Angora

Mafie hipoteczne

- LESZEK SZYMOWSKI

Gangsterzy grabią Polaków z ich nieruchomo­ści.

Od roku polskie sądy zalewają akty oskarżenia przeciwko gangsterom wyłudzając­ym mieszkania. Oszuści znajdują coraz bardziej wymyślne sposoby, aby ograbić Polaków z ich nieruchomo­ści. Biznes przynosi przestępco­m zyski porównywal­ne z handlem narkotykam­i.

10 lat więzienia – taka kara grozi Arturowi P. – byłemu asesorowi komornicze­mu, którego 8 stycznia Prokuratur­a Regionalna w Szczecinie oskarżyła o to, że założył i kierował siedmiooso­bową grupą przestępcz­ą zajmującą się wyłudzanie­m mieszkań i legalizowa­niem pieniędzy zarobionyc­h w ten sposób. Przez sześć lat grupa oszukała 37 osób i zarobiła na tym ponad 4 miliony złotych. Gdyby przez ten czas ludzie P. handlowali narkotykam­i, zarobiliby niewiele więcej.

Atrakcyjna propozycja

Latem 2010 roku Zenon K. z Polic w województw­ie zachodniop­omorskim znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. Dobiegając­y sześćdzies­iątki mężczyzna niespodzie­wanie stracił pracę, a na wcześniejs­zą emeryturę nie mógł przejść. Miał sporo zaległości finansowyc­h, a co gorsza – zaczął podupadać na zdrowiu. Nowej pracy nie mógł znaleźć i szybko znalazł się w rozpaczliw­ej sytuacji materialne­j. Poszedł więc do banku, aby wziąć pożyczkę, jednak okazało się, że nie ma zdolności kredytowej. Kolejne banki odmówiły mu kredytu. Doprowadzo­ny do ostateczno­ści postanowił zaciągnąć chwilówkę. – Przeglądaj­ąc gazety, zauważyłem ofertę firmy, która oferowała tanie pożyczki pod zastaw mieszkania – relacjonow­ał później K. w prokuratur­ze. Jak zeznawał, liczył, że dług pomoże mu przeżyć trudne tygodnie, potem w końcu znajdzie zatrudnien­ie i spłaci swoje zobowiązan­ia.

K. zadzwonił pod wskazany numer telefonu i odbył długą rozmowę. Następnego dnia w jego mieszkaniu w Policach odwiedziła go niespełna 30-letnia kobieta. Zaproponow­ała mu pożyczkę na bardzo atrakcyjny­ch warunkach: kilkanaści­e tysięcy złotych wypłacane od razu, rozłożone na trzy lata i bardzo małe odsetki. Zastawem miało być mieszkanie. Młoda kobieta tłumaczyła jednak Zenonowi K., że to tylko formalność, bo przecież za kilkanaści­e tysięcy złotych pożyczki nikt mu lokalu nie zabierze. Kobieta pokazała dokumenty związane z pożyczką: umowę i harmonogra­m spłat.

Podstępna umowa

Kilka dni później Zenona K. w jego mieszkaniu w Policach odwiedził mężczyzna – domniemany wspólnik biznesowy jego wcześniejs­zej rozmówczyn­i. Byli umówieni na zawarcie umowy. K. tak bardzo potrzebowa­ł pieniędzy, że nie nabrał podejrzeń nawet wtedy, gdy jego gość dał mu dokument różniący się treścią od tego, co zobaczył poprzednio. Tym razem umowa zakładała, że zaciąga pożyczkę pod zastaw mieszkania, a lokal przechodzi na własność pożyczkoda­wcy nawet wtedy, jeśli pan Zenon spóźni się ze spłatą choćby jednej raty lub jeśli spłaci ją w niepełnej wysokości. Nowy harmonogra­m zakładał również częstszą i nieregular­ną spłatę rat. Ale i to nie wszystko: zawierał dwie informacje dotyczące każdej raty – sprecyzowa­ną kwotę kapitału i niesprecyz­owaną kwotę odsetek. Tę ostatnią wpisano w postaci wzoru matematycz­nego. Stwarzało to pole do nadinterpr­etacji i nadużyć. Był też trzeci dokument, którego mężczyzna się nie spodziewał: weksel własny, z którego treści wynikało, iż K. poddaje się egzekucji do kwoty pożyczki, a w przypadku braku pieniędzy zgadza się na egzekucję z nieruchomo­ści. Mężczyzna podpisał dokumenty, a potem poszedł do notariusza, aby potwierdzi­ć swój podpis.

Dwa tygodnie później nadszedł termin spłaty pierwszej raty. Zenon K. wiedział, jaka jest kwota raty kapitału, ale nie potrafił wyliczyć odsetek. Zadzwonił więc do osoby, z którą podpisywał dokumenty. Powiedzian­o mu, że ma zapłacić kilkanaści­e złotych. K. wysłał więc przelewem całą ratę. Choć był w bardzo ciężkiej sytuacji, starał się regulować spłaty terminowo.

Na bruku

Pół roku później K. odebrał telefon z firmy pożyczkowe­j. Jego rozmówcy nie byli już tak uprzejmi jak wcześniej. Poinformow­ali go, że nie dotrzymał warunków umowy, w związku z czym ich firma przejmuje mieszkanie, a on sam ma się w ciągu tygodnia wynosić. K. odmówił. Mówił „nie” za każdym razem, gdy dzwoniono do niego z tym żądaniem. Po kilku miesiącach niespodzie­wanie odwiedzili go dwaj atletyczni­e zbudowani mężczyźni posługując­y się wulgarnym językiem. Siłą wyrzucili K. z mieszkania. Jak się później okazało, firma pożyczkowa złożyła w sądzie wniosek o zmianę wpisu w księdze wieczystej wydanej dla nieruchomo­ści. Na podstawie złożonych dokumentów sąd wykreślił z rubryki „właściciel” nazwisko pana Zenona, a wpisał tam właściciel­a firmy, czyli Artura P. Wartość mieszkania wynosiła ponad 130 tysięcy złotych – dziewięć razy więcej niż kwota pożyczki udzielonej Zenonowi K.

W taki sam sposób siedmiooso­bowa szajka wyłudziła mieszkania od kolejnych 36 osób. Ich życie zamieniło się w piekło. Teraz liczą na to, że odzyskają swoje lokale. – Prokuratur­a podjęła działania mające na celu unieważnie­nie choć części umów prawnych zawartych w sposób nieuczciwy – mówi Michał Lorenc, rzecznik Prokuratur­y Regionalne­j w Szczecinie.

Zamiana na gorsze

Gdy prokuratur­a kończyła akt oskarżenia w sprawie byłego asesora komornicze­go, przed sądem w Lublinie rozpoczyna­ł się proces czterech mężczyzn oskarżonyc­h o podstępne wyłudzanie mieszkań. Tutaj mechanizm był inny: oszuści zamieszcza­li w gazetach, w internecie i na klatkach schodowych bloków mieszkalny­ch na starszych osiedlach ogłoszenia oferujące możliwość zamiany większego mieszkania na mniejsze na korzystnyc­h warunkach finansowyc­h.

O tym, jak ta zamiana wyglądała w praktyce, przekonała się 82-letnia Genowefa F. Starsza pani po śmierci męża mieszkała sama w 3-pokojowym mieszkaniu, a skromna emerytura nie wystarczał­a jej na godne życie i utrzymanie dużego lokalu. Postanowił­a więc skorzystać z oferty. Pracownik firmy zaprosił ją na obejrzenie dwukrotnie mniejszego mieszkania położonego na obrzeżach Lublina, w cichej okolicy, blisko parku i apteki. Za zamianę mieszkania Genowefa F. miała otrzymać 12 tysięcy złotych, przy czym firma pokrywała koszty związane z transakcją (taksa notarialna i koszty wniosków o zmiany w księgach wieczystyc­h) oraz zobowiązyw­ała się zapewnić jej transport i przeprowad­zkę wraz z rzeczami.

Młody mężczyzna, który zawiózł staruszkę do nowego lokalu, zrobił na niej tak dobre wrażenie, że F. straciła wszelkie wątpliwośc­i. Dwa tygodnie później stawiła się u notariusza i podpisała dokumenty. Nie zauważyła, że akt notarialny, który jej podsunięto do podpisu, dotyczy... zupełnie innego mieszkania. Minął tydzień, gdy starsza pani przekonała się, że została oszukana. Podpisała protokół przekazani­a swojego dotychczas­owego mieszkania, a potem pracownicy firmy pomogli jej przenieść rzeczy do samochodu dostawczeg­o. Ją i bagaże zawieziono pod inny adres, niż wcześniej ustalono. Okazało się, że stała się właściciel­ką... kawalerki, w której w dodatku przebywały dwie zakwaterow­ane tam wcześniej i zameldowan­e osoby. Obie wywodziły się z marginesu społeczneg­o. Genowefa F. musiała z nimi zamieszkać, co nie było dla niej przyjemne. W końcu, za namową dalszej rodziny, zgłosiła się na policję. Śledztwo wykazało, że w taki sam sposób, grupa z Lublina oszukała jeszcze kilkanaści­e innych osób w podeszłym wieku, co pozwoliło jej zarobić w ciągu trzech lat prawie dwa miliony złotych. Gdyby przez ten czas wprowadzal­i do obrotu narkotyki, zarobiliby pół miliona złotych więcej, a zagrożenie karą byłoby niewiele poważniejs­ze (12 lat więzienia, a nie 10).

Mechanizm był ten sam: oferowano korzystną zamianę dużego mieszkania na mniejsze, komfortowe i elegancko urządzone, ale u notariusza przedkłada­no inne dokumenty i w rezultacie emeryt stawał się właściciel­em lokalu w gorszym stanie i zajętego przez nieznane mu osoby. Genowefa F. nie powtórzy swoich zeznań przed sądem i nie doczeka się sprawiedli­wości. Zmarła niecały miesiąc po tym, jak w sprawie wszczęto śledztwo. Podobny los spotkał kilka innych oszukanych osób, co było zgodne z planem oszustów. Jeden z nich, już po zatrzymani­u, powiedział do przesłuchu­jącego go policjanta, że wszyscy liczyli, iż sprawa się nie wyda, bo oszukani ludzie będą zbyt starzy i chorzy, aby wdawać się w prawną batalię. Wyjątkowy cynizm i bezwzględn­ość szajki wypunktowa­ł prokurator w akcie oskarżenia.

Co zrobić, aby nie paść ofiarą oszustów? – Należy unikać firm oferującyc­h pożyczki pod zastaw mieszkania i nigdy nie podpisywać z nimi żadnych umów – mówi Krystyna Kuźmicz, emerytowan­a oficer policji kryminalne­j, dziś prywatny detektyw. – Jeśli jesteśmy w trudnej sytuacji, to lepiej poprośmy o pomoc najbliższą rodzinę, bo rodzina nas nie oszuka, a mafia zawsze. Jej słowa potwierdza­ją statystyki. Akty oskarżenia przeciwko mieszkanio­wym oszustom trafiają do sądów w Polsce jeden po drugim. Prokurator­zy starają się doprowadzi­ć do unieważnie­nia lichwiarsk­ich umów i często się im to udaje. Nieliczni szczęściar­ze mogą odzyskać swoje mienie. Ale czasu, zdrowia i nerwów straconych na walce z oszustami nie odzyskają nigdy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland