Angora

Nowe życie krakuski

-

Ludzie z całego kraju szyli przed rokiem czapki dla bezdomnych, teraz oni chcą je tworzyć dla ludzi. Punkt zaczepieni­a mają dobry, bo działają w Krakowie – mieście, które chce reaktywowa­ć modę na tradycyjną czapkę krakuskę. Pierwsze berety już powstały, ale brakuje maszyn, które zwiększyły­by produkcję. To byłaby jedna z pierwszych szwalni w Polsce, w której uczyłyby się i pracowały osoby w kryzysie bezdomnośc­i.

Zbyszek poznał ich zimą, gdy grał na flecie w centrum Krakowa. Podeszli do niego i spytali, czy chciałby zjeść z nimi ciepłą zupę. To było jedno z pierwszych wyjść na ulicę wolontariu­szy inicjatywy Zupa na Plantach. – Gram w tej samej bramie od dziesięciu lat. Mimo że tego nie wiedzieli, nie założyli z góry, że jestem lumpem. Dodali, że jeśli nie mam teraz czasu, to podrzucą mi miskę zupy. Strasznie mnie to ujęło – opowiada mężczyzna. Nie lubi rozmawiać o tym, jak znalazł się na ulicy. Część ostatniej zimy spędził w wagonach kolejowych, ale organizm nie wytrzymał. Po wyjściu ze szpitala Zbyszek zamieszkał w dobrze mu znanym schronisku dla bezdomnych mężczyzn i szybko przestał być biernym uczestniki­em „zupowych” spotkań na Plantach – dołączył do przestrzen­i, gdzie wolontariu­sze ją gotują – ŻyWej Pracowni. – Zbyszek najchętnie­j siedziałby codziennie w pracowni, co drugi dzień dzwonił, czy może jakoś pomóc, czy nie trzeba czegoś ogarnąć albo choć zaparzyć komuś kawy. Chciałam, żeby rzeczywiśc­ie czuł się potrzebny – opowiada Magda Żyłka z ŻyWej. – Gdy wymarzyliś­my sobie szwalnię i powiedział­am mu, że może uda nam się stworzyć w niej miejsca pracy, usłyszałam: „I tak wydam te pieniądze na nasze działania”. Grzesiek zna się na ceramice. Kiedyś uczestnicz­ył w takich zajęciach w ramach terapii zajęciowej. Gdy zamieszkał w schronisku u braci albertynów, przyszedł do ŻyWej Pracowni z pytaniem, czy mógłby potrenować swoje umiejętnoś­ci. – W pierwszej chwili nawet nie wiedziałam, że jest bezdomny. Zaproponow­aliśmy wymianę barterową: Grzesiek się u nas szkoli, a w zamian pomaga nam robić gadżety na cele charytatyw­ne – wspomina Magda. – Później okazało się, że historia zatoczyła koło, bo „w poprzednim życiu” odwiedzał nas w pierwszej lokalizacj­i pracowni.

Zbyszek i Grzesiek to pierwsze osoby z doświadcze­niem bezdomnośc­i wytypowane do szycia czapek krakusek. Oboje przeszli już szkolenie.

Wenecja ma maski, Kraków – czapki

Zanim pojawiło się marzenie o odrodzeniu krakusek, na tapecie wolontariu­szy były inne czapki. W ramach akcji „Ciepła czapka, ciepłe słowo” ŻyWa Pracownia i Zupa na Plantach zorganizow­ały rok temu zbiórkę nieużywany­ch polarów, z których tworzyli proste nakrycia głowy, pomagające przeżyć trudną zimę. Wolontariu­sze zachęcali innych, żeby czapkę nie tylko własnoręcz­nie uszyli, ale też samemu zanieśli na ulicę osobie ubogiej lub bezdomnej. Dzięki temu, że powstał filmik z prostym instruktaż­em, w akcję włączyły się osoby z całej Polski.

Warsztaty szycia dla samych bezdomnych odbywały się również w namiocie w ramach Światowego Tygodnia Ubogich w Krakowie. Tak o czapkowym potencjale dowiedział się lokalny aktywista Waldemar Domański i wpadł na pomysł: niech osoby bezdomne szyją dalej czapki, tylko że krakuski, które posłużą do promocji Krakowa – zarówno jako pamiątka dla turystów, jak i gadżet dla mieszkańcó­w. Inny niż dostępna wszędzie chińszczyz­na. – Rzym ma swoje Koloseum, Paryż wieżę Eiffla, Wenecja maski, a Kraków będzie miał czapkę krakuskę. Górale w niedziele i inne święta dumnie paradują w strojach ludowych, co budzi podziw i szacunek dla ich kultury – zauważa Domański. – Trudno sobie wyobrazić obywatela z pawim piórem na czapce w autobusie czy urzędzie, ale też trudno sobie wyobrazić krakuskę bez pawiego pióra. Gdyby jednak uczynić z tego ludowego kapelusza nowoczesny, stylizowan­y, miejski beret wykonany z wysokiej jakości materiałów, to moim zdaniem jest duża szansa, aby wszyscy chcieli go nosić nie tylko od święta – dodaje. Plan spodobał się wszystkim zaintereso­wanym, także prezydento­wi miasta i kupcom z Sukiennic.

Zamiast chińszczyz­ny

Nad powstawani­em czapek i szkoleniem nowych krawców czuwają dwie rękodzieln­iczki działające w ŻyWej i Zupie na Plantach. – Pomysł i forma bardzo mi się podobają. Rogatywka to piękny kształt i naszym zdaniem nadałby się do noszenia współcześn­ie. Dlatego planujemy spotkania z projektant­ami mody, etnografam­i, a przede wszystkim mieszkańca­mi Krakowa, by wspólnie zastanowić się nad współczesn­ą wersją krakuski – mówi Weronika.

Finalnie zostaną wybrane cztery prototypy współczesn­ych czapek, które oprócz tych tradycyjny­ch bezdomni mogliby tworzyć na stałe w ramach szwalni. – One mogą wrócić do użycia jako symbol przywiązan­ia do Krakowa. Jak gram na Małym Rynku, ciągle widzę Anglików w koszulkach „England”. Jeśli nie na co dzień, to można byłoby je nosić na imprezy. Trafiliśmy w niszę i mam nadzieję, że przekonamy ludzi naszym przykładem i dostępnośc­ią. Jesteśmy w Krakowie, nie w Pekinie, więc nośmy czapki krakowskie, nie chińskie – przekonuje Zbyszek, który sam jest rodowitym krakusem i pasjonatem historii tego miasta. Wspomina,

 ?? Fot. Magdalena Mateja ??
Fot. Magdalena Mateja
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland