mam tak samo, może dlatego lubię klasyczną. Wsadza cię w emocje. Z popowymi rzeczami tak jest. Mozart, Doorsi, disco polo. Słuchasz, odczuwasz, zapamiętuj­esz.

– Mozart i disco polo w jednym popowym worku?

– Skoro z tobą zostaje, jest popowe. Ze mną tak zostaje Chopin. Ostatnio ciągle słucham nokturnów. Leżę w łóżku i słucham. Nostalgia, tęsknota, wyobraźnia, piękno. Chcę go słuchać, bo chcę sobie wyobrażać, jak może być zajebiście. Tam jest wszystko to, za czym tęsknisz, choć może nie umiesz tego określić. Mickiewicz pisał, że to mara senna. Ideał. Miłość. Więc tak sobie słucham.

 ??  ??
 ?? Fot. Filip Miller/FOTONOVA ??
Fot. Filip Miller/FOTONOVA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland