Z prasy prawicowej
PIOTR SKWIECIŃSKI, fragmenty:
Co się stanie jesienią 2019 r. i jakie będą potem losy Polski? Można się pokusić o sformułowanie dwóch, z konieczności dość ogólnych, ale najbardziej prawdopodobnych, scenariuszy. Zacznijmy od tego gorszego.
Ten scenariusz opiera się na założeniu, że partia rządząca okazuje się niezdolna do przezwyciężenia ograniczeń wynikających z samej jej natury. Nie potrafi zmienić tego, że rządzą nią w sposób absolutny jej kulturowo-polityczne geny. I w związku z tym nadal, kiedy dostrzega w zasięgu wzroku coś, co nie jest nią samą, na niemal fizjologicznej zasadzie odczuwa przymus zareagowania wściekłą szarżą. I nie jest w stanie przezwyciężyć tego syndromu.
W związku z tym najbardziej powszechną reakcją na sygnał alarmowy, jakim są wyniki wyborów samorządowych w miastach, staje się współzawodnictwo w tym, kto głośniej i używając większej liczby jak najbardziej nacechowanych emocjonalnie przymiotników określi przeciwnika. A niepokojące rezultaty w miastach lekceważy się i spycha w podświadomość, ekscytując się natomiast (istotnie dobrymi) wynikami sejmikowymi, traktowanymi jako projekcja wyników sejmowych. Nie dopuszcza się natomiast do siebie świadomości, że choć istotnie jest to projekcja, to każda prawidłowość, a więc i ta, która mówi, że zwycięzca wyborów sejmikowych otrzymuje następnie do parlamentu jeszcze większy odsetek głosów, kiedyś przestaje działać. Ani tego, że dokonywane obecnie symulacje przekładające wynik sejmikowy na sejmowy dają PiS w tych drugich ok. 42 proc. głosów, co może być niewystarczające do samodzielnego rządzenia (...).
W myśl tego drugiego scenariusza rządzący podejmują wszelkie możliwe działania, aby zmniejszyć potencjał wyborczej mobilizacji swoich przeciwników (...).
Konieczne jest więc wygaszenie maksymalnej liczby konfliktów (...).
(...) potrzebne jest porzucenie retoryki skierowanej przeciw III RP, jak również tej, którą można postrzegać jako antyunijną, w tym antyniemiecką. I – jakkolwiek by to było bolesne – wycofanie się z konfliktu dotyczącego Sądu Najwyższego. Wprawdzie przyniesie to straty wizerunkowe i może zmniejszyć entuzjazm najtwardszej części ich bazy, ale zarazem odsetek wyborców PiS, którzy na skutek tego zrezygnują z oddania głosu, to promile. Odsetek zaś wyborców opozycji, którzy na skutek tego samego działania nie udadzą się do urn – to wiele procent (...).
(„Zagryźć wargi”, „Sieci” nr 46)
RAFAŁ A. ZIEMKIEWICZ, fragmenty:
Satysfakcjonujący dla PiS wynik wyborów do sejmików nie może przysłonić faktu, że na 107 polskich miast kandydaci rekomendowani przez partię niepodzielnie rządzącą w parlamencie zdobyli władzę tylko w czterech (w poprzedniej kadencji – w 14). Że władza przegrała nie tylko wielkie „lemingrady”, utraciła też swoje tradycyjne bastiony takie jak Nowy Sącz, Sanok, Siedlce, Łomża czy Przemyśl.
W wielu przypadkach jest to kara wymierzona przez wyborców za pychę, którą było przynoszenie kandydatów „w teczce” z centrali. Przykładem skrajnym jest Łomża, gdzie mając popularnego burmistrza, PiS wyznaczył inną kandydatkę, a jego samego, gdy nie poddał się decyzji centrali, wykluczył z partii. Kandydatka PiS wprawdzie wyprzedziła reprezentantów PO i SLD, ale miażdżąco przegrała z urzędującym prezydentem, startującym z własnego komitetu wyborczego. W podobny sposób stracił PiS Siedlce, gdzie na miejsce rządzącego od wielu kadencji popularnego prezydenta wziął syna jednego z ministrów, czy Nowy Sącz, gdzie wystawił pozbawioną doświadczenia w samorządzie żonę jednego z posłów. Pewność siebie kazała partii traktować samorządy „swoich” miast jako rozdawane przez partię „konfitury”, a ich wyborców jako skazanych na bezwolne popieranie partii, która zdobyła sobie monopol na reprezentowanie patriotycznych i katolickich wartości (...).
Szczęśliwie dla rządzących na razie chęć ukarania władzy przy urnie wyborczej nie przekłada się na poparcie dla opozycji. Jednak sytuacja jest dynamiczna (...). Jeśli PiS da się uśpić własnej propagandzie sukcesu i posłucha podszeptów, by zamiast słuchać suwerena, strofować go, to wejdzie na wyborczą równię pochyłą (...). („Sygnał od suwerena”, „Do Rzeczy.
Tygodnik Lisickiego” nr 46)