Taki mamy klimat
(Angora) Światowy szczyt klimatyczny ONZ w Katowicach.
30 tysięcy uczestników z blisko 200 krajów będzie nas przekonywać, że ziemi grozi klimatyczna katastrofa. Jednak na świecie dochodzi do głosu coraz więcej naukowców, polityków i wolontariuszy, którzy podają to w wątpliwość. Szczyt nie przyniesie żadnych konkretnych i wiążących postanowień, gdyż – jak powiedział w Radiu Zet wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki – w Katowicach zabraknie wielkich tego świata: Donalda Trumpa, Władimira Putina i, co szczególnie zastanawiające, Angeli Merkel oraz Emmanuela Macrona (nie będzie też Xi Jinpinga). Prawdopodobnie przyjadą za to światowi celebryci Bono i Leonardo DiCaprio. Tylko czy z tego powodu Polska powinna wydawać 252 mln złotych?
Wyznawcy nowej religii Rozmowa z BOGDANEM PĘKIEM, byłym posłem, europosłem i senatorem
– W Katowicach zaczął się szczyt klimatyczny. Czy pana zdaniem to spotkanie może wpłynąć na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych?
– Nie powinniśmy organizować takich szczytów i przykładać ręki do pomysłów, które są aberracją intelektualną. Walka z rzekomym ociepleniem klimatu to utopia, która będzie szkodzić Polsce i naszej gospodarce. – Nie ma ocieplenia klimatu? – Przez 100 lat temperatura na ziemi podniosła się o 0,18 stopnia, czyli mniej niż wynosi błąd pomiarów.
– Przed czterema laty po moim poprzednim wywiadzie z panem prof. Maciej Nowicki, były minister środowiska, napisał list do ANGORY, w którym zarzucił panu niekompetencję i stwierdził, że ten wzrost wyniósł co najmniej 0,7 stopnia.
– Prof. Nowicki powołuje się na dane Światowej Organizacji Meteorologicznej, tej ONZ-owskiej organizacji, która nieraz mijała się z prawdą.
– Jest pan przeciwnikiem inwestycji w ochronę środowiska?
– Nie mylmy dwutlenku węgla z trującymi nasze środowisko pyłami oraz gazami, z którymi trzeba walczyć. Za te pieniądze, które politycy Unii Europejskiej chcą przeznaczyć na „walkę” z ociepleniem klimatu, wszystkie kraje na naszej planecie miałyby czystą wodę i czyste powietrze.
– A więc nie mamy ocieplenia klimatu?
– Zmiany klimatyczne na ziemi są nieuchronnym procesem. Te wahania raz idą do góry, a raz w dół. Jednak na obecnym etapie rozwoju nasza cywilizacja – choćby nie wiem, jak się starała – nie jest w stanie wpływać na cykle klimatyczne w żaden istotny sposób. Pieniądze wydawane na ten cel są źródłem wielkich zysków dla lobbystów i firm żerujących na ludzkiej niewiedzy, ale dla społeczeństw to pieniądze wyrzucone w błoto. Dwutlenek węgla wytworzony przez człowieka stanowi zaledwie 4 proc. tego znajdującego się w światowej atmosferze. Z tych 4 proc. Unia wytwarza jedną czwartą, czyli 1 proc. Bruksela, Francja, Niemcy chcą ten nasz 1 proc. zmniejszyć o 0,2 proc. i planują na ten cel przeznaczyć 500 miliardów euro. Przecież to czyste szaleństwo, gdyż nawet gdyby to się powiodło, w najmniejszym stopniu nie wpłynie na obniżenie temperatury na ziemi. Ale to nie wszystko – przyjmijmy na chwilę, że wszyscy „obrońcy klimatu” mają rację i człowiek wpływa na ocieplenie naszej planety nawet o 1 stopień na wiek. Powstrzymanie tego procesu kosztowałoby biliony (do tej pory żadna organizacja ani żaden rząd nie chcą podać nawet przybliżonych szacunków). Wystarczyłoby jednak, żeby wzmogła się aktywność słońca, a plankton oceaniczny wyprodukuje znacznie więcej dwutlenku węgla, niż nam uda się go zredukować kosztem nieprawdopodobnych wydatków. Do tej pory na walkę z ociepleniem Unia wydała już ponad bilion euro. Ale jakie to ma znaczenie, skoro Chiny, Brazylia, Indie, USA, Rosja, które produkują go prawie trzy razy więcej niż nasza Wspólnota, tego nie robią, a wręcz przeciwnie – emitują coraz więcej i globalna sytuacja nie poprawia się ani na jotę. Gdzie tu sens, gdzie logika?
