Nowa Kaledonia woli Francję od niepodległości
Nowa Kaledonia pozostanie francuska. W wyniku referendum przeprowadzonego w niedzielę przeciwnicy ogłoszenia niepodległości uzyskali 56,4 procent głosów, zgodnie z sondażami z ostatnich dni.
Emmanuel Macron wyraził „swoją ogromną dumę, że razem przeszliśmy ten historyczny etap”. – To także duma dla mnie jako szefa państwa, że większość Kaledończyków wybrała Francję – powiedział. Referendum zostało przewidziane porozumieniem podpisanym w Numei w 1998 roku. Jego celem było kontynuacja pojednania między Kanakami – rodowitymi mieszkańcami terytorium – i tzw. Caldoches, populacją pochodzenia europejskiego, po brutalnych powstaniach w latach 80.
Pierwsze porozumienia, mające na celu uspokojenie napięć, zostały podpisane w 1998 roku, co pozwoliło nadać archipelagowi prowizoryczny status i przygotować podstawy do przeprowadzenia referendum. Jak podkreślił prezydent, „ten dzień był spotkaniem, które wyznaczyli sobie Kaledończycy i państwo, aby pokonać podziały”.
Łagodzenie nastrojów
Chociaż „nie” wygrało dosyć wyraźnie, zwolennicy niepodległości osiągnęli wynik wyższy od zapowiadanego, zdobywając 43,6 procent głosów. To zwycięstwo Gérarda Reigniera, szefa kampanii FNLKS, ruchu proniepodległościowego. „Będziemy nadal głosić naszą chęć uniezależnienia się od Francji. Wynik doskonale pokazuje, że środowisko niepodległościowe nie przegrało, a wręcz przeciwnie, zwyciężyło. Muszą się z nami liczyć” – cieszył się Reignier w wywiadzie udzielonym lokalnemu kanałowi telewizji publicznej kilka minut po ogłoszeniu rezultatów. Dzięki tak dobremu wynikowi niepodległościowcy zażądają zapewne dwóch nowych referendów. Porozumienie z Numei określa bowiem, że jeśli w pierwszym zwyciężą przeciwnicy niepodległości, w ciągu najbliższych czterech lat mogą zostać zorganizowane kolejne dwa – co zostało uznane za konieczność, aby zapewnić spokój głosowania.
Chociaż prezydent Emmanuel Macron w swoim wystąpieniu z Pałacu Elizejskiego zapewniał, że „rozumie rozczarowanie” niepodległościowców, nie wspomniał o takim scenariuszu, woląc łagodzić nastroje. Szef państwa podkreślił także bardzo wysoką frekwencję. W referendum wzięło udział 80 procent uprawnionych do głosowania, które pozwoliło wyłonić „jedynego zwycięzcę”. Prezydent zapowiedział również, że „w nadchodzących tygodniach rząd zaproponuje władzom Nowej Kaledonii spotkanie”, podkreślając, że „nie ma innej drogi niż dialog”. W poniedziałek w Numei oczekiwani są premier Francji Édouard Philippe oraz minister ds. terytoriów zamorskich Annick Girardin.
Również członkowie francuskiej opozycji pochwalili decyzję Kaledończyków. „To historyczny moment: Kaledończycy połączyli swój los z Francją” – pogratulował Laurent Wauquiez, prezydent LR (Republikanie). „Ciągle pamiętam słowa generała de Gaulle’a, skierowane do Kaledończyków 52 lata temu: „Macie francuską rolę do odegrania w tym rejonie świata. Jesteście częścią Francji, jesteście Francją południową” – kontynuował. Przewodnicząca RN (Zgromadzenie Narodowe, dawny Front Narodowy), Marine Le Pen, cieszyła się ze „wspaniałego przywiązania Kaledończyków do Francji”. Pierwszy sekretarz Olivier Faure PS (Partia Socjalistyczna) chwalił z kolei „debatę w duchu odpowiedzialności i bez popadania w skrajności”. Jedynie France Insoumise (Francja niepokorna) ubolewała nad wynikami wyborów, podkreślając swoje „głębokie rozczarowanie” wobec „konieczności uzyskania pełnej suwerenności przez mieszkańców archipelagu”.
Spalone samochody i chuligańskie wybryki
Po stosunkowo spokojnej kampanii między lojalistami a niepodległościowcami w niedzielę miało miejsce kilka chuligańskich wybryków w trakcie liczenia głosów. Biuro wysokiego komisarza Nowej Kaledonii poinformowało o spalonych samochodach, zwłaszcza w popularnej dzielnicy Montravel w północnej Numei, oraz o przypadkach rzucania kamieniami. W Numei podpalono także opuszczony sklep w centrum miasta, poinformował portal Nowiny Kaledońskie. Dwie osoby zostały tymczasowo aresztowane. (MS)