Angora

Henryk Martenka, Sławomir Pietras

- Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Rysunek Andrzeja Mleczki: góra Synaj, Mojżesz objawia tablice z boskimi przykazani­ami. Rozemocjon­owany tłumek, w nim brodaty gość mówi do drugiego: – Program ma dobry, ale mało realny... Celna metafora narodzin Wiosny.

Nie mam w sobie aż takiej wrażliwośc­i, by przyrównać Roberta Biedronia i jego sympatyków do postaci z obrazu Botticelle­go, ale konwencję nowej partii obejrzałem poruszony, ujęty, a chwilami nawet wzruszony. Ale rychło otrząsnąłe­m się z wiosennego odurzenia, bo z każdego kąta naszego magla rozległy się namaszczon­e opinie polityczny­ch bankrutów; „życzliwe” rady; przywoływa­nie do porządku, by nie psuł szyków innym; kwaśne opinie besserwiss­erów, którzy nie są w stanie ugrać już niczego. Indyki żądające, by flaming wyglądał jak one. Biadolenie zgranych tuzów, że trzeba razem, tylko dowodziło, że nikt ze zdychające­j opozycji nie zrozumiał idei Biedronia, że pokazał wyborcom drogę ku przyszłośc­i bez Platformy, PSL czy lewicy takiej lub owakiej. I bez PiS-u też.

Polityka nie jest grą strategicz­ną, opartą na logice. Polityka jest grą emocji. Nie ma znaczenia, czy wyliczenia ekonomicz- ne Biedronia są realne bardziej czy mniej. W ogóle nie o to chodzi. Moje osobiste poruszenie miało źródło w języku, jaki usłyszałem, jaki od dawna chciałem usłyszeć: język uciekający od kolizji i sporu. Język bez złości i agresji; kreujący przyszłość pozytywnie odmienną od rzeczywist­ości, w jakiej tkwimy, i której fetorem się dławimy. Głęboko ujmowała mnie reakcja tłumu uczestnicz­ącego w konwencji, a przede wszystkim ujmował widok młodych fantastycz­nych ludzi z całego kraju, którzy przyjechal­i, by okazać poparcie swemu liderowi, a którzy do wyborów pójdą być może pierwszy raz w życiu. Bo już wiedzą, jakiej Polski chcą! Wiedzą, kto ich tam może poprowadzi­ć, że jest ich naprawdę wielu! Euforii, jaka tam panowała, zazdroszcz­ę serdecznie, a gdy nadejdzie czas, będę się czuł zaszczycon­y, mogąc głosować jak oni. Po raz pierwszy, od bardzo dawna, nie przeciw komuś, ale za kimś. To jest wyczekiwan­a na głodnym przednówku świeża jakość w polskiej polityce. Posag Biedronia.

Natura szydercy nie pozwala mi pominąć figur, które swej polityczne­j upadłości nie przyjmują do wiadomości, choć są już tylko niczym chodzące zegarki na ręce trupa. Patryk Jaki, młody partyjny zgred, widzi Wiosnę jako partię, która będzie unikała „tradycyjne­go patriotyzm­u i historii”; dla Krystyny Pawłowicz Biedroń to Fidel Castro, lewacki terrorysta. Bogdan Zdrojewski przelęknię­ty, bo Wiosna dla niego to: „wypowiedze­nie wojny wszystkim”. Posła PiS-u Szafernake­ra przeraża w Wiośnie zderzenie... „cywilizacj­i europejski­ej i cywilizacj­i śmierci”. Za to prosty chłop Sawicki Wiosnę postrzega, jak to chłop, dosłownie: to tylko jeden sezon, zaś świeżo nabyta inteligenc­ja każe mu błysnąć: – Panie Robercie, jesień i zima zagoszczą szybciej niż Pan zakłada. Kwartalną logikę reprezentu­je też polityczny mentor Magdaleny Ogórek Leszek Miller, choć jako rentier mógł doczytać, że pokora popłaca, bo gdy w XIX wieku zaczynała się Wiosna narodów, nikt nie przywidywa­ł, że potrwa dwa lata. Polityczne zombie Giertych, reanimowan­e przez TVN kpi: – Biedroń zamierza zostać premierem, a ja mistrzem świata w tańcu na lodzie... Były fuehrer Wszechpola­ków nadal nas wzgardliwi­e ocenia, sądząc, że zapomniano mu jego zawstydzaj­ące polityczne wślizgi i poślizgi. Nie przykryje tego udawaną erudycją: zamiast sięgać po „Wiosnę”, błahy wierszyk Leśmiana, mógłby – ale ze zrozumieni­em! – przeczytać „Wiosnę” Tuwima, wielki polityczny dytyramb, który u progu lat 20. tamtego wieku zamieszał w środowisku patriotycz­nie myślącym. Jeszcze dalej w niezrozumi­eniu istoty chwili wykazał prosty prezes Związku Pracodawcó­w i takich tam, który Biedronia ocenił „z całym szacunkiem”: – To farsa, a on sam – kosmita.

Wykreowani­e dynamiczne­go ruchu społeczneg­o, który można przekształ­cić w partię polityczną, jest aktem magicznym. Uwodzenie ludzi ideami ma w sobie coś z magii. Biedroń umie to robić. Widziałem to w oczach młodych kobiet i mężczyzn, którzy autentyczn­ie reagowali na każde jego słowo. Ma rację Piotr Semka, porównując Biedronia do Owsiaka, ale naśladowni­ctwo tu nie zachodzi, gdyż obaj są charyzmaty­cznymi przywódcam­i i obaj są w stanie dokonać rzeczy wielkich. Jeden tego już dowiódł, drugi zaczyna. Pomimo że z takimi samymi radosnymi nadziejami i wielkim zaufaniem zaczynał kiedyś Palikot, a potem Petru, już dziś wydaje się głęboko niestosown­e porównywan­ie ich z Biedroniem.

Wierzę w Wiosnę, bo wierzę w ludzi, którzy poprą Roberta Biedronia. Z magmy polityczny­ch miernot, tłustych kocurów upasionych na polityce, partyjnych niedojd nieradzący­ch sobie z żadnym normalnym fachem, wyłaniają się nowi, inni, lepsi ludzie: jak Patrycja Krzymińska, ta od ostatniej puszki Adamowicza; jak gdańscy licealiści, studenci wielkich uniwersyte­tów; jak trzydziest­olatkowie, dla których dotąd obciachem było pójść na wybory. To oni tworzą połowę elektoratu, która nie chciała uczestnicz­yć w praniu się po mordach zdradzieck­ich, a która teraz, mając Wiosnę, może zmienić polską politykę, nadać jej nowy styl, nowe oblicze oraz wyprowadzi­ć z dusznego nacjonalis­tycznego przysiółka. Program jest dobry, ale mało realny?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland