Życie z pasją
Dobrze jest znaleźć sobie hobby, które człowieka wciąga i sprawia, że z radością czeka się na kolejny tydzień, zamiast ponuro liczyć dni – to zdanie irlandzkiej pisarki Cecelii Ahern warto sobie zapamiętać. Żyjemy bowiem w świecie, w którym zajmowanie się np. pisaniem wierszy do szuflady, podglądaniem przyrody czy historią średniowiecza uważane jest za marnowanie czasu, który trzeba poświęcić głównie na zarabianie pieniędzy. Wielu ludzi godzi się z tym, niestety, ale z pewnością gdzieś w sercu pozostaje żal, że nie robią tego, co naprawdę kochają i co sprawia im przyjemność. Na szczęście, nie dotyczy to wszystkich, czego świetnym przykładem jest bohater poniższej rozmowy, którego wielką miłością stała się jazda na rowerze.
Ludzie bez hobby często twierdzą, że nie mieli na to czasu. Doskonałym więc momentem na odkrycie swej życiowej pasji jest emerytura, kiedy to powinniśmy zajmować się głównie tym, co sprawia nam radość, i tym, co zawsze chcieliśmy robić. Bo każda pasja sprawia, że czujemy się szczęśliwsi, możemy choć na trochę oderwać się od codziennej, szarej rzeczywistości, a nasz umysł pracuje lepiej i wydajniej. Jak twierdzi Stephen King, „nawet z pozoru najdziwniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś bardzo, ale to bardzo cennym”. 4082 km. To była podróż, która chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci. – Jeździł pan tylko po Polsce? – Skądże. Odwiedziłem na rowerze także Czechy, Niemcy, Belgię, Holandię, Słowację, Ukrainę i Grecję. Chętnie wspominam samotną wyprawę do Aachen (Akwizgran), które jest miastem partnerskim Jeleniej Góry. Ruszyłem w trasę 30 kwietnia 2004 roku, dzień przed tym, jak Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. To nie były łatwe dla mnie dni, bo wybrałem się na rowerze górskim i przez trzy dni musiałem jechać w ciągłym deszczu. Miałem nawet chwilę zwątpienia, kiedy to chciałem zrezygnować. Wytrwałem jednak i wróciłem do domu już jako obywatel Unii Europejskiej. Chętnie wspominam również przejechanie Euroregionu Nysa, obejmującego teren Polski, Czech i Niemiec. Dokonałem tego na zabytkowym rowerze NSU Opel z 1937 roku, który został odnaleziony w czasie rozbiórki jakiegoś budynku. Sam przez kilka tygodni doprowadziłem rower do pełnej sprawności i przez 1700 km ani razu mnie nie zawiódł. Obecnie egzemplarz ten można oglądać w jeleniogórskim muzeum.
– Nadal planuje pan dalekie wyprawy?
– Niestety, wiek i zdrowie już na to nie pozwalają. Ostatnią długą wyprawą był wyjazd na Ukrainę przed rokiem. Nie znaczy to, że przestałem jeździć. Nic czającą ilość glukozy, aby spowolnić wzrost guza u myszy, ale jednocześnie nie wpływa to na prawidłowe funkcjonowanie innych tkanek”. To niezwykle istotne, bo przecież organizm potrzebuje glukozy, którą zamienia w niezbędną energię. Chodzi więc o to, by ograniczać dopływ glukozy jedynie do guzów nowotworowych.
Naukowcy przyjrzeli się również, jak na leczenie raka może wpływać podawanie mannozy myszom, które były leczone dwoma najszerzej stosowanymi lekami chemioterapeutycznymi: cisplatyną i doksorubicyną. Odkryli, że mannoza wzmacnia efekty chemioterapii, spowalnia wzrost guzów i zmniejsza ich rozmiar. Miało to wpływ na zwiększenie żywot- podobnego, jeżdżę nawet zimą. Ograniczam się jednak do krótszych wycieczek wokół Jeleniej Góry. Jeździmy też z bratem do wybranych miejscowości w Polsce i tam wypożyczamy rowery, by zwiedzać okolicę. Ostatnio byliśmy na Pomorzu Gdańskim. To lepsze rozwiązanie niż wożenie rowerów koleją, bo ciągle są z tym problemy, a i samo wnoszenie i wynoszenie ich z wagonu dla osób z chorym kręgosłupem nie jest zadaniem łatwym.
– Co panu dały te rowerowe podróże?
– Dzięki temu zobaczyłem wiele cudownych miejsc i poznałem mnóstwo fajnych ludzi. Takie podróże to moja życiowa pasja, której nie zamieniłbym na nic innego. Po prostu od dziecka kocham rowery – to najtańszy, najprostszy i najprzyjemniejszy środek lokomocji. Co ciekawe, nigdy nie miałem na rowerze żadnego wypadku. Dostałem nawet puchar za bezpieczną jazdę.
– Jak zachęciłby pan innych do rozwijania własnych pasji?
– Robię to każdego dnia. Organizuję wycieczki rowerowe dla seniorów, spotykam się z ludźmi, by opowiadać o swoich wyprawach i przekonywać, że trzeba aktywnie żyć. A że w czasie jazdy coś strzyknie w kolanie czy kręgosłupie, to trudno. Człowiek wtedy czuje, że żyje. Dlatego też chciałbym jeździć na rowerze jak najdłużej. ności niektórych myszy. W kolejnych testach sprawdzono też reakcję komórek rakowych na podawanie mannozy w warunkach laboratoryjnych w przypadku białaczki, raka kości, jajnika i jelita grubego. W tym przypadku wyniki były już jednak różne. Okazało się, że odpowiedź zależała od poziomu enzymu, który rozkłada mannozę.
Wyniki badań opublikowano niedawno w czasopiśmie „Nature”. – To początkowe badania, ale mamy nadzieję, że w przyszłości można będzie podawać mannozę pacjentom chorym na raka, aby zwiększyć chemioterapię bez szkody dla ich ogólnego stanu zdrowia – podsumował prof. Kevin Ryan.