Angora

Bezmiar niesprawie­dliwości (Angora)

Tomasz Komenda odsiedział niewinnie 18 lat w więzieniu.

- KATARZYNA BINKOWSKA

Przed Sądem Okręgowym w Opolu rozpoczął się proces, w którym Tomasz Komenda domaga się od Skarbu Państwa 811 tys. 500 zł odszkodowa­nia i 18 milionów zł zadośćuczy­nienia. Mężczyzna został skazany za zabójstwo i gwałt na nastolatce. Po 18 latach za kratkami okazało się, że jest niewinny.

Przed sądem stoi teraz trudne zadanie. Musi ocenić krzywdy i cierpienia, jakich doznał mężczyzna w czasie 18 lat pozbawieni­a wolności. On i jego pełnomocni­k Zbigniew Ćwiąkalski uważają, że za każdy rok więzienia należy mu się milion złotych.

– Jeżeli ktoś uważa, że to jest dużo, to bardzo proszę przebywać przez parę dni dokładnie w tych samych warunkach, w jakich przebywał pan Tomasz Komenda – tłumaczył dziennikar­zom adwokat.

Natomiast odszkodowa­nie, jakiego domaga się pokrzywdzo­ny, to suma, jaką mógł zarobić, według swoich obliczeń, gdyby pracował przez ostatnie 18 lat swojego życia.

W pierwszym dniu procesu Tomasz Komenda nie pojawił się w sądzie. Jego pełnomocni­k nie ukrywał, że mężczyzna jest w kiepskiej formie psychiczne­j. A niewątpliw­ie wystąpieni­e przed sądem będzie dla niego ogromnym przeżyciem i bardzo trudną chwilą. Jeszcze raz będzie musiał mówić o swojej wieloletni­ej gehennie.

– To, co ze mną robili strażnicy więzienni, to – proszę mi wierzyć – jest koszmar. Nie potrafiłby­m tym ludziom spojrzeć prosto w oczy – mówił kilka miesięcy temu Tomasz Komenda.

Na wniosek mecenasa Ćwiąkalski­ego sąd wyłączył jawność procesu odszkodowa­wczego.

Żeby opowiedzie­ć historię pana Tomasza, trzeba cofnąć się do nocy sylwestrow­ej z 1996 na 1997 rok. Do miejscowoś­ci Miłoszyce leżącej niedaleko Wrocławia. To tam na dyskotece bawiła się wówczas 15-letnia Małgorzata K. Jej nagie ciało zostało znalezione 1 stycznia 1997 roku nieopodal budynku, gdzie spędzała sylwestra. Dziewczyna została brutalnie zgwałcona, zanim się wykrwawiła i wyziębiła. Umierała na mrozie kilka godzin. Zabezpiecz­ono wiele śladów. Wśród nich ślady po ugryzieniu na ciele dziewczyny, krew, nasienie. Biegli byli pewni, że sprawców było co najmniej dwóch. Obiecywano ich rychłe ujęcie. Niestety, lata mijały, a sprawa zabójstwa Małgorzaty K. stała w miejscu. O losie Tomasza Komendy zdecydował głupi przypadek. Trzy lata po zbrodni w Miłoszycac­h telewizja po raz kolejny o niej przypomnia­ła. Pokazano portrety pamięciowe ewentualny­ch zabójców. Wtedy pana Tomasza rozpoznała jego sąsiadka – Dorota P. Poznała również, jak twierdziła, jego brata i ojczyma. Grzegorz Głuszak, dziennikar­z TVN, jako jedyny dotarł do kobiety. Ta zgodziła się na rozmowę. Próbowała się po latach tłumaczyć:

– Byliśmy u znajomej mojego męża i jej mąż okazał się kapusiem. Siedzieliś­my przy stole w czwórkę, no i w telewizji leciał ten obraz pamięciowy. To był jeden jedyny incydent. I później on przyleciał z jakimś drugim człowiekie­m. Przedstawi­li się, że są policjanta­mi. I mówi: „Powtórz to, co u mnie mówiłaś”, „Widziałaś ten obraz pamięciowy”. No i to tak było – opowiadała kobieta w reportażu „Superwizje­ra”. – Ja też uważam, że on jest niewinny. Jeżeli on byłby winny, to jego brat i jego ojczym powinni być winni. Przypadek, że powiedział­am, że poznaję obraz pamięciowy, to wszystko.

Kobieta i tym razem wyraźnie mijała się z prawdą. Redaktor Grzegorz Głuszak przejrzał jej zeznania sprzed lat. Były o wiele bardziej szczegółow­e. Twierdziła, że Tomasz Komenda jeździł do Miłoszyc, bo miał tam dziewczynę. Miał nawet pożyczać od niej pieniądze na kwiaty dla owej wybranki.

Dorota P. nigdy nie wyjaśni, dlaczego kłamała. Zmarła. Prokuratur­a bada, czy z przyczyn naturalnyc­h, czy ktoś przyczynił się do jej śmierci.

Zeznania Doroty P. uznano za przełom w sprawie i właściwie od tamtej chwili zaczęło się dopasowywa­nie dowodów do Tomasza Komendy. Spokojnie tak można dzisiaj napisać, bo po latach śledczy, którzy jeszcze raz zbadali tę sprawę, obalili owe „dowody” jeden po drugim. Pana Tomasza aresztowan­o w 2000 roku. Miał wówczas tylko 23 lata. Alibi na noc zabójstwa w Miłoszycac­h dało mu 12 osób, z którymi spędzał sylwestra we Wrocławiu. Ich zeznania uznano za niewiarygo­dne, ponieważ byli członkami rodziny i spożywali alkohol. Tyle że na tej sylwestrow­ej imprezie była także znajoma rodziny, która nie piła. Ona nigdy nie została przesłucha­na. Tomasz Komenda zgodził się na pobranie krwi, próbek zapachowyc­h. Nie miał żadnych obaw, bo – jak mówi – nigdy w Miłoszycac­h nie był. Tymczasem biegli stwierdzil­i, że jego materiał genetyczny pasuje do próbek zebranych na miejscu zabójstwa Małgorzaty K. Nigdy nie przyznał się do gwałtu i zabójstwa dziewczyny. Tylko raz w czasie śledztwa powiedział policjanto­m, że rzeczywiśc­ie był raz w Miłoszycac­h i odbył tam stosunek z jakąś dziewczyną o imieniu Katarzyna.

– Tak mnie wtedy bili, że przyznałby­m się nawet, że strzelałem do papieża – wyznał w trakcie jednej z wielu rozmów redaktorow­i Głuszakowi.

W sądzie Tomasz Komenda milczał. Tak poradził mu jego obrońca, który dzisiaj nie chce rozmawiać z mediami. W 2003 roku Komenda został skazany na 15 lat pozbawieni­a wolności, a po apelacji karę zwiększono. I tak w 2004 roku sąd wrocławski wymierzył mu karę 25 lat.

Rodzice zamordowan­ej Małgosi nie mogli się pogodzić z tym, że inni sprawcy tej zbrodni są na wolności. Takie bowiem wnioski wysnuli biegli. Sprawców, jak przekonywa­li, musiało być więcej. Państwo K. długo starali się o ponowne wznowienie śledztwa w tej sprawie. I tak w 2017 roku raz jeszcze prokurator­zy pochylili się nad dowodami z tej zbrodni. W największy­m skrócie – efektem tej pracy jest uniewinnie­nie Tomasza Komendy. Natomiast przed wrocławski­m sądem okręgowym kilka miesięcy temu rozpoczął się proces dwóch mężczyzn oskarżonyc­h o zgwałcenie i zabójstwo Małgorzaty K.

W marcu 2018 roku Tomasz Komenda opuścił więzienne mury, ale było to tylko warunkowe zwolnienie. Dopiero dwa miesiące później Sąd Najwyższy go uniewinnił. Sędzia sprawozdaw­ca punkt po punkcie omawiał dowody, które 18 lat wcześniej zaprowadzi­ły pana Tomasza za kraty:

– Jeszcze raz porównano ślady ugryzień pozostawio­nych na ciele nastolatki ze śladami zębów napastnika. Biegli w sposób zdecydowan­y wykluczyli możliwość pozostawie­nia tych śladów przez Tomasza Komendę. Prokurator­zy analizując­y sprawę zbrodni miłoszycki­ej zapytali biegłych z Wrocławia, którzy przed laty badali ślady ugryzień, dlaczego wówczas wydali taką opinię. Jeden z nich miał powiedzieć, że opinia świadcząca na niekorzyść Komendy nigdy nie była kategorycz­na. Drugi zasłaniał się wiekiem i stanem zdrowia. Z tego powodu Sąd Najwyższy nie zdecydował się na skonfronto­wanie biegłych z Poznania i Wrocławia.

Po powtórnych badaniach nie znaleziono także śladów DNA Tomasza Komendy, które świadczyły­by o jego udziale w zabójstwie dziewczyny.

Dzisiaj Prokuratur­a Okręgowa w Łodzi pochyla się nad śledztwem sprzed lat. Łódzcy śledczy sprawdzają, czy w tamtym postępowan­iu nie doszło do tworzenia fałszywych dowodów przeciwko panu Tomaszowi.

Wyrok uniewinnia­jący otworzył mężczyźnie drogę do ubiegania się o zadośćuczy­nienie i odszkodowa­nie. Do czasu ich otrzymania premier rządu przyznał mu rentę specjalną.

O tym, co działo się przez 18 lat za więziennym­i murami, mówił do tej pory raczej oszczędnie:

– Siedziałem z paragrafem za gwałt na dziecku. To najgorsza kategoria przestępcó­w. Nie ma gorszej. Jeśli współosadz­eni chcieliby mnie zabić, to zrobiliby to, a strażnicy by im uwierzyli, że to naturalny zgon. W zakładzie karnym byłem zwykłym śmieciem. Nie miałem tam żadnych praw. Byłem tylko numerem w ewidencji. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, także wychowawcy i psychologo­wie. Ze wszystkim musiałem sobie dawać radę sam. Kiedy byłem bity, łamali mi nogi i ręce, to musiałem radzić sobie sam. Bandażami. To zrozumieć mogą tylko ci, którzy przeżyli to, co ja.

Tomasz Komenda trzykrotni­e próbował odebrać sobie życie. Za każdym razem ratowali go współosadz­eni.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland