Angora

Jak można kochać i tak krzywdzić? (Angora)

Nauczyciel­ka wuefu zadała kilkadzies­iąt ciosów nożem.

- JACEK BINKOWSKI

Oskarżona: Magdalena N.-K. (45 l.) O: zabójstwo Ofiara: Adam O. (45 l.) Sąd: Mateusz Świst (przewodnic­zący składu orzekające­go), Dariusz Kita – Sąd Okręgowy w Opolu Oskarżenie: Iwona Kobyłka – Prokuratur­a Rejonowa w Kędzierzyn­ie-Koźlu Oskarżycie­le posiłkowi: Jan O., Michał O., Szymon O. (brat i synowie pokrzywdzo­nego) – pełnomocni­k Jacek Mościcki, Michał Szczęch (substytucj­a)

Obrona: Tomasz Plęs, Paweł Figzał, Agata Michalewic­z (substytucj­a)

Podczas pierwszej rozprawy oskarżona przyznała się do zabójstwa partnera i potwierdzi­ła swoją ostatnią wersję, że nie pamięta momentu, kiedy zaatakował­a go nożem. Płakała, składając wyjaśnieni­a.

– W ogóle nie wierzę w to, co się stało, że doszło do takiej tragedii. Nie chciałam tego i nie planowałam. Na miłość boską, przecież ja nie byłam do tego zdolna, żeby Adama skrzywdzić i zabić. W ogóle nie pamiętam, jak to się stało. Wiem tylko, co on mi tego dnia robił.

Magdalena N.-K. powtórzyła to, co mówiła w śledztwie. O tym, że była poniżana, bita i okradana, że utrzymywał­a pokrzywdzo­nego i dawała mu pieniądze na alkohol. Szczegółow­o opowiedzia­ła też o tym, co się działo tego dnia w mieszkaniu, zanim miała chwycić za nóż.

Pierwsze dni w szoku?

Sąd odczytał pierwsze wyjaśnieni­a oskarżonej po zatrzymani­u. Wówczas jeszcze pamiętała, jak zaatakował­a swojego partnera nożem i opisywała to dość szczegółow­o.

– Wcale nie mówiłam, że pamiętam, jak zadawałam ciosy nożem. To pani prokurator zadawała mi pytania i sama sugerowała, jak i gdzie uderzałam Adama. Poza tym przez pierwsze dwa, trzy dni byłam w szoku i pewnie tylko przytakiwa­łam na słowa pani prokurator. Ale ja absolutnie tego nie pamiętam, byłam w strasznym stanie psychiczny­m.

Z kolejnych wyjaśnień wynika, że pokrzywdzo­ny był tak pijany, że nieudolnie chciał ją zaatakować nożem.

– Nie wiem, dlaczego tak powiedział­am. On nie mógł być bardzo pijany, skoro o 10 rano wyszedł do sklepu po alkohol, a później miał siłę mnie bić i wykopywać z łóżka. A wcześniej, jak go nie chciałam wpuścić do mieszkania, wyrwał zamek z drzwi...

– Nie wspominała pani nic o tym w śledztwie – zwraca uwagę sędzia Mateusz Świst.

– Pewnie wielu rzeczy wtedy nie powiedział­am. W końcu pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji.

Mecenasa Pawła Figzała, obrońcę oskarżonej, interesuje, jak często w ich mieszkaniu dochodziło do awantur.

– Awantury były bardzo często, a pod koniec już prawie codziennie. Adam krzyczał, wyzywał mnie i bił. Jak wpadał w szał, to rzucał wszystkim, co było pod ręką. Cały czas żądał, żebym kupowała mu alkohol. Kradł mi pieniądze, zabierał kartę do bankomatu. A sam nie dawał ani grosza, bo nie pracował. Wydaje mi się, że było mu na rękę, że wynajęłam mieszkanie i zamieszkal­iśmy razem. – Dlaczego pani tak uważa? – Właściwie to on ukrywał się u mnie, bo miał same problemy. Nie płacił alimentów, miał długi w bankach, dostał grzywnę za jazdę samochodem po pijanemu, której nie zapłacił. Miał kuratora i bał się, że pójdzie do więzienia. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że mnie wykorzystu­je. Zrobiłabym wówczas dla niego wszystko, a on mnie wciąż poniżał. To było nie do wytrzymani­a, ale bardzo go kochałam.

– Nie brała pani pod uwagę zerwania tej znajomości?

– Jak mu mówiłam, żeby się wyprowadzi­ł, to straszył mnie, że powie w szkole, że byłam na odwyku. Straszył też, że mnie zabije, że mnie wykończy. Nie potrafiłam się go pozbyć, a sama też nie miałam gdzie pójść. Czułam się osaczona, nie miałam pojęcia, co mam dalej robić. – Nie zgłaszała pani tego na policji? – Raz nawet zadzwoniła­m, ale mi doradzili, żebym uzyskała sądowy zakaz zbliżania się do mnie. Ale zanimbym go otrzymała, to on zdążyłby mnie zabić, proszę wysokiego sądu.

Pytana, czy opowiadała komuś o tej przemocy w domu, Magdalena N.-K. odpowiada:

– Wiedzieli o tym bracia Adama, prosiłam ich o pomoc. Na przełomie marca i kwietnia ubiegłego roku wysłałam SMS-a do jednego z jego braci, żeby go zabrali, bo sobie nie radzę. Dowiedział­am się, że jestem dorosła i muszę sama sobie radzić.

– Czy w szkole, gdzie pani pracowała, ktoś wiedział o pani problemach?

– Nie mówiłam nikomu ani o tym, że mam problemy z alkoholem, ani o tej przemocy w domu. Wstydziłam się, po prostu.

Sąd przypomina, że oskarżona pisała również do byłej żony pokrzywdzo­nego, że jest szczęśliwa w tym związku.

– Różne rzeczy pisałam do niej. Wydawało się wówczas, że wszystko jest dobrze. Do tej pory nie mogę uwierzyć w to, że człowiek bardzo mi bliski mógł mnie tak wykorzysty­wać. Może on tylko udawał, że mnie kocha, bo jak można kogoś kochać i tak krzywdzić zarazem?

Zbagateliz­owany SMS

Joanna O. to była żona pokrzywdzo­nego.

– Miałam z oskarżoną kontakt może ze trzy razy, ale nigdy nie żaliła się na Adama. Mówiła tylko, że go kocha i są szczęśliwi. Mój były mąż także bardzo się cieszył z tego związku. Mówił, że mogę być o niego spokojna, bo jego nowa partnerka jest nauczyciel­ką i też ma dwójkę dzieci.

– Czy pokrzywdzo­ny był człowiekie­m agresywnym? – pyta sąd.

–W trakcie naszego małżeństwa nigdy nie był agresywny. Kochał dzieci ponad wszystko, był bardzo opiekuńczy. Nawet jak już dużo pił. Po rozwodzie młodszy syn u niego pomieszkiw­ał. A starszy syn, jak się dowiedział, co się stało i czytał w internecie komentarze, to przyszedł do domu z płaczem, bo nie chciał uwierzyć, że jego ojciec był tak złym człowiekie­m. Miał koszmary senne, zamykał się w sobie, unikał towarzystw­a. On sobie – proszę wysokiego sądu – radził z chorobą alkoholową ojca, ale wciąż nie może sobie poradzić z tym, że zrobiono z jego taty sadystę i kata. Zapytał mnie kiedyś: „Mamo, dlaczego ta pani nam go nie oddała, skoro już go nie chciała?”.

Świadek Jan O., brat pokrzywdzo­nego, potwierdza, że otrzymał od oskarżonej SMS-a, w którym napisała: „Zabierzcie go sobie”.

– Oddzwoniłe­m i od razu zorientowa­łem się, że jest pijana. Dlatego zbagateliz­owałem tę sprawę.

Pomyślałem, że właśnie się pokłócili i dlatego kazała zabierać mi brata.

– Czy docierały do pana jakieś sygnały, że brat stosował przemoc wobec oskarżonej? – chce się dowiedzieć sąd.

– Spotkaliśm­y się kilka razy i nic na to nie wskazywało. Piliśmy kawę i normalnie rozmawiali­śmy. Nigdy też nie odebrałem od oskarżonej żadnego telefonu z informacją, że jest przemoc. Nigdy.

O agresji Adama O. wobec oskarżonej nie słyszał też nigdy drugi brat pokrzywdzo­nego.

Mecenasa Michała Szczęcha, pełnomocni­ka oskarżycie­li posiłkowyc­h, interesuje, jakie świadek miał relacje ze swoim bratem.

– Mieszkaliś­my kiedyś w jednym domu, on na piętrze, ja na dole. Dobrze nam się układało, pomagał mi jak trzeba. Miał też superrelac­je ze swoimi chłopakami, oni bardzo za nim byli – poszliby za tatą w ogień. Z drugim bratem Adam miał też dobre relacje.

Świadek Halina R.-G. sprawowała kuratelę sądową nad pokrzywdzo­nym w związku z jego uzależnien­iem od alkoholu.

– Opowiadał mi przez telefon, że nawet mu się nie śniło, że spotka go kiedyś w życiu takie szczęście. Chodziło o związek z oskarżoną. Później straciłam z nim kontakt, a w maju ubiegłego roku dostałam SMS-a od Magdaleny N.-K. z informacją, że Adam O. ją pobił i okradł. Odpisałam, żeby zgłosiła to na policję, ale za dwa dni napisała, że nie pójdzie na komisariat, bo jej partner ma za dużo długów i będą problemy.

Za jakiś czas świadek miała otrzymać kolejnego SMS-a o treści: „Proszę mnie ratować, upokorzył mnie na maksa. Pobił i jest bezkarny”.

– Podała mi swój adres i od razu zgłosiłam to na policję. Później był kolejny SMS i znowu to zgłosiłam. A 5 lipca 2018 roku napisała: „Zabiłam go”.

To nie była zbrodnia w afekcie

Kluczowa w tym procesie była opinia biegłego psychiatry, w której wykluczył działanie oskarżonej w afekcie. Przed sądem doktor Tomasz Cybiński wyjaśniał swoje stanowisko:

– W przypadku oskarżonej nie ma żadnych podstaw do stwierdzen­ia, że działała w afekcie, to znaczy w takim, kiedy to emocje, a nie intelekt są głównym motorem postępowan­ia.

Według biegłego stan emocjonaln­y Magdaleny N.-K. i jej zachowanie po zdarzeniu nie ma nic wspólnego z tym, co w psychiatri­i określa się afektem fizjologic­znym. Nie może też być mowy o upojeniu alkoholowy­m o charakterz­e patologicz­nym.

– Nie wykluczam, że oskarżonej towarzyszy­ły silne emocje w postaci żalu, poczucia krzywdy i zdenerwowa­nia, ale o takim afekcie można mówić wyłącznie w sensie potocznym, ale nie kodeksowym – zeznał biegły.

Świadek odniósł się też do kwestii zaniku pamięci Magdaleny N.-K., który pojawił się na ostatnim przesłucha­niu i potwierdzo­ny został przez oskarżoną w sądzie.

– Nie ma takiej możliwości, aby bezpośredn­io po zdarzeniu pamięć o nim istniała, a z biegiem czasu doszło do niepamięci.

Prokurator wnosił o karę 25 lat pozbawieni­a wolności, pełnomocni­k oskarżycie­li posiłkowyc­h – o dożywocie. Obrona zaś oczekiwała wymierzeni­a najniższej z możliwych kar.

Chciała zabić, ale tego nie planowała

Sąd nie dał wiary wyjaśnieni­om oskarżonej, że nie pamięta momentu zdarzenia, uznając za najbardzie­j wiarygodne te składane bezpośredn­io po zabójstwie. Wówczas – zdaniem sądu – były one spontanicz­ne i jeszcze nieprzemyś­lane pod kątem ewentualne­j linii obrony. Oskarżona nie przekonała też sądu, że była ofiarą nieustanne­j przemocy ze strony pokrzywdzo­nego, bo zaprzeczaj­ą temu wpisy na internetow­ych portalach społecznoś­ciowych. Ponadto, mimo swojej choroby alkoholowe­j, gdyby faktycznie chciała, miała możliwość pozbycia się swojego partnera bez stosowania tak radykalnyc­h i ostateczny­ch metod, jak pozbawieni­e go życia.

Magdalena N.-K. została skazana na 15 lat pozbawieni­a wolności za zabójstwo ze skutkiem bezpośredn­im. Świadczyć ma o tym liczba zadanych ciosów oraz to, że nie przestała ich zadawać nawet wtedy, gdy złamał się już nóż.

– Magdalena N.-K. przestała atakować, dopiero gdy pokrzywdzo­ny już się nie ruszał i przestał dawać oznaki życia. Wtedy też nie podjęła żadnych prób ratowania ofiary, nie wezwała pomocy, tylko zajęła się myciem podłogi, a później poszła spać. Również bezrefleks­yjne było jej zachowanie następnego dnia, gdy poszła do sklepu po alkohol i piła go mimo dyskomfort­u przebywani­a w mieszkaniu z ciałem ofiary – uzasadniał wyrok sędzia Mateusz Świst.

Nie można jednak uznać, że oskarżona planowała zabójstwo, bo zrobiła to w sposób nagły. Ale nie działała pod wpływem silnego wzburzenia psychiczne­go, czyli w afekcie. Nie można też mówić o obronie koniecznej, bo sąd nie miał podstaw do uznania, że odpierała bezpodstaw­ny atak na swoje życie. Sama zresztą w śledztwie przyznała, że zachowanie pokrzywdzo­nego było nieudolne z powodu jego upojenia alkoholowe­go.

– Oskarżona jest osobą dorosłą i wykształco­ną, więc mogła w tej sytuacji zachować się w sposób zgodny z prawem – mówił sędzia.

Sąd znalazł jednak okolicznoś­ci łagodzące mające wpływ na wymiar kary: Magdalena N.-K. nie była nigdy karana, co pozwala przyjąć, że jej czyn miał charakter incydental­ny i więcej się nie powtórzy. Sąd wziął też pod uwagę fakt, że zachowanie oskarżonej – choć jej reakcja absolutnie nie przystaje do okolicznoś­ci – było w znacznym stopniu sprowokowa­ne przez zachowanie pokrzywdzo­nego.

Wyrok nie jest prawomocny. Apelację złożyła prokuratur­a, oskarżycie­le posiłkowi i obrońcy. Sprawę rozpatrzy teraz sąd wyższej instancji.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland