Haniebna zdrada ideałów
Amnesty International odbiera nadany tytuł
Amnesty International pozbawiła noblistkę i faktyczną przywódczynię Mjanmy (Birma) Aung San Suu Kyi zaszczytnego tytułu Ambasadora Sumienia. O tej decyzji broniąca praw człowieka organizacja poinformowała 12 listopada, w ósmą rocznicę uwolnienia San Suu Kyi z aresztu domowego przez birmańskich wojskowych.
Amnesty uzasadniła ten krok „haniebną zdradą ideałów, które (Aung San Suu Kyi) niegdyś wyznawała”. W liście do birmańskiej liderki sekretarz generalny Amnesty International Kumi Naidoo żalił się: „Jesteśmy głęboko przerażeni, że nie reprezentujesz już symbolu nadziei, odwagi i nieśmiertelnej obrony praw człowieka”.
73-letnia Aung San Suu Kyi długo uważana była za świetlaną ikonę demokracji
i niezłomną obrończynię wolności. Ponad 15 lat spędziła w przymusowym odosobnieniu i w areszcie domowym, prześladowana przez rządzących Mjanmą generałów. W 1991 roku uhonorowana została Pokojową Nagrodą Nobla. 18 lat później Amnesty International przyznała jej najwyższe wyróżnienie – tytuł Ambasadora Sumienia. Ale dziś przywódczyni z Rangunu jest krytykowana za bezczynną postawę w obliczu represji, które władze Birmy wszczęły wobec muzułmańskiego ludu Rohingjów. „Jej odmowa uznania powagi i skali okrucieństw (przeciwko Rohingjom) oznacza, że widoki na poprawę sytuacji są niewielkie” – stwierdził sekretarz Naidoo.
Obrońcy praw człowieka są zgodni, że noblistka powinna była podjąć zdecydowane działania w obronie Rohingjów. Nie jest już bezsilnym więźniem. W 2015 roku w Mjanmie odbyły się demokratyczne wybory, w których ugrupowanie bojowniczki o demokrację odniosło zwycięstwo, choć wojskowi zmienili kon-
stytucję tak, aby San Suu Kyi nie mogła objąć urzędu prezydenta. Została jednak faktyczną szefową cywilnego rządu z tytułem Doradcy Stanu i jest też ministrem spraw zagranicznych. Według Amnesty International Aung San Suu Kyi nie tylko nie potępia prześladowań Rohingjów, ale utrudnia międzynarodowe dochodzenia w tej sprawie. We wrześniu br. noblistka poparła wyrok siedmiu lat więzienia dla dwóch dziennikarzy agencji Reutera, którzy chcieli wyjaśnić masakry w birmańskim stanie Rahkine (Arakan), gdzie Rohingjowie żyją. Większość mieszkańców Mjanmy to buddyści, odnoszący się do przeważnie wyznających islam Rohingjów z nienawiścią lub w najlepszym razie z niechęcią. Władze w Rangunie określają Rohingjów jako nielegalnych imigrantów z Bangladeszu i odmawiają im wszelkich praw. Sami Rohingjowie uważają się za potomków arabskich kupców, którzy osiedli w tym regionie już w IX wieku.
W sierpniu 2017 roku rebelianci Arakańskiej Armii Zbawienia Rohingjów zaatakowali 30 posterunków policyjnych oraz bazę wojskową i zabili kilkunastu funkcjonariuszy. W odpowiedzi władze rozpoczęły prześladowania graniczą-
ce z ludobójstwem. Siły bezpieczeństwa paliły wsie, gwałciły kobiety, maltretowały i zabijały bezbronnych cywilów. Ponad 700 tysięcy Rohingjów uciekło do Bangladeszu.
Bezczynność faktycznej szefowej rządu wzbudziła powszechny sprzeciw. W październiku parlament Kanady jednogłośnie odebrał Aung San Suu Kyi honorowe obywatelstwo kraju. Przyznanych uprzednio Nagród Wolności pozbawiły ją miasta Edynburg, Oxford, Glasgow i Newcastle. Nieliczni obrońcy noblistki twierdzą, że jej możliwości działania są ograniczone. Wojskowi mają w Birmie ogromne wpływy – przyznali sobie jedną czwartą miejsc w parlamencie i to oni kontrolują ministerstwa obrony i spraw wewnętrznych. San Suu Kyi zdaje sobie sprawę, że sytuacja w kraju jest delikatna i woli nakłaniać generałów do złagodzenia polityki zza kulis. Większość mieszkańców Birmy wspiera swą liderkę. Wiceminister informacji Hla Tun powiedział, że Aung San Suu Kyi została potraktowana niesprawiedliwie i odebranie jej tytułu sprawi, „że ludzie jeszcze bardziej ją pokochają”.