Angora

Pojedynek jedynek

(Angora) Kto otwiera listy wyborcze największy­ch ugrupowań.

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Dwa główne ugrupowani­a ogłosiły nazwiska „jedynek”, kandydatów, którzy będą otwierali listy wyborcze w poszczegól­nych okręgach i – jak uczy życie – na 90 proc. mają już zapewnione miejsce w przyszłym Sejmie. Zapowiadaj­ą się pojedynki wagi ciężkiej i takie, które mogą przypomina­ć kabaret.

Jak zawsze najwięcej uwagi media poświęcają walce w stolicy. Tu zwykle kandydują partyjni liderzy i tak jest tym razem. PiS na pierwszym miejscu wystawił Jarosława Kaczyńskie­go, rodowitego warszawiak­a. Listę Platformy będzie otwierał urodzony w Opolu, związany z Wrocławiem Grzegorz Schetyna. Wielu politologó­w uważa, że lider Koalicji Obywatelsk­iej lepszy wynik uzyskałby na Dolnym Śląsku, ale ambicja nakazuje potykać się w Warszawie. Tuż za Schetyną na drugim miejscu znalazła się Katarzyna Lubnauer, łodzianka, szefowa umierające­j Nowoczesne­j. Ludowcy jeszcze oficjalnie nie ogłosili swoich list, ale wiadomo, że pierwsze miejsce otrzyma Władysław Teofil Bartoszews­ki, syn nieżyjąceg­o ministra spraw zagraniczn­ych, którego nazwisko w stolicy nadal ma swoją wagę.

Kolejny ważny pojedynek rozegra się w Katowicach. Premier Mateusz Morawiecki zmierzy się z Borysem Budką, wiceprzewo­dniczącym Platformy, byłym ministrem sprawiedli­wości. Żadna „jedynka” nie pochodzi ze Śląska, co prawda Budka urodził się w pobliskiej Czeladzi, czyli Zagłębiu, ale to w Katowicach nie wywołuje dobrych skojarzeń.

Piotrków Trybunalsk­i znajduje się z daleka od najważniej­szych spraw dziejących się w naszym kraju. A to przecież tu w 1493 r. odbył się pierwszy Sejm walny z wydzielony­m senatem i izbą poselską, co uważane jest za początek polskiego parlamenta­ryzmu. Teraz w Piotrkowie będą walczyć politycy, którzy jeszcze niedawno w swoich partiach mieli bardzo dużo do powiedzeni­a, ale dziś są na aucie: Antoni Macierewic­z i Cezary Grabarczyk. Dwaj byli ministrowi­e z pewnością dostarczą nam wiele emocji. Będzie się działo.

W królewskim Krakowie dojdzie do pojedynku ulubienicy prezesa Małgorzaty Wassermann z Pawłem Kowalem, kiedyś PiS-owskim wiceminist­rem spraw zagraniczn­ych i wiceprzewo­dniczącym Klubu Parlamenta­rnego Prawa i Sprawiedli­wości. Oboje kandydaci mają dobre maniery i raczej nie rozpiera ich polityczny temperamen­t. Powieje nudą.

Za to w Sieradzu skoczą sobie do gardeł partyjni pijarowcy: Joanna Lichocka, była dziennikar­ka, a dziś członek Rady Mediów Narodowych i Cezary Tomczyk, rzecznik prasowy rządu Ewy Kopacz. Oboje kandydaci często najpierw mówią, potem myślą, więc może być ciekawie.

W Radomiu dojdzie do pojedynku Marka Suskiego z byłą partyjną koleżanką Joanną Kluzik-Rostkowską. Suski tak jak Churchill i pewien niemiecki kanclerz od lat zajmuje się malarstwem, a czym może pochwalić się Kluzik-Rostkowska – pracą w „Przyjaciół­ce”?

W Siedlcach „jedynką” z listy PO będzie Kamila Gasiuk-Pihowicz, którą Paweł Kukiz nazwał myszką agresorką. Zmierzy się tam z Krzysztofe­m Tchórzewsk­im, ministrem energii, niespotyka­nie spokojnym człowiekie­m, który swoim flegmatycz­nym temperamen­tem wyprowadza z równowagi nawet najtrwalsz­y PiS-owski elektorat. Jednak czarnym koniem może okazać się ten trzeci, kandydat PSL-u, były minister rolnictwa Marek Sawicki, laureat plebiscytu Srebrne Usta ( Bardzo mocno zbliżamy się do wyrównania liczby rodzin pszczelich z liczbą rodzin rolniczych. Więc jak już ten wskaźnik wyrównamy poprzez wzrost rodzin pszczelich, a niekoniecz­nie ubytek rodzin rolniczych, to pewnie tego miodu będziemy mieli więcej).

W Płocku listę PiS otworzy minister zdrowia profesor nauk medycznych Łukasz Szumowski, a do tego sygnatariu­sz deklaracji wiary lekarzy katolickic­h i studentów medycyny w przedmioci­e płciowości i płodności ludzkiej. Jego konkurente­m będzie inż. Marcin Kierwiński, syn PRL-owskiego oficera, w III RP generała, „mocny człowiek Platformy”. Merytorycz­na dyskusja wykluczona.

W Gdańsku o mandat będzie się ubiegać dwóch autochtonó­w z Pomorza: Jarosław Sellin, wiceminist­er kultury i Sławomir Neumann, przewodnic­zący klubu parlamenta­rnego PO, którzy są znani z tego, że w polityczny­m sporze przypomina­ją czołg T-34 – odłamkowym i do przodu.

W Kielcach zmierzą się Zbigniew Ziobro, który miał być polskim Eliotem Nessem, z Bartłomiej­em Sienkiewic­zem, prawnukiem wielkiego pisarza, który sam też popełnił dzieło „Państwo teoretyczn­e” i tak jak jego konkurent pozostał fachowcem na etapie teorii.

W Bydgoszczy Krzysztof Brejza i Paweł Olszewski, dwaj „killerzy” z Platformy, spróbują zetrzeć w proch dr. Tomasza Latosa. Powinni jednak pamiętać, że ten radiolog może ich przejrzeć na wylot.

Wybory w Krośnie wydawały się formalnośc­ią, bo kto by mógł wygrać z marszałkie­m Markiem Kuchciński­m? Ale dziś pan marszałek jest politykiem w stanie lotnym i może mieć problem. Tyle że PO na pierwszym miejscu wystawiła Joannę Frydrych, która przed czterema laty zdobyła 5761 głosów, a w niedawnych wyborach do europarlam­entu 8004 (1 proc.).

W Koszalinie czeka nas zwarcie polityczny­ch pitbuli: Paweł Szefernake­r i Sławomir Nitras z pewnością gwarantują duże emocje.

Na koniec warszawski „obwarzanek”. Minister Mariusz Błaszczak kontra Jan Grabiec (PO) i Franciszek Stefaniuk (PSL) – tak jak Marek Suski artysta, tyle że poeta. Tym, którzy zastanawia­ją się, czy pójść na wybory, dedykujemy fragment utworu posła Stefaniuka: Tak w polityce powinność nam każe, gdy czas wyborów to jako żniwiarze lub jako siewcy co w glebę czarną, do urny iść trzeba i zasiać swe ziarno.

Pół kroku do raju

– Z powodu lenistwa wyborców, którzy często nie chcą zagłębiać się, kto kandyduje na niższych pozycjach, pierwsze miejsce na liście jest wielkim handicapem, to takie pół kroku do raju – mówi politolog prof. Antoni Dudek. – Ale nie zawsze jest to gwarancją wygranej. Mój dawny kolega z Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego prof. Andrzej Waśko był „jedynką” w Kaliszu z listy PiS i nie wszedł. Podobnie było z prof. Waldemarem Paruchem, który w wyborach do europarlam­entu był na pierwszym miejscu, także z listy PiS, ale mandat zdobył popierany przez Radio Maryja prof. Mirosław Piotrowski. Kiedyś uczestnicz­yłem w akcji „stop jedynkom”. Wychodziłe­m z założenia, że ten pierwszy na liście da sobie radę, a wyborca powinien głosować z rozmysłem, gdyż często na dalszych miejscach są bardziej wartościow­i kandydaci.

Wiele ugrupowań sięga po celebrytów, znane osoby, które wcześniej nie zajmowały się polityką i daje im wysokie, a nawet pierwsze pozycje na liście. To ma ocieplić wizerunek, przyciągną­ć nowych wyborców i do tej pory ta metoda się sprawdza. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy – jak na Ukrainie – aktor grający prezydenta uwierzy, że może być realną głową państwa.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland