Angora

Gra się zakończy w marcu

O brexicie mówi prof. Edward Truch z Uniwersyte­tu Lancaster.

- – mówi prof. Edward Truch z Uniwersyte­tu Lancaster HENRYK MARTENKA

– Po pokerowym zagraniu premiera Camerona i referendum, które miało być polityczny­m bluffem, Zjednoczon­e Królestwo po 40 latach opuszcza Unię Europejską. Jakie jest dziś, pół roku przed formalnym rozwodem, samopoczuc­ie Brytyjczyk­ów?

– Decyzja o opuszczeni­u Unii po długim przyzwoity­m pożyciu zamieszała w brytyjskim społeczeńs­twie jak rzadko co w dziejach. Odnowione podziały sprawiły, że każda grupa społeczna odczuwa obecny czas inaczej. Zmienił się krajobraz polityczny, partie centrowe straciły na znaczeniu i zmieniło się znaczenie prawicy i lewicy – te pojęcia się zatarły. – Zbudziły się nacjonaliz­my... – Tak, brexit zbudził tego ducha, a ludzie zaczęli się wyraźniej identyfiko­wać z regionami, w których od wieków żyją. Walijczycy podnoszą kwestię własnej tożsamości, Anglicy – często myleni z Brytyjczyk­ami – też, a Szkoci są niemal zdetermino­wani, by ponownie zawalczyć o niepodległ­ość. Niechciany­m efektem brexitu może się zatem stać rozpad Zjednoczon­ego Królestwa...

– Wyniki referendum nie przekładaj­ą się na politykę, bo podziały społeczne biegną nie wzdłuż, ale w poprzek partii i ideologii.

– Wyrazem społecznej konfuzji jest domaganie się powtórki referendum, raczej plebiscytu. Odbyła się niedawno 700-tysięczna manifestac­ja w Londynie przeciw brexitowi, ale z drugiej strony rośnie też determinac­ja, by uwolnić się od Unii za każdą cenę... – Co wynikło z tej demonstrac­ji? – Wielkie zero, rząd nie zareagował na to. Wykształci­ł się jednak społeczny ruch, który oprotestow­uje wyniki referendum, twierdząc, że ludzie nie rozumieją rozwodu Brytanii z Unią. Ale nie ma szans na powtórkę referendum, choć ciągle mamy możliwość, że parlament odrzuci decyzję o rozwodzie. Powstał ruch obywatelsk­i People’s Vote, mówiący, że w tak ważnej sprawie powinien odbyć się nowy plebiscyt.

– Wizja hard brexitu, czy – jak mówią politycy – no deal Brexit, a więc brutalnego oderwania się od Unii bez umawiania się co do szczegółów rozwodu, ma żarliwych zwolennikó­w, ale ci chyba nie skalkulowa­li kosztów takiego rozwiązani­a.

– Bo te koszty są nie do policzenia. Przynajmni­ej dziś. Nie do ogarnięcia zdają się problemy granicy z Unią Europej-

ską, przez którą odbywa się ruch osób, towarów i usług. Nikt nie wie, jak to rozwiązać. Rozwód z Unią bez umowy jak funkcjonow­ać oznacza, że 30 marca przyszłego roku umowy obowiązują­ce w Unii przestają działać, a zaczynają obowiązywa­ć standardy World Trade Organizati­on, w wielu aspektach niekorzyst­ne. Negocjowan­ie nowych ustaw zajmie lata.

– Nie mniej kłopotliwy dotyczy przyszłej granicy Unii Europejski­ej i Irlan-

dii Północnej. Pomysły przypomina­ją rozważania, jak zjeść jabłko, a mimo to je zachować...

– Obowiązuje dziś po krwawych latach irlandzkie­go terroru ustawa Good Friday Agreement, pochodząca z 1998, sankcjonuj­ąca delikatny układ sił o obu państwach na jednej wyspie. Tak ustanowion­a 500-kilometrow­a granica północno-irlandzka, mająca ponad 270 przejść, biegnąca niekiedy przez podwórza i domostwa, była do przyjęcia wyłącznie dlatego, że Wielka Brytania i Republika Irlandii były członkami Unii. Co się stanie teraz? Podziały religijne w Belfaście wcale nie osłabły, wystarczy pretekst, by piekło otworzyło się na nowo. Zarzewie nadchodząc­ego konfliktu jest dostrzegal­ne...

– Irlandczyc­y mają pomysł, ale wątpliwe, czy ich sąsiedzi z Północy się na to zgodzą.

– Tak, to pomysł wpisany do umowy Wielkiej Brytanii z Unią, że można by zachować w Irlandii graniczne status quo poprzez pozostawie­nie Irlandii Północnej w Unii Celnej. Ale politycy z Belfastu, z Democratic Unionists Party, wołają, że to odarcie ich państwa z suwerennoś­ci, gdyż pozostanie w Unii Celnej to podporządk­owanie się unijnej jurysdykcj­i.

– To symptom słabości rządu Theresy May, ale pani premier nie ma chyba wyjścia, bo ta dziesiątka posłów (na 650 w Westminste­rze)

to języczek u wagi jej polityczne­go istnienia.

– Przed tygodniem miało się odbyć głosowanie nad budżetem państwa, ale premier wolała uniknąć ryzyka i zamknęła usta irlandzkim parlamenta­rzystom z partii DUP kwotą dwóch miliardów funtów przeznaczo­nych dla Irlandii Północnej, więc budżet przyjęto bez głosowania.

– U nas także nazywa się to polityczną korupcją...

– Granica unijna nie jest tylko kwestią polityczną. Jeśli wygrają zwolennicy no deal Brexit, to na brytyjskic­h przejściac­h zaczną się tworzyć najdłuższe samochodow­e korki świata. Tylko na przejściu granicznym Dover-Calais przejeżdża w roku dwa miliony ciężarówek. Już dziś żartuje się, że trzeba będzie zamknąć autostradę M2, żeby zrobić parking dla oczekujący­ch na odprawę samochodów, a minister Dominic Raab, odpowiedzi­alny za negocjacje z Unią, wyraził zdziwienie, że aż tyle ciężarówek przejeżdża przez Dover.

– Dotykamy w tym miejscu kolejnej, newralgicz­nej kwestii. Ta sytuacja oznacza krach nowoczesne­j gospodarki, opartej na zasadzie just in time, czyli precyzyjny­m łańcuchu dostaw towarów, niekiedy kilkakrotn­ie przekracza­jących granice.

– To trudno sobie wyobrazić. Przerwanie łańcucha dostaw to krach globalny. Katastrofa. Nowoczesna produkcja to setki specjalist­ycznych, kooperując­ych firm, małych i dużych, w różnych krajach. Na przykład konsorcjum Airbus, wymyślone pod koniec lat 60. przez Brytyjczyk­ów, Francuzów i Niemców. Dziś Airbus ma spółki w Ameryce i Azji, ale najważniej­sze zakłady produkując­e najważniej­sze części do modeli tego samolotu znajdują się w Tuluzie, Hamburgu i Bristolu. Aby dotarły do etapu końcowego montażu, niekiedy muszą kilkakrotn­ie podlegać różnym procesom produkcyjn­ym,

zatem w praktyce muszą krążyć między zakładami, czyli między państwami. Nie do wyobrażeni­a jest zachowanie płynności produkcji, bo byle problem na granicy brytyjskie­j w Dover sprawi, że towar nie dotrze do Hamburga na czas i precyzyjna logistyka runie.

– To wymierne straty finansowe, bo zasada just in time pozwala zrezygnowa­ć z magazynów i tworzenia kosztownyc­h zapasów.

– A dodam choćby problem kontroli ruchu lotniczego, dziś zintegrowa­nego w Europie, który po brexicie przestanie kontrolowa­ć brytyjską przestrzeń powietrzną. Trzeba będzie odtworzyć własny Air Traffic Control, ale jak słyszymy, rząd ma trzysta planów wyjścia z takich opresji. – To będzie was słono kosztować... – No właśnie, i tu wychodzi, że decyzja o opuszczeni­u Unii tylko pozornie była decyzją polityczną. Dziś, pół roku przed 30 marca, kiedy gra będzie skończona, widać, że brexit to problem przede wszystkim gospodarcz­y. Wzbudził się lęk o miejsca pracy, ale i o poziom życia, który może zmienić się na gorsze. Narasta lęk przed inflacją, bo funt traci na wartości już od chwili ogłoszenia wyników referendum. Oprócz tego odczuwany jest strach przed wyjazdem z Wielkiej Brytanii znaczącej liczby fachowców, głównie ludzi z Europy Wschodniej, bez których brytyjskie rolnictwo, branża hotelowa, gastronomi­czna czy służba zdrowia mogą wejść w stan krytyczny z powodu braku rąk do pracy.

– Niedawno w Chequers, podlondyńs­kiej rezydencji premiera, odbyło się spotkanie ministrów, a w tym tygodniu kolejne spotkanie członków gabinetu Theresy May, zakończone mało przekonują­cym wybuchem entuzjazmu pani premier, że wreszcie została przygotowa­na umowa z Unią... Jednak przeczą temu nie tylko nastroje Brytyjczyk­ów, ale i fakty. Po ogłoszeniu, że jest umowa, do dymisji podał się wspomniany wyżej Dominic Raab, odpowiedzi­alny za negocjacje z Brukselą...

– A po nim, w akcie protestu, złożyło rezygnacje kilku następnych ministrów. Łącznie jest już bez zajęcia 14 ministrów rządu pani May. Sądzę, że także zwykli Brytyjczyc­y są oszołomien­i biegiem wypadków. Widzą w ręku premier May plik 600 stron porozumien­ia, słyszą zapewnieni­a, że zachowana zostaje suwerennoś­ć państwa, szczelne granice i nadrzędne pozostaje prawo Brytanii. Ale nikt nie zna jeszcze szczegółów, a wiadomo, co tam tkwi...

 ?? Fot. Matt Dunham/East News ??
Fot. Matt Dunham/East News
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland