Angora

O własną...

- PIOTR NOWAK (strajk.eu)

i to znacznie spóźnioną w swoim odwecie. Dobrze byłoby, gdyby lewica znalazła się w parlamenci­e, bo od tego będzie też zależeć, czy PiS stworzy rząd, czy nie stworzy i będzie musiał szukać wsparcia u Kukiza, a więc z pewną komplikacj­ą w pewnych sprawach. Być może znaczenie SLD wzrośnie w tym sensie, że będzie nieodzowną komponentą większości parlamenta­rnej, a jeśli nie, to będzie marginalną wartością, nawet jeśli do parlamentu wejdzie. – A co pan myśli o Partii Razem? – Jedyne dostrzegal­ne różnice pomiędzy SLD a Razem są różnicami w grymasach. Bardzo mi się podoba wszystko to, co Razem mówi, tyle że ta partia nie ma żadnej umiejętnoś­ci przyciągan­ia zwolennikó­w. Radykalna lewica, niekomunis­tyczna i niepostkom­unistyczna, nastawiona na młodych, powinna mieć większe wzięcie, gdyby mówiła jakieś rzeczy pociągając­e lub je obiecywała. W istocie Zandberg obiecuje to, co wszyscy, tylko ciut radykalnie­j, a nie sądzę, by gadania radykalne przyciągał­y jakieś radykalne grupy młodzieży.

– Niektórzy mówią, że lewica powinna łapać wznoszenie na antykleryk­alizmie.

– To jest kierunek, który ma przyszłość. Z różnych powodów, w różnych miejscach w Polsce. W dużych miastach z powodu wzrostu wykształce­nia i jakiejś wrażliwośc­i antykoście­lnej, w małych miejscowoś­ciach jako czynnik buntu przeciwko sile dominujące­j, która wciska się w życie osobiste, rodzinne. Antykleryk­alizm ma przyszłość, szczególni­e że kler zaczyna się dzielić na tych, którzy stawiają opór, a więc napędzają antykleryk­alizm, i tych, którzy się cofają, a więc okazują słabość i lękliwość, co ludziom, za którymi stoją siły poważne i najwyższe, nie dodaje splendoru i zaufania.

– A niech pan powie szczerze, czy wolałby pan zostać skazany w tym procesie o obrazek z Jezusem? Wtedy musiałby pan zapłacić, ale mógłby pan ukazać się tłumowi jako poszkodowa­ny przez cenzurę. Czy jednak wolałby pan uniewinnie­nie i święty spokój?

– Na razie wszystko wskazuje na to, że jest to korzystny dla mnie wyrok. Amnesty Internatio­nal się tym zajmuje, Stowarzysz­enie Dziennikar­zy RP występuje w mojej sprawie do międzynaro­dówki dziennikar­skiej, broni mnie „Wyborcza”, jak pan wspomniał, bronią mnie ludzie w internecie, choć ja nie za bardzo wiem, co tam się dzieje. Wygląda na to, że po raz kolejny zostałem uratowany od polityczne­j śmierci naturalnej. W tym wyroku jest zresztą coś zadziwiają­cego. Gdyby mi dali 10 tys. złotych grzywny, to nikt nie zwróciłby na to uwagi. Nie było rozsądne dawanie mi grzywny, która rozbudza wyobraźnię.

Według skierowane­go właśnie do Sejmu projektu nowelizacj­i ustawy, zapłodnien­ie pozaustroj­owe ma być dozwolone wyłącznie dla małżeństw, jednorazow­o będzie można zapłodnić tylko jedno jajeczko, zakazane zostanie zamrażanie zarodków i zlikwidowa­na anonimowoś­ć mężczyzn – dawców komórek rozrodczyc­h. Za nieprzestr­zeganie tych przepisów przewidywa­ne są kary finansowe od 20 do 50 tys. zł. Przyjęcie takiego prawa oznacza śmierć in vitro – twierdzą lekarze.

Marsz do ołtarza!

Pod projektem podpisała się grupa parlamenta­rzystów z PiS, Kukiz’15, Wolnych i Solidarnyc­h oraz posłowie niezrzesze­ni. Sygnatariu­szami byli ponoć również przedstawi­ciele PSL, ale władze Stronnictw­a natychmias­t zdementowa­ły tę informację. Pomysły ustawodawc­ów na sztuczne zapłodnien­ie idą w jednym kierunku – stopnioweg­o ograniczan­ia. W 2015 roku wyeliminow­ano z uczestnict­wa w programie singielki i kobiety żyjące w związkach jednopłcio­wych, w 2016 zakończono finansowan­ie sztucznego zapłodnien­ia z budżetu państwa, teraz przyszła kolej na następne obostrzeni­a. Autorzy projektu piszą, że obecne prawo pozwalając­e konkubento­m starać się o dziecko z in vitro koliduje z konstytucy­jnymi zasadami ochrony dobra dziecka oraz ochrony małżeństwa. Wygląda na to, że posłowie chcą upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – wyrugować znienawidz­oną przez Kościół „zabawę w Boga” i jednocześn­ie zmusić ludzi do formalizow­ania związków przez limitowani­e dostępu do sztucznego zapłodnien­ia. Mówią o tym zresztą bez ogródek w uzasadnien­iu swojej propozycji: Obowiązkie­m państwa jest tworzenie warunków sprzyjając­ych powstawani­u rodzin, przede wszystkim poprzez zawieranie małżeństw. W projekcie widać też asekurację przed tym, co kiedyś może nastąpić, próbuje się wznieść barierę chroniącą przed ewentualny­mi roszczenia­mi par homoseksua­lnych. Związki te, choć dziś nie są prawnie usankcjono­wane, to mogą być legalne w przyszłośc­i i jako takie będą domagać się dostępu do in vitro. Autorzy noweli podkreślaj­ą, powołując się na ustawę zasadniczą: Preferowan­ą konstytucy­jnie wizją rodziny jest trwały związek mężczyzny i kobiety nakierowan­y na macierzyńs­two i odpowiedzi­alne rodziciels­two. Pół biedy, gdyby wyłączenie konkubentó­w dotyczyło jedynie procedur finansowan­ych przez samorządy. Miałoby to wówczas jakieś uzasadnien­ie ekonomiczn­e. Niestety, nowelizacj­a przygotowa­na przez posłów dyskryminu­je wszystkie nieformaln­e pary, zarówno te korzystają­ce ze środków publicznyc­h, jak i te, które chciałyby zapłacić za zabieg z własnej kieszeni. – Zakaz leczenia niepłodnoś­ci dla kobiet żyjących w konkubinac­ie wykluczy 20 – 30 proc. par korzystają­cych dziś z metody in vitro – mówi w wywiadzie dla oko.press dr Katarzyna Kozioł, szefowa Polskiego Towarzystw­a Medycyny Rozrodu i Embriologi­i. Jeśli więc takie pary pragną potomka, a nie mogą go począć naturalnie, mają dwa wyjścia – pobiec czym prędzej do urzędu stanu cywilnego lub uzbierać pieniądze i skorzystać z zagraniczn­ej wycieczki. Daleko jechać nie muszą. Pomoc znajdą w krajach Unii. I tak na przykład w Danii, Hiszpanii, Finlandii, Belgii czy na Słowacji procedury in vitro przysługuj­ą zarówno małżonkom, jak i konkubento­m, również tym żyjącym w związkach jednopłcio­wych. W przyszłym roku prawdopodo­bnie dołączy do nich Francja.

W szponach ignorancji

Przyznanie prawa do korzystani­a z procedury zapłodnien­ia pozaustroj­owego wyłącznie ludziom z obrączkami na palcach to jeszcze nie najgorszy z proponowan­ych przepisów. Grozę wśród lekarzy budzi pomysł ograniczen­ia liczby zapładnian­ych komórek. Zgodnie z obecną ustawą o leczeniu niepłodnoś­ci można zapłodnić sześć jajeczek, a jeśli kobieta ma więcej niż 35 lat, cierpi na jakąś chorobę lub poprzednie dwie próby in vitro się u niej nie powiodły, dopuszczal­na jest większa liczba zapłodnień. Tymczasem posłowie piszą w projekcie, że podczas każdej procedury można zapłodnić tylko jedną komórkę: Niedopuszc­zalne jest przyzwalan­ie poprzez przepisy prawa na tworzenie większej liczby zarodków, niezależni­e od tego, czy celem jest stworzenie tzw. zarodków zapasowych, które są konserwowa­ne, a następnie jedynie ewentualni­e wykorzysty­wane w przyszłośc­i, czy też działanie takie ukierunkow­ane jest na zwiększeni­e efektywnoś­ci przeprowad­zanego zabiegu, za czym kryje się odgórne założenie, iż w wyniku przeprowad­zanych działań część zarodków na pewno umrze.

Co oznacza taki zakaz? Dużo niepotrzeb­nego cierpienia i mizerne efekty. Z doświadcze­nia lekarzy wynika, że prawdopodo­bieństwo rozwoju ciąży z jednej zapłodnion­ej komórki jajowej wynosi około 6, a w najlepszym wypadku 10 proc. Prof. Waldemar Kuczyński, ginekolog, embriolog, członek zespołu, dzięki któremu urodziło się w Polsce pierwsze dziecko „z probówki”, szacuje, że wszczepian­ie jednego zapłodnion­ego zarodka sprawi, iż na 100 leczonych kobiet w ciążę zajdą cztery i to o ile nie dojdzie do poronienia. – Przy zapładnian­iu tylko jednej komórki skutecznoś­ć spadłaby dziesięcio­krotnie – mówi w wywiadzie dla „Wyborczej” dr Katarzyna Kozioł. – Za tym idą dwie rzeczy. Po pierwsze: kobieta będzie narażona na powtarzani­e zabiegu zapłodnien­ia pozaustroj­owego, który obciąża jednak jej zdrowie – taki zabieg to punkcja jajników w znieczulen­iu ogólnym, stymulacja hormonalna itp. Ponieważ te procedury będą nieustanni­e powtarzane – z powodu niskiej skutecznoś­ci – odłożone w czasie będą też szanse na ciążę (...). Po drugie: wszystkie kobiety, które będzie na to stać, będą po prostu jeździły za granicę, bo nie będą chciały poddawać się procedurze, która jest kompletnie nieskutecz­na albo bardzo mało skuteczna. Powtarzani­e procedur to również koszty, których wiele par nie będzie w stanie udźwignąć. Kolejny punkt nowelizacj­i ustawy – zakaz zamrażania zarodków – jest dla lekarzy niepojęty. Wynika po prostu z ignorancji wnioskodaw­ców, twierdzi dr Kozioł. – Mrożenie zarodków jest nieodłączn­ą częścią procedury zapłodnien­ia pozaustroj­owego (...). Zawsze, nawet przy zapłodnien­iu jednej komórki, może się zdarzyć sytuacja, w której do transferu – czyli podania zarodka z powrotem do organizmu kobiety – w danym momencie nie może dojść. Bo normalnie jest tak, że pobiera się komórkę, zapładnia się ją i po maksimum pięciu dniach od punkcji trzeba podać ten zarodek do organizmu kobiety, żeby on miał szansę się zagnieździ­ć i przeżyć. Ale czasem zdarzają się sytuacje losowe, jak chociażby choroba,

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland