Białoruscy biznesmeni zamordowani w Polsce
Fajbusiewicz na tropie
Większość szczegółów i opisów tych tragicznych zdarzeń pochodzi z zeznań umierającego biznesmena Gienadija Savicha. Zdążył przed śmiercią opowiedzieć o tym, co stało się na trasie Berlin – Mińsk. Na jego oczach zamordowano jego kompana Włodzimierza Usovicha.
Gienadij Savich był dyrektorem bardzo dobrze prosperującej firmy spedycyjnej w Mińsku, w której Włodzimierz Usovich był z kolei głównym księgowym. Obydwaj byli żonaci i mieli dzieci. Współpracowali z niemiecką firmą transportową WILLI BETZ w Rukingen. Pośrednikiem w kontaktach między firmami było przedsiębiorstwo IRE TRANS prowadzone na terenie Niemiec przez obywatelkę Białorusi – Irenę P. 10 marca 1999 roku Białorusini pojechali przez Polskę do Niemiec, aby kupić samochód. Auto było własnością pani Ireny. Samochodem interesowali się już wcześniej, ale był kupiony w leasingu i musieli czekać, aż zostanie spłacony. Pojechali autobusem do Monachium. Tam z dworca odebrała ich Irena z mężem. 11 marca telefonowali do Mińska, że kupili już samochód i 12 planują powrót. Jak wynikało z późniejszych zeznań Ireny P., za samochód zapłacili część pieniędzy w gotówce, a resztę otrzymali w kredycie od sprzedającego. W tej sprawie spisano stosowną umowę. Z ustaleń śledztwa wynika jednak, że umowa była tylko przykrywką. Faktycznie Irena była im winna pieniądze (25 tysięcy marek) i w zamian dała samochód. Zeznania Ireny były sprzeczne, co wykazała niemiecka policja w czasie jej przesłuchania. Myliła się co do ceny auta, a także co do ilości pieniędzy, jakie otrzymała od Białorusinów w gotówce. Z dalszych ustaleń polskiej i niemieckiej policji wynika, że mężczyźni wyjechali z Monachium w sobotę 12 marca. Tankowali na terenie Niemiec, a granicę przekroczyli w Świecku. W Polsce nie wjeżdżali na stacje benzynowe i nie zatrzymywali się w barach czy restauracjach.
Kiedy minęli Poznań, zatrzymała ich policja drogowa za przekroczenie prędkości. Dali łapówkę i zostali puszczeni. Jechali na Kutno, Płock i mieli przekroczyć granicę w Bobrownikach. Gdy minęli Ciechanów, i jechali z szybkością około 160 km/ godz., zostali wyprzedzeni przez samochód Audi 100 (biały z białoruskimi tablicami rejestracyjnymi zaczynającymi się prawdopodobnie od liter BM). Po pewnym czasie samochód Gienadija i Włodzimierza zaczął gwałtownie zjeżdżać na lewą stronę. Kiedy się zatrzymali, stwierdzili, że lewe przednie koło jest przebite – w oponie tkwił bolec. Kiedy wymienili koło, zostali zaatakowani przez czterech zamaskowanych mężczyzn. Krzyczeli po polsku (z wyraźnym akcentem rosyjskim). Mówili, że są z policji, kazali się kłaść ofiarom na ziemi. Zaatakowani bronili się, zaczęły padać strzały. Obydwaj napadnięci zostali ranni. Gienadij stracił czucie w nogach i możliwość poruszania się. Bandyci wyciągnęli pasek ze spodni Gienadija i związali nim nogi Włodzimierzowi, a następnie, biorąc go pod ręce, zaciągnęli pod las, około 80 metrów od szosy. Jeden ze sprawców trzymał pistolet przy głowie leżącego Gienadija, a inny wsiadł do mercedesa i odjechał. Pozostali napastnicy zaciągnęli Gienadija w pobliże Włodzimierza i tam go pozostawili. Gienadij doczołgał się do Włodzimierza i zdjął mu pas, uwalniając jedną nogę. Powiedział, aby poszedł w kierunku drogi i wezwał pomoc. Włodzimierz stwierdził, że chyba nie ma ręki, bo jej nie czuje. Okazało się, że otrzymał w nią postrzał, a pocisk przebił zegarek i zatrzymał wskazówki na godzinie 22.42. Włodzimierz wstał, uszedł pięć kroków i upadł. Stracił przytomność. Po chwili Gienadij, czołgając się i trochę idąc (odzyskał czucie w nogach), doszedł do drogi. Zatrzymał fiata 126p, w którym było trzech młodych mężczyzn. Powiadomiono policję i pogotowie. Znaleziono też Włodzimierza, ale już nie żył. Młodzi ludzie nie bardzo mogli zrozumieć Gienadija, gdyż nie mówił po polsku. Odwieźli go do szpitala, gdzie przeszedł operację. Sprawcy zabrali mu paszport, ale podał swoją tożsamość. Udało się go też przesłuchać. Z przesłuchania wynikało, że prawdopodobnie widział twarz jednego ze sprawców, gdy ten zdjął maskę, wsiadając do mercedesa.
Opis całego zdarzenia to relacja Gienadija ze szpitala. W wyniku postrzału