– Według pana nie powinniśmy więc zwoływać żadnych światowych konferencji, podpisywać międzynarodowych traktatów, tylko iść na żywioł i wszystko pozostawić niewidzialnej ręce rynku?
– Na skutek obowiązywania Protokołu z Kioto (traktat międzynarodowy wynegocjowany w 1997 r. wszedł w życie w 2005; zakłada redukcję gazów cieplarnianych – przyp. autora) na walkę z ociepleniem świat wydał już nie mniej niż 2 biliony dolarów, a w tym czasie emisja dwutlenku węgla na naszej planecie zwiększyła się o ponad 40 proc. Dwutlenek węgla – zarówno ten wytwarzany w sposób naturalny, jak i ten produkowany przez człowieka – nie ma decydującego znaczenia dla efektu cieplarnianego, gdyż w ponad 70 proc. przyczynia się do tego para wodna, a na drugim miejscu metan. Dlaczego więc ci „obrońcy klimatu”, a właściwie ich mocodawcy, za cel wzięli dwutlenek węgla? Gdyż chcą zlikwidować niezależność energetyczną krajów, które swoją energetykę oparły na węglu. Obecna polityka unijna może spowodować w niedługim czasie podniesienie cen energii elektrycznej w Polsce od 30 do 50 proc., co spowodowałoby większe straty niż wynoszą wszystkie środki, jakie dostajemy z Unii.
– Co więc pana zdaniem powinniśmy zrobić?
– Wypowiedzieć pakiet energetyczno-klimatyczny. Ale zamiast tego państwo urządza szopkę ekologiczną w Katowicach i opowiada, że najmniej zamożni będą dostawali dopłaty do energii elektrycznej. A ja się pytam, czy takie dopłaty będą też dostawały polskie stocznie, huty, zakłady chemiczne?
– Pan, członek PiS-u, mówi takie rzeczy?
– Popieram „dobrą zmianę”, bo służy Polsce. Jednak widzę, że w kwestiach polityki klimatycznej mój rząd boi się własnego cienia i ta jego uległość wobec Brukseli, a właściwie Niemiec, już niedługo okaże się dla nas bardzo niekorzystna. Jeżeli pójdziemy w ślady rządu Ewy Kopacz, stracimy niezależność energetyczną, a nasza energetyka upadnie. Wówczas będziemy kupować prąd w Niemczech. I może o to chodziło?
– Przecież Niemcy emitują prawie trzy razy tyle dwutlenku węgla co my, a za trzy lata wygaszą wszystkie elektrownie atomowe, które jeszcze nie tak dawno zapewniały im 23 proc. zapotrzebowania.
– To prawda, jednak Niemcy inwestują w nowoczesne elektrownie, których turbiny będą napędzane rosyjskim gazem. Dlatego tak zależy im na ukończeniu gazociągu Nord Stream 2. Widać nie przeszkadza im, że popadną w jeszcze większą zależność od Rosji.
– Wiele razy mówił pan o „religii klimatycznej”, której „papieżem” jest były wiceprezydent USA Al Gore. Ale przecież na świecie jest także silne lobby węglowe.
– Lobby węglowe w Europie prawie nie istnieje, a na świecie nie ma ani takiej siły, ani takich pieniędzy. I nie kontroluje takiej liczby mediów jak wyznawcy „religii klimatycznej”, nie jest też tak ekspansywne. To zwolennicy teorii globalnego ocieplenia czy raczej globalnego ogłupienia korumpują naukowców na całym świecie, także w Polsce, stypendiami, grantami, zagranicznymi stażami. To są miliardy dolarów. Dlatego tak niewielu przedstawicieli nauki, szczególnie w Europie, ma odwagę się temu przeciwstawić.