Angora

Czym się odurzać?

OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

- KRYSPIN KRYSTEK

Ostatnie wybory pokazały, że Polska dzieli się cywilizacy­jnie na dwie krainy: miejską i podmiejską. Z tym, że podmiejska – wbrew nazwie i utartym zwyczajom – znalazła się nad miastami, jest górą i je sobie podporządk­owuje.

Miasta zabarykado­wały się przed rządem i stały bastionem opozycji, gdzie rząd nie ma wstępu. Największą metropolią rządową, w której rządzi rząd, jest Zamość; oprócz niego w skali kraju są jeszcze tylko trzy mniejsze miasta.

Piotr Skwiecińsk­i z tygodnika Sieci wskazuje na najbardzie­j prawdopodo­bny w tym układzie kurs rządowy: dalsze „rozpalanie na prowincji negatywnyc­h emocji skierowany­ch przeciwko elitom III RP, a w tle – przeciw bogatym, liberalnym metropolio­m”, albowiem „tylko mobilizacj­a prowincji zapewni [PiS-owi – przyp. MO] sukces wyborczy na skalę umożliwiaj­ącą kontynuacj­ę rządzenia”. Przewidują­c to, ale i się obawiając takiej eskalacji, autor proponuje rządzącym „zagryźć wargi” – tak to tytułuje. Chodzi o to, żeby nie zagryzać nikogo, a jeśli już koniecznie kogoś muszą, to tylko swoje wargi. Czy to jest aby realne?

Wprost już widzi coś zupełnie odwrotnego: „ powyborcze zaostrzeni­e kursu”. Miast PiS nie odbije, więc skupi się na kokietowan­iu swojej bazy podmiejski­ej. Na przykładzi­e Morawiecki­ego widać, że nawet wszystkie próby „europeizac­ji” kończą się tam tym samym: jeszcze większą pisowością. Premier, który miał być odtrutką na partyjną Szydło, w miarę upływu czasu wychodzi z partyjnego worka w jeszcze większym stopniu niż ona sama.

Cały czas przerabiam­y więc kolejne warianty dowcipu o tym, jak skorpion przepływa przez rzekę. Pamiętają Państwo. Płynie skorpion na grzbiecie żaby, którą przekonał, że przecież jej nie użądli, bo sam by zginął. Ale w końcu to robi, bo jego natura jest silniejsza.

Mit, że „polska wspólnota narodowa zacznie przypomina­ć ogromny PiS, okazała się bezspornie i empiryczni­e nierealna” – uświadamia im Piotr Skwiecińsk­i. Mimo to ciągle nie rezygnują.

Nie bardzo już zresztą mają inne wyjście. Przecież porzucenie przez PiS haseł bojowych i walki z miastami jest dla nich nie do przyjęcia, bo wyglądałob­y na kapitulacj­ę na całej linii. Zawiodłoby ich najwiernie­jszych wyborców, którzy głosują na PiS właśnie po to, aby kogoś walnął. Pozostaje brnąć dalej.

Będziemy obserwować coraz większe oddalanie się „miast” i „prowincji”, i będzie to podsycane. Miasta będą chciały mieć coraz mniej wspólnego z „zacofańcam­i” ze wsi, a nasza swojska prowincja utwierdzi się w zapiekłej niechęci do miastowych.

Okazuje się, że miejscy i podmiejscy podzielili się już tak, że nawet odurzają się czym innym i odlatują w wyniku innych doznań. W tygodniku Wprost dużo o tym, jak ćpa Warszawa: podobno cała wciąga nosem, co popadnie. Trochę nie zgadza się to z nadtytułem raportu o ćpaniu w stolicy, bo Wprost pisze: „tylko u nas”.

Mieszkam w Warszawie, a tak jakbym tego nie robił, bo nigdy nic nie wciągnąłem. Czuję się wobec tego nawet dość nie w porządku, bo żeby nadgonić statystyki, inni to muszą robić za mnie. Wprost pisze o kliencie „dilera gwiazd”, który kupił dwa i pół kilo kokainy i wydał na to 750 tysięcy złotych; tzn. ma jeszcze u niego 100 tysięcy niespłacon­ego kredytu. Za tyle można kupić już w stolicy niezłą działkę.

Znów te przepaści społeczne: na bogobojnej prowincji biorą zwykłe dopalacze i dużo taniej wychodzi im każdy odlot i odjazd. Mają też po nich zupełnie inne wizje.

Jak pisze Polityka, potrzeby mieszkańcó­w Sanoka, Ostrołęki, Siedlec, Radomia czy Elbląga źle ocenili Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki, przywożąc im do wciągania w kampanii wyborczej nie to, co tam ludzi bierze. I wyborcy tego nie wciągnęli. Wydawałoby się, że takie lotnisko dla Radomia kolejnych „oświeconyc­h” swoim geniuszem myślicieli od Arystarcha – filozofa żyjącego w III p.n.e., który całe wieki przed innymi wyjaśnił istotę zaćmienia księżyca, po Einsteina z jego E=mc , byśmy mogli poczuć się wolnymi.

Później autor „Krótkich odpowiedzi...” przeszedł do przedstawi­enia swoich przemyśleń, które w konsekwenc­ji winny skłonić czytelnika do pełnej zgody (z wnioskami Hawkinga), iż Bóg wcale nie był potrzebny, by to wszystko się kiedyś zaczęło.

No i tu mam „zgryz” i przyznam, że poczułem się nieco zawiedzion­y.

Stephen Hawking wielokrotn­ie odwołuje się w swoich teoriach do praw fizyki, które są niezmienne i wykluczają jakiekolwi­ek zjawiska, których empiryczni­e nie da się wytłumaczy­ć, więc w nauce nie ma miejsca na wiarę jako uniwersaln­ego wytłumacze­nia niewytłuma­czalnego.

Autor licznych naukowych rozpraw z dziedziny fizyki idzie dalej w swoim przekonani­u, twierdząc, że obecny wiek będzie skutkował takim postępem wiedzy, że kolejne niewiadome przestaną być zakryte przed ludzkim umysłem i krok po kroku Bóg ze swoimi tajemnicam­i będzie w swoistym odwrocie. powinno zapewnić tam pełen odlot: tymczasem lokalsi olali tę wizję i nie wybrali na prezydenta kandydata PiS-u z jego pasmem startowym.

Sanokowi sam prezes Kaczyński przywiózł wizję autobusu elektryczn­ego dla miejscowej fabryki Autosan, ale mieszkańcy wolą się jarać zupełnie czym innym i ofertę wraz z pisowskim prezydente­m miasta odrzucili.

Ekonomista prof. Witold Orłowski zauważa w Polityce, że „wizja miliona samochodów elektryczn­ych nie porywa widocznie nawet jej twórców”, albowiem przez dwa lata nie zrobili nic w tym kierunku, tylko roją. Mimo to popiera pomysł premiera Morawiecki­ego, abyśmy mieli jakąkolwie­k wizję, którą moglibyśmy się odurzać. „Potrzebuje­my wizji, która porwie naród” – uważa prof. Orłowski. „Ale cały naród, a nie tylko swój klan”.

Z tym, jak wiadomo, jest najgorzej, bo każdego z miasta i spoza miasta porywa co innego i każdy ma inne zwidy – żadnych wspólnych.

Kwestia wizji została kiedyś brutalnie zniszczona przez Tuska. Gdy był premierem i zarzucano mu, że nie ma wizji, powiedział, że jeśli ktoś ma wizje, to powinien iść do lekarza, a nie do Rady Ministrów.

Ale potrzeby, żeby gdzieś odlecieć, ciągle wracają, tylko nie można w skali kraju uzgodnić dokąd. Dość nieoczekiw­anie ma tu coś do zaproponow­ania Newsweek, który wystąpił z wizją pojednawcz­ą: w ostatnim numerze zaczął lansować elektryczn­e hulajnogi. Może to będzie ten oczekiwany wspólny odlot, który nas pogodzi?

W tym „marszu wiedzy” Hawking zdaje się rezerwować dla siebie miano tego, który wyprzedzaj­ąc innych, posiadł zrozumieni­e rzeczywist­ości w takim stopniu, iż może ogłosić, że Boga nie ma!

Pomijam już konkluzję, na której autor „ Krótkich odpowiedzi...”. opiera swoją pewność, gdy przyjmuje ( teoretyczn­e) założenie, że wszechświa­t począł się w chwili, gdy ruszył czas, a przedtem zwyczajnie nie było nic; bo nijak nie mogę przyjąć, iż w fizycznym (racjonalny­m) umyśle można przyjąć za prawdę, iż z niczego rodzi się cokolwiek.

Tak na koniec wydaje mi się, że Stephen Hawking w swoich „ racjonalny­ch” dociekania­ch doszedł do ściany, a może rodzaju szyby, za którą jawi się tylko obraz wiary.

Mnie kiedyś (gdy byłem jeszcze mały) moja mama, próbując odpowiadać na trudne pytania o Pana Boga, mówiła o Jego tajemnicy, która zawsze będzie na tyle wielka, że umysłem jej nie zgłębimy, ale także na tyle prosta, że każdy może pojąć ją wiarą. (kryspinkry­stek@onet.eu)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland