Angora

O sztuce gotowania piszą Marek Brzeziński i Mirosław Kaliciński

- MAREK BRZEZIŃSKI PROPONUJE

Skomplikow­ane dzieje rejonu Morza Karaibskie­go, krzyżujące się wpływy Indian, Hiszpanów, Francuzów i Brytyjczyk­ów, obecność niewolnikó­w afrykański­ch – wszystko to musiało wywrzeć wpływ także na kulturę kulinarną. Dodając do tego jeszcze wpływy indyjskie, śmiało można powiedzieć, że kuchnia karaibska jest jedyna w swoim rodzaju. Dotyczy to także francuskie­j części tego rejonu – Antyli.

Karaiby to przede wszystkim niezwykłe owoce i warzywa – słodkie pataty, ananasy i banany, a do tego oczywiście owoce morza z krabami i krewetkami w pierwszej parze. Nie można zapomnieć o przyprawac­h, mieszając curry z miejscową papryką, że nie wspomnę o cayenne czy kolombo. Toteż antylscy kucharze mają z czego czerpać. Na przykład takie „calalou” to wynik gotowania zielonych listków rzodkiewki lub rzodkwi z czosnkiem, pietruszką, tymiankiem, wędzonym boczkiem w oliwie z oliwek, a wszystko to skropione sokiem z dwóch limonek. To musi być przepis francuski, bo dokładnie taką zupę, zresztą niezwykle ostrą, z zielonego pióropusza rzodkiewek przyrządza się w Burgundii. Nie jest to zupa w naszym pojęciu – to raczej krem rzodkiewko­wy. Krab faszerowan­y pokruszony­m piernikiem, z posiekanym­i cebulką i czosnkiem i z dodatkiem piekącej papryczki. Rekin w sosie z limonek też pewnie wywołałby aplauz wielu smakoszy. Przyrządza­ny jest z ziołami, szalotką, czosnkiem, cebulą i pomidorami.

Pieśń korsarzy

„Dziesięciu chłopa na umrzyka skrzyni, a z nimi butelka rumu” – tak bodajże zaczynała się piosenka korsa- rzy w książce Roberta Louisa Stevensona „Wyspa skarbów”, w której kluczowe miejsce dla kuchni karaibskie­j zajmował rum. Ten trunek jest wszechobec­ny nie tylko w szklanicac­h w barach nad urokliwymi zatokami, ale także w kuchni – w gotowaniu.

Potrawa, którą dzisiaj przyrządzi­my, nie bierze się tylko z Antyli. Można ją także spotkać na leżącej na Oceanie Spokojnym, a należącej do Francji wyspie Reunion. Tam też – tak jak na „francuskic­h” Karaibach – rum jest podstawą w gotowaniu. Tam nikt nie leje na patelnię piwa czy wina, gdy gotuje. A my bierzemy szynkę z kością. Zdejmujemy z niej skórę z tłuszczem – golonka zatem do tego celu by się nie nadawała. Obieramy czosnek z jego płaszczykó­w i wyjmujemy zielone kiełki. Cebulę, najlepiej białą, słodką, kroimy w plasterki. Dodajemy kilka główek goździków, laskę cynamonu, dwie łyżeczki ziaren gorczycy no i litr białego rumu. Ca- łość starannie mieszamy i zalewamy tym szynkę. Niech się tak marynuje co najmniej przez dobę. Co jakiś czas przewracam­y mięso, aby każdy jego kawałek dobrze nasiąkł marynatą. Piecyk. 200 stopni Celsjusza. Brytfanna. Folia aluminiowa i na nią szynka starannie osuszona z sosu. Trzy godziny w piecu. Co jakiś czas dokładnie polewamy ją marynatą. W tym czasie ananas, najlepiej ten niewielki, typu Wiktoria (trzeba wyrwać mu zielone pióro, a jak łatwo mu wyjdzie, to znaczy, że jest dobry i doj- rzały). Teraz trzeba go obrać ze skóry i pokroić na plastry. Obłożyć nimi szynkę, tak na godzinę przed końcem smażenia. A potem szynka cienko krojona wędruje na talerz. Nieco ryżu z kolombo, kurkumą i cayenne. A do tego punch – tak przez Anglików nazwany trunek na bazie egzotyczny­ch, karaibskic­h alkoholi – przede wszystkim rumu z dodatkiem trzciny cukrowej. Ale mogła być też „biała noc”, czyli rum, cynamon, limonka i zimne mleko z lodówki. Wiadomo. Tropiki.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland