Wałęsa i Kaczyński spotkali się w sądzie
Blogi i blagi.pl
do europarlamentu mogłaby się okazać zabójcza.
Już dziś widać, że opozycja przygotowuje się, by głosowanie europejskie przedstawić jako plebiscyt za członkostwem w UE, w którym PiS będzie prezentowane jako ugrupowanie wyprowadzające Polskę z Unii. Niekorzystny dla PiS wyrok TSUE w kampanii byłby dla liderów opozycji błogosławieństwem.
Granie na czas
Usuwając z ustawy o Sądzie Najwyższym kontrowersyjne zapisy – w zasadniczej mierze po prostu przywracając jej pierwotne brzmienie – PiS chce zapobiec takiemu obrotowi sprawy. Według informacji Onetu, po przyjęciu ustawy, rząd będzie się starał o umorzenie postępowania przed TSUE. Wystąpi także do Rady Europejskiej – czyli liderów państw UE – o częściowe zakończenie kontroli z art. 7 unijnego traktatu, czyli tzw. procedury kontroli praworządności. Chodzi o tę jej część, która dotyczy właśnie zastrzeżeń Brukseli wobec ustawy o Sądzie Najwyższym. Gdyby premierowi się to udało, znacznie ograniczyłby pole konfliktu z Brukselą. Procedura z art. 7 będzie trwać, tyle że będzie dotyczyć innych elementów systemu prawnego. Chodzi np. o skrócenie przez PiS kadencji członków Krajowej Rady Sądownictwa odpowiedzialnej za nominacje sędziów. W ich miejsce PiS powołało swoich ludzi, żeby mieć kontrolę nad rekrutacją do sądów. – Gdybyśmy nie zmienili ustawy o Sądzie Najwyższym, nie byłoby podstaw do starań o umorzenie sprawy przed TSUE oraz ograniczenia postępowania w ramach art. 7 – twierdzi nasz rozmówca z otoczenia premiera.
Pytamy: – Co zyskaliście na tej wielomiesięcznej awanturze o Sąd Najwyższy? Ze wszystkich głównych zmian wycofujecie się rakiem. – Zyskaliśmy dwie nowe izby w Sądzie Najwyższym: Izbę Dyscyplinarną, zajmującą się nieuczciwymi sędziami oraz Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, która będzie badać skargi nadzwyczajne umożliwiające wzruszenie prawomocnych wyroków. Gersdorf od początku była nie do ruszenia. – Czyli niewiele zyskaliście. Może liczycie, że po ustępstwach Komisja Europejska spojrzy na was życzliwszym okiem w innych kwestiach, w których trwają spory w ramach art. 7? – Osobiście obawiam się innego rozwiązania. Komisja może pójść za ciosem i podważyć skrócenie kadencji poprzednich członków Krajowej Rady Sądownictwa. Ale możemy próbować przeciągnąć sprawę do eurowyborów i wyłonienia po nich nowej Komisji Europejskiej.
To wszystko, co dziś pozostało z butnej retoryki PiS wobec instytucji unijnych – karne wycofywanie się z zakwestionowanych przepisów oraz granie na czas.
Jarosław Kaczyński pozwał Lecha Wałęsę o naruszenie dóbr osobistych. – Ja jestem za dogadaniem, ale sprawa jest nie do rozwiązania. I on, i ja chcemy przeprosin – powiedział Lech Wałęsa, wychodząc na przerwę po ponad dwóch godzinach posiedzenia sądu. Były prezydent był ubrany w koszulkę z napisem „Konstytucja”, którą przed wejściem do sali wyśmiał Jarosław Kaczyński. „Jest pan moim wielkim błędem”. „A pan moim” – wygarnęli sobie politycy. Do zawarcia ugody między prezesem PiS i Lechem Wałęsą nie doszło. Przed wejściem na rozprawę Jarosław Kaczyński prosił o interwencję policję, bo ktoś z tłumu zwracał się do niego „panie Jarku”.
– Starsi panowie dwaj robią cyrk sobie na stare lata. Zamiast do sądu poszliby ze sobą pogadać do knajpy, a wcześniej po rozum do głowy, pogodzili się jak ludzie i żyli spokojnie – pisze Max (Gazeta.pl).
– Co za chamski śmiech z Wałęsy, który dał temu narodowi wolność, za co Kaczor tarza go w błocie... – pisze Ewa (Wyborcza.pl).
– Jarosław cały czas śmieje się z Konstytucji RP, dlatego roześmiał się i teraz... – wyjaśnia Jonaszewski (Gazeta.pl).
– (...) Dzisiaj widzimy dwóch starych ludzi. Nad grobem. Zarówno jeden, jak i drugi wychodzą prawdopodobnie z założenia, że nigdy nie umrą, bo zawsze umiera ktoś inny. Wałęsa dokucza Kaczyńskiemu w sposób urągający wszelkiej przyzwoitości. Kaczyński, człowiek zdawałoby się inteligentny, zniża się do poziomu Wałęsy. Niczym się nie różnią. Ten sam poziom – komentuje Pesymizm (Salon24.pl).
– (...) Nie zdziwię się, jeśli w końcu to Kaczyński przeprosi Wałęsę za to, że go skłonił do powtarzania oszczerstw. Przyglądając się temu, co wyczynia PiS w odpowiedzi na obelgi satrapów z Brukseli czy totalnej opozycji, Kaczyński nie tylko nastawi drugi policzek, ale i obie „pólkulki”, dając swemu oszczercy wybór, w którą ma jego kopnąć – pisze Antydotum (Salon24.pl).
– To jak to jest? Jak Kaczyński mówi z mównicy sejmowej „zabiliście mi brata”, to może być? Przez ostatnie parę lat można powtarzać obłudne kłamstwa i obrażać niewinnych ludzi!? A jeśli powie się coś przeciw niemu, to proces sądowy? – pyta Marekzu (wiadomosci.wp.pl).
– Biedny, chory człowiek. Donosiciel i współpracownik. Ojciec patologii wszelakiej. Izolacja to najlepsze rozwiązanie. Z całkowitym zakazem dostępu do internetu, żeby już nic „nie puszczał” – enigmatycznie ocenia Ola (wiadomosci.wp.pl).
– Dwaj koledzy od złodziejskiego Okrągłego Stołu się kłócą... – ironizuje Polityczny (TokFM.pl).
– Jak to oglądałem, to coraz bardziej boję się tych „niezawisłych” sądów, gdzie poszkodowany staje się sprawcą i niewiele może zmienić, gdy sędzia jest polityczny. I jak tu nie reformować tego tałatajstwa? – pyta Stracho (doRzeczy.pl).
– Jarosław Kaczyński zapytany przez mecenasa, czy znane mu są przyczyny katastrofy smoleńskiej, powiedział, że takowe nie są mu znane. Dotychczasowe wydatki podkomisji przekroczyły już 2 mln zł... – wytyka Marcin Tyc (Twitter.com/MarcinTyc).
– Lądowanie w Smoleńsku to była raczej inicjatywa Błasika. Kapitan samolotu poddał się jego rozkazom, zamiast wyprosić z kabiny pilotów, w razie oporu grożąc bronią... – uważa PN-SKI (TokFM.pl).
– Ponoć Jaro Dziobousty bredził przed sądem, „w ogóle nigdy nie był zdolny niczego bratu rozkazać”. Biedaczyna, udaje, że żył w cieniu tzw. młodszego bliźniaka, który pełniąc (na nieszczęście Polski!) różne funkcje państwowe, nigdy nie podjął żadnej ważnej decyzji bez konsultacji z nim i jego aprobaty. I który po przypadkowym wyborze na prezydenta pokornie hersztowi sPISku „zameldował wykonanie zadania” – pisze Hastatrespasos (Gazeta.pl).
– Na pytanie o wypowiedź JK, że LW ma „deficyt intelektualny”, padła odpowiedź „co prawda to nie grzech”. Z drugiej strony LW wprost zaproponował sądowi, by JK przebadał lekarz – pisze Paweł Radzewicz (Twitter.com/PaRadzewicz).
– Przykre to, że tak się bajka kończy, ale to było do przewidzenia. Rewolucja pożera własne dzieci, a i one pożerają się nawzajem. Lech Wałęsa jest przykładem reguły. Tak łatwo strącono go z piedestału. Coś wygrzebano z esbeckiego szamba, bez kontekstu i bez zeznań świadków i już... – pisze Felicjan Dulski (Wyborcza.pl).