O języku zawodowców
W każdym języku świata, w tym w polskim, znajdziemy słownictwo i konstrukcje, którymi posługują się poszczególne grupy zawodowe, by łatwiej i dokładniej w swoim gronie opisać sytuacje, jakie mogą się im przytrafić. I choć często słownictwo takie jest zaadaptowane z języka powszechnie używanego, to angielski i w tym przypadku lubi zaskakiwać.
Na przykład język, jakiego używają lekarze, mimo że z ogólnym angielskim dzieli składnię, to znacznie różni się słownictwem, co najlepiej widać na przykładzie anatomii. Na przykład kość udową „cywil” nazwie thigh bone, a lekarz femur. Podobnie będzie z kością ramienia, którą lekarze raczej nie określą upper arm bone, tylko humerus. A jeśli o kościach mowa, nie sposób nie wspomnieć łopatki, której nigdy nie powinniśmy nazywać little shovel, czyli dosłownie „małą łopatą”. Powszechnie nazywa się ją w angielskim shoulder blade, a wśród lekarzy – scapula. Zresztą nie tylko kości nazywają się inaczej. „Cywile” kwestie związane z sercem opiszą przymiotnikiem odrzeczownikowym heart. Te same objawy lekarz opisze przymiotnikiem cardiac. Podobnie będzie z problemami płucnymi – kolokwialnie nazwiemy je lung problems, ale w medycynie funkcjonuje określenie pulmonary complaints.
Lekarze nie są zresztą jedyną grupą zawodową, która wykształciła dosyć hermetyczny język specjalistyczny. Kolejnym przykładem takiej profesji są prawnicy. W ich przypadku jednak termin najczęściej już istnieje w angielskim, ale znaczy odrobinę co innego. Na przykład assault powszechnie znaczy fizyczną napaść na kogoś. Zgodnie z prawem natomiast opisuje on nie tylko przemoc fizyczną wobec drugiej osoby, ale też każde działanie, które grozi krzywdą, bez względu na to, czy do takiej krzywdy doszło. Jeszcze ciekawszy jest przykład zniesławienia, które doczekało się w prawie angielskim aż dwóch form – libel i slander. To pierwsze dokonuje się jednak pisemnie, a to drugie – ustnie. Warto też pamiętać o terminach, które tak jak medyczne mają jedno znaczenie powszechne, a drugie – stricte prawnicze. Porwanie kogoś na przykład nazwiemy w języku codziennym kidnapping, ale już w prawniczym – abduction.
Warto też pamiętać, że wyspecjalizowane słownictwo nie jest domeną wyłącznie tych dwóch grup zawodowych. Inne również mają swój żargon, często mylący dla kogoś niewtajemniczonego. I o tych innych – wkrótce. Humorous humerus marcin.wilczek@gmail.com facebook.com/podstepne.slowka