Sąsiedzka wrogość
Animozje między miastami.
Przez RFN przebiega wiele niewidocznych granic. Oprócz obyczajów i dialektów widoczne są one w kuchni. Nawet najbardziej niemieckie danie – sałatkę ziemniaczaną – w jednym miejscu je się z majonezem, w innym – jedynie z dressingiem. Do widocznego podziału na bogaty zachód i biedny wschód kraju dochodzi podział na północ i południe. Nawet dyskonty spożywcze tej samej firmy mają inne logo nad Bałtykiem, a inne pod Alpami. Nie lubią się także niektóre powiaty. A im bliżej leżą obok siebie dwa miasta, tym większe są animozje.
Mieszkańcy Mannheim mówią o sąsiadującym Ludwigshafen, że najładniejszym miejscem w tym mieście jest most, który przez Ren prowadzi do Mannheim. Kolończycy powtarzają jak mantrę, że prędzej umrą z pragnienia, niż wypiją piwo z Düsseldorfu. W Szwarcwaldzie połączono w latach 70. ubiegłego wieku dwa miasteczka w jedno Villingen-Schwenningen. Ci ze Schwenningen kręcą nosem, gdy widzą tych z Villingen, bo uważają, że są wyniośli. A ci nie pozostają dłużni i nabijają się z sąsiadów na swoich ulicach. Także we Frankfurcie i w Offenbach należy do dobrego tonu skrytykować sąsiednie miasto.
Wszyscy wyolbrzymiają niewielkie różnice. Villingen jest badeńskie, a Schwenningen leży w Wirtembergii. W Kolonii na karnawał mówi się Alaaf, ale w położonym 30 km dalej Düsseldorfie nosi on nazwę Helau. Mannheim było rezydencją książąt elektorów, a Ludwigshafen jest
Pewien genialny inżynier został wezwany do Białego Domu, żeby naprawić komputer wart 12 milionów dolarów. Wszedł do serwerowni, przyjrzał się komputerowi, ponaciskał kilka klawiszy, wyciągnął z kieszeni śrubokręcik i dokręcił jedną śrubkę. Potem wyłączył sprzęt, a gdy ponownie go uruchomił, okazało się, że działa bez zarzutu. Inżynier zażądał za usługę 1000 dolarów.
Kierownik techniczny serwerowni złapał się za głowę: – Co?! 3 minuty pracy i taka droga robocizna? Ja wiem, że sam komputer jest dużo wart, ale jak za przykręcenie śrubki można żądać 1000 dolarów? miastem przemysłowym. To nie są wielkie różnice, co sugeruje, że sąsiedzi mają jednak ze sobą sporo wspólnego.
Dla większości Niemców mogłyby nie istnieć piwa z Kolonii i Düsseldorfu. Zarówno Ludwigshafen, jak i Mannheim nie są żadnym magnesem dla turystów. Dlaczego jednak każdy z ich mieszkańców myśli, że jest lepszy od sąsiada? Skąd się wzięła ta rywalizacja? Według historyka Petera Johaneka nie zawsze jest znany powód, a nawet gdy jest oczywisty, to i tak mieszkańcy mogą go nie znać. W przypadku Kolonii i Düsseldorfu chodziło o prawo składu z 1259 roku. Zgodnie z nim handlarze musieli najpierw wystawiać towary w Kolonii, a niechciane w tym mieście resztki trafiały na stragany w mniejszym wówczas Düsseldorfie. Tyle że gdy dziś zapytamy przechodnia w Kolonii o prawo składu, to na pewno zrobi duże oczy.
Urok miast przyczyniał się do ich sukcesu. Jeśli jakieś siedlisko było lubiane, to nie przegoniły stamtąd ludzi żadne woj-
Inżynier uśmiechnął się i odpowiedział: – Proszę pana, przykręcenie śrubki kosztuje u mnie tylko dolara. 999 dolarów płacicie mi za to, że wiem, KTÓRĄ śrubkę przykręcić!
(Włochy, qbarz.it)
Na święta wszyscy robimy się bardziej wrażliwi i delikatni. Dlatego jeśli ktoś zajmie twoje miejsce parkingowe, nie dziergaj mu na karoserii w odwecie żadnego zygzaka. Raczej wyryj wspaniałomyślnie „Wesołych Świąt”!
(Włochy, blognatale.it)
– Co myśli pies, widząc udekorowaną choinkę?
– No i doczekałem w łazience! się światła (Włochy, blognatale.it)
Achim w gospodzie mówi do swoich kompanów: – Muszę przestać pić. Widzę wszystko podwójnie.
– Nie przejmuj się, stary. To przecież są bliźniacy – uspokajają kompani.
Achim zdziwiony: – Ach tak? Wszyscy czterej?
