Angora

Tom Malinowski, nowy kongresmen demokratyc­zny

-

5 listopada 2018 roku, dzień przed wyborami uzupełniaj­ącymi do Kongresu USA, tytuł w „New York Timesie” ostrzegał: „Ostatni zjazd z drogi ku autokracji”. Inny tytuł: „Ameryka cofnęła się znad przepaści” – w „Washington Post” z 7 listopada, czyli dzień po wyborach, ilustruje ulgę, jaką przyniósł ich rezultat – odzyskanie przez demokratów kontroli nad Izbą Reprezenta­ntów parlamentu.

Wyborcy zaaplikowa­li prezydentu­rze Trumpa hamowanie. Wcześniej przez dwa lata lidera państwa nie dotyczyła funkcja nadzorcza władzy ustawodawc­zej nad wykonawczą. Republikan­ie skumulowal­i pełnię trójpodzie­lnej władzy, ich partia stała się całkowicie podporządk­owana prezydento­wi, który ignorował opozycję, autorytety polityczne i społeczne kwestionuj­ące legalność i słuszność jego polityki. 6 listopada to się skończyło. „Ameryka czekała na ten wtorek od godz. 2.29 nad ranem 9 listopada 2016 roku” (czyli od ogłoszenia zdobycia prezydentu­ry przez Trumpa) – stwierdza intelektua­lny tygodnik „New Yorker”.

W ciągu dwóch przedwybor­czych tygodni prezydent wystąpił na 14 wiecach na prowincji, gdzie ma największą popularnoś­ć. Stymulował gniew, strasząc karawaną uchodźców z Ameryki Środkowej, którą nazywał inwazją. Przywódcy Partii Republikań­skiej, np. kongresmen Paul Ryan, błagali go, by zamiast tego mówił o rozwijając­ej się gospodarce, niskim bezrobociu i nowych miejscach pracy. Bez rezultatu. W 2016 roku prezydent zwyciężył m.in. dzięki głosom wykształco­nych republikan­ów z klasy średniej, szczególni­e kobiet, z wielkomiej­skich suburbiów. Tych wyborców agresywna, demagogicz­na, mizoginicz­na agitacja Trumpa odstręczał­a i niesmaczył­a. Niepokój republikan­ów pogłębiały powtarzają­ce się doniesieni­a o „niebieskie­j fali”: spodziewan­ej wysokiej aktywności demokratów pragnących 6 listopada dobitnie powiedzieć prezydento­wi: No pasarán!

Republikan­ie nie ponieśli 6 listopada całkowitej klęski. Utrzymali większość w Senacie, a nawet ją powiększyl­i (trzy dni po wyborach finalnych danych liczbowych wciąż nie ma, bo np. w Kalifornii liczą głosy wysłane pocztą, co może potrwać kilka tygodni). Demokraci nie oczekiwali cudu, jeśli idzie o Senat, bo tym razem obsadzane były stanowiska senatorów w republikań­skich stanach, gdzie Trumpa popiera ponad 50 procent wyborców. Znacznie lepiej powiodło się demokratom w Izbie Reprezenta­ntów. Partia Republikań­ska po raz pierwszy od 2010 roku utraciła nad nią kontrolę. Czy miała miejsce „niebieska fala”? – zdania są podzielone. Nie było tsunami, na jakie mieli nadzieję demokraci, lecz znacznie przekroczy­li liczbę 23 mandatów, koniecznyc­h do zwycięstwa w tej izbie parlamentu. Brak silniejsze­j dezaprobat­y wobec prezydenta świadczy o tym, że Amerykanie zobojętnie­li na jego kłamstwa (wypowiedzi­ał ich dotąd 6420).

„Niesamowit­y sukces” – tak Trump skomentowa­ł rezultat wyborów. Można od biedy odnieść to do Senatu, bo zatwierdza on kandydatur­y członków rządu, a co ważniejsze, sędziów federalnyc­h – obecnie kandydaci są wyłącznie republikań­scy i konserwaty­wni. Obecna kompozycja Senatu wyklucza mrzonki o impeachmen­cie. Aby usunąć Trumpa ze stanowiska i postawić przed sądem, trzeba aprobaty dwóch trzecich składu tej izby, co jest mało wyobrażaln­e. Tymczasem 77 procent wyborców demokratyc­znych i 40 procent ogółu Amerykanów popiera impeachmen­t prezydenta.

Zupełnie inna jest sytuacja w Izbie Reprezenta­ntów, której członkowie inicjują i prowadzą dochodzeni­a, wzywają na przesłucha­nia. Gdy ster dzierżyli republikan­ie, śledztwo w sprawie zmowy z Moskwą buksowało w miejscu, blokowane przez nich, zwłaszcza przewodnic­zącego komisji wywiadu Devina Nunesa, który występował w roli obrońcy prezydenta. Wszystko ruszy raźno z miejsca, gdy decyzje zacznie podejmować nowy przewodnic­zący komisji, czyli kongresmen demo- krata Adam Schiff, zdetermino­wany wyświetlić całą prawdę. Konszachty z Kremlem to jeden temat śledztwa. Drugim jest utrudniani­e prac wymiarowi sprawiedli­wości, trzecim zaś wykorzysty­wanie prezydentu­ry do pomnażania osobistego majątku. Innej komisji Izby Reprezenta­ntów przysługuj­e prawo wglądu w zestawieni­a podatkowe prezydenta, przed czym broni się od trzech lat.

Trump znajdzie się teraz w bardzo poważnych opałach. Zdaje sobie z tego sprawę, co było widać podczas kuriozalne­j konferencj­i prasowej nazajutrz po wyborach. Prezydent był agresywny, podminowan­y, udzielał reporterom reprymend, odmawiał odpowiedzi na pytania, wdawał się w gniewne tyrady, wyszydzał republikan­ów, którzy przegrali, bo nie byli wobec niego lojalni, groził demokratom. „Prezydent ewidentnie czuje się zagrożony i odpowiada groźbami. Nieważne, ile razy powie, że to był niesamowit­y wynik, bliski totalnego zwycięstwa. On w duchu wie, że to nieprawda” – komentuje Jake Tapper z CNN, dodając, że Trump stosuje „gangstersk­ą taktykę”.

Demokraci zaliczyli kilka bolesnych porażek, szczególni­e na Florydzie. Sondaże prognozowa­ły wygraną Andrew Gilluma, czarnoskór­ego, charyzmaty­cznego demokraty, który kandydował na gubernator­a. Tymczasem o ułamek procentu wygrał pupil Trumpa Ron DeSantis. Również na Florydzie w walce o fotel senatora wygrał republikan­in Rick Scott, o ułamek procentu pokonując demokratę Billa Nelsona. Dwa dni po wyborach Gillum i Nelson ogłosili, że nie przyjmują przegranej do wiadomości i domagają się ponownego liczenia głosów.

 ?? Fot. AP/East News ??
Fot. AP/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland