Szukamy ciągu dalszego – Zawsze będę dziewczyną w trampkach
Anna Bosak z programu „You Can Dance” spełnia swoje marzenia.
Kochała tańczyć i chciała zostać aktorką. I choć w programie „You Can Dance – Po prostu tańcz!” zajęła trzecie miejsce, zyskała wielką sympatię widzów. Publiczność pokochała ją za talent, charyzmę i urodę. Potem jej kariera nabrała rozpędu. Wystąpiła w „Tańcu z gwiazdami”, w filmie i serialu. I kiedy wydawało się, że na dobre zagościła w show-biznesie, na scenie i ekranie pojawia się sporadycznie. Pracuje jako psycholog i trener. Prowadzi też eventy, warsztaty i własnego bloga.
Spotykamy się w sobotnie przedpołudnie. – Prowadzę treningi personalne; elementy pilatesu, stretching. Zapewniają nie tylko dobrą kondycję fizyczną, ale też dobre samopoczucie. To zajęcia indywidualne, z parami, małżeństwami, duetami matek i córek, również u klientów w domu. – Pilates pochodzi od Josepha Pilatesa, twórcy tej metody. To system ćwiczeń wymyślony na początku XX wieku. Celem jest rozciąganie, uelastycznienie i wzmocnienie wszystkich mięśni poprzez połączenie technik jogi, baletu, ćwiczeń siłowych i izometrycznych. Taki trening przyspiesza powrót do formy, na przykład po ciąży, można go również wykonywać podczas jej trwania, niwelując bóle kręgosłupa. Dwa razy w tygodniu ma zajęcia grupowe. – Czasem panie, czasem panowie. Spotykamy się w studiu ćwiczeń i masażu. Daje mi to dużo radości i satysfakcji. Od czterech lat zajmuję się consultingiem biznesowym. Mam umowę o współpracy, kontrakty z różnymi firmami.
Mówi, że taniec był jej miłością absolutną. – Kiedy miałam trzy i pół roku, mama zapisała mnie na zajęcia z rytmiki. Wiedziała, co gra w moim sercu, że jest to muzyka i taniec. Już w wieku ośmiu lat trafiła na kurs tańca towarzyskiego. Tańczyła w klubie Eskulap Brzostowscy. – Mieliśmy też zajęcia z jazzu i klasyki. W wieku 13 lat zdobyła wicemistrzostwo Polski w stylu latynoamerykańskim i szóste miejsce w standardowym. W liceum też tańczyła, ale już inne techniki. – Zrezygnowałam z tańca towarzyskiego. Przestał mnie pociągać świat cekinów i odkrywających ciało sukienek. Nie podobały mi się mocne makijaże i sztuczne paznokcie. Widziałam, jak wyglądają moje starsze koleżanki po solarium. To nie był mój świat. Skoncentrowałam się na tańcach
ulicznych: salsie, hip-hopie, street dance. Uczestniczyłam w spektaklach tanecznych Teatru V-6.
Marzyła o aktorstwie. Chciała zdawać do łódzkiej Filmówki, być może pod wpływem brata Marcina, który wybrał taką drogę. On sam jednak wybił jej to z głowy. Zrobił to na tyle skutecznie, że dzień przed egzaminem zrezygnowała. – Spalił mnie stres, rozbolało gardło, dostałam gorączki. Ewidentnie choroba psychosomatyczna. Zdawała na Uniwersytet Łódzki, na socjologię. Ale wtedy nie było jej dane rozpocząć studiów. Życie napisało inny scenariusz...
O eliminacjach do pierwszej edycji „You Can Dance” powiedziała jej mama. – Byłam wtedy na Helu, na wakacjach, więc pojechałam na eliminacje w Gdańsku. Zresztą w stolicy była większa konkurencja. I przeszłam. Trafiłam na warsztaty do Paryża. Było nas 50 osób, zostało 16, które znalazły się w finale. Mordercze, dwunastogodzinne treningi. Z dnia na dzień stałam się popularna wśród nastolatków. Zajęła trzecie miejsce. – Nie była to w żadnym wypadku porażka, tylko ogromny sukces. Wielka radość. Byłam bardzo szczęśliwa, ale też zmęczona
tym programem, więc czułam ulgę, że to już koniec.
Nie miała zbyt wiele czasu na odpoczynek. – Program skończył się w grudniu, więc o studiach nie było już mowy. Zresztą od razu otrzymałam propozycję udziału w siódmej edycji „Tańca z gwiazdami”. Poszłam za ciosem. Byłam ciekawa, jak wygląda ten show od kuchni. Tańczyła z Robertem Janowskim. Zajęli czwarte miejsce. Zwyciężyli Magda Walach z Cezarym Olszewskim. Po programie wyjechała na wakacje, znowu na Hel. Śmieje się, że miała ambitny plan wrócić na studia do Łodzi. – Ale poznałam chłopaka, zostaliśmy parą. Zamieszkaliśmy w Warszawie. Zdecydowała się na psychologię w prywatnej Wyższej Szkole Psychologii Społecznej. – Byłam pod ogromnym wrażeniem rozmowy z psychologiem kariery zawodowej przy programie „You Can Dance”. Dziś wierzę, że nie ma przypadkowych spotkań.
Któregoś dnia odebrała telefon, żeby przyszła na casting do komedii romantycznej „Kochaj i tańcz”. Zagrała u boku Izy Miko i Mateusza Damięckiego. – Był pomysł, abym wystąpiła w głównej roli, ale ostatecznie postanowiono wykorzystać mój potencjał taneczny. Zagrałam postać Sylwii – czarny charakter, kobiety wyrachowanej, zaprogramowanej na sukces. Przyznaje, że było to dla niej wyzwanie. – Sporo pracy, prób, cały czas tańczyłam. Robiłam to, co kocham. Czy mogło być lepiej? Miałam świetne zajęcie i pieniądze.
Łączyła studia z pracą. Skończyła też kurs szybkiego czytania, uczyła się hiszpańskiego, chodziła na jogę. – Przypadek sprawił, że jedna z tancerek w Teatrze Capitol musiała wyjechać. Dostałam propozycję wejścia na jej miejsce w spektaklu „Lady Fosse”. Pojawiłam się na scenie i doskonale się tam czułam.
Poza „Kochaj i tańcz” występowała w serialu „Teraz albo nigdy”. Wcieliła się w rolę Leny Widochy, studentki AWF i instruktorki tańca bollywoodzkiego. Spełniała swoje dziewczęce marzenia, została aktorką. Występowała na deskach Opery Narodowej w „Traviacie”. – Była to modernistyczna odsłona tego spektaklu. Przez kilka lat pojawiałam się w tym przedstawieniu. Występowaliśmy też na Festiwalu Operowym Savonlinna w Finlandii; prezentowano tam spektakle z całego świata... Na II roku studiów wyjechałam w ramach Erasmusa do Malagi. Tańczyłam przy różnych okazjach i podróżowałam. Nie miałam na co narzekać.
To był dobry czas. Mogłam się realizować, ale i plażować. Tak naprawdę nigdy nie należałam do świata mody i celebrytów, nie ciągnęło mnie tam, nie znałam się na tym, na ściankach, stylizacjach. Zawsze będę dziewczyną w trampkach. Tak jest mi wygodniej.
Wróciła do pracy w teatrze. Do odświeżonej wersji „Lady Fosse 2”. W 2013 roku ukończyła psychologię społeczną ze specjalnością psychologia pozytywna w biznesie, sporcie i na scenie, a także podstawy treningu i warsztatu psychologicznego. I miała już plan na siebie. – Chciałam zająć się psychologią pozytywną, podłożem dobrego samopoczucia i szczęścia, badaniem pozytywnych aspektów natury człowieka, takich jak kreatywność, inteligencja emocjonalna, humor, mądrość. Pierwsza praca po studiach to cykl szkoleń dla firmy kurierskiej. – Potem otrzymałam propozycję, aby współtworzyć miejsce łączące profesjonalną grę w tenisa z treningiem psychologicznym i programami ogólnorozwojowymi. Projekt powstał, lecz – niestety – nasze drogi rozeszły się po pół roku, ze względu na różnice w koncepcjach biznesowych.
Trafiła do consultingu. – Sądzę, że to jest właśnie moja zawodowa droga. Mam nowe projekty, nowych klientów i różne cele biznesowe. Poza tym kreuję choreografię, jestem instruktorem tańca. Czerpię z doświadczeń consultingowych, a jednocześnie widzę, że otwierają się perspektywy wykorzystania tego, co gra w moim sercu, czyli tańca, psychologii i ciała. Zarządzanie emocjami to moja przyszłość. Tęskni jednak za tańcem. – Chodzę na zajęcia, właściwie to razem chodzimy z narzeczonym, ale to za mało. Marzy mi się powrót, występy na deskach teatru. To wejście w niezwykły, magiczny świat.
Od niedawna prowadzi bloga. – Namówili mnie na niego znajomi. Uważają, że mój sposób życia i to, co robię, powinno być rozpowszechnione, bo powinnam dzielić się psychologiczną wiedzą, którą można zastosować w praktyce. Tak więc ten mój horyzont cały czas się przesuwa. Trzeba być odważnym w marzeniach.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.