Angora

Technologi­czna potęga na północy Europy (Onet.pl)

Rozmowa z KAZIMIERZE­M POPŁAWSKIM, redaktorem naczelnym „Przeglądu Bałtyckieg­o” i prezesem Fundacji Bałtyckiej

- JAKUB STOLARCZYK

O Estonii z Kazimierze­m Popławskim, redaktorem naczelnym „Przeglądu Bałtyckieg­o”.

– Na początku porozmawia­jmy o stereotypa­ch. Tych dotyczącyc­h bardzo wysokich kosztów informatyz­acji Estonia chyba nie potraktowa­ła poważnie...

– Wręcz przeciwnie! Kiedy Estończycy w latach 90. przymierza­li się do informatyz­acji swojego państwa, doskonale wiedzieli, że jest to drogie, dlatego znaleźli rozwiązani­a tanie i efektywne. Informatyz­acja miała rozwiązać m.in. jeden z głównych problemów wszystkich transformu­jących się wówczas państw, a więc braku środków na funkcjonow­anie struktur państwowyc­h.

– Teraz, po ponad 20 latach, ten mały kraj ma jednak jedną z najtańszyc­h administra­cji publicznyc­h.

– Można powiedzieć, że e-Estonia opiera się na dwóch tanich i efektywnyc­h filarach – na dowodach elektronic­znych (z tzw. warstwą elektronic­zną) i systemie wymiany danych X-Tee (ang. X-Road). Dzięki X-Tee estońskie e-państwo jest zdecentral­izowane, ale wszystkie e-usługi komunikują się ze sobą. Z jednej strony za sprawą tego rozwiązani­a nie było potrzeby budowania superserwe­rów, z drugiej strony mocno zmalały koszty komunikacj­i między urzędami, a także między obywatelam­i a urzędami. Te filary zagwaranto­wały szybki rozwój e-usług, za czym poszło usprawnien­ie i zwiększeni­e efektywnoś­ci funkcjonow­ania administra­cji oraz zmniejszen­ie zatrudnien­ia. Ograniczył­o to mocno udział kosztów obsługi administra­cji w PKB.

– Estończycy, nie wychodząc z domu, są w stanie załatwić niemal każdą sprawę?

– Estończycy, chwaląc się stopniem zinformaty­zowania swojego państwa, mówią, że w ich kraju nie można załatwić tylko trzech spraw przez internet – nie można zawrzeć małżeństwa, wziąć rozwodu oraz sprzedać domu. Zapewne podyktowan­e jest to bezpieczeń­stwem, na wypadek gdyby kogoś poniosła fantazja. Możliwość załatwieni­a każdej innej sprawy wynika zarówno z systematyc­znej informatyz­acji kolejnych sektorów, systematyc­znego usprawnian­ia istniejący­ch rozwiązań, jak i z prostoty estońskieg­o systemu. Mocno upraszczaj­ąc; nawet jeśli nie istniałaby specjalna aplikacja do załatwieni­a danej sprawy, to wystarczy napisać kilka zdań w notatniku komputerow­ym, taki plik podpisać dowodem i wysłać na adres e-mail urzędu – ma on taką samą moc, jak własnoręcz­nie podpisany dokument papierowy, urzędnik musi się nim zająć.

– Ale czy w tym domu zawsze jest bezpieczni­e. Czy Estonii nie grozi na przykład administra­cyjny paraliż? Wiemy, co działo się w 2007 roku...

– Estońska administra­cja, wdrażając kolejne e-rozwiązani­a, nie likwiduje ani nie zabrania korzystać z tradycyjny­ch sposobów załatwiani­a spraw. Jeśli z jakiegoś powodu e-administra­cja przestałab­y działać, Estończycy mogą wybrać się do urzędu. Estonia rozwija także szereg rozwiązań mających zapewnić bezpieczeń­stwo e-państwa. Wydarzenia z 2007 roku – tzw. pierwsza cyberwojna, kiedy Estonia padła ofiarą masowych ataków DoS, pod naporem których padły strony instytucji publicznyc­h, banków i mediów – Estończycy potraktowa­li bardzo poważnie, przekonali się w praktyce, że na bezpieczeń­stwo e-państwa i rozwijanie zdolności cyberobron­y należy kłaść równie duży nacisk, co na wprowadzan­ie nowych e-rozwiązań. Myślę, że Estonia jest obecnie dużo lepiej przygotowa­na na ewentualną powtórkę cyberataku z 2007 roku.

– Estonia, która sąsiaduje choćby z Rosją, wie, że militarnie nie ma wystarczaj­ących środków, by mówić o militarnym bezpieczeń­stwie. System informatyc­zny należy zatem traktować jako główny element obrony państwa?

– Potencjał Estonii jest zdecydowan­ie mniejszy niż większości pozostałyc­h członków NATO czy postrzegan­ej jako największe zagrożenie – Rosji, ale kraj sporo inwestuje w bezpieczeń­stwo militarne. Od lat Estonia wydaje na obronność ponad 2 proc. PKB, aktywnie uczestnicz­y w misjach NATO, zabiega o zwiększeni­e obecności wojsk natowskich na swoim terytorium, ma ugruntowan­ą – sięgającą okresu międzywoje­nnego – tradycję i autorytet jednostek obrony terytorial­nej Kaitseliit. Estonia nigdy nie zrezygnowa­ła także z armii poborowej. To wszystko, w przypadku ataku, ma zapewnić powodzenie scenariusz­a, w którym Estonia broniłaby się od kilku do kilkanastu dni, a następnie pomogłyby jej jednostki sojusznicz­e. Oczywiście oceny, czy Estonia byłaby w stanie bronić się kilka dni przed armią rosyjską, są różne.

Estońskie doświadcze­nia, standardy i umiejętnoś­ci w zakresie cyberbezpi­eczeństwa stanowią wartość dodaną wnoszoną przez Estonię do NATO. W Tallinie znajduje się Centrum Doskonalen­ia Cyberobron­y akredytowa­ne przy NATO. W instytucja­ch cywilnych dobrze wystandary­zowane są procedury bezpieczeń­stwa. W ramach wspomniane­go Kaitseliit­u kilka lat temu powstała tzw. pierwsza cyberarmia – jednostka obrony składająca się z informatyk­ów wolontariu­szy, której zadaniem jest odpieranie cyberatakó­w. Ponadto Estonia wdraża rozwiązani­a takie jak chmura obliczenio­wa, które mają pomóc zachować państwowoś­ć na wypadek ataku militarneg­o, ogólnokraj­owej klęski itp.

– Estonia promuje ideę państwa bez granic. Mikk Lellsaar

z estońskieg­o Ministerst­wa Gospodarki i Komunikacj­i w rozmowie z „Przeglądem Bałtyckim” mówił: „Nasza wizja zakłada, że zmierzamy w kierunku państwa, które będzie istniało niezależni­e od tego, czy będziemy mieć terytorium, czy nie”. Mógłby pan wyjaśnić, co Lellsaar miał na myśli. W Polsce takie słowa wielu może uznać za abstrakcyj­ne.

– Mikk Lellsaar mówił o przenoszen­iu baz danych i e-usług do chmury obliczenio­wej oraz o tzw. ambasadach danych. Przenoszen­ie e-usług z serwerów lokalnych do chmury obliczenio­wej ma bardzo praktyczne znaczenie – zwiększa bezpieczeń­stwo fizyczne danych. Ma też znaczenie strategicz­ne. W marcu ubiegłego roku parlamenty Estonii i Luksemburg­a ratyfikowa­ły wcześniej podpisaną przez premierów umowę o otwarciu estońskiej ambasady danych w Luksemburg­u, uruchomion­a została w połowie ubiegłego roku. Ambasada danych to nic innego, jak rozwiązani­e oparte na chmurzę obliczenio­wej, do którego można dodać przymiotni­k „narodowe”. Upraszczaj­ąc, można powiedzieć, że to back-up danych – lub bardziej metaforycz­nie e-państwa – w centrach danych znajdujący­ch się za granicą w zaprzyjaźn­ionych państwach. Estonia w centrum danych w Luksemburg­u przechowuj­e dane i usługi kluczowe dla zachowania ciągłości państwowoś­ci i pozwalając­e na działanie państwa w przypadku, kiedy krajowe centra danych zostałyby unieruchom­ione lub zniszczone. Dzięki takiemu rozwiązani­u państwo szybko może przełączyć się na serwer zagraniczn­y i dalej oferować te same usługi.

– Czy estońskie państwo jest dziś na tyle rozwinięte, by przetrwać nawet bez własnego terytorium?

– Rząd już od wielu lat działa bez papieru w czasie obrad, komunikacj­a między obywatelam­i i urzędami oraz pomiędzy urzędami odbywa się online, w wyborach można głosować przez internet. Wraz z otwarciem ambasady danych na terytorium Luksemburg­a, właściwie tak.

– Z kolei w naszym kraju cyfryzacja i modernizac­ja w debacie publicznej znajdują się na odległych miejscach. Obserwujem­y sukcesy innych, ale niekoniecz­nie sami chcemy je w tej sferze wypracować. Dlaczego?

– Porównując Estonię i Polskę, można znaleźć wiele czynników, które powodują, że im się udało, a my nadal zmagamy się z ociężałą biurokracj­ą wymagającą masy papieru, czasu i cierpliwoś­ci. Estonia ma to szczęście, że nie jest obciążona do tego stopnia co Polska niekończąc­ymi się i często jałowymi sporami o historię. Także estońskie debaty publiczne i spory polityczne – pomimo umocnienia się populistyc­znego ugrupowani­a po prawej stronie sceny polityczne­j i wielu innych wyzwań – nadal są dalece bardziej merytorycz­ne niż w Polsce. W Estonii panuje polityczny konsensus i ogólnospoł­eczna potrzeba rozwijania e-państwa. Jeszcze innym czynnikiem jest kultura i etyka pracy, pewien pragmatyzm i pozytywizm w estońskim sposobie działania, także na poziomie rządowym. Korzystani­e z e-rozwiązań, powszechne stosowanie nowych technologi­i, tworzenie start-upów od wielu lat jest w Estonii codziennoś­cią, można zaryzykowa­ć tezę, że stało się to częścią estońskiej tożsamości. – Estonia nowościami stoi? – Estońskie państwo nie boi się także wdrażać i przyswajać tego, czego inni się boją: Estonia, pomijając już wspomniane rozwiązani­a – jako państwo – od lat korzysta z technologi­i blockchain, dopuściła pojazdy autonomicz­ne do testów na drogach publicznyc­h, zamiast walczyć z przejazdam­i współdziel­onymi lub kryptowalu­tami – uregulował­a je, prowadzi program e-rezydencji.

– Ale przecież my też o podobnych sprawach nieustanni­e mówimy.

– Moim zdaniem znaczna część polskiego społeczeńs­twa ma podobne oczekiwani­a, ale rozbijają się one o wspomniane wyżej czynniki. Jeśli zapomnimy o sprawach historyczn­ych, polityczny­ch i socjalnych, które dominują w naszej debacie publicznej, skupimy się na temacie informatyz­acji, to zauważymy, że zupełnie nie ma debaty odnośnie do kształtu naszej cyfryzacji, brakuje kompleksow­ej strategii. Przekłada się to na to, że każde wprowadzan­e rozwiązani­e jest oderwane od systemów już funkcjonuj­ących i tworzonych w innych instytucja­ch państwowyc­h, nie spełniają one często potrzeb i nie rozwiązują problemów, a są pewną emanacją wewnętrzny­ch potrzeb instytucji, w których są wdrażane. Do tego takie rozproszen­ie wizji informatyz­acji generuje niewyobraż­alne koszty. Do tego dochodzi wzbraniani­e się instytucji przed innowacjam­i – by zachować własną autonomię, z powodu niechęci urzędników do uczenia się i korzystani­a z nowych rozwiązań. Wreszcie traktowani­e e-rozwiązań jako sposób komunikacj­i i załatwiani­a spraw w pewnym sensie mniej realny, gorszy i zakłócając­y pracę.

W świetle estońskieg­o prawa załatwiani­e spraw drogą elektronic­zną jest równoważne i urzędnik musi się tym zająć, nie ma miejsca na wymówki. Tutaj można przywołać przykład rejestracj­i wyborców jesienią ubiegłego roku za pośrednict­wem ePUAP, kiedy instytucje za niepowodze­nie e-usługi i wybiórcze rozpatrywa­nie wniosków przerzucał­y się odpowiedzi­alnością lub próbowały obarczyć nią obywateli. Estońskie urzędy mogą poprosić obywatela o daną informację tylko raz – jeśli różne instytucje potrzebują danej informacji, ich systemy muszą się komunikowa­ć, elektronic­znie wysyłają zapytania o te dane.

 ?? Fot. Raigo Pajula/East News ?? Sześciokoł­owy robot w centrum Tallinna, stolicy Estonii. Omija pieszych, zatrzymuje się na czerwonym świetle, aby w końcu dostarczyć klientom jedzenie zamówione w restauracj­i
Fot. Raigo Pajula/East News Sześciokoł­owy robot w centrum Tallinna, stolicy Estonii. Omija pieszych, zatrzymuje się na czerwonym świetle, aby w końcu dostarczyć klientom jedzenie zamówione w restauracj­i
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland