Przeczytane
LEPIEJ NIE UDAWAĆ Polscy ateiści wychodzą z ukrycia i poszukują wspólnoty. W ich IX zlocie w Ustroniu uczestniczyło 60 osób. – Przyjeżdżają ludzie bardzo młodzi albo starsi. Z przewagą tych drugich. Sporo jest zawsze osób na emeryturze, może dlatego, że mają więcej czasu. Brakuje uczestników w wieku 30 – 40 lat, to najmniej aktywna grupa. Mamy stałych bywalców, ale na każdym zlocie co najmniej jedna trzecia to nowi. Przewinęło się więc już kilkaset osób – mówi Marek Łukaszewski, prezes Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego. Fundacja istnieje od pięciu lat. Współtworzyła komitet „Ratujmy Kobiety”, zbierała podpisy pod projektem „Świecka Szkoła”, jest organizatorem międzynarodowego przedsięwzięcia „Dni Ateizmu” i wydawcą pisma „Przegląd Ateistyczny”. Najstarszy ateista, który przyjechał do Ustronia, ma 84 lata. To były inżynier budowlany, warszawiak, syn powstańca. – Nigdy nie byłem ani w ZMP, ani w PZPR – zastrzega. Pragnie doprowadzić do zbiorowej apostazji w Polsce, by wszyscy niewierzący, którzy kiedyś zostali ochrzczeni, a nie chcą już figurować w kościelnych statystykach, podpisali akt wystąpienia z Kościoła. – Kościół powtarza, że około 92 procent Polaków to katolicy. Kiedy apostazji dokonujemy indywidualnie, nikt o tym nie wie poza nami. Tysiące osób mogą wystąpić z Kościoła, a oni będą nadal mówili o 92 procentach. Nie obchodzi mnie prawo kanoniczne, które ustaliło dla apostatów skomplikowane procedury. Nikt nie może być przetrzymywany w żadnej organizacji siłą. Potrzebny jest więc głośny medialnie, symboliczny zryw. Najmłodsza ateistka na zlocie to 32-latka. – Szukam ludzi, którzy tak jak ja pragną dyskusji. A to poszukiwanie rozpoczęło się na fali frustracji z powodu PiS i wpieprzania się Kościoła we wszystko. Strasznie mnie ucieszyła wiadomość, że w Polsce jest ateizm, że to jest jakoś ustrukturyzowane, że nie jestem sama. Kontaktu z podobnie myślącymi szukała też 37-letnia Weronika, która nie znajduje oparcia nawet we własnym chłopaku. – Całe życie chodził do kościoła, bo mama mu kazała, zbuntował się dopiero po trzydziestce. Ale choć nie wierzy, nigdy nie nazwie się ateistą. Kiedyś wydusiłam z niego, żeby wreszcie powiedział, o co mu chodzi. I co się okazało? Że przecież nie wiadomo, czy Bóg jest, czy go nie ma, że może na wszelki wypadek lepiej udawać. Rozumiesz, udawać, że się wierzy. Na podst.: Katarzyna Surmiak-Domańska. Jesteśmy dobrzy bez Boga. Duży Format/Wyborcza.pl Wybrała i oprac. E.W.