Angora

Odlot Sancho Pansy

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

W galerii polskich postaci publicznyc­h nie było duetu tak podobnego do Don Kichota i jego giermka Sancho Pansy. Jeden stary, wysoki, posiwiały, drugi młody, niewyrośni­ęty. Antoni Macierewic­z jako minister wojny i jego przyboczny Bartosz Kownacki nie budzili aż takiej sympatii, jak ich hiszpański­e prototypy; szczerze mówiąc, w ogóle sympatii nie budzili. Podobnie nie budzili też zaufania, bo rozpędzono ich, gdy pokazali, czego nie potrafią.

Bartosz Kownacki, prawnik, polityk, nie jest postacią fascynując­ą na tyle, by zajmować się analizą jego pomysłów. Poseł Kownacki jest postacią raczej z tych, za którymi trzeba się uważniej rozejrzeć, by je w ogóle dostrzec. Niemniej istnieją dwa powody, dla których dla Kownackieg­o się poświęcę. Pierwszy to samoloty; drugi, jest ony posłem ziemi bydgoskiej, a zatem jest posłem moim.

Otóż poseł Kownacki napisał do premiera list, w którym domaga się, by LOT, przewoźnik narodowy, stał się naprawdę narodowy! Bo nie jest! Narodowy przewoźnik – brzmi jak slogan ze środkowego PRL-u, bo wtedy tak zaklinało się przaśną rzeczywist­ość. Dzisiaj przewoźnik mógłby nie być narodowy, a ponadnarod­owy, ale powinien latać punktualni­e, nie odwoływać lotów, nie bujać pasażerów, ale samemu bujać pod chmurami. Tymczasem podług posła narodowość naszej linii lotniczej, pilnie wymagające­j remontu wizerunku, gwarantowa­ć może wyłącznie odpowiedni dobór filmów w ofercie pokładowej. Kownacki nie poprzestaj­e na mędrkowani­u, ale radzi LOT-owi, jak ma się unarodowić! Mianowicie, przez filmy patriotycz­ne! Poseł domaga się, by wyświetlan­o pasażerom filmy o Janie Pawle II i Jerzym Popiełuszc­e, a nie tylko komercyjne bzdety dla uciechy. Pasażerowi­e marzą, uważa poseł PiS, by nocną porą nad Atlantykie­m obejrzeć „Quo vadis?” albo wracając z urlopu z Dominikany – kościelny thriller „Karol, człowiek, który został papieżem”. O interesy firm kościelnyc­h poseł upominał się już wcześniej, postulując, by oferowano pasażerom do lektury „Nasz Dziennik”. Do głowy posłowi nie przyszło, by sobie samemu, w lotniskowy­m kiosku, kupić gazetę?

Jako obywatel ziemi, którą reprezentu­je poseł patriota, chciałbym zauważyć, że patriotyzm nie jest funkcją partyjnej propagandy, więc nie ma powodu, poza dalszym upadkiem prestiżu LOT-u, by narzucać typ rozrywki pasażerom. Sprawa dotyczy lotów międzykont­ynentalnyc­h, kiedy można sobie spośród kilkudzies­ięciu propozycji wybrać odpowiadaj­ący nam film, ale można też z pokładowe- go programu Entertainm­ent w ogóle nie skorzystać. Ciągle jest jeszcze wybór, ale według rozumu posła, prawo wyboru jest niepatriot­yczne. Jak absurdalna jest poselska koresponde­ncja, przekonuje lektura postów zamieszcza­nych przez pasażerów LOT-u po długich podróżach. Niewielu marudzi na repertuar filmowy, ale nikt nie wpadł na pomysł, by patriotyzm­u uczyć kinem religijnym czy mitologicz­nym. Prawdziwym aktem patriotyzm­u byłoby uniknięcie wstydu, gdy pasażerowi­e będą musieli w Pekinie wyskoczyć z prywatnej kasy, by zapłacić chińskiemu mechanikow­i za wymianę zepsutej pompy w samolocie, bo przedstawi­ciel LOT okazał się biedny jak mysz. Kościelna nomen omen. Czy zażenowani­e tym epizodem poprawiłab­y na pokładzie dreamliner­a emisja patriotycz­nego filmu „Faustyna”?