(Niemcy, tagesanzeiger.ch) ny, katastrofy ani epidemie. Takie miasta obiecywały wolność, a z tym identyfikowali się ludzie. Dzięki tej obietnicy rosną do dziś. Łączy się z tym jeszcze prestiż. – Kto chciałby żyć w mieście, które ma złą sławę? – pytał Johanek. Nie każdy umie dostrzec niezwykłość miejsca zamieszkania. Łatwiej jest znaleźć cechy różniące nas od sąsiada. Poprzez przypisanie wad innym świecimy jaśniej.
Jak wytłumaczyć miłość kolończyków do swojego piwa, skoro w Düsseldorfie jest identycznie? Villingen ma piękną starówkę, której nie ma Schwenningen. Mieszkańcy tego mniej malowniczego miasta odwracają więc kota ogonem. Podkreślają arogancję tych z Villingen i uważają, że u nich nikt nie zachowuje się tak wyniośle. I już własne miasto staje się lepsze. – Ludzie nie czują się związani jedynie z miejscem urodzenia, ale też z tym, w którym im się dobrze żyje – twierdzi Johanek. Nowi w miastach szukają cech charakterystycznych. I szybko przyjmują te, o których usłyszą od starszych – Ilu Niemców jest potrzebnych, aby zmienić żarówkę? – Tylko jeden. Niemcy są skuteczni i nie mają poczucia humoru. (Niemcy, aberwitzig.com)
Dwaj psychologowie spotykają się w obcym mieście. Jeden z nich pyta: – Czy może mi pan powiedzieć, jak dojść do dworca?
– Niestety, nie. Ale dobrze, że mogliśmy o tym porozmawiać – odpowiada kolega. (Niemcy, falkrichter.de)
– Tato, czy ja odziedziczyłam inteligencję po tobie? – Oczywiście, moja mała córeczko. – To by się zgadzało, bo mama swoją zachowała do dzisiaj.
(W. Brytania, short-funny.com)
Żona żali się mężowi na coraz więcej zmarszczek i opadający biust... – I co powiesz na to, kochanie? – No cóż, w tym wieku należy się cieszyć, że twój wzrok jest świetny i widzisz wszystko w najmniejszych mieszkańców. Odgradzanie się jest naturalną cechą człowieka. – Zanim dziecko powie o sobie „ja”, musi określić swój stosunek do rodziców – uważa socjolog Martina Löw. Człowiek zawsze stawia się w stosunku do czegoś, co służy potwierdzeniu tożsamości. – Kto gardzi cechą sąsiedniego miasta, chce przede wszystkim pokazać, że ta wada nie dotyczy jego miejscowości.
W różnych miejscach panują też odmienne poglądy na te same sprawy. Löw zauważyła, że ludzie z Dortmundu zupełnie inaczej postrzegają czas niż ci z Frankfurtu. Pierwsi patrzą raczej w przeszłość, drudzy głównie w przyszłość. To wpływa nawet na działanie miast. We Frankfurcie ciągle eksperymentują z godzinami otwarcia sklepów i urzędów. W Dortmundzie uważają, że jest dobrze, jak jest od lat. Z kolei profesor marketingu Sabine Kuester stwierdziła, że miasta to odzwierciedlenie gospodarki rynkowej. Od wieków konkurują ze sobą o więcej mieszkańców, pracodawców i turystów. Więc im bardziej są podobne i im bliżej siebie leżą, to tym bardziej muszą wskazywać odmienność. Niektóre uchodzą już za markę samą w sobie. – Jeśli jakieś jest jedyne w swoim rodzaju, to nie musi się już odróżniać, a mieszkańcy nie czują animozji do sąsiadów.
Miasta, które nie są tak unikatowe jak Berlin czy Monachium, muszą się reklamować. Mieszkańcy nieświadomie stają się ambasadorami ich rodzących się dopiero marek. Dlatego tak pilnie opowiadają o zaletach swojego miasta, a jeszcze chętniej o wadach najbliższego konkurenta. (PKU) detalach, kochanie – odpowiada mąż, czytając gazetę. (Norwegia, vg.no)
Na pytanie w ankiecie: „Co zamierzacie robić po ukończeniu szkoły?”, uczniowie w przeważającej większości udzielili odpowiedzi: „Jeżeli się da, to nic”. (Ukraina, com.ua)
Jeżeli ważysz 100 kg na Ziemi, to na Marsie ważyłbyś tylko 38 kg. Nie jesteś gruby, mieszkasz po prostu nie na tej planecie. (Białoruś, telegraf.by)
Słuchając bajki męża o tym, że całą noc pił wódkę z Aleksandrem, żona milczała jak ryba. Aleksander w szafie także milczał. (Rosja, nekdo.ru)
– Potrzebuję tyle pieniędzy, żeby można było za nie kupić samolot! – A po co ci samolot? – Samolotu nie potrzebuję, potrzebne mi są pieniądze. (Rosja, nekdo.ru)