Zginął, bo nie dał na wódkę (Angora)
Proces w sprawie zabójstwa 24-latka.
Około godz. 6 rano maszynista pociągu relacji Katowice – Racibórz zauważył na torach zwłoki młodego mężczyzny. Na początku przypuszczano, że to nieszczęśliwy wypadek albo samobójstwo.
Było jednak zupełnie inaczej. Zmarły Dariusz F. – student politechniki – poszedł wieczorem z kolegami na otwarcie pubu w Mikołowie. Był już dość pijany, gdy wychodził stamtąd grubo po północy. Wiadomo, że najpierw szedł razem ze znajomymi, a później się rozstali. Jednak około 3.40 widziano go w okolicach całodobowego sklepu „Wielbłąd”. Miał tam być z Bartoszem J., Danielem R. i Michałem O.
Następnego dnia Michał O. zgłosił się na policję i złożył zawiadomienie o pobiciu go przez Bartosza J. i Daniela R. Składając doniesienie, nie wspomniał jednak o tym, że był świadkiem zabójstwa. Opowiedział o tym dopiero kilka dni później. Tłumaczył, że był wtedy pijany i wszystkiego nie pamiętał.
Policjanci dowiedzieli się, że zmarły student był najpierw duszony, a później przeniesiony na tory kolejowe.
Wizje czy prawda?
Zatrzymany 43-letni Daniel R., z wykształcenia mechanik samochodowy, pracował dorywczo, ale głównie pił wódkę za pieniądze wyciągane od znajomych i przypadkowych ludzi. Po rozwodzie, dotychczas niekarany. Na przesłuchaniu przyznał, że istotnie tej nocy pił alkohol ze swoim kolegą Bartoszem J.
–W pewnym momencie dołączył do nas sąsiad Bartka Michał O. oraz ten zmarły Dariusz F. Poszliśmy na rampę przy dworcu kolejowym dalej pić. W pewnym momencie odszedłem zapalić papierosa i zauważyłem, że Bartosz J. goni Dariusza F. Poszło o to, że nie chciał mu dać pieniędzy na kolejną butelkę wódki. Za jakiś czas zobaczyłem, że Bartek dusi tego chłopaka, a jak podszedłem bliżej, leżał na ziemi.
Daniel R. miał wówczas, na prośbę swojego kolegi, pomóc przenieść ciało Dariusza F. w stronę torowiska, ale – jak wyjaśniał – to Bartosz J. miał je ułożyć na torach, a później położyć jego głowę na szynie.
– Byłem przekonany, że ten chłopak nie żyje, bo zapewniał mnie o tym Bartosz. Powiedział, że po takim chwycie, jaki zastosował, nie można przeżyć. Wierzyłem mu, bo od dawna ćwiczył różne sztuki walki.
Oskarżony: Bartosz J. (28 l.) O: zabójstwo Oskarżony: Daniel R. (43 l.) O: używanie przemocy lub groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka
Sąd: Beata Niedziela-Bujak (przewodnicząca składu orzekającego), Joanna Rybińska – Sąd Okręgowy w Katowicach Oskarżenie: Aleksandra Domino – Prokuratura Rejonowa w Mikołowie Oskarżyciele posiłkowi: Klaudia F., Monika F., Jan F.; pełnomocnicy: Aleksandra Góra, Arkadiusz Zapior, Michał O.; pełnomocnik: Tomasz Kurpas
Obrona: Marta Palasz (adwokatka Bartosza J.), Paulina Domagała (adwokatka Daniela R.)
To nie była prawda, bowiem biegli uznali, że Dariusz F. żył, zanim najechał na niego pociąg.
Podczas kolejnego przesłuchania w prokuraturze Daniel R. wycofał swoje wcześniejsze wyjaśnienia.
– Po prostu policjanci sugerowali mi, jak było, a ja tylko im przytakiwałem. A w ogóle opowieść o tym, że przenosiłem ciało na tory, jest przeze mnie wymyślona. To były takie moje wizje. Miałem po prostu objawy zespołu absencyjnego.
Pod koniec przesłuchania stwierdził natomiast:
– Jeśli tak jest naprawdę, jak pani prokurator twierdzi, to może rzeczywiście tak było...
Przepraszali przed sądem
28-letni Bartosz J. skończył edukację na gimnazjum i od czasu do czasu pracował jako pomoc elektryka. Był już karany za pobicie. Rzeczywiście trenował sztuki walki. Tuż po zatrzymaniu milczał i dopiero na kolejnym przesłuchaniu potwierdził, że był wówczas z kolegami na rampie kolejowej.
– Potwierdzam też, że szarpałem się z Dariuszem F. i założyłem mu ręce na szyję. Oboje spadliśmy wówczas z tej rampy, a on się nie podniósł. Spanikowałem i uciekłem. Tak to wyglądało.
Prokuratura nie ma jednak wątpliwości, że Bartosz J. dopuścił się zabójstwa. Zdaniem oskarżyciela, przemieszczając ciało nieprzytomnego Dariusza F. na torowisko bez uprzedniego sprawdzenia, czy daje oznaki życia, godził się na jego śmierć pod kolami pociągu. Mało tego, jako człowiek wyszkolony w sztukach walki tym bardziej powinien sprawdzić, czy zastosowanie przez niego chwytu doprowadziło jedynie do obezwładnienia przeciwnika czy do jego śmierci.
W przypadku Daniela R. prokuratura nie znalazła podstaw, by oskarżyć go o współudział w zabójstwie i mężczyzna odpowiada za użycie przemocy i zastraszania świadka wydarzeń.
Również przed sądem Bartosz J. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania stron. Potwierdził swoją wersję ze śledztwa i oświadczył tylko:
– Chciałem przeprosić rodzinę tego chłopaka. Żałuję tego, co się stało, że taki był skutek tego nieszczęśliwego wypadku.
Rodzinę pokrzywdzonego przeprosił też drugi oskarżony, Daniel R.
– Prawdę mówiąc, codziennie myślę o tym chłopaku. Jest mi bardzo przykro, ale nie wiem, jak to się stało.
Po odczytaniu jego wyjaśnień ze śledztwa, powiedział:
– Częściowo się z nimi zgadzam, częściowo nie.
–A z czym się pan nie zgadza? – pytał sąd.
– Z tym, że przenosiłem ciało pokrzywdzonego na tory, ale wyjaśnię to innym razem.
Zapamiętał atak paniki
Obszerne zeznania złożył natomiast 24-letni Michał O. – bezpośredni świadek tamtych wydarzeń.
–W piątek nad ranem wracałem ze spotkania ze znajomymi. Wówczas spotkałem oskarżonego Bartosza J., który był moim sąsiadem. Dwa tygodnie wcześniej doszło między nami do scysji z powodu puszczania przez niego głośno muzyki. Wezwałem wówczas policję i dostałem wezwanie na przesłuchanie. I jak go spotkałem, chciałem mu obiecać, że na policji powiem, że jesteśmy już pogodzeni, żeby nie miał żadnych kłopotów. Zaproponował, żebyśmy poszli się napić i pomyślałem, że to nie jest zły pomysł.
Jak wynika z zeznań świadka, poszli w stronę dworca PKP i po drodze spotkali oskarżonego Daniela R. oraz pokrzywdzonego Dariusza F.
– Niezbyt dobrze wszystko pamiętam, ale poszliśmy chyba do jakiegoś sklepu monopolowego, a później na kolejową rampę. Jak skończył się alkohol, Bartosz J. zapytał mnie, czy mam jakieś