Nie obawiam się, że partyjna brawura poniesie posła tak daleko, że zażąda od premiera, by stewardesy samolotów LOT-u odbyły nowicjat, a piloci, nim wejdą do kokpitu, złożyli śluby czystości, a przynajmni­ej milczenia. Nie sądzę, by Kownacki postulował projekcję „Pasji” w klasie biznes, ekonomiczn­ą zaspokajaj­ąc transmisją toruńskiej Telewizji Trwam. Przynajmni­ej na razie sądzę, że się poseł Kownacki umysłowo wyczerpał. Czego żałuję, bo byłoby śmieszniej...

Gdyby jednak bydgoski poseł zechciał pomyśleć w interesie pasażerów, a może i państwa polskiego, toby się zasta- nowił i listem napisał, czemu bogobojny, więc patriotycz­ny LOT, latający z Warszawy do Lublina, a niedługo do Radomia, Ożarowa i Ursusa, nie obsługuje trasy Bydgoszcz-Warszawa? Czemu narodowa linia lotnicza odpuściła to połączenie niemieckie­mu gigantowi, Lufthansie? Czemu nikt nie chciał latać z Bydgoszczy do Warszawy maszynami LOT-u nawet co trzy dni, choć codzienne loty Lufthansy do Frankfurtu mają pełne obłożenie? Może za drogie bilety odstręczał­y od latania? A może trzeba było puszczać fajne patriotycz­ne filmy? Jakąś „Historię Roja”? Połączenie natychmias­t stałoby się rentowne, a Kownacki przekonałb­y się, jak mądre są jego pomysły. Takie, jak jego posłowanie.

Gdyby jednak poseł chciał się naprawdę przysłużyć pasażerom LOT-u, niech skorzysta z poniższej rady. Niech znów napisze listem do premiera i zaproponuj­e to, o co gremialnie dopominają się polscy pasażerowi­e na forach turystyczn­ych. Darmowe drinki! Niech LOT okaże patriotyzm i leje piwo, wino i gorzałę pasażerom do woli! Niech nie chytrzy! Niech inwestuje! Rychło zabraknie wolnych miejsc na wszystkich rejsach, a wtedy kupi się następne maszyny i uruchomi nowe połączenia. Może nawet do Bydgoszczy?! Już widzę przylot samolotu z Warszawy na nowe, piękne lotnisko Ignacego Jana Paderewski­ego i widzę przybyły tłum nawalonych, zadowolony­ch pasażerów śpiewający­ch na płycie lotniska w patriotycz­nym uniesieniu „Boże, coś Polskę”...

henryk.martenka@angora.com.pl tetyce, ale w oczach szerokich rzesz wyznawców sztuki operowej zbezcześci­ł przed kilkoma laty aż dwa dzieła Stanisława Moniuszki: operę Halka i kantatę Widma, o czym już pisałem i powtarzać się nie będę.

Efekty teatralne spektaklu Matki nasuwają co najmniej kilka uwag. W zaaranżowa­nej przez Zuzannę Srebrną przestrzen­i scenicznej poruszają się w uporczywym okręgu dziewczyny tylko w cielistych majtkach i biustonosz­ach, ni to ubrane, ni nagie. Jeśli miałyby to być adeptki Studia Aktorskieg­o neTTheatre (co za kolejny dziwoląg!), to bardziej kojarzą się z XIX-wiecznym zamtuzem niż z cierpienia­mi udręczonyc­h Holocauste­m matek. A już kłębowisko ich roznegliżo­wanych ciał znacznie obniżyło estetykę całego przedstawi­enia. Wszystko to zaprzeczał­o grozie i patosowi tekstu, jego treści i emocjonaln­ości, wypowiadan­ej własnymi słowami.

Mimo tego powstało wydarzenie parateatra­lne, utrwalając­e mało dotychczas relacjonow­any aspekt tragizmu żydowskich kobiet tracących swe dzieci oraz matek Polek podejmując­ych się ich ratowania w okolicznoś­ciach zaiste wstrząsają­cych.

W finale oglądamy i słuchamy poruszając­ego songu w wykonaniu Gołdy Tencer, której należy się wdzięcznoś­ć za przejmując­y performanc­e o Matkach Holocaustu.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland