Talibowie masakrują komandosów Afganistan
Trwająca już 17 lat wojna w Afganistanie weszła w nową, dramatyczną fazę. Talibowie są coraz potężniejsi i atakują niemal w całym kraju.
Opanowali połowę dystryktów Afganistanu. Od roku 2001 islamscy bojownicy nigdy nie byli tak silni. Według afgańskich wojskowych „Czarne turbany”, jak zwani są talibowie, mogą wyprowadzić w pole 60 tysięcy dobrze uzbrojonych i gotowych na śmierć ludzi. Dziesięć lat temu było ich... 15 tysięcy. Siły bezpieczeństwa nie potrafią opanować sytuacji. Teoretycznie w afgańskim wojsku i policji powinno służyć 352 tysiące ludzi. W rzeczywistości rząd w Kabulu może liczyć na... 40 tysięcy. Wielu mundurowych to „żołnierze duchy”, którzy porzucili szeregi, ale nie zostali skreśleni z listy żołdu.
Tylko do połowy listopada w walkach i w zamachach zginęło w Afganistanie ponad 100, może nawet kilkaset osób. Szpitale są pełne rannych. 12 listopada zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu punktu kontrolnego w Kabulu, zabijając dziesięciu ludzi. Wielu innych odniosło obrażenia. Talibowie to muzułmanie sunniccy, przeważnie z mieszkającego także w Pakistanie ludu Pusztunów. Nienawidzą innych narodów w swym kraju, a zwłaszcza Hazarów, którzy są ludem pochodzenia mongolskiego, wyznającym szyizm. „Czarne turbany” zaatakowały ze wszystkich stron terytoria Hazarów w prowincji Ghazni, w tym dystrykt Jaghori, do tej pory uchodzący za bardzo spokojny. – Talibowie natarli na nas, ponieważ prowadzimy szkoły, a w tych szkołach uczy się nawet więcej dziewcząt niż chłopców – powiedział Mubarez Nabizada z organizacji Shuhada, prowadzącej sierocińce i szpital. Hazarowie bronili się roz- paczliwie. W walce poległ ich komendant, weteran bojów z armią radziecką, szanowany generał Habibullah Bashi. 30 jego ludzi zaginęło i z pewnością nie ma ich już wśród żywych.
Władze przysłały na pomoc silną jednostkę policji oraz kompanię komandosów z afgańskich sił specjalnych, wyszkolonych przez Amerykanów. Zaprawieni w bojach talibowie pokonali jednak przeciwnika. Komandosi zostali zmasakrowani. Około trzydziestu z nich poległo, dziesięciu zostało rannych. Islamscy bojownicy położyli też trupem kilkudziesięciu policjantów.
Przerażeni urzędnicy w mieście Sang-e-Masha, stolicy dystryktu Jaghori, myślą już tylko o ucieczce. Z otoczonego miasta nie można wywieźć rannych samochodami, helikoptery długo nie przybywały. Rozgniewani Hazarowie demonstrowali w Kabulu, domagając się rządowej pomocy.
Klęska komandosów jest złowieszczym świadectwem sytuacji w Afganistanie. Stany Zjednoczone usunę- ły zbrojnie reżim „Czarnych turbanów” w końcu 2001 roku. W ciągu 17 lat tysiące talibów i innych rebeliantów zginęło. Waszyngton czyni naciski na Pakistan, aby usunął z terytorium przywódców oraz werbowników Talibanu. W Afganistanie wciąż egzystuje wojskowa misja NATO, a służbę pełni tu około 14 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Lotnictwo Stanów Zjednoczonych bombarduje pola opiumowego maku, aby ograniczyć dochody talibów, którzy na sprzedaży opium zarabiają dziesiątki milionów dolarów. Wszelkie wysiłki okazują się daremne. Stany Zjednoczone i rząd Afganistanu oskarżają o wspieranie talibów Pakistan, Iran i Rosję. O wpływy w Afganistanie starają się inni regionalni gracze – Chiny, Indie i Arabia Saudyjska. Rosja zorganizowała w Moskwie konferencję pokojową w sprawie Afganistanu, lecz Stany Zjednoczone traktują te poczynania ze skrajną nieufnością. W kraju Hindukuszu krew leje się coraz obfitszym strumieniem, a końca wojny nie widać. (KK)