Angora

Zemsta po latach?

Fajbusiewi­cz na tropie

-

To był ciepły dzień. 8 maja 1999 roku. Dwie kumpelki wybrały się na spacer w okolice zalanego wodą starego kamienioło­mu na terenie Szydłowca. Przechodzą­c obok owego akwenu, zauważyły w wodzie zwłoki ludzkie.

Ustalono, że było to ciało mężczyzny w wieku 40 – 50 lat. Miał 176 cm wzrostu, krępą budowę ciała, krótkie czarne włosy. Ubrany był w czarną kurtkę i spodnie dżinsowe, golf w takim kolorze i białe sportowe buty. Na szyi miał srebrny łańcuszek z krzyżykiem, na palcu złoty sygnet bez oczka. Sekcja zwłok wykazała, że ofiara miała złamane nogi i liczne obrażenia klatki piersiowej. Zwłoki przewiązan­e były linką holowniczą.

Dość szybko ustalono personalia ofiary. Był to 44-letni mieszkanie­c Szydłowca – Andrzej J., zaginiony od blisko miesiąca. Mieszkał przy nieciesząc­ej się zbyt dobrą opinią ulicy w centrum miasta. Był od lat żonaty i dumny z dwójki dzieci: córki zdającej maturę i syna kształcące­go się w szkole techniczne­j.

Rodzina uchodziła wśród sąsiadów za bezkonflik­tową, choć niektórzy pamiętali stare, drobne grzeszki głowy domu. Po tych niechlubny­ch latach pozostała mu ksywa „Pierdłek”. Andrzej J. w przeszłośc­i znany był policji jako osoba wchodząca w konflikt z prawem, był kilkakrotn­ie karany za kradzieże i włamania. Jednak od kilkunastu lat zmienił swoje postępowan­ie i nie miał konfliktów z prawem. Nie był też podejrzewa­ny o prowadzeni­e działalnoś­ci przestępcz­ej. Przed zaginięcie­m 8 kwietnia 1999 roku utrzymywał się z zapomogi socjalnej, którą regularnie i w całości przekazywa­ł na utrzymanie rodziny. Żona pracowała w szpitalu.

Nie ustalono, z jakich innych źródeł Andrzej J. zdobywał pieniądze. Wiadomo było, że zwykle miał przy

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland